Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 25 lutego 2013

Zaznacz. Usuń.

Za kibicami biało-niebieskich bardzo trudny tydzień. Od niedzieli do niedzieli seniorzy oraz ich bezpośrednie zaplecze (juniorzy) ponosili same porażki. Najpierw we Wrocławiu, w meczu z WKK II,  gra Górnika posypała się wraz z rozcięciem głowy przez Adriana Stochmiałka. Później, w środku tygodnia niespodziewanie z parkietu pokonani zeszli juniorzy, którzy nie dali rady Sudetom. Nieudany tydzień klamrą spięli ponownie seniorzy, gdy nie dali rady u siebie siedmioosobowym rezerwom WSTK Wschowa (71:83). 

Nadeszły trudne czasy dla kibiców Górnika Wałbrzych. Zderzenie z rzeczywistością jeszcze nigdy tak nie bolało. Porażki z rezerwami WKK i WSTK są jak niegojące się blizny na sercach kibiców. Z tego, czy też innego powodu, jesteśmy dołującą drużyną w dołującej kibiców pół-amatorskiej lidze. Nasi przeszli długą drogę od października 2012 roku, od meczu ze Śląskiem II, gdy pełne trybuny i ogłuszający doping miały prowadzić biało-niebieskich do drugiej ligi. Górnicy rzeczywiście przeszli długą drogę, tyle że zamiast w stronę słońca, obrali kurs w kierunku przepaści. Na meczu z WSTK II resztki dopingu przykryła płachta rozczarowania:


Nawet najwierniejszym kibicom mogą puścić nerwy. Fakt braku dopingu nie oznacza jednak, że fani w jednej chwili wyrzucą z serca górnicze logo, a krew w ich żyłach przestanie być biało-niebieska. Nic z tych rzeczy. Zwarta, kilkunastoosobowa grupa ludzi, która przez cały sezon wspierała biało-niebieskich w meczach wyjazdowych od Górnika się nie odwróci, a grobowa cisza na ostatnim meczu to jedynie sposób na wylanie swoich żalów. I nie chodzi tyle o marny bilans górników, ile o styl w jakim nasi ponosili kolejne porażki. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania biało-niebieskich w tak, nie bójmy się tego powiedzieć, wyjątkowo beznadziejnej dyspozycji. Dyspozycji pełnej "bezu": bez pomysłu, bez środkowego, bez określonej roli na boisku dla lidera.

Aż chciałoby się zakpić z tej rzeczywistości. Kliknąć przyciskiem myszy na "zaznacz wszystko" a potem na "usuń". I zacząć wszystko od początku.



piątek, 22 lutego 2013

Brunet WIECZÓRową porą

Kacper "Wieczór" Wieczorek nie jest już graczem Górnika. Powód? W kuluarach mówi się o spięciach na linii gracz-trener, ale w sytuacji, gdy nieznany jest mi dwustronny punkt widzenia (tak jak teraz) nie zamierzam opierać tego wpisu na plotkach, zasłyszanych czy pod sklepem, na ulicy, czy na Facebooku. Wpis dotyczy raczej podsumowania trzyletniej przygody Wieczorka z Górnikiem.

zdj. styrlitz

Wieczorek był jednym z ulubionych zawodników najzagorzalszych kibiców (jeżeli nie ulubionym), dlatego jego odejście spotkało się z wielkim rozczarowaniem fanów. Swoje żale kibice wylali już w trakcie ostatniego spotkania górników we Wrocławiu z WKK II, gdy skandowali "Gdzie jest Wieczorek, trenerze gdzie jest Wieczorek !?" lub też po prostu "Kacper Wieczorek !" Okrzyki na nic się zdały. W hali wrocławskiej AWF zabrakło magii, Kacper nie wyskoczył z kapelusza, nie wybiegł spóźniony z szatni.


W Górniku "Wieczór" znalazł się w 2010 roku, w zespole juniorów, gdzie trafił po przygodzie w WKK Wrocław. Jeszcze w grudniu 2010 roku zapisał się w pamięci kibiców fantastycznym występem przeciwko Śląskowi Wrocław. W dreszczowcu rozgrywanym w hali przy pl. Teatralnym, w jednym z najbardziej dramatycznych meczów ostatnich lat z udziałem biało-niebieskich, Wieczorek zdobył 41 punktów, w pojedynkę prowadząc wałbrzyszan do wygranej 78:77. Całą rundę zasadniczą w lidze juniorów Wieczorek zakończył ze śr. 27.6 pkt.. W tym czasie zespół seniorów dogorywał w I lidze, swoje pierwsze minuty w zespole dostawał Hubert Murzacz, a część kibiców, widząc osiągnięcia statstyczne Wieczorka, widziało go w szerokim składzie pierwszoligowców. Wieczorek jednak od zespołu seniorów był daleko.Z góry było jasne, że różnica pomiędzy I ligą, a ligą juniorów przypomina trochę różnicę pomiędzy drinkiem z palemką w South Beach w Miami, a wodą z bajora w wietnamskiej dżungli.

Dlaczego chłopak, wtedy 17-18 letni, rzucający często ponad 30 punktów w lidze juniorów nie nadawał się do gry w I lidze ? 

Odpowiedź kryła się w warunkach fizycznych i stylu gry. Wieczorek w lidze juniorów grał pod koszem, punkty zdobywał z "pomalowanego". W I lidze, przy niewysokim wzroście, byłby zmuszony do gry dalej od kosza, do czego nie był predysponowany. Wieczorek różnił się od ustawianego na obwodzie, bardziej mobilnego Murzacza, wyższego Oskara Pawlikowskiego, czy Damiana Pielocha, który nieco wcześniej również przechodził transformację z gry podkoszowej w juniorach, na obwodową w seniorach. W przypadku nieco wyższego i bardziej smukłego Pielocha,  zmiana się powiodła. W "Wieczorze" mało kto widział na to szansę.

Budowa fizyczna pozostała prywatnym koszmarem na jawie Kacpra. Była jak zjawa snująca się gdzieś za plecami. Jej nieadekwatność w jakże brutalnej koszykarskiej rzeczywistości miała zdeterminować los Wieczorka.

Karta odwróciła się jednak wraz z dobiciem przez biało-niebieskich trzecioligowego dna. Powstający z kolan Górnik szukał oparcia w młodzieżowcach. Wieczorek, jako lider zespołu juniorów, stał się naturalnym kandydatem do gry. Sezon 2011/12 "Wieczór" spędził w pierwszej piaące wałbrzyskiego zespołu, pokazał się szerszej publiczności.

A jak problem wzrostu, mobilności i skuteczności w grze dalej od kosza odbił się na Wieczorku w III lidze?

W debiucie, od razu derbowym spotkaniu z KK Wałbrzych (wysoka porażka 62:110), "Wieczór" zademonstrował charakter, chęć walki ze swoimi demonami. W pojedynku z bardziej maswynymi rywalami na pozycji silnego skrzydłowego zdobył 13 pkt, trafiając dwa razy za trzy, czym zaskoczył niedowairków (w tym mnie).

Młodzież Górnika w swoim debiucie w dorosłej koszykówce kulą się nie imała, wygrywając 7 z 18 meczów. Wieczorek był czwartym strzelcem zespołu, ze śr. 11.6 pkt w 17 meczach, trafił w sumie 12 "trójek" (lepsi w punktach byli tylko Stochmiałek, Murzacz i Maryniak).

Nowy model odbudowy wałbrzyskiej koszykówki, którego flagową ideą było połączenie dwóch lokalnych klubów, zdetronizował Kacpra do roli rezerwowego. Słusznie czy nie, "Wieczór" grał dużo mniej, a na jego koncie (punktowym, nie bankowym rzecz jasna) pojawiły się zera. Na ratunek tonącemu w trwającym sezonie Górnikowi przybył w meczu z GKK Gorzów, gdy jego wejście z ławki wprowadziło nową jakość w zespole. Wieczorek został bohaterem, zdobył 20 punktów, umiejętnie ustawiając się pod obręczą.

Dziś już Kacpra w Górniku nie ma. Czuć jakąś pustkę, niewytłumaczalny stan przygnębienia. Nie mogło być inaczej, gdy zespół opuszcza gracz z charakterem, bohater tragiczny, który swoją walecznością i lekceważącym stosunkiem do własnej budowy genetycznej zaskarbił sobie sympatię kibiców.



poniedziałek, 18 lutego 2013

W sidłach obojętności

(9-5) WKK II Wrocław - (5-9) Górnik Wałbrzych 86:62


Niestety, pojedynek z wrocławianami, czy nam się to podoba czy nie, będzie trzeba zaliczyć do tych z serii "co by było, gdyby...". Rezerwy WKK wykończyły naszych w momencie, gdy pod tablicami zabrakło kontuzjowanego Adriana Stochmiałka, a za faule na ławce usiadł Maciej Fedoruk. Rozbita głowa Stochmiałka i strumienie krwi schnące na jego koszulce ustawiły mecz. Z drugiej strony, nasz kapitan nie zagrał przecież przeciwko Spartakusowi, co nie przeszkodziło Górnikom niemal do końca spotkania walczyć o korzystny wynik. 

Pod nieobecność "Kefa" i Fedoruka swoją szansę dostał chudziusieńki i bardzo wysoki Tomek Filipiak. Urodzony w 1994 roku gracz dostał w prezencie od trenera sporo minut, których jednak kompletnie nie wykorzystał. W ataku mocno przestraszony Filipiak oddał dwa niecelne rzuty z półdystansu po obróceniu się w stronę kosza. Nasz środkowy nie wykonał żadnego kozła z piłką, nie próbował jakichkolwiek manewrów. W obronie co prawda raz stając w "pomalowanym" przestraszył nadbiegającego rywala, ale częściej zdarzało mu się grać nieczysto, lub po prostu nieskutecznie (był mijany z łatwością przez rywali).

Co można napisać o rywalu? Dla ludzi zainteresowanych młodzieżową koszykówką zespół WKK na pewno nie jest anonimowy. Norman Zuber, Artur Suchodolski, Tomasz Józefiak czy Kuba Kilian to zawodnicy mający na koncie medale juniorskich mistrzostw Polski. Do tego grona dochodzi urodzony w 1996 roku wysoki rozgrywający Igor Wadowski, przed sezonem sprowadzony z Ochoty Warszawa, młodzieżowy reprezentant Polski. Wadowski szybko stał się wrogiem nr 1 po tym, gdy ze złości uderzył otwartą dłonią w ławkę, znajdującą się tuż koło wałbrzyskich kibiców. WKK nie grało jednak w najsilniejszym młodzieżowym składzie - zabrakło chociażby dwóch katów naszego Górnika z meczu w Wałbrzychu: Aleksandra Leńczuka (wtedy 24 pkt) i Jarosława Trojana (19 pkt). Obaj siedzieli na trybunach, Leńczuk popijał kawę w papierowym kubeczku, pochodzącą z pobliskiego automatu, a bardzo wysoki Trojan wchodził do hali w tym samym czasie co ja (nie chciałbym go spotkać w ciemnej uliczce).

Powracając do fanów, Górnika dopingowaliśmy w około 15 osób. Po stronie WKK na trybunach znalazła się podobna liczba kibiców, z tym że bardzo przygaszona. To naprawdę cudowne, że sympatia dla górniczego basketu  jest tak duża: na mecz zjechali studenci wrocławscy (plus Matti z Opola), minibus z sześcioma kibicami z Wałbrzycha, jeden kibic z rodziną oraz jeden miejscowy (z korzeniami w Strzegomiu). Górnik wciąż przyciąga jak magnez. I to nawet w III lidze.

A jak wyglądał doping? Każdy dopingował na swój sposób: jedni głośno, na stojąco, drudzy w duchu (sam Duch był aktywny :)), na siedząco. Gdy z naszych zeszło powietrze, gdy obrona  przypominała szwajacarski ser, a strata goniła stratę, nie zabrakło irytacji, poddenerwowania. Wciąż ciężko znosimy sytuację, gdy już w trzeciej kwarcie jest po meczu, gdy rywale z rozbrajającą skutecznością przedzierają się przez nasze zasieki. Wciąż trudno nam przełknąć wysoką porażkę na najniższym przecież poziomie ligowym.

W tym sezonie już parę podobnych meczów do tego z WKK oglądaliśmy.  I choć pomimo tego, że serce księ kraja, gdy biało-niebiescy rażą nieporadnością, każda kolejna wysoka porażka wydaje się ciut łatwiejsza do przełknięcia. Mówią, że człowiek jest w stanie się do wszystkiego przyzwyczaić. Coś w tym jest, bo rytuał wysokich porażek przestał tak silnie dotykać kibiców. Na pomeczowych twarzach kibiców nie było widać złości czy radości, ale po prostu obojętność. Kosmatą, obślizgłą, ohydną obojętność. Czy może być coś gorszego od obojętności w stosunku do wyników ukochanego klubu? Chyba nie.


środa, 13 lutego 2013

Walczymy o kryształ

Kryształy i Kamienie to plebiscyt nagradzający i ganiący jednostki, grupy ludzi, wydarzenia i organizacje regionu wałbrzysko-świdnickiego. Nominację w kategorii sportowej otrzymało wydarzenie fuzji Górnika i KK Wałbrzych. Nagroda dla zwycięzcy jest niebanalna, bo pieniężna. Do zgarnięcia są dwa kafle (2 000 PLN)- kwota na pierwszy rzut oka niepowalająca, ale przy bliższym rozeznaniu jakże istotna dla naszego klubu, dająca jakże potężny zastrzyk prosto w biało-niebieską żyłę. Warto głosować na naszą fuzję bo pieniądze na drzewach rosną tylko w tego typu plebiscytach. Od kibiców zależy, jak wysoko będzie trzeba sięgać po gałęzie pełne baknotowych lisci. 



Dziś połączenie obu klubów - sądząc po wynikach - może nie wydawać się strzałem w dziesiątkę. No właśnie.. czy aby na pewno lepszym wyjściem byłoby utrzymywać w ok. 150-tys. mieście dwa koszykarskie kluby ? Czy przyniosłoby to nam w dłuższej perspektywie profity ? Zobaczmy. Pod lupę biorę miasta wielkości mniej więcej Wałbrzycha.

Gliwice

W liczących ok. 180 tys. mieszkańców Gliwicach występują trzy zespoły. GTK Glwice jest co prawda w czołówce, ale jedynie jednej z grup II ligi, rezerwy GTK ciągną się w ogonie w III lidze, a AZS Politechnika Śląska Gliwice dostaje baty w tych samych rozgrywkach. Najbardziej znane nazwisko w ekipie drugoligowca to były reprezentant Polski, wciąż spełniający się w roli zawodnika 41-letni Mariusz Bacik.Stabilność finansową GTK zapewnia międzynarodowa firma Fluor, zajmująca się projektowaniem, kompletacją dostaw, zarządzaniem budowami, utrzymaniem ruchu w zakładach i zarządzaniem projektami..Polska siedziba firmy znajduje się rzecz jasna w Gliwicach.

Włocławek

W ok. 120 tys. Włocławku jest oczywiście ekstraklasowy Anwil. W III lidze natomiast, pod szyldem WTK, występuje młodzież tego zespołu. Jakby tego było mało, w najniższej lidze o punkty walczy również Portofino Włocławek, którego nazwa pochodzi od sponsora, czyli... trzygwiazdkowego hotelu.

Stalowa Wola

W liczącej sobie ok. 65 tys. mieszkańców Stalowej Woli nie brakuje koszykarskich tradycji. Przed laty miejscowa Stal rywalizowała z naszym Górnikiem w ekstraklasie. Ba, w najwyższej klasie rozgrywkowej Stal występowała jeszcze w 2010 roku. Z PLK ekipa z Podkarpacia nie spadła, ale obecnie walczy w III lidze. Powód ? Problemy finansowe. Tamtejsze środowisko wokół basketu przechodzi jednak rozłam, bo obok "Stalówki" na najniższym szczeblu można oglądać zespół o tajemniczej nazwie Kuźnia Koszykówki. I , co ciekawe, to właśnie Kuźnia lideruje tabeli, a Stal majaczy gdzieś w dolnej połówce zestawienia.

Świecie

W niewielkim, bo ledwie 26-tys. Świeciu przed kilkoma laty laty kibice oglądali zespoły ekstraklasy. Niestety, wraz z wycofaniem się tytularnego sponsora, firmy Polpak, zespół znad Wisły powrócił na koszykarskie peryferia jako KK Świecie. Obok KK, po trzecioligowych parkietach biegają gracze AK Bart Świecie. Niestety dla miejscowych kibiców, obie drużyny są  daleko od miejsc barażowych.

Władysławowo

W niewielkim, nadmorskim kurorcie występują koszykarze Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Młodzi adepci koszykówki grają zarówno w II jak i w III lidze.

Inowrocław

Do zgrzytów dochodzi na Kujawach. W 75 tys. Inowrocławiu zeszłoroczny spadkowicz z I ligi, Sportino, zmieniło image, wracając do starej nazwy Noteć. Natomiast szczebel niżej walczą gracze... Noteci 2020 Inowrocław.


Koszalin,  Kołobrzeg, Słupsk, Kutno,Ostrów Wielkopolski, Stargard Szczeciński


Koszalin (110 tys. mieszkańców), Kołobrzeg (48 tys.), Słupsk (95 tys.), Kutno (45 tys.), Ostrów Wielkopolski ( 72 tys.) i Stargard Szczeciński (70 tys.) w zasadzie wystawiają po jednej drużynie plus zespół rezerw w III lidze. AZS Koszalin, Czarni Słupsk i Kotwica Kołobrzeg grają w ekstraklasie, natomiast AZS Kutno, Stal Ostrów Wlkp.i Spójnia Stargard Szczeciński to silne ekipy I ligi.

Jak się okazuje,w miastach wielkością zbliżonych do Wałbrzycha (i tych mniejszych) graniczy z cudem zbudowanie dwóch silnych drużyn. Z drugiej strony jednak, miasto ok. 120 tys. jest w stanie zbudować model opart o podmiot dominujący i jego grające w innej przestrzeni międzygalaktycznej satelity (wyjątkowy przypadek Włocławka). W większych miastach zbudowanie dwóch silnych ekip wcale nie musi być jednak łatwiejsze. Przykład niech stanowi Szczecin, w którym od nowego sezonu dołujący w I lidze AZS połączy się z wiodącymi prym w II lidze Wilkami Morskimi. 

Wałbrzyska fuzja okazała się więc nie taka zła, jak ją malują. Poprzyjmy ją zatem w plebiscycie !


sobota, 9 lutego 2013

III liga: Co nas jeszcze czeka ?

Trwa przerwa w rozgrywkach III ligi dolnośląsko-lubuskiej. Choć mamy dopiero pierwszą połowę lutego, do końca sezonu zostało jedynie kilka spotkań. Z racji tego, że wałbrzyszanie są daleko od miejsc dających szansę gry w barażach o awans do II ligi, rozgrywki 2012/13 dla Górnika skończą się już za miesiąc.

Górnikowi do rozegrania pozostało zaledwie pięć spotkań, w tym dwa we własnej hali.


Gdzie jesteśmy dziś ? 

W tabeli: 8 (na 10 ekip)
Bilans: 5 zwycięstw - 8 porażek
Kosze: 980:967
Najwyższe zwycięstwo: + 46 - 104:58 z Gimbasketem
Najwyższa porażka: - 25 - 65:90 z Maximusem Kąty Wrocławskie
Najlepszy strzelec: Sławomir Buczyniak - śr. 16.9 pkt
Najlepszy występ indywidualny: Sławomir Buczyniak - 40 pkt z WSTK II Wschowa (93:64)

Co nam jeszcze pozostało ?

Uwaga: daty spotkań są przybliżone i mogą ulec zmianie

zaległy mecz ze Śląskiem II we Wrocławiu, data do ustalenia 

W pierwszej rundzie: Górnik - Śląsk II 84:87 po dogr.

Z wrocławianami Górnik zagrał na otwarcie sezonu. Przez niemal cały mecz nasi gonili rywala by ostatecznie doprowadzić do dogrywki. Dobry mecz, jeszcze przed kontuzją pleców, rozegrał wtedy Maciej Łabiak (19 pkt). Minimalna porażka w tamtym meczu miała być jedynie potknięciem w pewnym marszu do drugiej ligi. Głos kibiców był oczywisty: dajcie im czas. Rzeczywistość napisała jednak nieco inny scenariusz. 

Wrocławski Śląsk jest w tym roku wyraźnie nienasycony. Pierwszy zespół zarzucił sieć na awans do ekstraklasy, który już ma w zasadzie w kieszeni po 21 kolejnych wygranych w I lidze. Świetnej dyspozycji zespołowi trenera Tomasza Jankowskiego pozazdrościł zespół rezerw - wciąż w III lidze niepokonany, z bilansem 12-0. Trzecioligowy Śląsk prowadzi Łukasz Grudniewski - bardzo zdolny trener młodego pokolenia, który przed rokiem, prowadząc 16-latków Śląska, zdobył brąz mistrzostw Polski juniorów. To właśnie urodzeni w 1996 roku brązowi medaliści mistrzostw Polski pojawiają się w składzie trzecioligowym (Marcel Kliniewski, Jakub Nizioł. Marcin Skorek, Marc-Oscar Sanny, czy zaczynający karierę w naszym Górniku Dawid Kołkowski). Kręgosłup zespołu stanowią jednak bardziej doświadczeni gracze, członkowie pierwszego zespołu WKS-u Paweł Bochenkiewicz, Tomasz Prostak, czy bracia Maksym i Norbert Kulon. Jakby tego było mało, w trakcie sezonu do wrocławskiej drużyny przeniósł się bardzo solidny podkoszowy z Siechnic, Wojciech Suprun.

Bez wątpienia będzie to najtrudniejszy mecz górników w sezonie. 

17.02, wyjazd, WKK II Wrocław

W pierwszej rundzie: Górnik - WKK II 58:78

U siebie nasi po fatalnej grze ulegli wysoko młodemu zespołowi z Wrocławia. WKK II to rezerwy drugoligowego zespołu, którego pomysłodawcą jest mający swoje miejsce na liście 100 najbogatszych Polaków, Przemysław Koelner. Biało-Niebieskich w pierwszym meczu pogrążył 19-letni rozgrywający Aleksander Leńczuk, autor 24 punktów, występujący już także w zespole drugoligowym. Dość powiedzieć, że w ekipie Górnika jedynym graczem z dwucyfrową zdobyczą punktową był kapitan, Adrian Stochmiałek. Po meczu kibicom puściły nerwy. Na oficjalnej stronie klubu zarzucali oni wałbrzyszanom brak zaangażowania w grze.

Mecz z WKK (bilans odwrotny do naszego, 8-5) to najbliższe starcie biało-niebieskich po długiej przerwie. Czy zobaczymy w akcji odmieniony zespół Górnika ? Czas pokaże. O spotkaniu z pierwszej rundy chcemy jak najszybciej zapomnieć. Oby spotkanie w Wałbrzychu poszło w niepamięć nie dlatego, że przegramy równie wysoko, ale dlatego, że po dobrej grze odniesiemy zwycięstwo.

24.02. dom. WSTK II Wschowa

W pierwszej rundzie: WSTK II- Górnik 64:93

Do Wschowy górnicy jechali z ciężarem sześciu kolejnych ligowych porażek. Przełamanie we Wschowej oglądało kilkunastu kibiców biało-niebieskich. Wreszcie dobry mecz zagrał Mateusz Myślak, a show skradł Sławomir Buczyniak, autor 40 punktów i 7 celnych rzutów za trzy. Zespół Chlebdy wygramolił się wreszcie z dusznego pomieszczenia mizerności, wreszcie znalazł się na otwartej przestrzeni pełnej polotu i świeżości. Po meczu we Wschowej nasi rzeczywiście poczuli wiatr w plecy, wygrywając cztery kolejne spotkania. Dobrą passę zakończył mecz, którego przebieg zniknął z pamięci, bo został przysłonięty getrami niejakiego Wojciecha Kabata.

Dołujące rezerwy drugoligowca, zespół WSTK II Wschowa (bilans 2-12) jest absolutnie w zasięgu wałbrzyszan. Ten mecz po prostu musimy wygrać.

3.03. dom. Gimbasket

W pierwszej rundzie: Gimbasket - Górnik 58:104

Mecz bez historii. Miażdżąca przewaga Górnika. Przed rozpoczęciem sezonu kibice spodziewali się takich wyników wałbrzyszan od pierwszej do ostatniej kolejki. Na parkiecie hali Akademii Medycznej we Wrocławiu, otoczonej buszem i akademikami, działo się niewiele. Ciekawiej było na trybunach: Górnika dopingowało kilkunastu kibiców, a doping prowadził 10-letni Daniel, członek grupy naborowej koszykarskiego Górnika.

Jak wyżej. Czekamy na wygraną. 

10.03. wyjazd. GKK Gorzów Wlkp.

W pierwszej rundzie: Do wygranej niespodziewanie Górnika prowadzi Kacper Wieczorek. Jego wejście z ławki kompletnie odmieniło biało-niebieskich. Wieczorek bezlitośnie punktował gorzowian, kończąc spotkanie z 20 punktami. Gorzowianom na pewno nie pomógł fakt posiadania w składzie jedynie siedmiu graczy.


Sezon kończymy dość dalekim wyjazdem do Gorzowa. Rywal na pewno bardziej wymagający niż Wschowa i Gimbasket. Robi się przykro na myśl, że koszykarze zakończą rozgrywki, gdy za oknem najprawdopodobniej będzie jeszcze leżał śnieg.



wtorek, 5 lutego 2013

Wiadomość z Kraju Środka



Przerwa w rozgrywkach jest bolesna i - niczym ość w gardle - frustrująca. Przerwa w rozgrywkach to także smutny okres przymierania zarówno strony internetowej klubu, oficjalnego konta Górnika na facebooku oraz tego oto bloga. Stąd też ten post jest z górniczym światem powiązany jedynie pośrednio.

Powyższa pocztówka, nietypowa bo prostokątna i misternie zdobiona brokatem, pochodzi z Chin. Prosto z Chin. Przemierzyła niemal całą planetę by ostatecznie zakotwiczyć w moim akademiku. Wysłał ją mój sąsiad, studiujący w Polsce Wei Wei, któy w okresie świątecznym znalzł się w rodzinnym kraju. Wei to entuzjasta koszykówki, która w Chinach jest obecnie chyba sportem numer jeden. Wei miał już okazję oglądać biało-niebieskich w akcji - miało to miejsce w spotkaniu z Gimbasketem we Wrocławiu (Matti ostatnio podkreślił, że nowy chiński kibic Górnika ma lepszy współczynnik wyjazdowy od wielu członków klubu kibica). Moje długie rozmowy z Weiem na temat koszykówki miały chyba na niego wpływ, bo na pocztówce napisał tak:

Szczęsliwego Nowego Roku ! Drużyny koszykarskie, które kochasz wygrają zawody ! 

 Wei, Wei. 2013.01.01 
Chiny



Co warto podkreślić, treść wiadomości była po polsku. Wei uczy się polskiego od dwóch lat i efekty są już widoczne. Być może za długo zawracałem mu głowę wałbrzyską koszykówką, nie tylko tą trzecioligową, ale i młodzieżową (stąd napisał w pocztówce "drużyny"), co dało mu pewnie wyraźnie do myślenia. Bo obok meczu z Gimbasketem, Wei oglądał ze mną pojedynek naszych kadetów 97 ze Śląskiem w Kosynierce.


Aha. Jeszcze jedno. Jeżeli kiedykolwiek będziecie czekać na pocztówkę z Chin - musicie uzbroić się w cierpliwość. Wysłana 1.01 pocztówka dotarła do Polski na początku lutego. Ku radości Weia, stało się to przed chińskim Nowym Rokiem, bo już niebawem Rok Smoka zostanie zastąpiony przez Rok Węża.