Najszybszą
drogą z hali sportowej do hotelowego lobby kompleksu Aqua-Zdrój jest
skorzystanie z windy. Kilka sekund i jesteśmy na miejscu. Od recepcji hotelu
dzieli nas już tylko dziesięciometrowy wąski przesmyk i ciężkie, szklane drzwi.
Po konferencji prasowej,
która odbyła się zaraz po starciu Turowa Zgorzelec z Lietuvosem Rytas Wilno, we
wciąż pachnącym nowością lobby roiło się od koszykarskich vipów, z których
wyróżniał się mierzący 210 cm Adam Wójcik. Moją uwagę przykuł jednak ktoś inny.
Dość wysoki i dość
opalony facet o smukłej sylwetce i w dobrze skrojonym ciemnym garniturze
kierował się wolnym krokiem w stronę hotelowego parkingu. Pomyślałem sobie: „Teraz
albo nigdy”. Podszedłem do niego i szturchnąłem lekko za rękaw garnituru. Dirk
Bauermann obrócił się w moją stronę, a ja wymamrotałem w pośpiechu:
- Excuse me coach,
Could we have a quick interview with you? (Przepraszam panie trenerze, czy można prosić o szybki wywiad?)
Pytanie wyszło w liczbie
mnogiej, bo wywiad planowałem zrobić z „Nowakiem”, który współpracuje i z
naszym górniczym portalem, i z lokalnymi mediami.
Wymarzona odpowiedź padła
z ust trenera natychmiast.
- Sure! (Jasne!) – odpowiedział z iście amerykańskim luzem trener Bauermann
Jako miejsce wywiadu
zaproponowałem ciemne sofy naprzeciw wejścia do sali konferencyjnej. Trener
Bauermann na wstępie z żalem przyznał, że nie może poświęcić nam za dużo czasu.
Nie ma problemu. Jeszcze pięć minut wcześniej nie wierzyłem, że do rozmowy z trenerem
polskiej kadry może w ogóle dojść. Dlatego też, razem z „Nowakiem”, zadajemy
kilka przygotowanych na poczekaniu pytań. Bauermann odpowiada. Udało się! Zrobiliśmy
wywiad!
Mam na koncie kilka
wywiadów w języku polskim. Wywiad z niemieckim trenerem polskiej reprezentacji
był pierwszym, jaki zrobiłem po angielsku. Co innego jednak wydało mi się
bardziej niesamowite, a mianowicie uściśnięcie ręki postaci jakby z innego
świata, człowieka żywcem wyrwanego z ekranu telewizora.
Podczas rozmowy nie
czułem się spięty. Może dlatego, że kilkanaście minut wcześniej
tłumaczyłem wypowiedzi coacha Bauermanna na konferencji prasowej, a potem zrobiłem
sobie z nim pamiątkowe zdjęcie. Matti, którego kojarzycie z prowadzenia
klubowej strony Górnika, był odpowiedzialny za fotografię. Gdy pojawił się
problem z aparatem, który sprzeciwiał się uwiecznienia chwili z trenerem, trzeba
było szybko szukać aparata-zastępcy. Czas zrobienia zdjęcia niebezpiecznie się
wydłużył, co trener Dirk przyjął z uśmiechem na ustach, mówiąc „Bez pośpiechu.
Samolot powrotny mamy dopiero jutro rano”.
Pani Katarzyna, około
30-letnia polska wykładowczyni prawa międzynarodowego ze Szwajcarii, powtarza nam na studiach
podyplomowych, że pierwsze 120 sekund autoprezentacji przed nowym rozmówcą wyrabia
opinię o osobie na dobre. Bauermann regułę 120 sekund opanował w piorunującym
stylu. Zwłaszcza na angliście.
Bauermann świetnie, zresztą jak wielu Niemców, mówi po
angielsku. Jego czyściutki amerykański akcent olśniewa. Akcent musi mieć wiele
wspólnego z jego krótką przygodą trenerską na kalifornijskiej uczelni Fresno
State, znajdującej się w centralnej części stanu, bez dostępu do oceanu, mniej
więcej w połowie drogi z Los Angeles do San Francisco. Bauermann w Stanach
trenował przed ponad dwudziestoma laty, ale widać, że czasu w Kalifornii nie
zmarnował na surfowaniu i wylegiwaniu się pod palmami.
Oprócz akcentu, niemiecki
szkoleniowiec imponuje stylem bycia, który jest hmm… bardzo zachodni. Przykładem
na przyjazne nastawienie niech będzie krótki small talk przy robieniu zdjęcia
(przytoczony powyżej) oraz sama chęć na udzielenie spontanicznego wywiadu dwóm
niepozornym chłopakom znikąd.
Wywiadu, w którym Dirk
Bauermann dał się pokazać od strony metodycznej, analitycznej, niemal
filozoficznej. Ze stoickim spokojem i cierpliwością profesora/ mędrca z
odległej krainy/dyplomaty (do wyboru, do koloru) odpowiadał na nasze pytania i tłumaczył
swoje racje.
Lietuvos w Wałbrzychu wygrał. Drik Bauermann miał więc powody do radości.
Swoje powody do radości miałem także i ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz