Szukaj na tym blogu

środa, 30 kwietnia 2014

Do emocji prolog

Zbliża się wielkimi krokami.

Już prawie jest.

Lada dzień rozbudzi nasz układ nerwowy i zmusi do wydzielenia ogromnej ilości adrenaliny, która trzyma jeszcze kilka godzin po meczu.

Finałowy turniej baraży zaczyna się już 2 maja!

Do Wałbrzycha przyjeżdżają trzy solidne drużyny, a biało-niebieski kibic stoi przed ogromnym dylematem, zastanawiając się, czy lepiej pokonać rywali wysoko, czy minimalnie, po walce. Pierwsza wersja jest bezpieczna, zachowawcza, kunktatorska, bo każe pozostawić emocje w kieszeni, a układ nerwowy w stanie spoczynku. W drugiej ryzykujemy, balansujemy po cienkiej emocjonalnej linii, która prowadzi do spontanicznego wybuchu radości, ale jest duża szansa, że szala zwycięstwa przechyli się w nie tę stronę, co trzeba. W końcu w dniach 2-4 maja, w czasie rozgrywania finałów baraży, Górnicy nie będą głównym faworytem do wygrania turnieju. Silniejszy wydaje się AZS UMCS Lublin, z dawnym katem Górnika, Adamem Myśliwcem w składzie. Nikt w Wałbrzychu jednak nie wyobraża sobie biało-niebieskich na ostatnim, czwartym miejscu – jedynym, pozbawiającym miejsca w wymarzonej II lidze.

Trzej silni rywale, AZS UMCS Lublin, Polonia Bytom oraz Gimbaskets 2 Przemyśl, powinni zaprezentować kibicom emocje dawno w wałbrzyskim koszykarskim świecie niewidziane, zapewnić wyrównane pojedynki, mocno wyczulone na najmniejszy błąd, przynoszące rozstrzygnięcie w jednym posiadaniu, w jednej akcji, w jednym rzucie. W sezonie 2013/14 Górnicy nie rozegrali żadnego koszykarskiego horroru przed własną publicznością. Wygrywali wysoko, choć często w nieprzekonywujący stylowo sposób. Biało-Niebiescy kibice nie mieli prawa narzekać na wynik, choć często zdarzało im się psioczyć na grę swoich ulubieńców. Nie należało do łatwych zadanie sprostania oczekiwaniom fanów, głęboko przekonanych, że Górnik Wałbrzych w III lidze powinien, niczym walec, przejeżdżać się po kolejnych rywalach. Przekonanie te opierali na jakże bogatej historii klubu, teraz niezwykle silnie akcentowanej przez dumnie zwisające z sufitu Aqua Zdroju banery mistrzowskie.

Turniej finałowy baraży o awans do II ligi to nie pierwsza biało-niebieska impreza „o coś”. W ostatnich latach Górnicy, na różnych szczeblach, walczyli pod Chełmcem o swoje marzenia.

Po wicemistrzostwie Polski juniorów starszych Górnika przed własną publicznością 14 lat temu, Wałbrzych długo czekał na kolejny ważny turniej. Impuls do zmian przyszedł w 2009 roku, gdy rodzice ówczesnych młodzików wzięli sprawy w swoje ręce.  

W 2011 roku ta sama grupa młodych zawodników z Wałbrzycha zajęła sensacyjne 4. miejsce w kraju w MP U-14. Do finału Górnicy przedostali się z wałbrzyskich półfinałów, które zgromadziły na trybunach wielu kibiców. Ich głośny doping poniósł biegających po parkiecie gimnazjalistów i wprowadził w zachwyt Zibiego z Serwisu Koszykówki Młodzieżowej (skm.polskikosz.pl). Oczy z niedowierzania przecierali w Polskim Związku Koszykówki, któremu Górnik w 2011 roku, z powodu niewypłacalności pierwszoligowca, kojarzył się wyłącznie z mizerią i beznadzieją. Był maj, ale koszykówce pod Chełmcem poważnie groziła wtedy długa hibernacja. Spółkę akcyjną, jaką w I lidze był Górnik, doszczętnie zniszczył nowotwór organizacyjny.  To właśnie decyzją rodziców górniczej młodzieży, tworzącej od 2010 roku stowarzyszenie szkolące latorośl spod herbu Górnika , powstała grupa ratująca koszykówkę w mieście na ligowym poziomie.W taki oto sposób w 2011 roku znaleźliśmy się w koszmarnej III lidze, z której próbujemy się wypisać po dziś dzień.

W 2013 roku, już w kategorii kadeta, nasza młodzież walczyła w półfinałach MP U-16. Walczyła ponownie w Wałbrzychu. Fani myślami sięgali finałów i powtórzenia sukcesu sprzed dwóch lat. Biało-Niebieskie flagi zawisły na balkonach, a kibice ponownie zapełnili halę przy ul. Wysockiego. Tym razem awansować do finałów z bardzo trudnej grupy się nie udało. Do najlepszej ósemki weszły UKS 7 Trefl Sopot oraz Basket Team Opalenica – późniejsi odpowiednio srebrni i brązowi medaliści MP U-16. Porażka z medalistami po pięknej walce ujmy naszym nie przyniosła.

Finałowy turniej baraży o awans do II ligi do kolejna górnicza impreza w Wałbrzychu, ale pierwsza tak ważna dla biało-niebieskich w Aqua Zdroju – obiekcie wciąż pachnącym nowością, obiekcie nadal odbijającym, niczym lustro, kibicowską wstrzemięźliwość.

W ten ciepły, majowy długi weekend zakładam na mecze swoją nową, białą kibicowską polówkę. Robię to wbrew przesądom, mówiącym, że nowych rzeczy w piątek ubierać się nie powinno. Nie chcę wierzyć w zabobony, bo wolę podtrzymywać płomień nadziei i wiary w wałbrzyski klub, którego herb dumnie spogląda z niezakładanej nigdy wcześniej białej polówki.

Długi majowy weekend będzie małym krokiem dla kibica, ale wielkim dla wałbrzyskiego basketu. Do zobaczenia w Aqua Zdroju.

środa, 23 kwietnia 2014

Przed finałem. Górnicze numerki

Niedawno wielka FC Barcelona przegrała w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Atletico Madryt 0:1 i odpadła z rozgrywek. Zaraz po ostatnim gwizdku sędziego dziennikarze zamiast za pióro i kartkę papieru chwycili za widły i za rozgrzaną ogniem pochodnię. Rozpoczął się lincz piłkarzy Barcelony. Lincz oparty nie tylko na wizualnych odczuciach z boiska, ale i na liczbach. Okazało się bowiem, że wielki Leo Messi, gwiazdor Barcelony, przebiegł jedynie 1.5 km więcej od swojego bramkarza…

Liczby w dzisiejszym sporcie odgrywają wielką rolę. Ceni się je za bezwzględne ukazywanie prawdy, za dostarczenie informacji, które często trudno spamiętać. I o ile w piłce nożnej liczby wciąż pozostawiają pole do popisu, to w koszykówce od lat wyznaczają standardy i kształtują opinie. Przed obecnym sezonem Boston Celtics zatrudnili na pełny etat człowieka, którego jedynym zadaniem jest prowadzenie bardzo szczegółowych statystyk swojego zespołu. Drew Cannon, bo o nim mowa, poznał trenera Celtics, Brada Stevensa, jeszcze na uczelni Butler. Po głośnym i dość zaskakującym transferze Stevensa to Bostonu, Cannon podążył tą samą drogą. Biorąc pod uwagę fakt, że NBA dostarcza nieprawdopodobnie dużo szczegółowych informacji o każdym zawodniku, aż strach pomyśleć jakich obliczeń dokonuje Cannon.

W naszym lokalnym koszykarskim świecie statystyki wciąż raczkują. Na poziomie III ligi są oficjalnie niewidzialne, a nieoficjalnie tworzą je asystenci trenerów (w Górniku robi to Paweł Domoradzki). W etapie półfinałowym baraży nasz asystent mógł się nieco odprężyć, bo PZKosz wykonał robotę za niego. Teraz, na podstawie danych z trzech półfinałowych meczów, swoją robotę wykonałem ja. Oto podsumowanie statystyczne biało-niebieskich z trzech meczów z ziemi przemyskiej:


Parę uwag:

* Podstawowe statystyki są niezwykle pomocne, ale postrzeganie koszykówki wyłącznie na podstawie cyfr mija się z celem. No bo jak liczbowo przedstawić dobrą zasłonę, dobre zastawienie rywala pod koszem, solidną grę w obronie czy mądre podwajanie gracza z piłką?
* U kilku zawodników można zobaczyć bardzo skromne liczby. Nie oznacza to, ze dany zawodnik reprezentował na parkiecie wyjątkowe nieudacznictwo, a to, że grał bardzo niewiele.
* Wiem o czym niektórzy z was teraz myślą. Tragiczne 0/7 za 3 "Józka" to kolejna okazja do kwestionowania przydatności tego weterana, co? Nie tym razem. Józefowicz w Przemyślu grał z kontuzją, właściwie na jednej nodze.
* Warto zwrócić uwagę na rzuty wolne Daniela Iwańskiego. W sezonie niejeden wyśmiewał jego skuteczność z linii, a praktycznie każdy pamięta jego niedolot z tej odległości. Jego 9/13 za 1 (a trafił pierwsze 5 z 6 rzutów w turnieju) w najważniejszej części sezonu (oraz świetne 10.7 zbiórki!) każe przeciwnikom Iwana głęboko zastanowić się nad swoją kibicowską postawą. Iwan rzuty wolne potrenował i na pewno planuje zaskoczyć niedowiarków w finałach.
* Trudno wyobrazić sobie awans do finału baraży bez dwójki Niedźwiedzki-Glapiński. Pokazują to zresztą statystyki. Nie wolno jednak zapominać o Mateuszu Myślaku, który stracił przecież dużą część sezonu z powodu kontuzji mięśnia. Mati do gry powrócił w wielkim stylu, był w Przemyślu jednym z liderów zespołu, a na potwierdzenie swojej wysokiej formy trafił w jednym z meczów z połowy. 

piątek, 18 kwietnia 2014

Finał baraży: prezentacja rywali



Drugiego dnia turnieju półfinałowego w Przemyślu organizator poinformował nas, że turniej finałowy baraży o awans do II ligi odbędzie się w Wałbrzychu. Przez słowa tego faceta przemawiała wielka pewność, która kazała nam sądzić, że ten skądinąd młody człowiek zna w PZKosz-u kogo trzeba. Potrzebowaliśmy zaledwie kilku dni by przekonać się o niezwykłej sprawdzalności przemyskiego proroctwa - decydujące starcia o awans będą miały miejsce w dniach 2-4 maja w Aqua Zdroju. Pod Chełmiec przyjadą wyjątkowo silni rywale, dlatego w majówkę musisz być w hali na Białym Kamieniu. Górnicy będą potrzebować kibicowskiego wsparcia.

Oto prezentacja finałowych rywali:


GIMBASKETS 2 PRZEMYŚL


W regionie lubelsko-podkarpackim: 18 meczów, 15 zwycięstw, 3 porażki, 2. miejsce
W półfinale baraży: 3 zwycięstwa, 0 porażek
Gimbaskets – Regis Wieliczka 71:58
Gimbaskets – Pogoń Ruda Śląska 82:60
Gimbaskets – Górnik Wałbrzych 81:69
Najlepszy strzelec: Grzegorz Płocica – 16.0 pkt
Najlepszy zbierający: Artur Mikołajko – 11.0 zb
Najlepszy asystujący: Michał Kindlik – 3.7 as

Klub powstał w 2002 roku. Przez lata zajmował się szkoleniem młodzieży:

3. miejsce w półfinałowej grupie MP młodzików 2010/11
4. miejsce w półfinałowej grupie MP młodzików 2011/12
3. miejsce w półfinałach MP kadetów 13/14
Wicemistrzowie Polski - Gimnazjada 13/14
Wicemistrzowie Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży 13/14, jako woj. podkarpackie (trzon graczy Gimbasketsu)
wychowanek klubu, Wiktor Majka, dostał ostatnio powołanie do szerokiej kadry Polski U-16























Po kompletnym upadku i demontażu Polonii Przemyśl, Gimbaskets przejął kilku ich graczy oraz trenerów i otworzył się na dorosłą koszykówkę. Trenerem Gimbasketsu jest Maciej Milan, dawny szkoleniowiec pierwszoligowej Polonii. W Przemyślu skromnie i po cichu budują koszykówkę od podstaw, ciułają środki od kilkunastu mniejszych sponsorów i ani myślą, na wzór Polonii, popadać w długi. 

Ważniejsi gracze:

#15 Artur Mikołajko - 69 meczów w ekstraklasie w barwach Znicza Jarosław w latach 2006-07, 2008-10. 35-letni skrzydłowy ma także na koncie kilka solidnych sezonów w I lidze we wspomnianym Zniczu oraz w Polonii Przemyśl. W sezonie 2011/12, w barwach Polonii, Mikołajko w I lidze notował śr.12.3 pkt, 7.6 zb, trafił 10 z 21 trójek oraz 134 ze 183 rzutów za 2 (magiczne 73%!!!). Na boisku jest mało efektowny, ale niezwykle efektywny. Będąc niewidocznym graczem w półfinałach, w dwóch meczach zaliczał śr. 13.5 pkt i 11.0 zb.

#10 Grzegorz Płocica – 34-latek spędził sześć sezonów w I lidze (Polonia Przemyśl, Resovia Rzeszów, Znicz Jarosław). W sezonie 2010/11 notował 16.4 pkt przy 53% skuteczności za 2 w II lidze, w barwach Znicza. Wybrany MVP półfinałów baraży 2014, ale w meczu przeciwko Górnikowi, razem z Arturem Mikołajko, odpoczywał. W dwóch meczach półfinałów baraży był najlepszym strzelcem Gimbasketsu (śr. 16.0 pkt). Dużo biega po zasłonach, znany jest zwłaszcza z rzutu dystansowego, do którego potrafi się szybko złożyć.

#16 Bartosz Bal – zaczynał karierę w Polonii. Ten 25-latek ma za sobą cztery lata gry w I lidze (08-10 w MOSiRze Krosno, 11-13 w Polonii Przemyśl). W pierwszoligowej Polonii w latach 11-13 był zmiennikiem, notując w sezonie 2012/13 śr. 5.7 pkt w 16 minut na parkiecie. Bardzo solidny podczas przemyskich półfinałów. W jednej z akcji mocno za skórę zaszedł mu nasz Maciej Fedoruk. Mało brakowało, a sędzia musiałby ich rozdzielać.

#13 Damian Kalinowski – niezwykle solidny środkowy. Szkoda, że nie miał okazji się sprawdzić przeciwko naszemu Piotrkowi Niedźwiedzkiemu w ostatnim meczu półfinałów. W barażach Kalinowski po 3 meczach notuje 13.3 pkt oraz 9.3 zb, trafiając 54% rzutów za 2. W rozgrywkach 2012/13 ten 23-latek był zmiennikiem w drugoligowym AZS AGH Alstom Kraków (8.miejsce na 10 ekip w gr. C II ligi). Wcześniejsze dwa lata Kalinowski także biegał po drugoligowych parkietach, a było to w barwach Piotrcovii Piotrków Trybunalski (13.5 pkt i 8.3 zb w sezonie 2011/12, ale po porażce w play-out 2:3 z MKS-em Skierniewice Piotrcovia spadła z ligi). Pierwsze kroki w dorosłym baskecie środkowy Gimbasketsu stawiał w OSSM Warszawa.

#18 Witold Kuriańczyk – w ostatnim meczu baraży rzucił drugiemu garniturowi Górnika 21 punktów (3x3). 27-latek. W sezonie 2010/11 grał ułamki w pierwszoligowej Polonii Przemyśl, ale dwa sezony wstecz zapisywał na swoim koncie 8.1 pkt i 54% skuteczności za 2 w barwach drugoligowego SKK Siedlce.

#5 Michał Kindlik – 23-letni rozgrywający z przeszłością w II lidze, gdzie w latach 2009-11 grał dla MKS Limanowa oraz Polonii Przemyśl. Nie warto go faulować – w sezonie 2010/11 trafił 27 z 32 rzutów wolnych (84%), rok wcześniej 51 z 63 (81%). W półfinale baraży notował jednak przeciętne 6.7 pkt, ale niezłe 3.7 as i tradycyjnie wyjątkowo solidne 90% za 1 (8/9).

AZS UMCS LUBLIN


W regionie lubelsko-podkarpackim:  18 meczów, 17 zwycięstw, 1 porażka, 1. miejsce
W półfinale baraży: 3 zwycięstwa, 0 porażek
AZS – Politechnika Krakowska 78:43
AZS – Polonia Bytom 71:68
AZS – Spartakus Jelenia Góra 79:62
Najlepszy strzelec: Adam Myśliwiec –  18.0 pkt
Najlepszy zbierający: Adam Myśliwiec – 12.0 zb
Najlepszy asystujący: Adam Myśliwiec, Adam Pawelec – 2.3 as

AZS Lublin powstał bardzo dawno temu, bo w 1922 roku, występował także w ekstraklasie (ostatni raz w sezonie 2000/01). Akademicki zespół wychował wielu znanych zawodników tj. Piotr Karolak, Wojciech Szawarski, Marek Miszczuk i Michał Ignerski. Kilka lat temu uznano jednak, że w Lublinie brakuje pieniędzy na dwa kluby koszykarskie (w przeszłości istniały jeszcze Lublinianka i Motor, później pojawiło się Novum), bo obok AZS-u występował bardziej utytułowany Start. W 2005 roku doszło do wchłonięcia AZS-u przez Start. Współpraca zakończyła się w 2008 roku. Zespół Startu AZS Lublin zaczął wtedy przybierać nazwy sponsorów (Olimp Start Lublin czy obecnie Wikana Start Lublin). W sezonie 2013/14 Wikana Start Lublin jest objawieniem I ligi, a AZS – reaktywowany przy współpracy z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS) – walczy o II ligę. Ekipa AZS-u to najmłodszy zespół wałbrzyskich półfinałów.

Ważniejsi gracze:

#14 Przemysław Łuszczewski – 34-letni grający trener AZS UMCS-u, debiutował w I lidze w Starcie Lublin w sezonie 1996/97. Z zespołem z Lublina grał dwa sezony w ekstraklasie. W najwyższej klasie rozgrywkowej reprezentował także Znicz Jarosław, AZS Koszalin oraz Sportino Inowrocław (ostatni sezon w PLK – sezon 2009/10 – 23 mecze, 5.0 pkt, 4.5 zb). W latach 10-13 ponownie w I lidze w Starcie (33 mecze, 10.2 pkt, 6.8 zb w sezonie 2012/13). Na stronie internetowej AZS-u piszą, że odrzucił oferty w wyższych lig by odbudowywać koszykówkę w Lublinie. W półfinale baraży oszczędzał siły, zagrał tylko w jednym meczu, gdy to zaliczył 14 punktów i 18 zbiórek. Jeżeli w Wałbrzychu pojawi się w grze, nasi podkoszowi będą mieli mnóstwo roboty.

#5 Adam Myśliwiec – kat naszego Górnika sprzed kilku lat. Na otwarcie sezonu 2010/11, jako gracz Startu Lublin, pogrążył w I lidze biało-niebieskich, trafiając za trzy na 4 sek. przed końcem meczu i ustalając końcowy wynik na 75:74 dla swojego zespołu (w całym spotkaniu zdobył 19 punktów). W sumie ma na koncie ponad 100 meczów w I lidze. Dziś mierzący dwa metry 23-latek jest najlepszym punktującym i zbierającym trzecioligowca. W zeszłym sezonie czołowy gracz drugoligowego Novum Lublin – śr. 12.0 pkt i 6.1 zb.

#17 Dawid Myśliwiec – kapitan AZS-u ma za sobą bardzo dobre półfinały: 13.7 pkt, 5.0 zb i 2.0 as w 3 meczach (7/8 za 1). Wcześniej niczym szczególnym się nie wyróżniał, ale ma na koncie dwa sezony w II lidze w Novum Lublin oraz epizody w I-ligowym Starcie.

#9 Bartłomiej Karolak - w trzech meczach półfinałowych ten obwodowy zdobywał śr. 11.7 pkt. W sezonie 2012/13 notował 9.5 pkt w drugoligowym GTK Gliwice, a dwa wcześniejsze lata spędził na tym samym poziomie rozgrywek w Novum Lublin, gdzie niczym się nie wyróżniał. Miał oferty z wyższych lig, ale postanowił odbudowywać lubelski AZS. W końcu jego ojciec, Piotr Karolak, rozegrał 225 spotkań (w tym w ekstraklasie) w barwach dawnego AZS-u, co jest rekordem klubu. Brat Bartka, Jakub, grał w młodzieżowych kadrach Polski, a obecnie broni barw Turowa Zgorzelec.

#20 Jakub Stefaniuk – 23-letni asystent trenera Łuszczewskiego w latach 2010-13 grał w II lidze w Politechnice Rzeszowskiej, AZS-ie Radom i Pułaskim Warka (jego najlepsze osiągnięcie to 7.5 pkt przy jednak słabej skuteczności z czasów gry w Rzeszowie). Wcześniej nasiedział się na ławce w I lidze, w Starcie Lublin.



POLONIA BYTOM


W regionie śląskim: 20 meczów, 19 zwycięstw, 1 porażka, 1. miejsce
W półfinale baraży: 2 zwycięstwa, 1 porażka
Polonia – Spartakus Jelenia Góra 75:56
Polonia – AZS UMCS Lublin 68:71
Polonia – Politechnika Krakowska 76:65
Najlepszy strzelec: Marcin Strzelecki - 21.0 pkt
Najlepszy zbierający: Mariusz Bacik – 7.0 pkt
Najlepszy asystujący: Marcin Ecka – 5.0 as

4 maja 1981 roku Stal Bobrek Bytom przejął sekcję koszykówki tamtejszej Polonii. W latach 1981-2001, przez równo 20 lat, w Bytomiu można było oglądać koszykówkę na poziomie ekstraklasy (pod nazwami Stal Bobrek oraz Bobry). W Bobrach grali wtedy Andrzej Pluta, Adam Wójcik oraz dobrze znany w Wałbrzychu Mariusz Sobacki (w Górniku grał w sezonie 2000/01). Zespół z województwa śląskiego rozpadł się organizacyjnie, a trzy brązowe medale MP oraz jedno wicemistrzostwo (lata 94-99) przestały mieć znaczenie. W kolejnych sezonach Bytom w niższych ligach reprezentowały KK oraz MOSM. Teraz powrócono do korzeni.

Ważniejsi gracze:

#11 Mariusz Bacik – były reprezentant Polski (52 mecze w kadrze), uczestnik ME 1997, w polskiej ekstraklasie w latach 1989-02 (Bobry Bytom, Hoop Pruszków) oraz 05-10 (Polonia Warszawa, AZS Koszalin, Prokom Trefl Sopot) rozegrał ponad 600 meczów, grał także w Holandii i Grecji. Z Prokomem  występował w Eurolidze. Mistrz Polski 2005 i wicemistrz 1996.  42-latek gra w Polonii długie minuty, trafia świetne 67% za 2 (ale oddaje mało rzutów, stąd śr. tylko 4.7 pkt/mecz) i bardzo słabe 25% za 1 (2/8). Zresztą z nieskuteczności rzutów wolnych jest znany od początku swojej długiej kariery

#8 Marcin Ecka – przez dziewięć sezonów czołowy rozgrywający I ligi (MKS Zabrze, Sokół Łańcut, Mickiewicz Katowice, Tytan Częstochowa, Znicz Pruszków, MOSiR Krosno, Znicz Jarosław), 12 meczów w ekstraklasie (Znicz Jarosław, 2008/09).W ubiegłym sezonie był jednym z liderów walczącego o awans do I ligi AZS AWF Katowice. To jego kontuzja w przełomowym momencie serii z WKK Wrocław zadecydowała o tym, że drużyna z Dolnego Śląska cieszyła się z awansu. Ten już 36-letni rozgrywający słynie z wszechstronności, bo obok zdobytych punktów zalicza dużo zbiórek i asyst (w całym sezonie 12/13 w Katowicach w 24 meczach notował 10.4 pkt, 5.6 as i 4.7 zb). Najlepszy dla niego statystyczny sezon przypadł na lata 2005/06, gdy to w barwach Tytana Częstochowa mógł się pochwalić średnimi 14.8 pkt, 5.5 zb i 5.6 as. W barażach jego liczby to śr.10.7 pkt i 5.0 as.

#4 Marcin Strzelecki – 23-latek świetnie zaprezentował się w półfinałach, gdy w trzech meczach zdobywał śr. 21.0 pkt, trafiając aż 10 z 17 trójek (59%!!!!) oraz 13 z 25 rzutów za 2 (52%). W poprzednim roku grał w drugoligowym Mickiewiczu Katowice, gdzie zdobywał prawie 10 punktów w meczu, ale przy słabej skuteczności. Wcześniej nasiedział się na ławce w AZS-ie Kutno (I liga) oraz był drugoplanową postacią w drugoligowych KK Bytom i Śląsku II Wrocław.

#12 Grzegorz Zadęcki – obok Strzeleckiego wyraźny lider punktowy Polonii. W półfinałach 30-letni Zadęcki notował śr. 20.0 pkt w meczu i trafiał na jeszcze lepszym procencie (ponad 60%!) niż Strzelecki (12/18 za 3, 11/17 za 2). W ubiegłych rozgrywkach Zadęcki był ostoją drugoligowych Hawajskich Koszul Żory (ten zespół swego czasu nie pozostawił w barażach złudzeń Górnikowi Nowe Miasto), gdzie jego statystyki oscylowały w granicach 16 pkt i ponad 6 zbiórek w każdym meczu. Sezony 08-12 w jego wykonaniu nie były wcale gorsze. W tym czasie w II lidze bytomski strzelec grał w MKS Zabrze, AZS Radom, KK Bytom oraz AZS AWF Katowice, a jego osiągnięcia nie schodziły poniżej 11 pkt i 5 zbiórek na mecz. 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Związki przemysko-wałbrzyskie

Przemyśl od Wałbrzycha dzieli ogromny dystans 600 km. Oba kluby jednak, wbrew mapie, wiele łączy.

W 1995 roku ukrywający się pod nazwą Śnieżka Aspro Świebodzice Górnik zajął 4. miejsce w PLK. Wynik niespodziewany, bo osiągnięty wyłącznie polskim składem. W tym samym, 1995 roku wałbrzyski klub padł na deski po silnym gospodarczo-ekonomicznym ciosie. W Wałbrzychu skończyły się pieniądze na koszykówkę, a klub zniknął z ogólnopolskich nagłówków. Wtedy nikt pewnie nie przypuszczał, że basket pod Chełmcem będzie w najbliższych dwudziestu latach na deskach jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem próbując podnieść się po nokautujących uderzeniach, które przyniosło życie.

W 1995 najlepszymi strzelcami Górnika (Śnieżki) byli: Roman Rutkowski (śr. 21.3 pkt), Andrzej Adamek (13.6 pkt) i Daniel Puchalski (12.6 pkt). Wraz z upadkiem klubu wybuchowe trio (plus trener biało-niebieskich, Todor Mołłow) w komplecie przeniosło się do Przemyśla. Rok później wspomniane trio (plus trener Mołłow) świętowało brązowy medal MP, a Górnik zakończył sezon w II lidze.

Jeszcze w zeszłym sezonie Polonia Przemyśl była 11. w I lidze i po pokonaniu w fazie play-out SKK Siedlce 3:0 pewnie utrzymała się na zapleczu ekstraklasy. Niestety, klub był gorzej poukładany poza boiskiem. Ogromne problemy finansowe spowodowały zniknięcie Polonii z koszykarskiej mapy kraju, a frustracja kibiców znalazła odzwierciedlenie przy bocznym wejściu do hali:





Skąd my to znamy, hę? W 2011 roku niezła sportowa postawa Górnika w I lidze nie miała znaczenia, bo w klubowej kasie świeciły pustki, a kolejka dłużników była dłuższa niż ta za mięsem w czasie stanu wojennego. Wałbrzyscy kibice, podobnie jak ci spod ukraińskiej granicy, bardzo się wkurzyli, ale zamiast sprayu skorzystali z taczki. W 2011 roku Górnik był bardzo blisko zniknięcia z koszykarskiego krajobrazu, ostatecznie odnajdując się w III lidze.

Jest rok 2014, a Gimbaskets 2 Przemyśl, znany do tej pory jedynie ze szkolenia młodzieży, włączył się do walki o II ligę.


Przez trzy dni miałem okazję spoglądać na przemyską koszykówkę z wysokości pierwszego rzędu siedzisk. Pozbawiony historycznej spuścizny Gimbaskets nie może liczyć na fanatyczny doping, ale jest wciąż w stanie zapełniać swoją niewielką halę:


Gimbaskets zresztą do złudzenia przypomina dawnego KK/Górnika Nowe Miasto Wałbrzych: skromny klub z dobrymi wynikami w III lidze, klub oparty na weteranach lokalnego basketu, potrafiący zapełnić halę kibicami, ale pozbawiony fanatycznego dopingu. W Przemyślu, o czym warto pamiętać, nie brakuje kibiców świadomych. Mieliśmy okazję poznać fana dawnej Polonii, dla którego nazwiska górniczych gwiazd lat 90. nie były obce czy też kibica z młodszego pokolenia, kojarzącego Rafała Glapińskiego z czasów jego gry w pobliskim Rzeszowie.

Na trybunach przemyskiej hali dało się spotkać zwłaszcza starszych kibiców, czyli tych, którzy mają w pamięci sukcesy klubu z połowy lat 90., gdy to obok wspomnianego brązu '96, Polonia była wicemistrzem Polski '95. Solidna baza kibiców, wychowanych na odległych już latach świetności wciąż powoduje, że koszykówka w Przemyślu łapie kolejny oddech (brzmi znajomo, prawda?).

Podobnie jak w Górniku, tak i w Przemyślu, chcą odbudowywać lokalną koszykówkę z głową, przez pracę z młodzieżą. W poprzednim sezonie w Wałbrzychu padł rekord pod względem liczby młodzieży trenujących koszykówkę w Górniku, podczas gdy w Przemyślu szkolą dwa zespoły: Gimbaskets oraz Niedźwiadki Hensfort Przemyśl. Ten pierwszy ma w składzie reprezentanta Polski U-16, Wiktora Majkę (otrzymał niedawno powołanie na przedświąteczne konsultacje kadry), a ten drugi rozniósł właśnie rywali w regionalnej lidze młodzików i mówi się, że będzie się liczył w walce o medale MP U-14. To wszystko powoduje, że koszykówka w Przemyślu może zostać odbudowana całkiem szybko. Niekoniecznie pod nazwą "Polonia". 

Tym bardziej, że trenerem Niedźwiadków jest człowiek, o którym powinniście słyszeć... 

Był pierwszy dzień turnieju. Usiedliśmy w piątkę w pierwszym rzędzie hali POSir, czekając na początek meczu Górnika z Pogonią Ruda Śląska. Trwała rozgrzewka, gdy obok nas przemknął wysoki facet w koszuli i dżinsach. Towarzyszyła mu kobieta i malutkie dziecko. K., najstarszy z naszego grona kibic, pomyślał: "Skąd ja go znam!?" Ja nie miałem tylu wątpliwości. Od razu poznałem Daniela Puchalskiego. Tego samego Puchalskiego, który stawiał w Górniku pierwsze koszykarskie kroki, a w sezonie 1994/95 był trzecim strzelcem Śnieżki Aspro Świebodzice. Puchalskiego, którego pamiętam jednak nie z koszykarskich parkietów, a z... wycinków starszego brata, który wklejał gazetowe statystyki Śnieżki do zeszytu oraz z telewizji, gdy Puchalski przed laty wygrywał w pięknym stylu "Ekspedycję", kapitalny TVN-owski survival show. Dziś Daniel Puchalski trenuje Niedźwiadki, wspiera Gimbasket i wychowuje małe dziecko, które na hali bawiło się mini piłką do koszykówki. Wraz z życiową partnerką oglądał z pierwszego rzędu wszystkie mecze baraży, a od nas usłyszał skandowanie swojego nazwiska. 

Przemyśl i Wałbrzych dzielą setki kilometrów. Oba miasta łączą jednak ludzie, ich koszykarskie pasje oraz umiejętność podnoszenia się z nokautów, które dyktowały życie, a nie sportowa postawa. Już niedługo przemyską i wałbrzyską koszykówkę może łączyć jeszcze jedno - zespół w II lidze.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Baraże 2014: dzień 3


Przemyśl, 13.04.2014

Baraże 2014: Gimabskets 2 Przemyśl – Górnik Wałbrzych 81:69

Wyobraźcie sobie taką sytuację: długo oczekiwany film wchodzi do kin. Nagle okazuje się, że patrzące na nas z afiszów gwiazdy w filmie nie grają, a cała historia kręci się wokół postaci drugoplanowych. Nagle, jakość filmu drastycznie spada, a widz, siedzący w wygodnym kinowym fotelu, czuje spory niedosyt.

Ostatni mecz półfinałów baraży o awans do II ligi był formalnością, ale niedosyt na pewno u koszykarskich widzów pozostał. Nasz Górnik, wraz z Gimbasketsem 2 Przemyśl, był pewny awansu do etapu finałowego. Z tego też powodu główni aktorzy zniknęli z afiszu – w ekipie gospodarzy zabrakło Artura Mikołajko oraz Grzegorza Płocicy, w zespole biało-niebieskich na ławce zasiedli ubrany w od stóp do głów w kolor khaki Rafał Glapiński oraz przyodziany w granatowo-błękitny markowy dres Bartłomiej Józefowicz. Jakby tego było mało, obok tej dwójki przez całe spotkanie przysypiał Piotr Niedźwiedzki, chociaż on akurat był przebrany w strój meczowy.    

Brak gwiazdorskiej obsady na parkiecie oraz pewność awansu do finałów sprawił, że przestaliśmy dopingować, rozsiadając się na bardzo wygodnych krzesełkach. Jak zwykle posadziliśmy swoje cztery litery w dwóch pierwszych rzędach, z których odległość do parkietu, nie blokowana żadnymi barierkami oraz reklamami, nie przekraczała 1,5 metra. Bliskość parkietu dała nam możliwość prowadzenia krótkich rozmów z zawodnikami podczas meczów. W taki sposób nawiązywaliśmy krótkie dialogi z mocno wtedy zdyszanym Mateuszem Myślakiem.

Miejsca w pierwszym rzędzie zachwycają, dają okazję poczucia integralności z widowiskiem. I choć nie trzymałem w dłoni plastikowego kubka z piwem jak robią to ludzie z pierwszych rzędów hal NBA, to zaczynam rozumieć dlaczego Jack Nicholson od x lat zasiada przy parkiecie hali Lakersów. Nie ma lepszego miejsca do oglądania koszykówki niż pierwszy rząd. Rząd, którego w naszym Aqua-Zdroju jeszcze nie ma, ale jest miejsce by go stworzyć.

Wracając do meczu...

Pojedynek Górnika z Gimabsketsem był jedyną w swoim rodzaju okazją do przetestowania rezerwowych, swoistą szansą na odrdzewienie przyspawanych do tej pory do ławki graczy (czytaj: Przemysław Olszewski, Maciej Fedoruk, Sebastian Narnicki, Mariusz Karwik czy będący pierwszy raz w składzie Maciej Krzymiński).

Okazało się, że przemyska ławka jest dłuższa, bardziej efektywna. Zdarzało się, że pozbawieni swoich jąder (Niedźwiedzki, Glapiński!) biało-niebiescy byli wyjątkowo bezpłodni i w ataku i w obronie. Z nieporadnością Górników walczyli Iwański (najjaśniejsza postać w zespole), Myślak (świetny początek meczu) i Maryniak (punkty zdobywał głównie po kontrach, gdy kończył akcje po dwutakcie), swoje wyskakał także Ratajczak, który jednak powinien chyba grać bliżej kosza, gdzie jego sprężyny w nogach bardzo by się przydały.

Mecz z Gimabsketsem nie zachwycał, dlatego też w przerwie wyszedłem do znajdującej się nieopodal Biedronki i wróciłem dopiero w połowie trzeciej kwarty. Druga połowa meczu zeszła mi głównie na próbie przyswojenia perspektywy długiej podróży na drugi koniec Polski zaraz po końcowej syrenie przemyskiego meczu oraz na obserwowaniu miejscowych kibiców koszykówki (o tym więcej w następnych wpisie).


Bezbarwny mecz „o pietruszkę” z Gimbasketsem mógł dać jednak do myślenia. Okazało się bowiem, że pozbawieni duetu Niedźwiedzki-Glapiński Górnicy są momentami bardzo łatwym celem, niczym samotna antylopa na sawannie. Wartość Niedźwiedzkiego zresztą docenili organizatorzy, wręczając naszemu środkowemu statuetkę MVP półfinałów.

Czekamy na finały baraży i na zakończenie długiego filmu "O awans do II ligi mężczyzn". Filmu, który może być dramatem, byle z happy endem.

Kilka fotek z Przemyśla:

Tylne wejście do hali:


Parking przy tylnym wejściu do hali:


Hala z boku, przypominająca garaż "dobudówka" to boczne wejście do hali.





  

niedziela, 13 kwietnia 2014

Baraże 2014: dzień 2



Baraże 2014: Górnik Wałbrzych – Regis Wieliczka 81:53

Żurawiczki koło Przeworska, 12.04.2014

Wąskie uliczki centrum Przemyśla wyglądały wyjątkowo posępnie. Zabytkowe kamienice, pomniki Wojaka Szwejka oraz Niedźwiadka (symbol miasta), czy też przepiękny dworzec kolejowy były spowite ciemnymi chmurami. W hali przemyskiego OSiR-u, tuż po końcowej syrenie drugiego barażowego meczu Górnika, nastroje wałbrzyskich koszykarzy były dalekie od posępnych. Wygrana z Regisem oraz zwycięstwo Gimbasketsu z Pogonią dała biało-niebieskim awans do turnieju finałowego baraży.

Po świetnej postawie Górników w starciu z Pogonią Ruda Śląska, nasza ponowna podróż z niewielkich Żurawiczek do miejsca rozgrywania baraży była pełna nadziei. Nadziei, że wałbrzyszanie potwierdzą swoją dobrą dyspozycję z dnia poprzedniego.

Początek meczu nie zapowiadał wysokiej wygranej. Nasi zaczęli mecz od serii 7:0 w… przewinieniach. Szybko trzy faule złapał kapitan zespołu, Rafał Glapiński. Pod koniec pierwszej kwarty zawodnik rywala oszukał górniczą obronę, ale fatalnie spudłował lay-up. Na tablicy było 21:15 dla Regisu, gdy w ostatniej sekundzie kwarty szaloną trójkę trafił Mateusz Myślak. Na równi z Glapińskim przewinienia popełniał Niedźwiedzki. Na początku czwartej kwarty duet, który poprowadził Górnika do wygranej pierwszego dnia, miał po cztery faule. Problemy z przewinieniami spowodowały, że w szeregach ekipy Chlebdy punkty zdobywać musiał ktoś inny.

Tym innym był Bartłomiej Ratajczak.

Po powrocie do Górnika przed kilkoma miesiącami „Rataj” imponował jedynie dobrym wyskokiem oraz efektownymi wsadami. Nasz wychowanek nie dał się poznać ze strony rzutowej, kończąc do tej pory niemal każdą akcję po podkoszowej penetracji, które dość często kończyły się niepowodzeniami. W meczu z Regisem Ratajczak zaprezentował oblicze strzelca, przejmując niejako pałeczkę od mającego problemy zdrowotne Bartłomieja Józefowicza. „Rataj” trafiał z półdystansu, dystansu (5/5 za 3!!!!!), spod kosza. Sporym rozczarowaniem za to zakończyła się jego próba wsadu, gdy po przechwycie pognał samotnie w kierunku kosza. Po wyskoku nasz skrzydłowy złapał się dłońmi obręczy, ale stracił kontrolę nad piłką, która nie wylądowała ostatecznie w koszu (po chwili Ratajczak, w ramach rehabilitacji, trafił za trzy).

A jak grali pozostali?

#5 Karwik – krótki występ. Trochę przegrywał rywalizację na deskach. Przy problemach z faulami Niedźwiedzkiego, został zmieniony przez Olszewskiego.

#6 Fedoruk – krótki epizod w ostatniej minucie. Dzień wcześniej nie było go nawet w składzie meczowym, bo zajmował się kamerowaniem spotkania.

#7 Myślak – drugi bardzo dobry występ. Trafiał ważne rzuty z dystansu i półdystansu. Miał moment spięcia z rywalem, ale to jedynie świadczy o jego waleczności i pełnej boiskowej mobilizacji.

#9 Józefowicz – zaczął spotkanie w pierwszej piątce. Szybko zaliczył dwie nieudane akcje. Miał problemy ze ścięgnem, zagrał jedynie kilka minut.

#10 Maryniak – dobra zmiana „Maryny”. Nie popełniał głupich strat, w całym turnieju ma 3/5 z gry. W jednej z akcji zaliczył przechwyt i planował wykończyć akcję punktami z dwutaktu. Niestety, bezceremonialnie został zablokowany przez rywala, a piłka została przybita do tablicy.

#12 Stochmiałek – mniej widoczny niż dzień wcześniej. Trafił 3 z 8 rzutów z gry. Potrafił wykończyć akcję z pick&rolla, trafiał też (i nie trafiał) z półdystansu.

#13 Borzemski – niewiele pamiętam z jego gry, ale to on jako pierwszy krzyknął do nas po meczu: „Kto wygrał mecz!?”.

#14 Niedźwiedzki – problemy z faulami przeszkodziły mu błyszczeć tak, jak w poprzednim meczu. Jego gabaryty pod koszem robią w III lidze furorę. Z Niedźwiedzkim na ławce tracimy wiele jakości zarówno w ataku, jak i w obronie. Szkoda jedynie jego czterech pudeł z linii rzutów wolnych (na cztery próby).

#18 Glapiński – jak na kapitana przystało, uaktywniał się w trudnych momentach. W trzeciej kwarcie trafił za trzy na 44:38, za to w trzeciej minucie czwartej kwarty wykonał dwa spektakularne wejścia pod kosz (w jednej zaliczył akcję rewersową), po których Górnik prowadził 59:50. Chwilę później impuls Glapińskiego podchwycili koledzy i ze stany 63:53 zrobiło się 81:53!

#19 Iwański – w ataku rzadko wykorzystywany (4 pkt, ale 2/2 z gry), za to w obronie udanie odcinał od piłki lidera Regisu, Łukasza Pająka. Zaliczył najwięcej zbiórek w zespole (12).

#20 Olszewski – z Pogonią przesiedział mecz na ławce. Tym razem, dzięki problemom z faulami Niedźwiedzkiego, pojawił się na krótko na boisku, ale zdążył zebrać piłkę w ataku i trafić spod kosza.

W niedzielę mecz z gospodarzami, którzy także są już pewni awansu do następnego etapu baraży.

piątek, 11 kwietnia 2014

Baraże 2014: dzień 1



Żurawiczki koło Przeworska, 11.04.2014

Jest późny wieczór, a ja siedzę na pierwszym piętrze domu dziadków naszego kierowcy i wciąż niedowierzam, czego byłem dziś świadkiem. Kilkanaście godzin wcześniej mnie i moich współtowarzyszy podróży budził przenikliwy głos koguta, który maszerował z kurami po podwórzu podkarpackiej wsi o wdzięcznej nazwie Żurawiczki. Gdy w południe rustykalny klimat Żurawiczek zamieniliśmy na pełen koszykarskich emocji Przemyśl, nie mieliśmy pojęcia, w jak dużym szoku się znajdziemy. Tego dnia Górnik Wałbrzych stanął przed pierwszym poważnym testem na wyboistej drodze w kierunku II ligi.

***

Zaczęło się niewinnie. Od żartu. N. wybrał numer telefonu Mateusza Myślaka. Obrońca Górnika odebrał po chwili:

„Cześć Matti. Jak tam w Przemyślu? Dzwonię by ci powiedzieć, że wraz z kolegami zbieramy się u mnie by śledzić relację live z meczu z Pogonią. Mam nadzieję, że rozumiesz dlaczego nie pojechaliśmy za wami na baraże. Przemyśl jest strasznie daleko. Doszliśmy do wniosku, że koszta nas zjedzą (…) No, nic… Trzymamy kciuki i życzymy powodzenia na boisku!”

N. się rozłączył, pozostawiając Myślaka pewnego, że podczas baraży koszykarze są zdani tylko na siebie. Mateusz nie mógł wiedzieć, że N. nie dzwonił ze swojego wałbrzyskiego pokoju, ale z tylniego siedzenia samochodu, który w momencie rozmowy był oddalony od Przemyśla o zaledwie 45 km.

Piątka fanatyków koszykówki nie zasiadła przed monitorem, ale, by wesprzeć swój zespół, pokonała 598 km. W czasie długiej, nocnej wyprawy długo zastanawialiśmy się, po co u licha pokonujemy cały kraj wrzesz dla pół-amatorskiej koszykówki. Ostatecznie, nie znaleźliśmy logicznej odpowiedzi.

W Przemyskim Ośrodku Sportu i Rekreacji znaleźliśmy się półtorej godziny przed meczem. Z cierpliwością czekaliśmy na biało-niebieskich. Pierwszy na rozgrzewce pojawił się Daniel Iwański, który był w niemałym szoku, widząc wałbrzyskich kibiców siedzących na wyjątkowo wygodnych zielonych krzesełkach. „Iwan” podszedł do nas i z mieszanką podziwu i zaskoczenia przywitał się z nami. Zaraz po nim, pojawiali się kolejni zawodnicy, działacze, trenerzy. Pojawił się także Myślak, który groźnie pokiwał palcem w kierunku żartownisia N., jeszcze godzinę wcześniej zapewniającego, że żadnych kibiców w Przemyślu nie będzie.

Wszyscy byli pod wrażeniem naszej długiej wyprawy. To samo można powiedzieć o jednym z organizatorów, który sympatycznie przywitał nas w hali i życzył miłego pobytu na Podkarpaciu.

Gdy biało-niebiescy kontynuowali przedmeczową rozgrzewkę, długo zastanawialiśmy się nad górniczymi szansami w barażach. Nieprzewidywalność III ligi sprawiła, że mieliśmy prawo drżeć o końcowy wynik. Obok nieprzewidywalności, cała nasza piątka, niczym jeden mąż, miała w pamięci mankamenty w górniczej grze w przeciągu całego sezonu.

Po chwili wypuściliśmy w powietrze serpentyny. To, co zdarzyło się później, przyszło znienacka. Zaatakowało nas w momencie naszej kibicowskiej nieuwagi, w chwili, gdy nasz koszykarski, biało-niebieski sceptycyzm sięgnął zenitu.

Górnik zagrał NAJLEPSZY MECZ OD CO NAJMNIEJ DWÓCH SEZONÓW. Świetna egzekucja w ataku, płynna realizacja akcji pick&roll, umiejętne podwajanie rywala z piłką na obwodzie. Podkarpackie powietrze Górnikowi służy.

Tego dnia Rafał Glapiński był bezbłędnym reżyserem gry, Piotr Niedźwiedzki siał postrach w polu trzech sekund, a Daniel Iwański trafił bodajże 5 z 6 rzutów wolnych, co ostatni raz zdarzyło mu się….hmm…. nie zdarzyło mu się nigdy.

Ręce same składały nam się do oklasków, a wynik 51:23 do przerwy wydawał się niczym ze snu. W drugiej połowie problemy z ramieniem i nogą miał Niedźwiedzki, a Pogoń rozpoczęła festiwal celnych rzutów za trzy. Wałbrzyszanie kontrolowali jednak tempo gry, dowożąc korzystny rezultat do końca spotkania.

Nasi koszykarze szukali formy od dwóch sezonów. Po 7. miejscu w III lidze przed rokiem oraz mało przekonywującym zwycięstwie w rozgrywkach 2013/14, wydaje się, że Górnicy wreszcie trafili z formą. Wyczucie czasu idealne.

***


Jest wieczór i siedzę na pierwszym piętrze domu w Żurawiczkach. Jutro kolejna podróż do Przemyśla na kolejny mecz Górnika. Czy nasi potwierdzą niebywale wysoką formę? Wierzę, że tak!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

598 km od koszykarskiego wyzwania


Ameryka. Rok 1975. W farmerskim miasteczku na południu stanu Indiana bliżej nieznany światu 19-latek skończył przerzucać bele siana. Dokładnie 1300 bel siana. Chwilę później wskoczył do samochodu, gdzie przebrał się w strój sportowy, a siedzący za kierownicą brat obrał kurs na Mitchell, niewiele większą, oddaloną od ich rodzinnego French Lick o 40 km, mieścinę z tego samego stanu.

- Przerzucałeś siano? – zapytał trener King
- Tak, proszę Pana – odpowiedział 19-letni młodzieniec
- Twoje ramiona pewnie są mocno przemęczone – stwierdził King
- Ledwo mogę je podnieść – odparł nastolatek

W Mitchell najlepsi młodzi koszykarze stanu zagrali z drużyną chłopaka, który jeszcze niedawno przerzucał bele siana. Bob King, szkoleniowiec Indiana State University, przyjechał na południe obejrzeć w akcji chłopaka z French Lick. Zmęczenie po ciężkiej robocie i obolałe ramiona obserwowanego młodzieńca nie napawały trenera Kinga optymizmem. Niesłusznie. 19-latek zdobył 43 punkty i 25 zbiórek. Trener King był pod wrażeniem 19-latka. Larry Bird, bo o nim mowa, niedługo po tym meczu był już na uniwerku Indiana State, a po latach jest wymieniany w gronie pięciu najlepszych koszykarzy w historii.

Wyżej opisana historia pochodzi ze wspólnej książki Larry’ego Birda i Magica Johnsona pt. „When the Game Was Ours”. Książki, którą teraz czytam i którą pewnie jeszcze zacytuje na blogu nie raz.

Larry Bird w 1975 roku przerzucał przez wiele godzin siano. Nasz Górnik, za kilka dni, spędzi wiele godzin w podróży. Los dla biało-niebieskich nie był łaskawy, bo droga do wymarzonej II ligi jest dłuższa niż zakładano. I choć pewnie żaden z Górników w najbliższych dniach nie będzie przerzucał siana, to 598 km (wg Google), które dzieli Wałbrzych od miejsca rozegrania pólfinałów baraży, wydaje się niewiele mniej męczące.

Dystans do miejsca baraży, czyli Przemyśla, jednego z najstarszych miast w Polsce, znanego z religijnego zróżnicowania mieszańców, rzeki San oraz miejsca leczenia wielu rannych na Majdanie Ukraińców, pozostawia u kibiców grymas na twarzy. Prawie sześć stów na liczniku nie jest pocieszające również dla wałbrzyskich koszykarzy.

W naszej drużynie nie ma rzecz jasna drugiego Larry’ego Birda. Pewnie nikt nie rzuci 43 punktów. Nie będzie to miało jednak znaczenia, jeżeli nasi wytrzymają trudy podróży i codziennej gry przez trzy dni z rzędu.

Cóż, słowami mojego dyrektora liceum do swoich marudzących na trudy lekcji uczniów: „Nikt nie mówił, że będzie łatwo”. W trudnych chwilach koszykarskiego maratonu warto więc pomyśleć o 1300 belach siana Larry’ego Birda.



Pierwszy mecz w piątek, 11 kwietnia, o 16:00 z Pogonią Ruda Śląska.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Przed barażami: o rywalach

Blisko. Bliżej. Bliziutko. Półfinały baraży o awans do II ligi są już widoczne na biało-niebieskim horyzoncie. Górnicy poznali rywali w tym pierwszym etapie walki o lepszą przyszłość basketu w Wałbrzychu. Pomimo tego, że o trzecioligowej polskiej koszykówce wiadomo niewiele więcej niż o zaginionym malezyjskim samolocie, postaram się wam przybliżyć rywali Górnika. Oto, co znalazłem po przedarciu się przez internetową puszczę:


UKS REGIS WIELICZKA


O klubie: Pomarańczową piłkę w Wieliczce zaczęli odbijać już w 1947 roku. Miejscowy zespół nazywał się, a jakże, Górnik Wieliczka. Pięćdziesiąt jeden lat później, pewnego ciepłego, majowego dnia, doszło do spotkania w szybie „Regis”, gdzie grupa ludzi założyła stowarzyszenie koszykówki wokół którego zebrała się lokalna młodzież ze szkół podstawowych. W taki właśnie sposób, w formie SKS-u, chłopaki z Wieliczki zaczęli trenować, a później stanęli do rywalizacji z rówieśnikami z pobliskiego Krakowa. W 2001 roku pod kopalnią soli powstała za to pierwsza klasa koszykarska, będąca zalążkiem poważniejszego basketu w mieście. Wtedy też Regis zaczął współpracę z Górnikiem i… zbierał tęgie lanie od rywali przez kilka kolejnych sezonów. W 2006 roku przyszedł pierwszy spory sukces – mistrzostwo Małopolski młodzików. W sezonie 2007/08 kadeci Regisu byli najlepsi w regionie, organizując w dodatku turniej ćwierćfinałów MP u siebie, z którego jednak nie potrafili awansować do półfinałów.  W tych samych rozgrywkach najlepsi w Małopolsce byli także młodzicy z Wieliczki, którzy, podobnie jak starsi koledzy, zakończyli sezon na zorganizowanych w swoim mieście ćwierćfinałach MP. Regis nie posiadał wtedy jeszcze zespołu seniorów.

Jak grali: Seniorzy Regisu w regionie krakowsko-świętokrzyskim wygrali 15 z 17 meczów zajmując pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. W fazie mini-playoff (cztery najlepsze ekipy regionu) nie dali jednak rady Politechnice Krakowskiej (75:84), która była druga po pierwszej fazie rozgrywek.

Najbardziej znana postać: Jarosław Trojan. Od dawna w Wieliczce go nie ma, ale trudno o bardziej znane nazwisko w historii klubu. W 2008 roku Trojan dotarł z Regisem do ćwierćfinałów MP, a obecnie jest środkowym pierwszoligowego WKK Wrocław oraz byłym już młodzieżowym reprezentantem Polski (na koncie mistrzostwo Europy dywizji B z reprezentacją Polski U-20 w 2013).

Z czym/kim mi się kojarzą:  Pamiętacie wałbrzyskie półfinały MP młodzików 2011? Nasi mierzyli się wtedy między innymi z Regisem Wieliczka. Adam Kulasiak z Regisu w trzech meczach zdobywał wtedy śr. 36 pkt w meczu, będąc indywidualnie najlepszym graczem turnieju. Wysoki wtedy jak na swój wiek Kulasiak rozgrywał, zbierał, trafiał za trzy, wchodził pod kosz. Imponował indywidualnie, ale na jego niekorzyść koszykówka okazała się grą zespołową, Regis przegrał wszystkie mecze. W Wałbrzychu Kulasiak zgarnął nawet jakąś indywidualną nagrodę, a później flirtował z kadrą Polski z rocznika 1997 (podziękowano mu po konsultacjach). Obecnie 17-letni Kulasiak ma 187 cm wzrostu i jest w kadrze pierwszego zespołu. Nie odgrywa tam decydującej roli, podobnie zresztą jak Filip Całka (r. 1998), którego oglądaliśmy w Wałbrzychu w barwach reprezentacji Polsku U-16 podczas Turnieju Nadziei Olimpijskich.

POGOŃ RUDA ŚLĄSKA

O klubie: Jeżeli nie słyszałeś o koszykówce w Rudzie Śląskiej, to znaczy, że jesteś jeszcze w gimnazjum lub jesteś kompletnym koszykarskim ignorantem, a na mecze przychodzisz nie dla widowiska, tylko dla popcornu.

W 141-tysięcznej Rudzie Śląskiej, wciśniętej pomiędzy Katowice a Zabrze, w kosza grają od 1951 roku. Sam klub powstał za to już w 1920, czyli w czasach gdy Ślązacy dopiero decydowali o przynależności do Rzeczpospolitej, a polskie wojska odpierały agresję Bolszewików. Od początku Pogoń związana była z dzielnicą Nowy Bytom i tamtejszą hutą „Pokój”, z której to werbowano młodzież na parkiety. Do 1981 roku działo się jednak w lokalnym baskecie niewiele. Dopiero wtedy Pogoń awansowała do II ligi (dzisiejsza I liga). Dekadę później nastąpił kolejny przełom. Z Ameryki na Śląsk trafił Ryszard Poznański, który wprowadził Rudę Śląską na salony. Był rok 1995, w roli prezydenta RP debiutował Aleksander Kwaśniewski, a w roli beniaminka w ekstraklasie pierwsze kroki miała stawiać Pogoń. Pierwszy sezon w elicie zespół z Rudy Śląskiej zakończył w dolnych rejonach tabeli, ostatecznie zapewniając sobie utrzymanie kosztem Noteci Inowrocław. W kolejnych rozgrywkach zespół objął utytułowany Arkadiusz Koniecki, którego starsi kibice pamiętają z prowadzenia wałbrzyskiego Górnika, a młodsi z roli komentatora NBA w Canal +. Zespół awansował do playoffs, a młodzi wychowankowie klubu tj. Mirosław Frankowski, Wojciech Żurawski i Krzysztof Morawiec na długie lata stali się solidnymi ligowcami. W ekstraklasie Pogoń grała na dobrym poziomie aż do sezonu problemów finansowych, który miał miejsce w latach 2001/02. 2002 był ostatnim rokiem Pogoni w ekstraklasie, natomiast rok 2004 – ostatnim w I lidze.

Jak grali: 17 wygranych na 20 starć w regionie śląskim, co dało drugie miejsce w tabeli za Polonią Bytom. W mini barażach z zespołem z regionu opolskiego, MKS Otmuchów, Pogoń wyszła obronną ręką, pomimo porażki w pierwszym starciu. Całą serię ekipa z Rudy Śląskiej wygrała 2:1.

Najbardziej znana postać: Andrzej Pluta – dwukrotny mistrz Polski, dwukrotny wicemistrz, czterokrotny brązowy medalista, siedmiokrotny zwycięzca konkursu rzutów za trzy punkty podczas Meczów Gwiazd, wieloletni reprezentant Polski. Karierę Pluta zaczynał w rodzinnej Rudzie Śląskiej, którą opuścił po awansie zespołu do ekstraklasy w 1995 roku, wracając do macierzystego klubu na sezon 1999/00.

W obecnym składzie: Krzysztof Morawiec – 40-letni weteran z kąśliwym rzutem z dystansu bardzo dobrze poczyna sobie na trzecioligowych parkietach. Morawiec urodził się w Rudzie Śląskiej, a w Pogoni stawiał pierwsze koszykarskie kroki. W swojej karierze grał w ekstraklasie (Pogoń), w I lidze (Czeladź, Tychy, Dąbrowa Górnicza, ŁKS) oraz w II lidze (Alba Chorzów, Księżak Łowicz). 

Z czym/kim mi się kojarzą: Z młodzieńczym wąsikiem Andrzeja Pluty z jego pierwszych sezonów oraz z „Zibim” – guru, jeżeli chodzi o polską koszykówkę młodzieżową, autorem strony www.skm.polskikosz.pl. „Zibi” kocha koszykówkę młodzieżową, ale kocha też Pogoń, bo w końcu pochodzi z Rudy Śląskiej. Poza tym Pogoń tak wiele łączy z naszym Górnikiem! Zarówno Pogoń Ruda Śląska, jak i Górnik Wałbrzych to:

  1. Podnoszący się z kolan klub z niedawną przeszłością w ekstraklasie.
  2. Zespół w dużej mierze w przeszłości oparty na przemyśle (hutnictwo, górnictwo).
  3. Drużyna Arkadiusza Konieckiego (patrz wyżej).
  4. Zespół mający niegdyś w składzie ratującego przed pożegnaniem z ekstraklasą Amerykanina (Pogoń – Samuel Hines, Górnik – JJ Montgomery).
  5. Klub, który walczy do końca – nawet wtedy, gdy inni już w niego nie wierzą (Pogoń ’98 – 12 kolejnych zwycięstw pozwoliło kandydatowi do spadku znaleźć się na 4. miejscu w tabeli, Górnik ’07 – trzy kolejne zwycięstwa nad Sportino Inowrocław w pólfinale playoffs pozwoliły wygrać serię 3:2 i awansować do ekstraklasy).
 UKS GIMBASKETS 2 PRZEMYŚL


O klubie: Klub powstał w 2002 roku. Przez lata zajmował się młodzieżą, a po kompletnym upadku i demontażu Polonii Przemyśl przejął kilku ich graczy oraz trenerów. Pierwszy trener Gimbasketsu to Maciej Milan, dawny szkoleniowiec pierwszoligowej Polonii. W Przemyślu skromnie i po cichu budują koszykówkę od podstaw, ciułają środki od kilkunastu mniejszych sponsorów i ani myślą, na wzór Polonii, popadać w długi. Trener Milan:

Liczymy, że dostaniemy konkretne wsparcie z miasta. Jeśli uzbieramy 260 tysięcy, to w przyszłym roku moglibyśmy skończyć sezon w trzeciej i rozpocząć w drugiej lidze. Oczywiście jeśli awansujemy. Pewne jest jedno - nie będziemy pchać się wyżej bez zabezpieczenia finansowego. Przykład Polonii pokazuje, czym kończy się taka beztroska. 

Klub jest całkowicie amatorski, koszykarze pracują zawodowo, co akurat w III lidze jest normą. Gimbaskets nie myśli głośno o II lidze, ale może być groźny dla każdego. 

Jak grali: 15 zwycięstw, 3 porażki, drugie miejsce w lidze podkarpacko-lubelskiej, za UMCS-em Lublin.

Najbardziej znana postać: Artur Mikołajko - 69 meczów w ekstraklasie w barwach Znicza Jarosław w latach 2006-07, 2008-10. 35-letni skrzydłowy ma także na koncie kilka solidnych sezonów w I lidze w Zniczu Jarosław i Polonii Przemyśl. W sezonie 2011/12, w barwach Polonii, Mikołajko w I lidze notował śr.12.3 pkt, 7.6 zb, trafił 10 z 21 trójek oraz 134 ze 183 rzutów za 2 (magiczne 73%!!!). 25-letni Bartosz Bal ma za sobą trzy dość przeciętne sezony w I lidze (dwa w Polonii, jeden w Krośnie) oraz niezły rok w II lidze (awans do I ligi z MOSiR-em Krosno). Nie można też zapominać o Grzegorzu Płocicy. Płocica miał przeciętne notowania w dwóch sezonach w pierwszoligowej Polonii w latach 11-13. W sezonie 2010/11 ten 34-letni obrońca notował za to 16.4 pkt przy 53% skuteczności za 2 w II lidze, w barwach Znicza Jarosław.

Z czym/kim mi się kojarzą: Młody klub, więc i skojarzeń niewiele. Może z tym, że Gimbaskets wciąż nie posiada strony internetowej? W Przemyślu postanowili zrobić niezłą zasłonę dymną, informując o wydarzeniach w klubie za pomocą Facebooka (Nie ma cię na „fejsie”? Nie żyjesz!). Strategia na baraże jak znalazł.