Szukaj na tym blogu

środa, 8 stycznia 2014

Słodkości, smutki i radości wałbrzyskich gości


11.01 - Górnik Wałbrzych (9-0) - Maximus Kąty Wrocławskie (6-3), Aqua Zdrój, godz. 19

Przerwa meczu w Kątach Wrocławskich. Górnik prowadzi dziewięcioma punktami z miejscowymi. Spiker ogłasza konkurs dla publiczności. Do wygrania jest tort. Warunek? Data urodzin oscylująca w okolicach 19.10, czyli dnia, w którym rozgrywano mecz.

Silvio, kibic Górnika obecny w Kątach, urodził się w przepisowym przedziale czasowym, wylegitymował się przy stoliku konkursowym i grzecznie poczekał na uruchomienie maszyny losującej. W walce o słodkości Silvio stanął z lokalnym mieszkańcem. W nierównej walce z faworytem gospodarzy nie miał szans. Szkoda, bo część z nas liczyła na tort równie mocno jak na wygraną biało-niebieskich. W przypadku tortu trzeba było obejść się smakiem. I choć Silvia rzadko można spotkać z posępną miną, zagadkowa porażka w konkursie musiała być dla niego ciosem. Na pocieszenie i załagodzenie pokonkursowego uczucia niesmaku, prezes Polkątów Maximusa wręczył mu mapę regionu i jakiś album zdjęciowy promujący gminę. Prezent idealny. Skąd, kurde, prezes wiedział, że Silvio jest forografem!?  


Gdy Silvio wraca po czasie do tamtego, jego zdaniem, sterowanego odgórnie konkursu, nie ma w nim złych emocji. Tort wspomina mało efektownie: „Sam cukier i sztuczna bita śmietana. Puste kalorie”. Dodaje też, że dzięki porażce uniknął licznych wizyt w toaletach publicznych.

Tamtego mroźnego październikowego wieczoru, na trybunach wzorowo ogrzewanej hali sportowej, słodko więc nie było. Na boisku w zasadzie też nie. Biało-Niebiescy byli o cieniutki włos od pierwszej w tym sezonie porażki lub dogrywki. Nasi stracili w końcowych 3 minutach dwa razy prowadzenie, a na 1:30 do końca byli o jeden celny rzut rywala od remisu na tablicy świetlnej. Skończyło się zwycięstwem 73:69. Z opałów w pojedynkę Górnika wyciągał wtedy Rafał Glapiński, akcentując wszystkie te małe rzeczy, które różnią gracza I-ligowego od tego z rozgrywek folklorystycznych: kontrolowanie tempa akcji, czytanie złego ustawienia swojego obrońcy, wymuszanie fauli w najważniejszych momentach meczu. Ta decyzyjność i boiskowe cwaniactwo pojedynczego człowieka przyniosła końcowy sukces całej drużyny.

Po walce do ostatniego tchu w Kątach Wrocławskich nie ma takiej opcji, by biało-niebiescy zlekceważyli swojego sobotniego rywala. Jeżeli pomimo wszystko motywacja będzie towarem deficytowym, niech nasi pomyślą o tym nieszczęsnym torcie. 

I o oddanym kibicu Górnika, który słodkości na ziemi wroga został pozbawiony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz