10-0) Górnik Wałbrzych –
(6-4) Maximus Kąty Wrocławskie 74:68
„Kiedy jesteś zły, policz do dziesięciu, ale kiedy
jesteś wściekły, to przeklinaj”
Mark Twain
Był listopad 2012 roku, gdy trzecioligowy Górnik Wałbrzych wyruszył w długą podróż na mecz ligowy do Wschowy. Za nimi ruszyli kibice. Miny jednych i drugich były nietęgie. Górnik po sześciu kolejkach miał sześć porażek na koncie. Krytyka w kierunku wałbrzyskich koszykarzy sięgnęła zenitu, gdy ktoś w oceanie pełnych nienawiści komentarzy na klubowej stronie napisał: "07 zgłoś się".
Styczeń 2014. Ani widu, ani słychu po wzywaniach porucznika Borewicza. To już, wydaje się, prehistoria. Nowy, 2014 rok Górnicy otworzyli od hasła "strzał w dziesiątkę" (po angielsku bull's eye, czyli w wolnym tłumaczeniu "oko byka").
Styczeń 2014. Ani widu, ani słychu po wzywaniach porucznika Borewicza. To już, wydaje się, prehistoria. Nowy, 2014 rok Górnicy otworzyli od hasła "strzał w dziesiątkę" (po angielsku bull's eye, czyli w wolnym tłumaczeniu "oko byka").
Górnicy, w swoim
pierwszym meczu w nowym roku, nie zachwycili. Raz po raz nowiusieńką halę na
Białym Kamieniu wypełniał kibicowski jęk zawodu, raz tu, raz tam ktoś kręcił
głową w wyrazie dezaprobaty. Naszym wiele w tym meczu nie wychodziło. Takie są
fakty. Pudła spod kosza, seria pudeł z dystansu, podania do nikogo, błędy przy
zastawianiu, złe boiskowe decyzje.
D., która na pojedynku
koszykarskiego Górnika zadebiutowała w tym sezonie, ma w swojej prywatnej
koszykarskiej bazie danych tylko kilka zapisów z meczów domowych. Ot, niewielkie
doświadczenie, niebudowane w żadnym razie na serii porażek z poprzednich
rozgrywek. Po końcowej syrenie sobotniego meczu Górnika z Maximusem D. bez
ogródek jednak przyznała: „To był najgorszy mecz naszych, jaki widziałam”.
Hmm…
Dużo w tym tekście narzekania na
zespół, który w sezonie 2013/14 nie poniósł jeszcze porażki. Co robić, (Jak żyć
panie trenerze/działaczu?) gdy idealistyczny obraz Górnika, miażdżącego każdego
rywala w najniższej lidze w kraju, zderza się z rzeczywistością, w której
biało-niebiescy wygrywają, ale w nieprzekonywującym stylu?
Wkurzacie się na grę
wałbrzyszan?
Policzcie do dziesięciu. Bo
tyle zwycięstw po dziesięciu kolejkach mają już na koncie Górnicy.
Jesteście wściekli, gdy
nasi, przez nikogo nieatakowani, przegrywają misję polegającą na dziurawieniu
obręczy? Trafia was szlag, gdy po kolejnej nieudanej akcji tracą piłkę? Krew
was zalewa, gdy pudłują jakieś 50-60% rzutów wolnych?
Przeklnijcie sobie. Wielu
na trybunach po nieudanych zagraniach biało-niebieskich w ten sposób reagowało.
Chyba pomaga (jeżeli nie pomaga, pozostaje herbata z melisą).
#13 Borzemski – wokalny
lider na ławce. Przez cały ostatni tydzień miało się wyjaśnić, czy w ogóle
zagra. Opuchlizna w duecie z bólem zniknęła ze stopy na czas, by powrócić w
trakcie meczu z Kątami i zmuszając utykającego „Borzema” to zajęcia miejsca na
ławce. Wcześniej, Borzemski skutecznie wykończył kontrę i zdobył punkty po
wejściu pod kosz i po przedarciu się przez gąszcz rąk rywali. Problem ze stopą
nie wyeliminował Michała z gry, bo w akcji widzieliśmy go jeszcze w czwartej
kwarcie.
#6 Fedoruk – dostał kilka
minut i przebrnął przez mecz dość niezauważalnie.
#18 Glapiński – rzucił
ponad 1/3 punktów całego zespołu choć grał z otejpowanym lewym nadgarstkiem.
Przed sezonem pisałem o nim: „Ma być liderem, dowódcą, kapitanem, a czasem –
samograjem”. Cóż, chyba tak się dzieje. Punktował, gdy zespół tego bardzo
potrzebował. Trafiał z różnych pozycji, nawet przełamał się z dystansu jedną
celną „trójką”. Dużo punktów na jego koncie to celne rzuty osobiste, pomimo
tego, że zaczął o trzech pudeł na pierwsze cztery próby z linii, a ktoś
niecierpliwy z trybun krzyknął: „Przymierz!” Nie był to występ idealny,
zdarzały mu się mało inspirujące pudła i niedobre podania. Ale czy nasi
pokonaliby Maximusa bez Glapińskiego w składzie? Na pewno nie.
#19 Iwański – w oczy
kibiców rzucił się jego przypominający z daleka korę drzewną obszerny tatuaż na
ramieniu (nowy tatuaż?). W poczynaniach boiskowych miał trochę problemów przy zbiórkach. Duży
plus za najlepsze podanie meczu, gdy to stojąc na wprost kosza na wysokości
linii rzutów za trzy podał idealnie kozłem pod sam kosz, oszukując dwie linie
obrony. Nie pamiętam już kto był adresatem podania, ale ten ktoś podanie
zamienił na punkty.
#9 Józefowicz –
koszykarski Dante Alighieri. Zapewnił kibicom Boską Komedię, swego
rodzaju podróż z piekła do nieba. Zaczęło się od komedii z finalnym lądowaniem
w ostatnim kręgu piekielnych czeluści, bo „Józek” zaliczył niedolot z linii
rzutów wolnych. Niejeden na trybunach się zaśmiał i zakpił. Józefowicz został
podrażniony. On tego nie lubi, co chwilę później udowodnił trzema kolejnymi
celnymi rzutami za trzy. Rzutami bardzo ważnymi, bo pozwalającymi odskoczyć
Górnikowi na 8-9 pkt w trzeciej kwarcie. W minutę „Józek” zamienił piekło na
niebiańską boskość. I kto się teraz śmieje? W całym meczu trafił 4x3, raz na zawsze
burząc teorię, że w hali Aqua-Zdrój seryjnie z dystansu trafiać się nie da.
Jeżeli ktoś myśli inaczej, będę od teraz powoływać się na „Regułę Józefowicza”.
#14 Karwik – od czasu
dobrego występu w Siechnicach, przeskoczył w rotacji Olszewskiego. W starciu z
Maximusem zbyt wiele argumentów na swoją korzyść niestety nie zapisał. Przegrywał walkę
na zbiórce, niedokładnie podawał, pudłował nieprzygotowane rzuty. Na koniec
usłyszał jeszcze parę uwag od Glapińskiego.
#10 Maryniak – w obliczu
kontuzji Myślaka, spędził na boisku nieco więcej czasu niż zwykle. Zaczął
dobrze. Jako zmiennik wprowadził trochę świeżości, trafił z półdystansu i
napędzał akcje. Później ze skutecznością było nieco gorzej. Dwa razy „nadział się” na jęki
zawodu z trybun, gdy najpierw spudłował prosty lay-up po dwutakcie sam na sam z
koszem, a potem rzut spod obręczy. Po obu akcjach trener Chlebda odwracał wzrok
w kierunku ławki rezerwowych, szukając zmiany dla naszego wychowanka.
Ostatecznie zmian po obu błędach „Maryny” nie było. Jego szybkość jest sporym
atutem na poziomie III ligi. Zespół powinien to lepiej wykorzystywać.
#8 Narnicki – dla Górnika
rzuci się w ogień. Na razie, nie było takiej potrzeby. Wystarczyło, że rzucał
się do zbiorek w ataku, zaliczał przechwyty i biegał do kontry, a po meczu
pobiegł na trybuny do kibiców.
#20 Olszewski – krótki
występ „Garbajosy”. Pojawił się w grze dopiero w trzeciej kwarcie, ku uciesze S.
- autora pseudonimu "Garbajosa" i jednego z kibiców „Wałbrzyskiego Kotła”, wyraźnie zresztą spóźnionego na
drugą połowę.
#12 Stochmiałek –
zdarzało mu się nie wykończyć kilku akcji spod kosza. Zresztą z tym problem
miał cały zespół. Trafił „trójkę” w odpowiedzi na celny rzut z dystansu gości,
powalczył na zbiórce. Biorąc pod uwagę jego dotychczasowe występy w ataku, 5
zdobytych punktów przeciwko Maximusowi pozostawiło pewien niedosyt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz