Szukaj na tym blogu

wtorek, 28 maja 2013

1004 km kibicowskiej przygody

W 1870 roku ukazała się powieść Juliusza Verne'a pt. "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi". Dokładnie 143 lata później kibice wałbrzyskiego Górnika piszą swoją historię: "1004 km kibicowskiej przygody". Jedziemy na IV Ogólnopolskie Mistrzostwa Polski Kibiców do Łańcuta !!!!

Jeszcze nie wiemy czy nasza historia będzie dramatem, komedią, thrillerem, czy może horrorem. Wszystko powinno wyjaśnić się 2 czerwca, w ostatni dzień turnieju. Turnieju, który ponownie każe nam wsadzić swoje cztery litery do pociągu zmierzającego na koniec świata Polski. Wałbrzych od Łańcuta dzielą 502 km w jedną stronę (tyle przynajmniej podano na bilecie PKP w zeszłym roku). Łańcut, pierwsza stacja za Rzeszowem, znajduje się jedynie jakieś trzy stacje kolejowe od granicy z Ukrainą (!!) 

Kilometry biało-niebieskim kibicom jednak nie straszne. Wyruszamy na Podkarpacie z uśmiechem na twarzy i chęcią zemsty w plecaku. Zemstą za upokorzenia boiskowe w roku poprzednim, gdy zdziesiątkowani dostaliśmy baty od niemal każdego rywala. Wtedy wystąpiło nas pięciu, teraz mówi się nawet o dwunastoosobowym składzie. Wtedy zabrakło nam środkowego, teraz mamy dwóch wartościowych podkoszowych. 

Zemsta zemstą, ale do Łańcuta wybieramy się przede wszystkim w celach rekreacyjno-zabawowych. Spędzimy razem kilka dni, będziemy oglądać te same gęby od momentu wstania z łóżka, od powiedzienia słodkiego "Dzień Dobry" do chwili położenia się spać, do momentu wyrzucenia z siebie pełnego zmęczenia słowa "Dobranoc". Przez te kilka dni będziemy mieli okazję poczuć się jak prawdziwa koszykarska drużyna (rodzina?).

A na koniec trochę wazeliniarstwa. Klub, podobnie jak przed rokiem, wsparł nas strojami koszykarskimi na turniej. Do tego, inaczej niż w zeszłym roku, dostaliśmy od naszego zarządu solidne dofinansowanie na nocleg. Pozyskaliśmy także sponsora wyprawy :)

Na razie tyle. Zarówno na tym blogu, jak i na stronie klubu i oficjalnym profilu Górnika na facebooku możecie spodziewać się obszernej relacji z turnieju. 

Niech przygoda się zacznie. Będzie się działo !

Tylko Górnik !!!

środa, 22 maja 2013

Spadkobiercy

Gdzieś tam w ciemnych korytarzach koszykarskich hal z ust sterników wałbrzyskiego klubu  można usłyszeć, że róśnie nam bardzo zdolny rocznik. Nie, nie... nie chodzi tym razem o naszych kadetów '97, ale o chłopaków z '00. Biało-Niebiescy urodzeni właśnie w milenium, w 2000 roku, mają podobno spory potencjał. Co dziś wiemy o tych chłopakach? Hmm... niewiele. Naprawdę niewiele. Piszę o nich pierwszy raz, a pierwsze razy są zawsze trudne. Oto co udało mi się wyłuskać:



Najgłośniejsze nazwiska z rocznika 2000 na dzień dzisiejszy to:

Olek Balcerowski - wysoki, rosły, szczupły zawodnik, mający za sobą treningi z górniczym rocznikiem 1997, granie w rozgrywakch ligowych z 1998 i 1999. Spore doświadczenie jak na trzynastolatka. Sztab pokłada w nim duże nadzieje. Jakby tego było mało, jego tata to były gracz Górnika, ostatnio olimpijczyk z koszykarską reprezentacją Polski na wózkach. Olek w ostatnim sezonie w roczniku 1999 notował w 18 meczach śr. 8.7 pkt.

Bartosz Kosior - gdyby brać pod uwagę przebąkiwania zarządu na meczach, wyraźnie w cieniu Olka. Podobnie jak Olek jest rosły, choć w lidze rocznika 1999 zdarzało mu się rozgrywać. Widziałem go w akcji może z dwa razy, ale muszę już teraz przyznać, że jak na kogoś z szóstej klasy podstawowej świetnie panuje nad piłką. W roczniku 1999 zagrał w 17 meczach, notując śr. bardzo solidne 12.2 pkt.

Łukasz Makarczuk - trzeci tryb biało-niebieskiej maszyny AD 2000. Także otarł się już o rozgrywki w lidze młodzików. W 16 meczach rocznika 1999 zaliczał śr. 4.8 pkt.

Obok nich, w drużynie mamy chociażby graczy tj.:

Alan Chlebda - nr 4 na zdjęciu. Tak, tak - znacie dobrze to nazwisko. Syn trenera. Mam dziwne przeczucie, że jego poczynania boiskowe kibice obserwować będą z nieco większą uwagą. Dla młodszej genracji kibiców nazwisko Chlebda wciąż mówi więcej niż Adamek.

A propos nazwiska Adamek...

Andrzej Adamek - dla każdego fana wałbrzyskiej koszykówki te imię i to nazwisko jest dobrze znane. W końcu Andrzej Adamek Senior to wychowanek Górnika, wielokrotny medalista MP jako zawodnik, kadrowicz, niegdyś grający trener Górnika (I liga), trener Górnika (ekstraklasa), asystent dwóch szkoleniowców reprezentacji Polski, a ostatnio trener mistrzów Polski 2012, Asseco Prokom Gdynia. Uff.... Sporo tego. Przed synem pana Andrzeja, Andrzejem Juniorem, wysoko zawieszona poprzeczka.

Michał Zając - nr 5 na zdjęciu, syn człowieka z kibicowskiego młynu, kumpel 11-letniego Daniela - tego samego, który od czasu do czasu prowadzi doping na meczach Górnika (trenuje w młodszej grupie).  Z racji swojego pochodzenia, u kibiców powinien mieć "chody". Poza tym wywodzi się z dzielnicy autora tego bloga :)

Balcerowski, Adamek i Chlebda to postacie, w których od urodzenia płynie biało-niebieska krew. Cała trójka podtrzymuje rodzinne tradycje koszykarskie, tworząc swoisty zespół spadkobierców górniczej spuścizny. Dawno w Wałbrzychu nie było zespołu, w którym więzy krwi byłyby tak silnie zakorzenione w górniczej historii..  

Rocznik 2000 ma za sobą sezon w minikoszykówce. Ostatnio biało-niebiescy przeżyli świetną przygodę, grając w międzynarodowym turnieju we Francji (pojechali tam jako Górnik Aqua-Zrój Wałbrzych, promując tą wałbrzyską inwestycję). Teraz przyszedł czas na poważniejsze granie - w lidze młodzików. Ale to już w nowym sezonie 2013/14. Nowy sezon dla rocznika 2000 to także początek edukacji w gimnazjum sportowym, w specjalnie dla nich stworzonej klasie koszykarskiej (na wzór kończących już gimnazjum kadetów z rocznika 1997).

Powodzenia chłopaki !!!!

P.S. Wielkimi krokami zbliża się Ogólnopolski Turniej Kibiców w Łańcucie! Nie zabraknie na nim kibiców Górnika! Relacja z Podkarpacia oczywisćie na blogu!!!!



niedziela, 19 maja 2013

Trzech kandydatów, jedno miejsce, czyli finały MP U-16

Basket Team Opalenica

Ostatni wpis dotyczył rozgrywanych w Wałbrzychu półfinałów MP U-16, a już w przyszłym tygodniu w Opalenicy odbędą się mecze fazy finałowej. Fazy bez biało-niebieskich, ale wciąż z wielkimi emocjami. Finał MP U-16 zapowiada się najbardziej interesująco ze wszystkich finałów grup młodzieżowych w Polsce, bo jednego faworyta do złota wskazać nie sposób. Aż trzy zespoły: WKK Wrocław, Polonia Warszawa i Basket Team Opalenica myślą (jedni po cichu, inni chyba trochę podniesionym głosem) o złotym kruszcu na szyjach. Te finały to także wiele ciekawych historii opartych na chęci sportowej zemsty, próbie odrodzenia i pasji przetrwania. 

Zobaczmy:

W poszukiwaniu zemsty, czyli Basket Team Opalenica - Pyra Poznań

W finałąch MP U-14 Pyra niespodziewanie ograła w finałach Opalenicę. Stało się to głównie za sprawą pierwszej kwarty, wygranej przez poznaniaków aż 22:0 !!!! Szaleńcza pogoń Basketu nic nie przyniosła i to Pyra dziś z rozrzewnieniem wspomina sezon 2010/11, bo zakończony brązowym medalem ! Opalenica ogrywa Pyrę bardzo regularnie w regionie, ale ten jeden jedyny raz, w najważniejszym momencie sezonu, nie sprostała oczekiwaniom. Basket będzie więc szukał zemsty na Pyrze. Nie wiadomo czy do niej dojdzie, bo Pyra i Opalenica są w różnych grupach. Najbliższa okazja w wielkim półfinale lub finale.

Czas odrodzenia - OSTATNIE starcie

Tytuł niczym z kinowych szmir o pogromcach wampirów, yeti, zombie itd....

Basket Team Opalenica ponownie zagra finały przed własną publicznością. Dwa lata temu zakończyło się wielkim niewypałem, młodych chłopaków zjadła presja. Teraz, po fantastycznej postawie w półfinałach, Opalenica znowu jest zaliczana do grona faworytów. Presja jednak nie spada, bo po tym sezonie świetny zespół Basket Teamu czeka koniec - zespół z Wielkopolski szkoli tylko do 16 roku życia, a opaleniccy koledzy z boiska zawędrują w różne miejsca kraju w poszukiwaniu szkoły ponadgimnazjalnej i klubu koszykarskiego. To dla zespołu Ziobry naprawdę ostatnia szansa na medal we wspólnym gronie. 

Nie będę obiektywny: Opalenicy życzę złota. Dlaczego?

1. Bo grają piękną dla oka koszykówkę, którą można się napawać niczym zapachem sobotniego obiadu u mamy. 
2. Bo mają bardzo szeoroki skład (jeżeli wszyscy będą zdrowi), wielu niepozornych, choć bardzo utalentowanych graczy
3. Bo opalenicki system szkolenia oparty na pracy nad techniką, a nie nad zawiłościami taktycznymi na tym etapie rozwoju uważam za wzorcowy.
4. Bo dostałem propozycję przyjazdu na finały od jednej z rodzin zawodnika Basket Teamu i "przekimania" się u nich w domu. Szkoda, że nie będę w stanie z tego zaproszenia skorzystać.

Pasja przetrwania, czyli negacja hasła "bij mistrza"

WKK Wrocław będzie bronić tytułu mistrzowskiego w roczniku 1997. Dwa lata temu wrocławianie niemal wydarli złoto z rąk rywali, wygrywając minimalnie w grupie z Opalenicą i w finale z Polonią (oba mecze jedynie różnicą 2 pkt). Dziś, skład WKK wygląda w 50 % inaczej niż w MP U-14. Inaczej, nie znaczy gorzej. W suchych obliczeniach, po dodaniu świetnych graczy z rocnika 1998, wrocławianie wydają się być faworytem wśród faworytów.

W racjonalnej pogoni za marzeniami

Ludzie mają różne marzenia. Częściowo są realne, częściową wydają się być oderwane od rzeczywistości. Pod koniec maja koszykarzom Polonii też zdarzyło się mieć marzenia. Realne marzenia. Zespół ze stolicy celuje wyraźnie w tytuł. W Warszawie postanowiono oszczędzać swoje gwiazdy i nie wysyłać je w bój w MP U-18. Zespół "Czarnych Koszul", napędzany przez aż czterech reprezentantów Polski U-16 (krajowy rekord), będzie bardzo groźny dla wszystkich rywali.

Czarny koń na drugim planie

Przy tak zaciętej rywalizacji, bardzo trudno wskazać czarnego konia finałów MP U-16. Sporo stać na Trefl Siódemkę Sopot, która ma bardzo dobrych skrzydłowych, ale traci na obwodzie. Skazani na pożarcie w bardzo trudnej grupie wydają się być obrońcy brązowego medalu, ekipa Pyry Poznań.

Szczegółową zapowiedź finałów wykonaną przeze mnie dla Serwisu Koszykówki Młodzieżowej można przeczytać tutaj.

Moje typy finałów:

Grupa A:

22.V 16.00 Basket Team Opalenica - Smyk Prudnik:  Opalenica +21
22.V 18.30 TKM Włocławek - GIM 92 Ursynów Warszawa: Ursynów +9
23.V 15.30 Smyk Prudnik - TKM Włocławek: Smyk +4
23.V 18.00 Basket Team Opalenica - GIM 92 Ursynów Warszawa: Opalenica +6
24.V 13.00 GIM 92 Ursynów Warszawa - Smyk Prudnik: Ursynów +2
24.V 18.00 Basket Team Opalenica - TKM Włocławek: Opalenica +30

1. Opalenica, 2. Ursynów, 3. Smyk, 4. TKM

Grupa B:

22.V 10.30 WKK Wrocław - UKS 7 Trefl Sopot: WKK +9
22.V 13.00 Polonia Warszawa - Pyra Poznań: Polonia +23
23.V 10.30 UKS 7 Trefl Sopot - MKK Pyra Poznań: Trefl +8
23.V 13.00 WKK Wrocław - Polonia Warszawa: WKK +3
24.V 10.30 Polonia Warszawa - UKS 7 Trefl Sopot: Polonia +8
24.V 15.30 Pyra Poznań - WKK Wrocław: WKK +13

1. WKK, 2. Polonia, 3. Trefl, 4. Pyra 

Półfinał:

Opalenica - Polonia: Opalenica +1
WKK - Ursynów: WKK  +11

o 3 miejsce: 

Polonia - Ursynów: Polonia +25

Finał:

Opalenica - WKK: WKK +3 (po dogr.)

wtorek, 14 maja 2013

Pólfinały na wesoło



Ostatnie lato spędziłem w Anglii na wymianie studenckiej. Pewnego razu, wraz z Anią, inną studentką z Polski, wybrałem się na poszukiwania oazy polskości na emigracji. Pocztą pantoflową dotarła do nas informacja o istnieniu Domu „Polonia” w którym rzekomo zbierali się nasi rodacy. Z adresem w głowie, stęsknieni za polską prasą, polskim jedzeniem i generalnie polskością w każdej postaci, krążyliśmy po centrum Birmingham. Okazało się, że poszukiwania rozpoczęliśmy z niewłaściwej strony. A raczej: NIEWŁAŚCIWEJ: opustoszałe magazyny, brak żywej duszy i wyjątkowo zawyżony wskaźnik prawdopodobieństwa utraty dobytku bądź… utraty życia za sprawą jakiegoś jegomościa z nożem. Do dziś dziwię się, że nikt nas tam nie napadł (naprawdę!). Jakiż zawód przeżyliśmy, gdy „Polonia” okazała się ponurym budynkiem, wyciętym jakby żywcem z komunistycznego koszmaru. W środku pustki, brak polskiej prasy i towary drugiej kategorii na sprzedaż. Ostatecznie razem z Anią kupiliśmy gołąbki, za które z resztą zapłaciliśmy strasznie duże pieniądze (nie pamiętam ile, ale było to w funtach). Krótko mówiąc: wielki zawód.

Wałbrzyskie pólfinały z Domem „Polonia” NIE mają wiele wspólnego. Z perspektywy organizacji, o zawodzie nie może być mowy. Jako sędzia stolikowy i statystyk miałem dostęp do bufetu VIP oraz zobaczyłem całą imprezę od tej drugiej strony. Spędzałem na hali całe dnie, a z 15 rozegranych meczów przesędziowałem 8. Pomijam tym razem stronę sportową, a skupiam się na wszystkim tym, co działo się wokół parkietu.



Kanapeczki i pełne piwa beczki

Ok, przesadziłem. Wspomniałem o chmielowym trunku jedynie dlatego, że „piwa beczki” rymuje się z „kanapeczki”. Piwa zabrakło, ale kanapeczki dojechały, stając się przebojem pokoju VIP i obiektem westchnień ekipy obsługującej półfinały. Już w trzecich kwartach meczów zdarzało nam się zadzierać wzrok w stronę balkonów i rozmyślać o pysznych kanapkach.

Spiker zażartuje i skomentuje

Mecze Górnika obsługiwała dwójka spikerów: Stopa, tegoroczny maturzysta i dobrze znany głos biało-niebieskich w meczów ligowych oraz Borzem, człowiek-instytucja w górniczym klubie: członek zarządu, trzecioligowy zawodnik, trener juniorów. Współpraca z nimi to czysta przyjemność. Przy stoliku razem ze Stopą komentowaliśmy kolejne boiskowe akcje, a Borzem, mistrz żartu sytuacyjnego, rozładowywał momentami napiętą atmosferę podczas meczów wałbrzyszan.

Bąba !!!! Bomba !!!!

Nie, nie chodzi o komisarza półfinałowych zawodów, pana Marka „stoicki spokój” Bąbę. Chodzi o tajemniczą srebrną walizkę, spoczywającą po stołem podczas wszystkich meczów. Potencjalny ładunek wybuchowy czekał na swoje pięć sekund. Do armagedonu ostatecznie doszło na parkiecie bez pomocy bomby (albo Bąby): Górnicy przegrywali do przerwy z Dąbrową Górniczą 27:28 (!!!!) i remisowali z Gorlicami po pierwszej kwarcie 23:23 (aaa!!!!).

Moja racja, choć przeciw cała nacja

Gdy przed pierwszym meczem Górników mawiałem w korytarzach, że „dam sobie rękę uciąć” że nasi będą do przerwy przegrywać z Dąbrową Górniczą, wielu brało mnie za szarlatana. W średniowieczu za takie słowa wylądowałbym na stosie, albo rzeczywiście tę rękę by mi obcięto. W dzisiejszym świecie pozostało gorące zachęcanie mnie do puknięcia się w czoło. Czułem gdzieś w kościach ten negatywny wynik do przerwy. I choć mowa o jedynie jednopunktowej stracie (27:28), to okazałem się prorokiem. Albo po prostu tą stratę wykrakałem…

Geograficzne niedopatrzenie i prośba o wybaczenie

Na prezentacji drużyn Stopa czyta z kartki przygotowane przeze mnie info o każdym zespole. Gdy na parkiet wchodzą chłopaki z Dąbrowy Górniczej, Stopa przedstawia ich jako zespół z Górnego Śląska. Wszystko się zgadza? Nie do końca…

Drugi dzień imprezy. Majstruję coś przy muzyce lecącej z głośników. Nagle podbiega do mnie zawodnik Dąbrowy i mówi:

„Przepraszam, czy to pan był wczoraj spikerem? Bo chodzi o to, że my nie jesteśmy z Górnego Śląska, ale z ZAGŁĘBIA DĄBROWSKIEGO”.  

Szok! Wiedzieliście o tym? Ja nie miałem pojęcia. Okazało się, że obraziłem ich małą ojczyznę, znieważyłem lokalną dumę. Wybaczcie, ale w naszych rejonach naprawdę nigdy nie słyszeliśmy o Zagłębiu Dąbrowskim. 

Maskotka? Musi być osobna notka!

Nasz wałbrzyski muflon energią przypominał studenta w samym środku juwenaliów (czyli jakoś między trzecim a czwartym piwem). Tańczył, pajacował, rozgrzewał się razem z zawodnikami, kradł bidony naszym koszykarzom (i nie dał się złapać!). Kim był szalony muflon? To członek zarządu naszego koszykarskiego Górnika. Ten, po którym takich zachowań wielu się nie spodziewało. W tym ja.

Miejsce z kiepskim widokiem, czyli pokój bez okien widziany bokiem.

Drugie piętro hali wałbrzyskiego OSiR-u, prawy korytarz, pierwsze drzwi na lewo. Ciemna, niemal klaustrofobiczna kanciapa z wypalającą się żarówką. Pokój sędziowski. Rozjaśniam od razu wasze wątpliwości: okien może i nie ma, ale klamki są. 

6+ Po prostu.

Tak właśnie organizację wałbrzyskich półfinałów (w skali szkolnej) ocenił jeden z rodziców z Opalenicy. Istnieje jednak spore podejrzenie, że został przekupiony ciastem i kawą z pokoju VIP, a jego obraz zamazał świetny występ właśnie Basket Teamu Opalenica. Na szczęście, to tylko podejrzenie.

piątek, 10 maja 2013

Pólfinały na sportowo

Pl.Bema, Wrocław



O
P
A
L
E
N
I
C
A

Właściwie tyle można by napisać o części sportowej wałbrzyskich pólfinałów. Basket Team Opalenica bez dwóch zdań zdominował rywalizację. Różnica pomiędzy ekipą z Wielkopolski a resztą stawki była podobna do różnicy jaka jest pomiędzy głośnymi i podpitymi studentami podczas juwenaliów a grupą emerytek. Lata świetlne. 

Studenci śpiewali kolejne pieśni, a pani emerytka zarzucała im z pogardą uszkodzenie jej aparatu słuchowego. Cóż... inne tempo i prędkość życia. Trochę jak w pólfinałach, gdzie tempo i prędkość z jaką poruszali się po boisku opaleniczanie zdecydowanie przewyższała przygotowanie motoryczne pozostałych ekip.Fenomen Basket Teamu to fenomen trenera Aleksandra Ziobry, którego drużyna, na pierwszy rzut oka banalną koszykówką (macie biegać! biegać! biegać!), ośmiesza kolejnych rywali. Rywali, którzy na tle opaleniczan wyglądali równie koszmarnie, jak oprawa graficzna polskiej edycji kanału muzycznego VIVA.

W Opalenicy wyśmiewają utarte szlaki. Tam wycina się busz maczetą i przeciera nowe. Trener nie używa tablicy, nie rozrysowuje skomplikowanych zagrywek, a w przerwach w meczu wszyscy koszykarze spoczywają na siedziskach, patrząc w oczy trenerowi. Nie ma próby tworzenia sztucznego tłumu, gdzie rezerwowi wstają i gnieżdżą się za plecami trenera by robić miejsce na ławce dla zmęczonych koszykarzy z parkietu. U 16-latków z Opalenicy stawia się przede wszystkim na wyszkolenie techniczne graczy, motorykę, rezygnując z zawiłości kreślonych mazakiem. To takie niepolskie. W Wielkopolsce postawili na szkołę serbską.

No i ta fenomenalna gra z kontry. I bezlitosny pressing na rywalu z piłką. I ten przegląd pola. Pamiętam rozmowę w bufecie z trenerem MKS Gorlice, gdy chwaliliśmy przegląd pola rozgrywającego Opalenicy, Patryka Stankowskiego. My tu gadu-gadu, aż trener MKS-u stwierdził, między jednym kawałkiem ciasta a drugim: "A który z tych chłopaków nie ma przeglądu pola !?" 

Ok, dość już o Basket Teamie. 

Na zakończenie turnieju przyszedł czas na rozdanie nagród indywidudalnych. Trenerzy wszystkich zespołów z wałbrzyskich półfinałów (z wyjątkiem coacha Stali, która wcześniej opuściła miasto) oraz spikerzy, a także reprezentant sędziów stolikowych (hmm... ja) głosowali na pierwsze piątki turnieju oraz na MVP. Najważniejszą statuetkę indywidualną, czyli MVP, niejednogłośnie otrzymał Wiktor Sewioł, który w głosowaniu minimalnie przeskoczył Huberta Stopierzyńskiego z Opalenicy. 

Dużo więcej rozbieżności było w przypadku pierwszej piątki. Najbardziej zagorzała rywalizacja rozegrała się pomiędzy dwoma bardzo perspektywicznymi graczami z Dąbrowy Górniczej. Dwaj obwodowi zespołu z Zagłębia Dąbrowskiego (nie z Górnego Śląska !!! - okazało się, że Dąbrowa nie lubi tego określenia), Dawid Boryka i Dominik Rajczak, mają za sobą bardzo udany turniej. Któryś z nich musiał trafić do piątki turnieju. Wybór był trudny, bo obaj dostali identyczną liczbę wskazań od głosujących. Ostatecznie zadecydował "klimat maturalny i wybór padł na Dawida "Cezarego Barykę" Borykę :)

A tak na poważnie:

BORYKA:

5 meczów, śr. 33.5 min, 17.2 pkt, 8.0 zb, 2.2 as, 60 % za 2, 18 % za 3, 91 % za 1 (18/20!), eval 18.2

RAJCZAK:

4 mecze, śr. 35 min, 20.8 pkt, 5.0 zb, 2.3 as, 65 % za 2, 23 % za 3, 81 % za 1 (26/32), eval 17.5

Porównanie statystyczne absolutnie nie pomaga w rozstrzygnięciu dylematu. Obaj panowie zanotowali porównywalne osiągnięcia statystyczne. Czy aby jednak na pewno numerki mówią w koszykówce wszystko? Te pytanie zadawało sobie już wielu przede mną i zada je sobie jeszcze wielu innych w przyszłości.

Boryka zapadł nieco bardziej w pamięć. To on zdobył aż połowę punktów dla swojego zespołu w pierwszej połowie meczu MKS-u z naszym Górnikiem (przegrywaliśmy do przerwy 27:28), to jego niektóre zagrania sprawiały, że komisarz zawodów autentycznie powiedział na jego temat: "Dostał dar od Pana Boga". No i to Boryka miał minimalnie wyższy eval od Rajczaka na koniec turnieju. Z drugiej strony, Rajczak też imponował zagraniami. 

A niech mnie. Trudno coś mądrego w tym sporze wymyśleć. Wybór do najlepszej piątki zawsze będzie budził kontrowersje i zawsze będą stawiane pytania.

Tak jak zawsze osobiście będę stawiał pytania na temat fenomenu pewnej wrocławskiej piekarni przy Pl. Bema, która w czasach wolnego rynku doświadcza kolejek jak ze stanu wojennego. Sznur chętnych do zakupienia świeżych bułeczek jest długi niemal przez cały dzień. Pewne rzeczy po prostu trudno wytłumaczyć. Czyżby wysoka jakość polskiego pieczywa? Hmm...no nie wiem, moi znajomi z Chin i Ukrainy dużo wyżej cenią sobie rodzime wypieki, a i ja będąc w Anglii z bólem serca przynaję, że i tamte pieczywo jest od naszego lepsze.W tym przypadku lepsze znaczy bardziej miękkie.

Drugą część półfinałowych notek uważam za zakończoną. To jeszcze nie koniec.





środa, 8 maja 2013

KONKURS !

Przerywam chwilowo opisy wałbrzyskich półfinałów by ogłosić wyjątkowy konkurs !

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła do mnie na maila informacja o konkursie, w którym do wygrania jest ORYGINALNA KOSZULKA KIBICÓW NY KNICKS W PLAYOFFS 2013 !!! 


Tak, tak... Górnik Wałbrzych ma swoich ludzi w "Wielkim Jabłku". Ludzi, których serce, pomimo emigracji, jest wciąż biało-niebieskie. Gdzieś tam daleko za wielką wodą, pomiędzy Brooklyn Bridge a Empire State Building, mieszka wielki kibic naszego Górnika, do momentu emigracji obecny na niemal każdym meczu biało-niebieskich ! 

I choć nie spędza już wolnego czasu jak my gdzieś tam w Szczawnie, ale na Coney Island, to nie zapomina o swoich korzeniach, podsyłając nam pomysł na ten konkurs.

Taką koszulkę otrzymali fani NY Knicks podczas pierwszego meczu drugiej rundy playoffs 2013, gdy to zespół z Nowego Jorku podejmował w legendarnej Madison Square Garden Indianę Pacers. 

Wyobraźcie sobie... ta koszulka była tylko rzut okiem od Carmelo Anthony'ego, jedynie kilkanaście rzędów od samego Spike'a Lee i Bóg wie jeszcze kogo. Hmm... czuję na karku przyjemny, ciepły powiew wielkiej koszykówki zza Oceanu. A wy?

Jak można wygrać tę koszulkę? Szczegóły tutaj.

poniedziałek, 6 maja 2013

Półfinały na biało-niebiesko


Półfinały U-16. Górnik - Trefl. Z 5 Łukasz Kołaczyński. zdj. styrlitz


Z racji, że jesteście na blogu „Górnicy”, pierwszy wpis o wałbrzyskich półfinałach MP U-16 musi dotyczyć biało-niebieskich (drodzy kibice z Opalenicy, I’m sorry).

Nie zagramy w finałach. Suche przewidywania ekspertów się potwierdziły. Do finałów weszły ekipy z Opalenicy i Sopotu. Nasi padli ofiarą fatalnego systemu rozgrywek PZKosz, który stworzył w półfinałach dwie „grupy śmierci” i dwie „grupy piknikowe”. Nawet sam Zibi, polski guru koszykówki młodzieżowej, zagroził bojkotem rozgrywek w sezonie 2013/14.

Górnicy zrobili co w ich mocy. Nie zagrali źle, nie zaskoczyli też nas pozytywnie. Wygrali mecze, w których byli stawiani w roli faworytów (choć pierwsza połowa z Dąbrową i pierwsza kwarta z Gorlicami bardzo kibiców rozczarowały), przegrali z silniejszymi. W ogóle całe wałbrzyskie półfinały okazały się do bólu przewidywalne. Faworyci wygrywali, outsiderzy zbierali cięgi. I chyba tylko my, wałbrzyszanie, łudziliśmy się, że nasi wygrają w meczu w wszystko z Treflem. Gdy przed meczem z sopocianami pytałem „Lewego” o jego typ, powiedział, że nasi wygrają jednym punktem. Cóż, nie był chyba jedynym, który zażyczył sobie odrobiny dramaturgii, szczypty emocji, kropelki adrenaliny w żyłach. „Lewy” z resztą miał podstawy do takiego myślenia, bo w ostatnich latach w hali wałbrzyskiego OSiR-u oglądaliśmy mnóstwo cudów czy też dramatycznych końcówek spotkań. Oto przykłady:

- 2005 rok i celna trójka Marcina Kałowskiego, dająca Górnikowi wygraną z Siarką Tarnobrzeg
- sezony 2009/10 i 2010/11, dające mnóstwo niepowtarzalnych doznań jak choćby rzuty Marcina Sterengi na pięć sekund i Krzysia Jakóbczyka na sekundę przed końcem spotkania z Politechniką Warszawa, które dały wygraną i zapewniły ucieczkę spod gilotyny, minimalna wygrana z Asseco II Prokomem Gdynia, czy zwycięstwo po dogrywce w arcyważnym starciu z sąsiadem w tabeli, Żubrami Białystok

Tym razem zakończyło się wyraźną porażką. Biało-Niebiescy rozpoczęli mecz od 0:7, ani razu nie wyszli na prowadzenie, a trójka reprezentantów Polski z Sopotu zdobyła 70 z 88 punktów drużyny, na co nasi odpowiedzieli 34 proc. skutecznością z gry. Słabsi fizycznie Górnicy odbijali się od sopocian jak od ściany, walili głową w mur, jakim goście zabudowali bronioną tablicę.

Dziś łatwo na naszych psioczyć, krytykować, doszukiwać się argumentów, że Trefl był w naszym zasięgu. Że przecież zespół z Wybrzeża przegrał z Opalenicą różnicą 25 punktów, a my – w turnieju Anacki – ulegliśmy ekipie z Wielkopolski „tylko” 22 „oczkami”. Sopot „przejął” mecz indywidualnymi umiejętnościami trzech liderów. W Górniku byli „zadaniowcy”, zabrakło za to liderów.

Górnicy wiedzieli, o co grają, czuli na sobie spojrzenia kilkuset par oczu z trybun. Naszym nogi splątała presja, czego wynikiem był festiwal niedolotów i rzutów przerzucających obręcz. W tym meczu byłem asystentem statystyka, odpowiedzialnego za relacje live. I nawet ja, siedząc bezpiecznie przy stoliku, czułem wznoszącą się nad parkietem aurę wielkich oczekiwań w stosunku do naszych 16-latków. No właśnie. Ci goście mają po 16 lat. Szum jaki zrobił się wokół wałbrzyskich półfinałów spowodowałby drżenie rąk nawet u dużo starszych koszykarzy.

Dzień później, w meczu z Opalenicą, Górnicy zaczęli zupełnie inaczej, z większą pewnością siebie. Do przerwy biało-niebiescy walczyli z rywalami jak równy z równym. Wszystko posypało się w drugiej połowie, gdy zespól z Wielkopolski uruchomił swoją najsilniejszą broń – pressing na rywalu z piłką, przechwyt i błyskawiczne przejście z obrony do ataku.

Dwa lata temu, podczas półfinałów młodzików Górnik przegrał z tą samą Opalenicą tylko 72:75. Dziś zespół trenera Ziobry wrzucił wyższy bieg i wyraźnie nam odjechał. 70:85 w turnieju w Opalenicy, 75:97 w Memoriale Anacki i 62:87 w półfinałach.

Nie załamujmy jednak rąk. Gra pod presją już w tak wczesnym wieku wiele pewnie naszych nauczyła. Przed nimi kolejne lata w ligach młodzieżowych i nie zapominajmy, że finały MP U-16 to nie był cel tego zespołu, tylko środek do celu, którym jest wychowanie koszykarzy gotowych za kilka lat do podniesienia drużyny seniorskiej z kolan.

Niech historia zatoczy koło. W 2000 roku juniorzy starsi Górnika zdobyli wicemistrzostwo Polski, przegrywając w finale (także w Wałbrzychu) z... Treflem Sopot 72:90. W dopiero co zakończonych półfinałach kadetów naszych pognębił Wiktor Sewioł, 13 lat temu tego samego dokonał niejaki... Filip Dylewicz.  I choć Górnicy po tytuł nie sięgnęli, to członkowie tamtego zespołu: Marcin Kowalski, Błażej Nowicki, Maciej Sterenga czy przede wszystkim Rafał Glapiński walnie przyczynili się do odbudowy pozycji klubu i awansu z II do I ligi, a potem nawet do Ekstraklasy (Kowalski, Glapiński). 

piątek, 3 maja 2013

O turnieju po turnieju

Drogi Czytelniku,

Jeżeli nie możesz doczekać się wpisów dotyczących wałbrzyskich półfinałów MP U-16, uzbrój się w cierpliwość. Wpisy będą pojawiać się na blogu od niedzieli i będzie ich najprawdopodobniej pięć. W chwili obecnej jestem zbyt zajęty wykonywaniem tych wszystkim małych i dużych rzeczy przy tej imprezie. Bywam sędzią stolikowym, asystentem prowadzącego statystyki live dla pzkosz.pl, czasem coś noszę, innym razem przenoszę, a jeszcze innym wieszam i pcham przed siebie. Generalnie ręce pełne roboty. Do tego dochodzą ci wszyscy ludzie, z którymi chcesz zamienić choć dwa słowa...

Ale powrócę.

Zaczekajcie.

Na pewno będzie warto.


Pozdrawiam,

wałbrzyski bloger