Szukaj na tym blogu

piątek, 27 września 2013

Kibicowska rewitalizacja

Dominik

W III lidze jest nas niewielu. Ot, grupa ok. 30 osób. Dopingujemy na meczach domowych i wyjazdowych, prowadzimy pro bono klubową stronę internetową oraz profil klubu na Facebooku, tworzymy programy meczowe, wywieszamy flagi i transparenty, czasem pomagamy w klubie uporać się z remontami czy dekoracjami. Dwa ostatnie lata reprezentowaliśmy Górnika w mistrzostwach Polski kibiców na Podkarpaciu. Realizując swoją pasję, staramy się budować klimat wokół koszykówki w Wałbrzychu. Ogólnie mówiąc - działamy! Jesteśmy trochę taką małą organizacją. Widoczną, aczkolwiek bez tożsamości. W wakacje 2013 postanowiliśmy to zmienić. Śladem wielu innych grup kibicowskich nadaliśmy sobie nazwę i stworzyliśmy własne logo.


LOGO: Trwało to długo. Kilka miesięcy. Wybieraliśmy z pięciu propozycji. Konserwatywne grafiki walczyły z tymi bardziej liberalnymi, bardziej szalonymi. Po demokratycznych wyborach we własnym gronie możemy już zaprezentować nasz historyczny logotyp. Historyczny, po pierwszy w dziejach najzagorzalszych kibiców koszykarskiego Górnika.





Zdecydowaną większością głosów zwyciężyła propozycja konserwatywna. Mamy wieniec, mamy górnicze młoty. Nawiązań do klubowego logotypu nie brakuje.

Osobiście głosowałem na inną propozycję. Bardziej liberalną, kolorystycznie błękitną, bez młotów i wieńca. Szanuję jednak wybór większości, podpisując się pod wybraną wersją.

NAZWA: Jeszcze dobrych lika lat temu Klub Kibica Górnika nazywał się "Biało-Niebiescy". Teraz już oficjalnie porzucono te określenie. Wokół młotów możecie przeczytać naszą nową nazwę: "Wałbrzyski Kocioł"". Konkuencyjnych propozycji właściwie nie było, zabrakło nam nieco kreatywności.

Nawiązanie wydaje się oczywiste. "Wałbrzyskim Kotłem" określano halę OSiR przy ul. Wysockiego. Halę, w której bywało baaaardzo gorąco. Nie chodzi tu o brak klimatyzacji, ale o ogłuszający doping kibiców, który "ugotował" wielu rywali biało-niebieskich. To kibice, jako szósty gracz, wielokrotnie wyciągali Górników z tarapatów. Kocioł w nazwie wyraźnie nawiązuje też do niewielkich gabarytów OSiR-u. O "Wałbrzyskim Kotle" słyszała chyba cała koszykarska Polska. 

Przykład?

Marzec 2011. Górnik - Znicz Pruszków. Niechlubny mecz z taczką. Trwa rozgrzewka. Asystent młodego trenera gości, Michała Spychały, spogląda na puściutkie balkony hali OSiR-u. Opowiada: 

- Strasznie ciężko się tu kiedyś grało. Hala zawsze pękała w szwach, świetny doping, kibice uderzali w blaszane reklamy, o tam. - asystent wskazuje palcem pierwszy rząd balkonów

Trener Spychała pokiwał głową, że zrozumiał. Ale czy uwierzył? Nie wyglądał na przekonanego. Trudno mu się dziwić. Do kotła trafił w najgorszym jego momencie - w momencie jego śmierci. Prawie pusta hala, garstka kibiców, bankrutujący pierwszoligowy Górnik. A w przerwie jeszcza ta taczka...

Od nowego sezonu nasi koszykarze przenoszą się do statku kosmicznego przy ul. Ratuszowej, a nasz ukochany, poczciwy kocioł staje się bazą zespołów młodzieżowych. Nazwa "Wałbrzyski Kocioł", kojarzona przecież z OSiR-em, została zagrożona wymarciem. Nie mogliśmy na to pozwolić. 





wtorek, 24 września 2013

Co u nich słychać? 2/2

Dominik

Druga i ostatnia część szpiegowskiego wpisu o obcokrajowcach niegdyś związanych z naszym Górnikiem.

Montgomery, foto ziolo.eu



KRISTIJAN ERCEGOVIĆ – ur. 1976, środkowy, CRO

W Górniku: (2007-2009)
Sezon 2007-08: 27 meczów, 24.9 min, śr. 9.7 pkt, 6.6 zb, 55% za 2, 68% za 1.
Sezon 2008-09: 20 meczów, 17.0 min, 5.9 pkt, 4.0 zb, 85% za 1.

Do Wałbrzycha podkoszowy Chorwat przywędrował z… Polski. Dokładniej z Polpharmy Starogard Gdański (wcześniej grał z powodzeniem w Astorii Bydgoszcz). Po bardzo solidnym pierwszym sezonie przedłużono z nim kontrakt. W drugim popracował nad słabą skutecznością z rzutów wolnych i w dalszym ciągu robił na boisku swoje. Statystyki miał gorsze przez problemy zdrowotne oraz mizerną postawę całego zespołu. Z Górnikiem został prawie do końca, przez co pamięta bardzo wysokie i ośmieszające porażki pod koniec rozgrywek. Słynął z niezwykle dziwnej techniki rzutu z półdystansu. Przedziwnej, ale skutecznej. 

Po Górniku: Chorwat u schyłku kariery wrócił do kraju. Grał w drugoligowym Jolly Sibenik, z którym spadł do III ligi. W 9 meczach sezonu 2009-10 notował 8.1 pkt w 21.6 min i 63% skuteczności za 2. Po roku Jolly wróciło do drugiej ligi. Swój ostatni sezon, czyli rozgrywki 2011-12, Ercegović zaliczył w trzecioligowym chorwackim Jazine Zadar. 

HOWARD FRIER – ur. 1976, obrońca, USA/EST

W Górniku: (2009) 4 mecze, 13.3 min, 2.8 pkt, 67% za 1,  43% za 2, 17% za 3.

Biało-Niebiescy pozyskali Friera mając w pamięci jego niezłe występy w Polpaku Świecie. Nie bez znaczenia był fakt, że w CV miał przygodę w Kalevie/Cramo, czołowym zespole z Estonii, dobrze kojarzonym w Europie. Frier został nawet MVP ligi estońskiej. W Wałbrzychu jednak furory nie zrobił, może również dlatego, że klub tonął w długach i atmosfery do gry w koszykówkę w Górniku nie było. 

Po Górniku: Frier wylądował w szwedzkiej Uppsali, którą później zamienił na estońskie Rakvere Tarvas. W tym roku zakończył karierę jako gracz drugoligowca z Estonii, Balteco Tallinn. Frier obok amerykańskiego obywatelstwa posiada też i estońskie.

DARYL GREENE – ur.1980, rozgrywający, USA

W Górniku: 18 meczów, 29.0 min, 9.2 pkt, 4.2 zb, 4.0 as, 47% za 2, 27% za 3.

Przed Górnikiem Greene grał w Holandii, Finlandii oraz Turowie Zgorzelec. W Górniku można powiedzieć, że się sprawdził i to pomimo kiepskiej selekcji rzutów. Porównując go do poprzednich rozgrywających (Archie, Carr), posiadał największe umiejętności. Sezonu w Górniku do udanych jednak na pewno nie zaliczy, jak z resztą wszyscy biało-niebiescy, z powodu widocznych braków na swoim koncie bankowym.

Po Górniku: Z Wałbrzycha trafił do Inowrocławia, gdzie w ekstraklasie bronił barw miejscowego Sportino. Zagrał tam jedynie 6 meczów: śr. 12.2 min, 3.8 pkt, 50% za 2, 20% za 3. Później wrócił do USA. Powodzi mu się nieźle - obecnie jest skautem Atlanty Hawks. Mieszka w rodzinnym mieście wschodzącej gwiazdy NBA, Victora Oladipo, czyli w Upper Marlboro, niedaleko Waszyngtonu.

J.J. MONTGOMERY – ur. 1982, skrzydłowy, USA

W Górniku: (2007-08) 20 meczów, śr. 33.4 min, 19.3 pkt, 6.1 zb

Udany wynalazek trenera Czerniaka. Trafił do Polski z niezłej ligi greckiej i szybko zawładnął sercami kibiców Górnika. Gwiazda nie tylko biało-niebieskich, ale i całej ligi. Trudno dziś wyobrazić sobie utrzymanie w PLK bez Montgomery’ego. JJ nie był zbytnio efektowny, ale był niezwykle efektywny. Na boisku odznaczał się niezwykłą inteligencją, wykorzystując najmniejsze błędy w ustawieniu obrońców. Po roku okazało się, że nas na niego nie stać. Kibice zorganizowali akcję „JJ Stay” („JJ Zostań), w której zbierali pieniądze z własnej kieszeni na gażę dla Amerykanina! Starania efektów jednak nie przyniosły i JJ przeniósł się na Cypr (Keravnos), a później na Ukrainę do obecnego klubu Krzysztofa Szubargi (BC Mikołajów).

Po Górniku: Po przygodzie na Ukrainie trafił do słabej ligi słowackiej (SPU Nitra). W 2011 wrócił do Polski, do AZS Koszalin. Ostatni sezon spędził w Rosie Radom, gdzie notował w 26 meczach śr. 12.1 pkt i 4.5 zb w śr. 26 min (50% skuteczności za 2).

IME ODUOK – ur. 1971, środkowy, NIG

W Górniku: (2007-08), 16 meczów, śr. 18.1 min, 6.4 pkt, 6.3 zb,  42% za 2, 43% za 1

Górnik Wałbrzych był jednym z ostatnich przystanków tego Nigeryjczyka w karierze. W zespole biało-niebieskich znalazł się w wieku 36 lat po przygodzie w Śląsku i Zniczu Jarosław. Wcześniej grał w Chile, Hiszpanii, Włoszech, Bośni i na Filipinach. Zapamiętamy go przede wszystkim jako człowieka, którego nie chcielibyśmy spotkać w ciemnej uliczce. Wysoki i szeroki jak trzydrzwiowa szafa, 203 cm wzrostu, imponująca muskulatura. Do dziś krążą w środowisku historie jak to Ime nie mieścił się w kabinie prysznicowej w kawalerce na Piaskowej Górze. Z budowy ciała bardziej przypominał kulturystę lub bramkarza w nocnym klubie. Nie umiał za bardzo rzucać z odległości dalszej niż 2m od kosza, ale robił świetną robotę w obronie. 

Po Górniku: W internecie widnieje jeszcze tylko jedna pozycja w karierze wielkiego Ime. Chodzi o AZS Koszalin i sezon 2008-09 (26 meczów, 15.1 min, 6.7 pkt, 60% za 2, 53% za 1, 3.6 zb).

B.J. SPENCER – ur. 1984, obrońca, USA

W Górniku: (2007), 6 meczów, 19.3 min, 5.2 pkt, 28% za 2, 21% za 3, 3. zb.

Drugi zagraniczny zawodnik w Górniku po Archiem. Wiązano z nim spore nadzieje. Wcześniej występował w słabeuszu ekstraklasy serbskiej, Napredaku Krusevac oraz w Rosalii, klubie z drugiej ligi hiszpańskiej. Na potwierdzenie swoich możliwości, w rozegranym we wrocławskiej Orbicie przedsezonowym sparingu ze Śląskiem Spencer zdobył 15 punktów. Wielkie było zdziwienie kibiców, gdy w meczach ligowych Amerykanin nie mógł wyregulować celownika, trafiając, w sześciu meczach,  tylko 11 z 46 rzutów z gry! W Spencera w Górniku wierzyli tylko przez sześć meczów. To w jego miejsce sprowadzono Montgomery’ego, który w przeciwieństwie do Spencera zaskoczył pozytywnie.

Po Górniku: Polską ligę B.J. zamienił na… libańską, podpisując w lutym 2008 roku umowę w Antraniku Bejrut. W 2009 roku bronił już barw Balneario Archena (3 liga hiszpańska). Tam wyraźnie odżył, notując śr. 16.6 pkt w meczu. Co było dajej? Nie wiadomo.

MIKE ST. JOHNur. 1984, silny skrzydłowy, USA

W Górniku: (2007) 9 meczów, śr. 8.3 min, śr. 1.2 pkt

Wychowany niedaleko Bostonu Mike został w 2003 roku wyróżniony w prestiżowym zestawieniu najlepszych koszykarzy szkół średnich w USA (McDonald's All-American). Wałbrzych był jego pierwszym przystankiem po amerykańskiej uczelni. Grał i studiował na dość prestiżowej La Salle, w Filadelfii. Przeskok kulturowy z ogromnej metropolii do niedużego europejskiego miasta musiał być dla niego ogromny. Odbiło się to na jego boiskowej postawie. St. John jest przykładem na to, że świetna budowa fizyczna to w koszykówce nie wszystko. Podbno obok koszykówki grywał też w futbol. Po jego krótki pobycie w Górniku nie jesteśmy pewni czy jego decyzja o postawieniu na basket była słuszna.

Po Górniku: St. John grał w lidze duńskiej (Horsens) oraz rumuńskiej (Gaz Metan Medias). Sezon 2013/14 spędzi jednak w ekstraklasie norweskiej, w Tromso Storm. Statystyki z sezonu 2012-13 z Rumunii: 10 meczów, 17.9 min, 5.2 pkt, 46% za 2, 4.3 zb. Oprócz ligi występował także z Gaz Metanem w Euro Challenge, gdzie prezentował się przywoicie: 5 meczów, śr. 23 min, 10.3 pkt, 70% za 2, 4.8 zb.


piątek, 20 września 2013

Co u nich słychać? Część 1/2


Dominik

Obcokrajowcy w Górniku... W ciągu dwóch sezonów widzieliśmy ich czternastu. Dużo, bardzo dużo. Przychodzili i odchodzili, nadając biało-niebieskim kolorytu. Biorąc pod uwagę niewielki budżet Górnika w ekstraklasie, do naszego zespołu często trafiały "koszykarskie odpady". Trenerzy i działacze byli zmuszeni eksperymentować, testować, wróżyć z fusów. Czasami w Górniku pojawiali się obcokrajowcy gorsi od polskich zawodników. Czasami przybywali z egzotycznych lig i, bardzo często, do tych egoztycznych lig po epizodzie w Górniku wracali.

Lata mijają, Górnik zadomowił się w 3 lidze. A co z byłymi Górnikami? Zastanawialiście się kiedyś co u nich słychać? Ja się zastanawiałem. Efekt mojej ciekawości w poniższym zestawieniu. Ex-Górnicy ustawieni są alfabetycznie. Dziś pierwsza siódemka. 

Od lewej: Carr, Archie, Clarkson. foto ziolo.eu

TEZALE ARCHIE– ur. 1977, rozgrywający, USA

W Górniku: (2007-08) 27 meczów, śr. 27.5 min, 6.4 pkt, 3.1 as

Przybył do Górnika jako pierwszy obcokrajowiec po awansie. Archie był pierwszym podmuchem świeżości zza oceanu, w CV miał solidną uczelnię z Kalifornii, Pepperdine. Pomimo tego, że trafił do biało-niebieskich prosto z mało prestiżowej ligi węgierskiej, byliśmy podekscytowani. Choć nigdy nie grał w NBA, a jedynie w ABA i NBDL, byliśmy strasznie ciekawi, co zaprezentuje. Po latach wspominamy go dobrze. Choć nie umiał rzucać, był bardzo cierpliwym rozgrywającym, który potrafił pokierować kolegami na boisku.

Po Górniku: Po jednosezonowej przygodzie w Wałbrzychu, Archie powędrował do ekstraklasy szwedzkiej, do zespołu 08 Sztokholm Human Rights. Następnie występował w tureckim TED Kolejliler Ankara (ekstraklasa). W obu klubach nie zagrzał długo miejsca, bo na początku 2009 roku był już w Holandii, w ekstraklasowym Rotterdam Challengers, gdzie notował w 14 meczach śr. 6.4 pkt i 1.9 as, spędzając na boisku śr. 25 min. Na sezonie 2008-09 kończą się w internecie wzmianki o karierze Archiego.

DAMIEN ARGRETT – ur. 1982, silny skrzydłowy, USA

W Górniku: (2008-09) 21 meczów, 17.0 min, 6.9 pkt, 3.9 zb, 59% za 2, 58% za 1

Przed karierą w Górniku występował w Anglii, drugiej lidze niemieckiej, w Luksemburgu i w Rumunii. Sezon 2007-08 zaliczył w ekstraklasie czeskiej, w BK Decin, trafiając nawet do Meczu Gwiazd tamtejszej ligi. Po dobrym sezonie w lidze naszych sąsiadów miał wnieść sporo jakości do gry Górnika. Niestety, stało się inaczej. Argrett dopasował się do mizernej postawy całego bankrutującego zespołu.

Po Górniku: Po Polsce przyszedł czas Finlandię i klub Forssan Koripojat (w skrócie FoKoPo).

CHAD BARNES – ur. 1983, obrońca, USA

W Górniku: (2008-09) 10 meczów, 17.4 min, 5.2 pkt, 2.9 zb, 38% za 2, 14% za 3.

Chad Barnes, a raczej Chadwick-Farrell Barnes, do Polski trafił z ligi wenezuelskiej (!!) Dla Górnika zagrał w 10 meczach, zdarzało się, że nie podnosił się z ławki. Ambitny, choć bardzo „surowy” koszykarz, w niczym nie przewyższał umiejętnościami polskich graczy, blokując im jedynie miejsce w składzie.

Po Górniku: Wyjechał do Mornaru Bar, w Czarnogórze, które później zamienił na estoński TTU Tallinn. Ostatnie lata w lidze czeskiej, w BK Kolin i NH Ostrava, gdzie koszykarsko się poprawił. W sezonie 2012/13 Barnes notował śr. 8.3 pkt i 3.2 zb w 33 meczach (śr. 22 min, 34% skuteczności za 2, dobre 43% za 3 oraz 81% za 1)

OUSMANE BARRO - ur. 1984, środkowy, SEN

W Górniku: (2008-09) 17 meczów, śr. 30.4 min, 10.9 pkt, 10.1 zb, 61% za 2, 61% za 1.

Wałbrzych był jego pierwszym przystankiem w Europie. Senegalczyk na Dolny Śląsk trafił prosto z Milwaukee, z bardzo prestiżowej uczelni Marquette (uczelnia Dwyane'a Wade'a). Efekty pracy w tak świetnej szkole jak Marquette uwidoczniły się, gdy Barro założył biało-niebieski trykot. Wysoki, ale chudy podkoszowy imponował dynamiką, był skuteczny i w ataku, i w obronie. Jeden z lepszych obcokrajowców, którego oglądaliśmy w Górniku.

Po Górniku: Ousmane sporo podróżował: węgierski Szolnoki, irański Zob Ahan, drugoligowy francuski Bourg, czołowy klub francuskiej ekstraklasy Entente Orleans, japońskie Tochigi, rumuński Mures Targu. Ostatnie pół roku Barro spędził ponownie we Francji, ponownie na zapleczu ekstraklasy, w Denain. Statystyki Senegalczyka z Rumunii: 25 meczów, 24.1 min, 9.0 pkt, 6.3 zb, 63%za 2, 70% za 1.

WALT BAXLEY – ur. 1984, obrońca, USA

W Górniku: (2007) 6 meczów, śr. 17.5 min, 4.7 pkt.

Do Górnika trafił prosto z ligi irańskiej. W swoich trzecim meczu dla biało-niebieskich błysnął formą, zdobywając 18 pkt (5/7 za 3), a Górnik pokonał u siebie Czarnych Słupski 91:69. Nieco wcześniej i nieco później było jednak źle. Bardzo źle. Dlatego też, w połowie grudnia 2007 z Baxleyem się pożegnaliśmy.

Po Górniku: Polskę zamienił na drugą ligę niemiecką (Saar-Pfalz Braves). Stamtąd trafił do wtedy ekstraklasowego słabeusza, a dziś czołowego zespołu w Niemczech, Ratiopharmu Ulm. Później było już tylko gorzej. Niemcy zamienił na Finlandię W ekstraklasie fińskiej bronił barw Lapuy Korikobrat oraz Karhu Kauhajoki. Zimno północy Europy wyraźnie mu nie służyło, bo następnym przystankiem w jego karierze okazał się Urugwaj. Tam też spędził swój ostatni sezon. Początkowo bronił barw Hebraici Montevideo, a w sezonie 2012-13 zasilił Defensor Montevideo. Zasilił to dobre słowo, bo w Urugwaju Baxley jest gwiazdą pierwszej wielkości: 51 meczów (!), śr. 31 min, 21.9 pkt i 51 % skuteczności za 2.


MARKUS CARR – ur.1979, rozgrywający, USA

W Górniku: (2007-2008)
Sezon 2007-08: 14 meczów, śr. 22.4 min, śr. 7.6 pkt i 4.4 as. (44% za 2, 26% za 3)
Sezon 2008-09: 5 meczów, śr. 26.8 min, śr. 7.2 pkt i 3.6 as (25% za 2 i 22% za 3)

Do Górnika trafił po karierze we Francji i na Węgrzech. Miał być ulepszoną wersją Archiego. I rzeczywiście, po pierwszym sezonie w klubie byli z niego na tyle zadowoleni, że przedłużono z nim umowę na następne rozgrywki. Markus nigdy nie był strzelcem z dystansu i swoją grę opierał na asystach oraz niezłej skuteczności z półdystansu. Carr spoczął jednak na laurach i dopasował się do miernej postawy całego zespołu (bilans 0-5 na otwarcie sezonu 2008/09), trafiając tylko 6 z 24 rzutów z gry. Koszmarne 25% za 2 było znakiem, że czas się pożegnać. Carr miał szczęście bo opuścił biało-niebieskich jeszcze przed generalną rozbiórką drużyny, spowodowaną zadłużeniami.

Po Górniku: Trafił do bośniackiej Igokei Aleksandrovac – wtedy czołowej ekipy niezbyt silnej ligi bośniackiej. Dziś Igokea jest mistrzem Bośni, 3. zespołem silnej ligi Adriatyckiej i uczestnikiem Eurocup, który był o włos od uzyskania miejsca w Eurolidze w sezonie 2013-14. Ostatnia wzmianka o Markusie to sezon 2011-12, gdy występował w austriackim Zepterze Wiedeń (9 spotkań, śr. 15.6 min, 64% za 2, 0-7 za 3, 2.2 pkt, 1.8 as).

KRIS CLARKSON – ur. 1984, silny skrzydłowy, USA

W Górniku: (2007-08), 18 meczów, śr. 23.7 min, 14.1 pkt, 51% za 2, 6.7 zb

Trafił do nas prosto ze słabej ligi austriackiej. Świetnego nosa miał trener Czerniak, sprowadzając z kiepskiej ligi naprawdę dobrego zawodnika. Do dziś kibicom przechodzą po plecach ciarki na myśl jego widowiskowych akcji pełnych wsadów. W sezonie 2007-08 bezsprzecznie jeden z liderów Górnika. Uwielbiany przez kibiców i… znienawidzony przez trenera Czerniaka. Clarkson był niepokorny, toczył wojny ze szkoleniowcem i prowadził mało sportowy tryb życia. Klub musiał z niego zrezygnować. 

Po Górniku: Było już tylko gorzej. Fińska Kataja, drugoligowy turecki Tenis Stambuł oraz kariera w Ameryce Południowej. Clarkson grał w wenezuelskim Panteras de Miranda oraz drugoligowym argentyńskim Ciclista. Tam wpadł w oko działaczom z Urugwaju, gdzie dokończył sezon 2012-13. I choć nie uratował swojego Larre Borges przed spadkiem, to był gwiazdą zespołu (18 meczów, śr. 36.5 min, 26.1 pkt, 52% za 2, 10.4 zb). Nowy sezon rozpocznie ponownie w Urugwaju - w ekstraklasowym Atletico Tabare.


poniedziałek, 16 września 2013

Indie, pieprz i wałbrzyski sport



Dominik

Znany i ceniony brytjsko-hinduski pisarz, Salman Rushdie, napisał kiedyś, że jego rodzinne Indie nie były wcale subkontynentem, a jedynie... zup komponentem. Chodzi o Indie z czasów kolonialnych, gdy na wielką skalę importowało się z tamtych terenów do Europy pieprz, który szeroko stosujemy przecież w zupach. Rushdie tym samym ironicznie skomentował znaczenie Indii na świecie na początku XX wieku.

Załóżmy, że za Indie podstawiamy Wałbrzyski Sport. 

Koszykówka, jeżeli chodzi o plany miejskie, zmierza w kierunku spełniania roli komponentu, roli przyprawy do dania głównego. Daniem głównym, a przy tym definicją pojęcia "Wałbrzyski Sport" (trochę tak jak subkontynent definiował niegdyś kolonialne Indie) ma stać się w najbliższych latach siatkówka. Tak przynajmniej twierdzą media.  

Z Wałbrzychem jestem związany całe swoje krótkie życie. Od dziecka obserwuję lokalny sport. I z całym szacunkiem dla fanów siatkówki, w Wałbrzychu od zawsze była ona sportem numerem trzy, za piłką nożną i koszykówką. Nasz siatkarski klub, w porównaniu z piłkarskim i koszykarskim Górnikiem, ma krótszą historię, mniejsze sukcesy oraz niekończący się festiwal zmian nazwy, co jedynie utrudnia identyfikację kibica z zespołem. Tym bardziej dziwi wielka finansowa inwestycja ze strony Urzędu Miasta właśnie w siatkówkę. 

Dla "Wałbrzyszka" (link wyżej) prezydent Szełemej powiedział: "Siatkówka odgrywa istotną rolę w sporcie wałbrzyskim i myślę, że to porozumienie to ważny krok w budowie silnej drużyny i pozycji siatkówki w Wałbrzychu."

Hmm... Może odgrywa istotną rolę, ale z całą pewnością nie większą niż drugoligowa piłka nożna czy przeżywające swoje trudne chwile trzecioligowa koszykówka. 

Na siatkarzy drugoligowej Victorii spada właśnie złoty deszcz banknotów, bo obok miasta za tym sportem w naszym regionie lobbuje potężna Grupa JSW S.A.  Promocją lokalnej drużyny siatkarskiej był szeroko reklamowany turniej pod hasłem "Wałbrzych gości mistrzów". Mam jednak obawy, czy promocja aby nie zmieniła się tutaj w mało wyrafinowaną propagandę, skierowaną do ciemnego ludu. Bo o jakich mistrzach mowa? Victoria PWSZ Wałbrzych ma za sobą słaby sezon w II lidze,  Stal AZS Nysa była 9. w I lidze, Jastrzębski Węgiel to 3. zespół PLS (w Wałbrzychu jednak grali juniorzy, a gwiazdy pozowały do zdjęć), a niemiecki zespół z Drezna to ćwierćfinalista Bundesligi. Wszystkie zespoły reprezentują niezły poziom. Niezły, nie mistrzowski.

Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że Wałbrzych stanie się miastem siatkówki.  A może, jako zadeklarowany fan koszykówki, nie potrafię być obiektywny? A może przemawia przeze mnie zazdrość? Może boli mnie fakt zadawania wałbrzyskiej koszykówce kolejnego ciosu w plecy? Co ze świetnie spisującymi się w II lidze piłkarzami?

Z drugiej strony, Wałbrzych jak wody potrzebuje sportu na wysokim poziomie. Wałbrzych wg. Wikipedii jest 32. największym miastem w Polsce. W nasyzm kraju mamy 39 miast powyżej 100 tys. mieszkańców. Z tych 39 miast sportu drużynowego na poziomie co najmniej I ligi nie mają jedynie Ruda Śląska i...

...i nasz Wałbrzych.


piątek, 13 września 2013

Parę słów od Glapy

Dominik


Do początku rozgrywek pozostało jeszcze trochę czasu. W oczekiwaniu na pierwsze spotkanie biało-niebieskich w nowym sezonie postanowiliśmy spotkać się z zawodnikiem przymierzanym do liderowania biało-niebieskim.

Na oficjalnej stronie Górnika możecie przeczytać nasz (we współpracy z kolegą z Klubu Kibica "Nowakiem", który całe przedsięwzięcie uskutecznił) wywiad z Rafałem Glapińskim. Jeżeli natomiast wolicie wersję papierową, szukajcie go w przyszłotygodniowych "30 minutach".

Choć rozmowa wyszła dość długawa, mam nadzieję, że wam się spodoba.


Link do wywiadu TUTAJ.


Miłej lektury!

poniedziałek, 9 września 2013

Sezon 2013/14: przegląd rywali

Dominik

Ahhh ta III liga...

Nowe rozgrywki - ten sam marazm. Działacze DZKosz nie wyciągnęli królika z kapelusza. Nie wywołali efektów wytrzeszczu oczu i opuszczonej "kopary" u obserwatorów. Element kreatywności pozostał uśpiony. Przy zaledwie ośmiu zgłoszonych ekipach kibice zobaczą tylko 14 spotkań (jedynie 7 u siebie!!!) w całym sezonie. Rozgrywki rozpoczną się na początku października, skończą w połowie marca, a w lutym nie będzie żadnego meczu (sic!) !!! Piszę oczywiście z perspketywy terminarza Górnika, zakładając, że już w marcu sezon się zakończy (obym się mylił i oby nasi dotarli do baraży). 

Jakby tego było mało, przaśność III ligi sprawia, że wyszukiwanie informacji o składach poszczególnych drużyn jest równie proste jak poszukiwanie Atlantydy. Podobno w internecie można znaleźć wszystko. Cóż.... nie wszystko: III liga wciąż technologicznym rozwiązaniom stawia zaciekły opór.

Z kim przyjdzie rywalizować naszym biało-niebieskim orłom? Oto krótki, subiektywny, opis naszych rywali:


REZERWY SUDETÓW JELENIA GÓRA - w sezonie 2012/13 nieobecni na trzecioligowej planecie. Wcześniej znani jako zgraja młodych, nieopierzonych gagatków, potrafiących powalczyć nawet ze ś.p. Górnikiem Nowe Miasto. Nie sądzę by byli jakoś specjalnie groźni. Z drugiej strony, czy III liga nas czymś wcześniej zaskoczyła? Hmm... zdecydowanie tak. Ostatni sezon pokazał, że musimy się bać w zasadzie wszystkich.

POLKĄTY MAXIMUS KĄTY WROCŁAWSKIE - żółto-czarni (czarno-żółci?) nam bardzo nie leżą. Cztery ostatnie mecze to cztery porażki Górnika. Obok boiskowej niemocy trzeba dorzucić brak chemii pomiędzy kibicami ("brak chemii" jest tutaj eufemizmem). Wymyślne epitety rzucane w biało-niebieskich kibiców oraz obława ze strony starannie ostrzyżonych jegomościów w Kątach Wrocławskich została przebita przez małobrawurowe wtargnięćie wałbrzyszan do szatni w "aferze skarpetkowej" już w meczu domowym. Jedno jest pewne: gdy na boisku zabraknie emocji, na trybunach może zrobić się gorąco. Mecze podwyższonego ryzyka? Chyba tak.

SKM LUBIN - absolutny debiutant. Podobno kontynuator zespołu z Głogowa, który parę lat temu występował w III lidze. Nie będę owijał w bawełnę - nic o nich nie potrafię powiedzieć. Oby to samo na minutę przed wyjściem na parkiet nie siedziało w głowach koszykarzy Górnika. Ta anonimowość jest Lubina największą siłą.

WSTK WSCHOWA - po sezonie odgrywania roli niewiniątka w drugoligowej "rzezi niewiniątek", wracają na koszykarską prowincję. Mam nadzieję, że ten jeden, jedyny sezon w wyższej klasie rozgrywkowej wybił im koszykówkę z głowy. Jeśli nie, mogą być faworytem do gry w barażach. Bo III ligę od II dzieli bardzo wiele.

REZERWY WKK WROCŁAW - w perspektywie wszystkich roczników trudno o solidniejszy program koszykarski w Polsce. Wielu byłych i obecnych młodzieżowych reprezentantów Polski, bardzo dobre warunki do rozwoju. Powinni być wysoko w końcowej klasyfikacji. Już w poprzednim sezonie bardzo młody zespół z Wrocławia utarł nosa biało-niebieskim, ogrywając naszych w Wałbrzychu 20 pkt. Wciąż mam tamten koszmarny mecz Górnika przed oczami, dlatego też wierzę, że w sezonie 2013/14 biało-niebiescy zatrą fatalne wrażenie z listopadowego, zimowego wieczoru w hali przy ul. Wysockiego.

KKS SIECHNICE - ni to wieś, ni to miasto. Ni to faworyt, ni to outsider. Oby Siechnice szukały swojej tożsamości nie tylko na mapie, ale i w III lidze. W poprzednim sezonie zespół KKS-u, złożony w większości ze studentów wrocławskiego AWF, rozpoczął w Wałbrzychu powolny rozkład górniczej koszykówki, podnosząc niechcianą przez nikogo wygraną z parkietu. W podwrocławskich Siechnicach nasi wzięli jednak rewanż, wygrywając po dreszczowcu jednym punktem. 

SPARTAKUS JELENIA GÓRA - zespół oparty przed rokiem na koszykarskich emerytach i rencistach dotarł do baraży. I choć w poprzednim sezonie Górnik dwukrotnie z nimi w lidze powalczył, to dwukrotnie schodził z boiska na tarczy. Trudno powiedzieć jak będzie wyglądała ta drużyna w nowych rozgrywkach, bo ich strona internetowa zatrzymała się na maju. Liczę, że i Spartakus, choć dla biało-niebieskich przyjacielski, za bardzo od tego maja się nie rozwinął.



wtorek, 3 września 2013

Górnik - Ruch ONLINE na lajfy.com !

Już jutro, czyli w środę, piłkarze Górnika grają kolejny mecz w II lidze zachodniej. Nasz wicelider zagra z 14. w tabeli Ruchem Zdzieszowice.

Będziemy na stadionie przy ul. Ratuszowej, gdzie z budki dziennikarskiej przyjdzie nam relacjonować ten mecz online.

Nasza relacja, akcja po akcji, będzie dostępna tutaj !!!!

Zapraszamy!!!!!

poniedziałek, 2 września 2013

Od buntownika z warkoczykami do Mojżesza, czyli powrót Glapy

Dominik

W 2009 roku Górnicy machali ekstraklasie na pożegnanie. Po sezonie rozczarowań biało-niebieskim pomachał na do widzenia także kapitan zespołu. Antonim finansowej solidności zamienił wtedy na uosobienie stabilizacji. Po czterech latach sportowej tułaczki i serii wzlotów i upadków Rafał Glapiński powraca do Górnika. Wraca do domu oraz do klubu zadomowionego w jego sercu. Klubu, który ostatnio staczał się po równi pochyłej, mając za sobą najbardziej rozczarowujący sezon od lat. 



Dla autora tego bloga postać Rafała Glapińskiego ma szczególne znaczenie bo wiąże się z początkami  biało-niebieskiego fanatyzmu.  

Był rok 2000, gdy 18-letni zbuntowany młodzian z ciasno plecionymi warkoczykami w stylu Allena Iversona wkraczał do składu pierwszego zespołu Górnika - wtedy czołowej ekipy I ligi. Śmiało mogę zatem powiedzieć, że moje pierwsze górnicze wspomnienie to te charakterystyczne warkoczyki nieopierzonego nastolatka. Warkoczyki, których nie miał wtedy nikt, ale posiadać chciał nie jeden. Nie wiem czy to zasługa tej specyficznej fryzury czy nie, ale to w jej towarzystwie "Glapa" sięgał po wicemistrzostwo Polski juniorów starszych - od 2000 roku po dziś dzień największy sukces młodych Górników.

Jest rok 2013, po ekstrawaganckich warkoczykach nie ma śladu. Przebojowy licealista zamienił się w ojca i męża po przejściach. 

Rafał Glapiński rozegrał dla pierwszego zespołu biało-niebieskich 262 mecze (wg. plkhistory.ugu.pl), co daje mu 7. miejsce w górniczej tabeli wszech czasów. Przed nim legendy klubu: m.in. Stanisław Kiełbik, Mieczysław Młynarski czy Tadeusz Reschke. W ciągu tych 262 meczów "Glapa" podróżował z Górnikiem po wielu ligach. Pierwsze kroki stawiał w I lidze, rozwijał się w II, stał się ważną cześcią zespołu ponownie w I. Wreszcie, w 2007 roku (śr. 10.0 pkt i rekordowe w karierze 56% za 2 z gry), świętował awans do Ekstraklasy, w której to biało-niebieskim "kapitanował".

W 2009 roku nastąpiło smutne pożegnanie. Glapiński zmienił otoczenie. W poszukiwaniu klubu o stabilnych finansowych fundamentach, trafił do pierwszoligowego rywala, Sokoła Łańcut. Po dwóch bardzo udanych sezonach na Podkarpaciu skorzystał z oferty ambitnego pierwszoligowca z Radomia. Tam zaczęły się problemy. Po ledwie 8 spotkaniach "Glapa" opuścił Rosę przenosząc się szczebel niżej, do... Śląska Wrocław - odwiecznego rywala jego ukochanego Górnika. Z "trójkolorowymi" wygrał II ligę, wchodząc do gry z ławki. Gra w zespole z Wrocławia zdecydowanie nie była spełnieniem jego marzeń. Transfer do Śląska był tłumaczony jedynie trudną sytuacją materialną. Ostatecznie, po solidnym sezonie oczywiste stało się, że czas na zmianę otoczenia. W 2012 roku Glapa powrócił na Podkarpacie, podpisując kontrakt z drugoligowcem z Rzeszowa. Tam brylował, a w trakcie rozgrywek przeniósł się do solidnego MOSiR-u Krosno, z którym zajął 2. miejsce w I lidze! Miejsce dające awans do elity (Krosno postanowiło pozostać w I lidze nie podpisując kontraktu z PLK). 

Po czterech latach krążenia po Polsce, "Glapa" zapragnął powrotu do domu. Ba, myślał o tym już przed rokiem. Wtedy stronom nie udało się porozumieć. Dziś śmiało możemy już pisać o powrocie kapitana.

Dla Glapińskiego występy w III lidze będą całkowitą nowością. Na tak niskim poziomie jeszcze nie grał. Jak się w tej lidze odnajdzie? Pojawienie się "Glapy" można śmiało porównać z zeszłorocznym transferem Sławomira Buczyniaka. W Wałbrzychu postawiono wtedy na zaginanie rzeczywistości, będąc święcie przekonanym, że postać rozgrywającego z dużym doświadczeniem w I lidze zapewni awans jeszcze przed 1. rozegraną kolejką. Przychodzący w chwale i wielkiej euforii Buczyniak miał być liderem boiskowym i punktowym. I choć w sezonie 2012/13 rzeczywiście był najlepszym graczem Górnika, to rozgrywek do całkowicie udanych zaliczyć nie może. Buczyniak wyróżniał się na tle kolegów umiejętnościami, ale NIE BYŁ liderem. Nie potrafił w pojedynkę wyciągać zespołu z tarapatów, przez długie minuty chowając się w rogach boiska i tym samym ginąc z pola widzenia piłki.

Po roku sytuacja się powtarza. W Górniku ponownie szukano koszykarskiego Mojżesza, przywódcy, który ma być lekiem na wszystkie problemy zespołu. I choć nie znamy reszty składu, to nie ciężko się domyśleć, że to właśnie przed "Glapą" mają rozstąpić się rywale niczym przed Mojżeszem morze.

Powrót Glapińskiego to wielkie wydarzenie, bo mówimy o sprowadzeniu doświadczonego zawodnika do peryferyjnej ligi. To trochę tak jakby kupić najnowszy model Lexusa i przejechać się nim po wiejskiej, nieasfaltowej drodze pełnej dziur i kamieni. Radość z posiadania Lexusa gwarantowana, ale czy aby na pewno sprawdzi się w pełnym folkloru otoczeniu? 

Z Buczyniakiem się nie udało, jak będzie z Glapińskim? Poprzedni sezon nauczył nas wstrzemięźliwości i pokory. Pokazał, że nawet rywali w III lidze nie wolno lekceważyć. Sezon 2013/14 będzie trzecim z rzędu w III lidze. W poprzednich dwóch latach Górnik był siódmy. Czas to zmienić. Wierzę, że z "Glapą" z dna polskiej koszykówki ligowej jesteśmy w stanie się wygramolić. Czyżby to trzech razy sztuka?