Ostatnio rzadko piszę o
biało-niebieskiej młodzieży. Wiem, że wolicie czytać o popisach Górników w III
lidze. Tym razem będzie jednak o latoroślach, bo w sobotę, 21.12, w hali OSiR
zdarzyło się coś niezwykłego. Podkoszowy wałbrzyszan, pochodzący z Głuszycy
Kuba Grabka, zdobył 50 punktów i w pojedynkę poprowadził swój zespół do
wygranej z Zastalem Zielona Góra.
Ostatnia przedświąteczna
sobota to czas raczej burzliwy i pełen trosk. W hali przy ul. Wysockiego sobota
była za to leniwa. Spotkanie rozpoczęło się o 11:00, a na trybunach zasiadło zaledwie
kilka osób. Obok pustych kolorowych siedzisk w oczy (uszy?) rzucał się brak muzyki, a promienie
słońca, przebijające się przez wielkie okiennice, raziły biegających po
wysłużonym parkiecie młodych koszykarzy.
Kontekst rozgrywkowy?
Mecz średniaka z Wałbrzycha z dołującym Zastalem z młodszego rocznika.
Dołującym, choć na własnym parkiecie uległym Górnikowi jedynie różnicą trzech
„oczek” (52:55).
Kontekst kadrowy? Kadeci
Górnika prowadzą nierówną walkę z ogromnym deficytem kadrowym. W składzie
znajduje się na dzień dzisiejszy zaledwie 9 graczy, żadnego rozgrywającego, a
rotacja kończy się na sześciu zawodnikach!!! Ciężko w takich warunkach wygrywać
mecze z kimkolwiek. A jednak nasi dają radę.
Przez wyraźne problemy z
liczebnością składu Kuba Grabka gra regularnie niemal pełne 40 minut. Na swojej
pozycji środkowego nie ma zmiennika, a w trakcie spotkania zdarza mu się
rozgrywać czy grać jako skrzydłowy. W trwającym sezonie już trzykrotnie
zdobywał 30 punktów, ale tej granicy jeszcze nie przekroczył.
Na pewno wielu z was
myśli:„Po co wspominać o jakimś wysokim kadecie? Pewnie dostaje piłkę pod kosz
i z takiej pozycji punktuje”. Nic bardziej mylnego. Akcje „na wieżowca” są
grane w lidze młodzików. W kadetach poziom trudności wędruje do góry, co
uniemożliwia tego typu siermiężną koszykówkę. Zresztą Grabka nie jest jakimś
olbrzymem. Nie dajmy się zwariować.
W słoneczne, choć mroźne
południe, Górnik pokonał Zastal 88:57. Niech ten rezultat was nie zmyli. Po
trzech kwartach wynik oscylował w granicach remisu. Dobra postawa w obronie,
wymuszanie strat oraz kontry wykończyły dobrze grający przez trzydzieści
pierwszych minut Zastal. A jak zielonogórzan wykańczał Grabka? Na wiele
sposobów:
Akcje 2+1 – Grabka
trafiał spod kosza mimo asyst dwóch lub trzech obrońców wokół niego. Poza tym
Kuba mijał swojego obrońcę i często punktował pomimo tego, że był faulowany.
Półdystans – nasz
środkowy trafiał z kąta 0 stopni na 3 i 4 m od obręczy.
Dystans – w tym meczu nie
przypominam sobie jego celnej „trójki”. Wiem jednak dobrze, że potrafi z
dystansu trafić, bo robił to już w poprzednich spotkaniach.
Kontratak – Grabka grał
najdłużej i miał prawo nie zdążyć wybiec do kontry. Eee tam. Kuba hasał po
boisku jak gazela po afrykańskiej sawannie. Raz w kontrze zaliczył udanego
lay-upa po dwutakcie, innym razem próbował wsadu. Skończyło się na dotknięciu
obręczy palcami, ale najważniejsze, że po tej akcji na swoje konto mógł dodać
kolejne dwa „oczka”.
Ekwilibrystyka - w jednej z akcji Grabka dynamicznie „wbił
się” pod kosz i zanurkował w gąszczu trzech obrońców. Nie widząc kosza oddał
rzut kelnerski, Trafił. Innym razem dostrzegł szparę w obronie Zastalu i
przedarł się na dwutakcie pod kosz, skutecznie wykańczając rzut po przedziwnym ręcznym
kołowrotku w powietrzu. No i ostatnia akcja meczu: Grabka rzuca od niechcenia z
ok. 9 metrów do kosza. Punkty.
W koszykówce zdarzają się
takie mecze. Mecze, w których wpada niemal każdy rzut. Mecze, w których ma się
wrażenie, że nawet opaska na oczach nie jest w stanie przeszkodzić w oddaniu
celnego rzutu. Tego typu historie mają miejsce bardzo rzadko i nie są dostępne
dla wszystkich zawodników. W przeciągu całego sezonu Grabka rolę wybawiciela
swojego zespołu odgrywał już nie raz. Nigdy jednak do tego stopnia.
Czy Grabka zagrał swój
mecz życia? Chyba tak, choć komicznie pisać o meczu życia w przypadku 15-latka.
Oby podobne spotkania, i co najważniejsze z podobnym skutkiem dla jego zespołu,
zdarzyły mi się jeszcze nie raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz