Było to dwa, trzy lata
temu. Dokładna data uciekła mi z pamięci. Górnicy grali wyjazdowy mecz ze Śląskiem
w słynnej „Kosynierce”. Nie pamiętam, czy był to mecz pierwszej drużyny, czy
też juniorów. Pamiętam za to, że siedziska nie miały oparć, a biegnąca wzdłuż
trybun poręcz wbijała mi się w plecy.
Rzeczywiście, z punktu
widzenia komfortu oglądania koszykarskich spotkań, „Kosynierka” przypomina
naszą ś.p. „Teatralną”. Też jest ciasno, trybuny też znajdują się tylko z
jednej strony, podczas gdy z pozostałych spogląda na nas łysa ściana. Boisko
gdzieniegdzie też przysłaniają kolumny, podtrzymujące dach. Zarówno
„Kosynierka”, jak i „Teatralna” to historyczne miejsca dla lokalnych drużyn
koszykówki. Hale-staruszki w centrach swoich miast, przed laty będące również
centrum sportowych wydarzeń, ostatnio reanimowane na jeden-dwa sezony, gdy to
ich gospodarz podnosił się z kolan po spektakularnych organizacyjnych upadkach.
Dziś albo zniknęły z koszykarskiego krajobrazu miasta („Teatralna”), albo służą
koszykarskim latoroślom („Kosynierka”).
A więc siedzę sobie na
trybunach „Kosynierki”. Od razu w oczy rzucają mi się te wszystkie małe rzeczy, które każą kochać swój lokalny zespół.
Środek parkietu starej
wrocławskiej hali: wielkie logo WKS-u od razu informuje przyjezdnych, gdzie się
znajduje. Nie ma mowy o nieporozumieniach. Trzy ściany wokół parkietu: banery z
legendami Śląska, czy to trenerskimi, czy zawodniczymi: Łopatka, Urlep, Zelig,
Wójcik, Tomczyk, Miglinieks, jest nawet Lynn Greer.
Hala „Orbita”.
Umieszczona w samym środku wrocławskiej sypialni spełnia dziś rolę domu
ekstraklasowego Śląska. Pod dachem obiektu wiszą ciemnozielone banery,
symbolizujące 17 tytułów mistrza Polski WKS-u. Możesz nie lubić Śląska, możesz
być do niego wrogo nastawiony, ale te banery robią piorunujące wrażenie.
Obrazy z obu hal na dobre
rozbujały moją wyobraźnię. Rozmarzyłem się, wyobrażając sobie podobne banery
gdzieś w Wałbrzychu. Banery upamiętniające piękną przeszłość Górnika. O
klubowym logo na środku parkietu zbyt długo nie myślałem, wiedząc, że brak praw
własności do hali będzie kazał na parkiecie umieszczać bardziej neutralne
malowidła. Szkoda.
Genialny pomysł! Czekałem
(zresztą chyba nie tylko ja) na to od lat. I choć debiut jednego z banerów był
wyjątkowo niezręczny (zawisł „głową” do dołu), a podział na „baner mistrzowski”
i „baner wicemistrzowski” (zamiast np. wykonania dwóch, symbolizujących
pojedynczo wyłącznie mistrzostwo ’82 i ’88) wydawał się kontrowersyjny, to
ludzie w klubie i tak zasłużyli na słowa uznania.
Ok, mamy banery
mistrzowskie. W halach Śląska na widzów spogląda dodatkowo kawał płótna,
upamiętniający karierę Macieja Zielińskiego. We Wrocławiu zadbali o koszykarską
spuściznę. I tą zawodniczą, i tą związaną z tytułami. Nie możemy być od nich
gorsi. „Płachty” z mistrzostwami i wicemistrzostwami można już w Wałbrzychu
odfajkować. Ale co z zawodnikami i trenerami?
Drogi Zarządzie
Stowarzyszenia Górnik Wałbrzych 2010, czas pójść za ciosem i podwiesić pod
sufit naszej nowej hali kilka nowych posterów/płacht/banerów.
Oto kandydaci:
*Roma Głowa – w 1946 roku
powołał sekcję koszykówki w Wałbrzychu.
*Stanisław Kiełbik –
wychowanek Górnika, reprezentant Polski, z Górnikiem mistrz Polski 1982 i 1988,
wicemistrz 1982, 1983, 1986, mistrz Polski juniorów 1979, 1980.
Biało-Niebieskich opuścił jedynie „z musu”, gdy to przeniósł się do Śląska by
odbębnić służbę wojskową. Zawodnik pierwszej drużyny Górnika w latach 1977-85,
1987-90. Prawdopodobnie pierwszy ligowiec, który trafił za trzy po wprowadzeniu takiej możliwości do zasad gry (do dziś trwają spory, kto był pierwszy).
*Zenon Kozłowski –
wychowanek Górnika, mistrz Polski 1988, wicemistrz 1981, 1983, 1986, najwięcej
meczów w biało-niebieskim trykocie w historii (424, w latach 1973-90, nikt nie jest nawet blisko tego wyniku). Trudno
sobie wyobrazić tytuł mistrzowski 1988 bez Kozłowskiego. Tym bardziej, że w tym
czasie Mieczysław Młynarski był w Lechu Poznań.
*Wojciech Krzykała –
mistrz Polski 1988, wicemistrz 1981, 1983 i 1986, później wieloletni trener młodzieży
Górnika oraz pierwszego zespołu. W 2011 zadziwił wszystkich, zajmując z młodzikami Górnika czwarte miejsce w Polsce.
*Jan Lewandowski –
legendarny trener Górnika, z biało-niebieskimi mistrz Polski 1988 oraz mistrz
Polski juniorów 1979, 1980.
*Mieczysław Młynarski –
czy jest ktoś, kto o nim nie słyszał? Reprezentant Polski, król strzelców
Igrzysk Olimpijskich w 1980, z Górnikiem mistrz Polski 1982, wicemistrz Polski
1981, 1983 i 1986, czterokrotny król strzelców ekstraklasy, sześciokrotnie
wybierany do najlepszej piątki sezonu w ekstraklasie, rekordzista ekstraklasy
pod względem średniej zdobyczy punktowej, rekordzista ekstraklasy pod względem
liczby punktów w jednym meczu: 90. Trzeci w historii Górnika pod względem
ilości rozegranych spotkań. Uff… dużo tych wyróżnień. Później, jako
(teoretycznie) drugi trener, poprowadził Rafała Glapińskiego i spółkę do
wicemistrzostwa Polski juniorów starszych w 2000 roku. W 2003 zdobył z
juniorami brąz MP (Salamonik, Stochmiałek), a rok wcześniej był czwarty w
Polsce.
*Tadeusz Reschke – reprezentant
Polski, mistrz Polski 1982 i 1988, wicemistrz 1981, 1983 i 1986. W Górniku w
latach 1975-88. Drugi w historii Górnika pod względem ilości rozegranych meczów.
Bez jego postawy pod koszem w roli fałszywego środkowego nie byłoby mowy o kolejnych medalach.
*Stanisław Rytko –
legendarny trener Górnika, człowiek budujący podwaliny pod późniejszego dwukrotnego
mistrza Polski. W Górniku w latach 1948-50, 1954-57, 1961-72, 1975-79. Z
Górnikiem awansował jako trener do II oraz do I ligi (dzisiejszej ekstraklasy).
*Jerzy Sterenga – wieloletni
reprezentant Polski, najlepszy strzelec reprezentacji podczas ME 1957 w
Budapeszcie. Z Wałbrzychem związany od czasów powojennych do śmierci w 1999
roku. Jeden z tych, którzy budowali koszykówkę w Wałbrzychu. Od lat 50. zajmował się szkoleniem w Górniku. Dziadek Marcina, Michała i
Macieja Sterengów, którzy przez lata grali w Górniku.
Długa lista. Ale mogłaby
być jeszcze dłuższa. Cała wyżej wymieniona dziewiątka zasłużyła na baner bo
miała swój duży udział w tworzeniu tożsamości wałbrzyskiej koszykówki, choć
trudno sobie na dzień dzisiejszy wyobrazić dziewięć płacht, zwisających z
konstrukcji dachu hali przy ul. Ratuszowej.
Załóżmy więc, że w klubie
znaleziono środki na trzy banery. Kto powinien „zawisnąć” pod sufitem? Hmm… Żadnego
z wyżej wymienionych nie miałem szans zobaczyć w akcji (no, może tylko
Młynarskiego, Krzykałę i Kiełbika w roli trenerów), swoją powyższą listę
opierając w głównej mierze na wertowaniu stron książek, słuchaniu opowiadań i
anegdotek starszych ode mnie oraz na przeglądaniu stron internetowych. Ok.,
spróbujmy. Moja trójka:
Młynarski. (pewniak)
Kiełbik.
Reschke.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz