Tomek mocno nacisnął na
pedał gazu, rozpędzając swój pojazd na obwodnicy Wrocławia. Było całkiem ciepłe, słoneczne marcowe
popołudnie 2012 roku, gdy pędziliśmy na południe na przekór przepisom ruchu
drogowego. Przez szybę samochodu obserwowałem poetycki zachód słońca, będący
zwiastunem, byłem o tym przekonany, przepięknego koszykarskiego wieczoru. Choć
ich wtedy o to nie pytałem, to wiem, że pozostała trójka zagorzałych kibiców z tomkowego samochodu
była na pewno podobnego zdania. Trzecioligowe derby Wałbrzycha pomiędzy
Górnikiem a KK były naszym długo oczekiwanym wydarzeniem sezonu.
Teren wokół hali przy Pl.
Teatralnym nie pozostawiał złudzeń, że da się gdzieś zaparkować. Stajemy więc za
rogiem i biegiem rzucamy się w kierunku malutkiej hali sportowej, niegdyś
rzeźni, dla której derbowy mecz Górnika z KK był, jak się później okazało,ostatnim momentem świetności w długiej, 65-letniej historii.
To, co wydarzyło się
później, będę chyba pamiętał do końca życia.
„Teatralna” rozpostarła
przed nami swoje wrota prowadzące na trybuny. Jeszcze przed wejściem do środka
dobiegają do nas głosy z wewnątrz. Ogłuszający doping kibiców przyprawia mnie o
ciarki. Gdy wkraczam na trybuny w połowie pierwszej kwarty, przeżywam szok. Tonący
w morzu konfetti tłum kibiców zajmuje całą wolną przestrzeń. Na parkiecie
zażarty pojedynek dwóch światów: młode wilki, reprezentujące odbudowującego się
krok po kroku ze zgliszczy Górnika podejmują celujący w II ligę i złożony z weteranów
KK Promet. Klub X, budowany przez lata w oparciu o tradycję, zmierzył się z klubem Y, powstałym z pasji do koszykówki oraz z poczucia zniesmaczenia polityką klubu X.
To nie był zwykły mecz. Koszykarze walczyli o panowanie w
koszykarskim Wałbrzychu. Za jednymi murem stali kibice, za drugimi przemawiały
wyniki. Nikt tego wieczoru nie zamierzał odpuścić. Były obelgi z
trybun, była walka o każdą piłkę. Derby Wałbrzycha przypominały nieco
nielegalny pojedynek bokserski gdzieś w ciemnym, zapomnianym przez Stwórcę
zakamarku miasta. Pojedynek jakże nieistotny dla zewnętrznego świata, a jednocześnie
śmiertelnie poważny dla wszystkich zgromadzonych w przestarzałym obiekcie.
Pojedynek, gdzie jedni marzyli o zaciągnięciu do narożnika drugich w celu
zadania serii powalających ciosów.
Młodość ostatecznie
uległa doświadczeniu, choć prowadziła do przerwy. Porażka młodych Górników z KK
76:81 napawała w rzeczywistości optymizmem, bo choć nie udało się utrzeć nosa
faworytom, to misja napędzenia strachu i zwyczajnego w świecie postawienia się
będącego wtedy jedną nogą w II lidze KK Prometowi została wykonana pomyślnie. Rewanżu za ponad 50-punktową porażkę w pierwszej fazie sezonu nie było, ale wstydu także nie. Był postęp i nadzieja na lepsze czasy. To kibicom biało-niebieskich wtedy wystarczyło. Derby Wałbrzycha pozostaną najbardziej ekscytującym meczem Górników od czasu
piątego meczu playoffs I ligi 2007, gdy w Wałbrzychu poległo Sportino
Inowrocław z Krzysztofem Szubargą i Łukaszem Wichniarzem w składzie (Tak, dla mnie bardziej ekscytującym niż wygrana z Turowem, Śląskiem i Asseco Prokomem w Ekstraklasie).
I jeszcze cytat z derbowego wpisu na blogu:
Gdy wracałem po meczu do domu, zobaczyłem zamyślonych trenerów Smaglińską i Młynarskiego kierujących się w stronę opustoszałej ul. Nowy Świat. Było w tym coś refleksyjnego. Duet trenerski zmierzał wydawałoby się donikąd, a uliczna pustka odzwierciedlała to, czego zespołowi Prometu brakuje najbardziej - oddanych kibiców. Pusto, ciemność... Zastanawiem się, dokąd zmierza ten klub. Jaka jest jego przyszłość?
Blog "Górnicy", 8.03.2012
Pomimo marcowej wygranej w derbach rozmyślałem na blogu o przyszłości KK Prometu. Już wtedy wielu z nas przecież było przekonanych, że Wałbrzych jest za ciasny na dwie koszykarskie drużyny. Wiele mogło się zmienić, gdyby KK Promet awansował do II ligi po barażach, które ostatecznie zrobiły młodemu wałbrzyskiemu klubowi wielkiego psikusa (sygnał ostrzegawczy dla Górnika 2013/14).
Awansu ostatecznie nie było. Pieniędzy na dwa kluby także. Jedni i drudzy postanowili więc zacisnąć zęby i w palącym lipcowym słońcu podpisać porozumienie o połączeniu. Tak powstał dobrze nam znany twór KK Górnik Wałbrzych. Ile zatem, po prawie dwóch latach, Górnika w KK Górniku, a ile KK Prometu w KK Górniku? Ile zmieniło się w wałbrzyskiej koszykówce od pamiętnych derbów? Oceńcie sami:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz