Ameryka. Rok 1975. W farmerskim
miasteczku na południu stanu Indiana bliżej nieznany światu 19-latek skończył
przerzucać bele siana. Dokładnie 1300 bel siana. Chwilę później wskoczył do
samochodu, gdzie przebrał się w strój sportowy, a siedzący za kierownicą brat obrał
kurs na Mitchell, niewiele większą, oddaloną od ich rodzinnego French Lick o 40
km, mieścinę z tego samego stanu.
- Przerzucałeś siano? –
zapytał trener King
- Tak, proszę Pana –
odpowiedział 19-letni młodzieniec
- Twoje ramiona pewnie są
mocno przemęczone – stwierdził King
- Ledwo mogę je podnieść –
odparł nastolatek
W Mitchell najlepsi
młodzi koszykarze stanu zagrali z drużyną chłopaka, który jeszcze niedawno
przerzucał bele siana. Bob King, szkoleniowiec Indiana State University,
przyjechał na południe obejrzeć w akcji chłopaka z French Lick. Zmęczenie po
ciężkiej robocie i obolałe ramiona obserwowanego młodzieńca nie napawały
trenera Kinga optymizmem. Niesłusznie. 19-latek zdobył 43 punkty i 25 zbiórek.
Trener King był pod wrażeniem 19-latka. Larry Bird, bo o nim mowa, niedługo po
tym meczu był już na uniwerku Indiana State, a po latach jest wymieniany w
gronie pięciu najlepszych koszykarzy w historii.
Wyżej opisana historia
pochodzi ze wspólnej książki Larry’ego Birda i Magica Johnsona pt. „When the Game
Was Ours”. Książki, którą teraz czytam i którą pewnie jeszcze zacytuje na blogu
nie raz.
Larry Bird w 1975 roku
przerzucał przez wiele godzin siano. Nasz Górnik, za kilka dni, spędzi wiele
godzin w podróży. Los dla biało-niebieskich nie był łaskawy, bo droga do
wymarzonej II ligi jest dłuższa niż zakładano. I choć pewnie żaden z Górników w
najbliższych dniach nie będzie przerzucał siana, to 598 km (wg Google), które
dzieli Wałbrzych od miejsca rozegrania pólfinałów baraży, wydaje się niewiele
mniej męczące.
Dystans do miejsca
baraży, czyli Przemyśla, jednego z najstarszych miast w Polsce, znanego z religijnego
zróżnicowania mieszańców, rzeki San oraz miejsca leczenia wielu rannych na
Majdanie Ukraińców, pozostawia u kibiców grymas na twarzy. Prawie sześć stów na
liczniku nie jest pocieszające również dla wałbrzyskich koszykarzy.
W naszej drużynie nie ma
rzecz jasna drugiego Larry’ego Birda. Pewnie nikt nie rzuci 43 punktów. Nie
będzie to miało jednak znaczenia, jeżeli nasi wytrzymają trudy podróży i codziennej
gry przez trzy dni z rzędu.
Cóż, słowami mojego
dyrektora liceum do swoich marudzących na trudy lekcji uczniów: „Nikt nie
mówił, że będzie łatwo”. W trudnych chwilach koszykarskiego maratonu warto więc
pomyśleć o 1300 belach siana Larry’ego Birda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz