Szukaj na tym blogu

piątek, 20 grudnia 2013

Koszykarskie przedstawienie a szkolny teatrzyk


Derrick Brown, niegdyś Charlotte Bobcats, obecnie Lokomotiv Kubań Krasnodar.

Pierwsza połowa dobiega końca. Po supernowoczesnym dębowym parkiecie w hali Aqua Zdrój biegają właśnie aktualny wicemistrz Europy, mistrz NCAA sprzed kilku lat, brązowy medalista Mistrzostw Świata 2010, mistrz Euroligi 2011 i facet z ponad 170 grami w NBA. Lokomotiv Krasnodar walczy ze zgorzeleckim Turowem. Pierwsze dwadzieścia minut kolejnego meczu Zjednoczonej Ligi VTB w Wałbrzychu za nami. Na tablicy wyników skromne 30:19 dla zespołu z Rosji.

Nagle, na samym szczycie jednej z trybun, Krzysiek zaliczył spontaniczne ziewnięcie, mówiąc: „Kurczę, nie pamiętam kiedy ostatni raz mi się to zdarzyło na meczu kosza”. A zdarzyć się miało prawo, bo będący lekko po 40-stce Krzysiek chodzi na koszykarskie widowiska od lat 80. Naszego Górnika w akcji ogląda od lat. Tym razem w Wałbrzychu zagrał Turów Zgorzelec, z którym lokalnym kibicom bardzo trudno się zidentyfikować. Brak identyfikacji+ brak fanatycznego dopingu = brak emocji. Stąd pewnie te ziewnięcie.

Mi ziewnąć się nie zdarzyło, choć skłamałbym pisząc, że pojedynek Lokomotivu z Turowem był ekscytujący. Kibicom mogły podobać się pojedyncze akcje, ale całokształt sportowy, co potwierdza wielu obserwatorów, nie zrobił wrażenia. Bo co innego docenić wysiłek organizatorów w poczęstowaniu miejscowych kawałkiem Europy, a co innego przeżywać czysto spontaniczne emocje w trakcie samego spotkania. Mecz przypominał bardziej sparing, niż europejskie rozgrywki, bo fanatycy ze Zgorzelca w dzień roboczy dojechali w niewielkiej ilości. A gdy na trybunach zapada grobowa cisza, gdy na boisko wybiegają dwie obce miejscowym kibicom drużyny, to przypuszczam, że nawet wizyta samych Wizards z Marcinem Gortatem nie zmieniłaby tego obrazu.

Należy jednak pamiętać o tym, że w Wałbrzychu mieliśmy okazję obejrzeć naprawdę klasowy zespół. Wielu obecnych na meczu nie do końca zdawało sobie z tego sprawy. Skorzystajmy zatem z porównania piłkarskiego, bo przecież na futbolu w Polsce znają się wszyscy bez wyjątku. Koszykarski Lokomotiv Kubań Krasnodar to coś pomiędzy piłkarskimi Galatasaray Stambuł i FC Porto.

Lokomotiv, podobnie jak Galatasaray, od niedawna mocno akcentuje swoją obecność w Europie. Drużyny z Rosji i Turcji w podobny sposób nie szczędzą pieniędzy na sprowadzanie gwiazd, choć mimo wszystko w Krasnodarze próżno szukać tej klasy koszykarzy, co grający w Stambule piłkarze Wesley Sneijder i Didier Drogba. Oba zespoły wcześniej wygrały rozgrywki europejskiej drugiej ligi (różnica polega na tym, że Lokomotiv Eurocup wygrał w zeszłym roku, a Galatasaray po stary Puchar UEFA sięgnął w 2000 roku).

Lokomotiv rzecz jasna nie ma na koncie „mistrzostwa Europy” jak FC Porto, ale jest podobny klasą do obecnego zespołu Portugalczyków. Krasnodar po Eurocup sięgnął w obecnym, 2013 roku, FC Porto wygrało piłkarski odpowiednik, Ligę Europejską w 2011 roku. Do sukcesów w pucharach obie ekipy prowadził młody, zdolny trener. W tym przypadku, różnica jest taka, że koszykarski Lokomotiv, w skali Europy, dysponuje lepszym składem, niż obecne piłkarskie Porto.

Co powiedział nam europejski dwumecz w Wałbrzychu? Przede wszystkim pokazał, że w Wałbrzychu naprawdę kocha się koszykówkę. Bardzo dobra frekwencja na weekendowym meczu Lietuvos-Turów oraz dobra na poniedziałkowym pojedynku Lokomotiv-Turów utwierdza w przekonaniu, że w naszym mieście jest sens inwestowania w basket.

Z meczami ligi VTB w Wałbrzychu jest trochę jak z ojcem, który przyszedł na przedstawienie szkolne syna, choć ten nie mógł wystąpić na scenie z powodu choroby. Pomimo tego na teatrzyk przyszedł, z synem pod pachą, by docenić wysiłek tych, którzy ostatecznie przedstawienie organizowali i w nim wystąpili.

Tak oto kibice na koszykarskie przedstawienie przybyli, pomimo niedyspozycji ich pociechy, Górnika, i niewielkiej wiedzy o samym przedstawieniu (liga VTB była w rzeczywistości dla wielu fanów jest jak małoznaczący szkolny teatrzyk, bo nazwiska europejskich gwiazd mówiły tyle, co nazwiska uczniów z klasy syna). Przyszli z ukochanym Górnikiem (i na jego prośbę) pod pachą, by docenić wysiłek organizatorów w garniturach i aktorów w krótkich spodenkach i sportowych butach. I co z tego, że komuś zdarzyło się ziewnąć? Na szkolnych teatrzykach też ziewają. 


1 komentarz:

  1. ja bym dopisał jeszcze jeden wniosek - nie tylko Górnicy potrafią niemiłosiernie pudłować na Aqua-Zdroju :D

    OdpowiedzUsuń