Przemyśl, 13.04.2014
Baraże 2014: Gimabskets 2
Przemyśl – Górnik Wałbrzych 81:69
Wyobraźcie sobie taką
sytuację: długo oczekiwany film wchodzi do kin. Nagle okazuje się, że patrzące
na nas z afiszów gwiazdy w filmie nie grają, a cała historia kręci się wokół
postaci drugoplanowych. Nagle, jakość filmu drastycznie spada, a widz, siedzący
w wygodnym kinowym fotelu, czuje spory niedosyt.
Ostatni mecz półfinałów
baraży o awans do II ligi był formalnością, ale niedosyt na pewno u koszykarskich widzów pozostał. Nasz Górnik, wraz z Gimbasketsem 2
Przemyśl, był pewny awansu do etapu finałowego. Z tego też powodu główni
aktorzy zniknęli z afiszu – w ekipie gospodarzy zabrakło Artura Mikołajko oraz
Grzegorza Płocicy, w zespole biało-niebieskich na ławce zasiedli ubrany w od
stóp do głów w kolor khaki Rafał Glapiński oraz przyodziany w
granatowo-błękitny markowy dres Bartłomiej Józefowicz. Jakby tego było mało,
obok tej dwójki przez całe spotkanie przysypiał Piotr Niedźwiedzki, chociaż on
akurat był przebrany w strój meczowy.
Brak gwiazdorskiej obsady
na parkiecie oraz pewność awansu do finałów sprawił, że przestaliśmy dopingować,
rozsiadając się na bardzo wygodnych krzesełkach. Jak zwykle posadziliśmy swoje
cztery litery w dwóch pierwszych rzędach, z których odległość do parkietu, nie
blokowana żadnymi barierkami oraz reklamami, nie przekraczała 1,5 metra.
Bliskość parkietu dała nam możliwość prowadzenia krótkich rozmów z zawodnikami
podczas meczów. W taki sposób nawiązywaliśmy krótkie dialogi z mocno wtedy
zdyszanym Mateuszem Myślakiem.
Miejsca w pierwszym rzędzie
zachwycają, dają okazję poczucia integralności z widowiskiem. I choć
nie trzymałem w dłoni plastikowego kubka z piwem jak robią to ludzie z
pierwszych rzędów hal NBA, to zaczynam rozumieć dlaczego Jack Nicholson od x
lat zasiada przy parkiecie hali Lakersów. Nie ma lepszego miejsca do oglądania
koszykówki niż pierwszy rząd. Rząd, którego w naszym Aqua-Zdroju jeszcze nie
ma, ale jest miejsce by go stworzyć.
Wracając do meczu...
Pojedynek Górnika z
Gimabsketsem był jedyną w swoim rodzaju okazją do przetestowania rezerwowych,
swoistą szansą na odrdzewienie przyspawanych do tej pory do ławki graczy
(czytaj: Przemysław Olszewski, Maciej Fedoruk, Sebastian Narnicki, Mariusz
Karwik czy będący pierwszy raz w składzie Maciej Krzymiński).
Okazało się, że przemyska
ławka jest dłuższa, bardziej efektywna. Zdarzało się, że pozbawieni swoich
jąder (Niedźwiedzki, Glapiński!) biało-niebiescy byli wyjątkowo bezpłodni i w ataku i w obronie. Z nieporadnością Górników walczyli Iwański (najjaśniejsza postać w
zespole), Myślak (świetny początek meczu) i Maryniak (punkty zdobywał głównie
po kontrach, gdy kończył akcje po dwutakcie), swoje wyskakał także Ratajczak,
który jednak powinien chyba grać bliżej kosza, gdzie jego sprężyny w nogach
bardzo by się przydały.
Mecz z Gimabsketsem nie
zachwycał, dlatego też w przerwie wyszedłem do znajdującej się nieopodal
Biedronki i wróciłem dopiero w połowie trzeciej kwarty. Druga połowa meczu
zeszła mi głównie na próbie przyswojenia perspektywy długiej podróży na drugi koniec
Polski zaraz po końcowej syrenie przemyskiego meczu oraz na obserwowaniu miejscowych
kibiców koszykówki (o tym więcej w następnych wpisie).
Bezbarwny mecz „o
pietruszkę” z Gimbasketsem mógł dać jednak do myślenia. Okazało się bowiem, że
pozbawieni duetu Niedźwiedzki-Glapiński Górnicy są momentami bardzo łatwym celem,
niczym samotna antylopa na sawannie. Wartość Niedźwiedzkiego zresztą docenili organizatorzy, wręczając naszemu środkowemu statuetkę MVP półfinałów.
Czekamy na finały baraży i na zakończenie długiego filmu "O awans do II ligi mężczyzn". Filmu, który może być dramatem, byle z happy endem.
Czekamy na finały baraży i na zakończenie długiego filmu "O awans do II ligi mężczyzn". Filmu, który może być dramatem, byle z happy endem.
Kilka fotek z Przemyśla:
Tylne wejście do hali:
Parking przy tylnym wejściu do hali:
Hala z boku, przypominająca garaż "dobudówka" to boczne wejście do hali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz