(2-0) Górnik Wałbrzych - (1-1) WKK II Wrocław 77:65
Górnik odkupił
grzechy popełnione na WKK w poprzednim sezonie. Za nami niezłe sobotnie
popołudnie. Niezłe, choć mogło być cudowne. Po ekscytującej pierwszej połowie
byliśmy świadkami zapaści wałbrzyszan w drugiej.
Mądrzejsi o zeszłosezonową klęskę w dwóch aktach, automatycznie założyliśmy,
że mecz z wrocławianami będzie trudny. I to pomimo faktu, że zespół gości
kadrowo, w porównaniu z sezonem 2012/13, zmienił się w stu procentach.
Młode wilki WKK z zeszłego roku przeszły kolejny lifting, przywożąc do
Wałbrzycha trzech gimnazjalistów oraz grupę wiekową 16-18. Bardzo młodzi, ale
zdolni, bo ta grupa to w większości młodzieżowi reprezentanci kraju i nadzieja
nie tylko wrocławskiej, ale i polskiej koszykówki.
Po dziesięciu minutach było 22:8, do przerwy 47:19. Ładne i składne akcje
Górników. Szaleństwo. Pogrom. Na trybunach rozpoczynają się przebąkiwania na
temat pięknej perspektywy gładkich zwycięstw do końca sezonu. Takiej pewności w
grze od biało-niebieskich oczekiwaliśmy już rok temu. Chwalimy, chwalimy,
chwalimy i...
...wpadamy w pułapkę własnej wyobraźni.
Drugą połowę przegrywamy 30:46 i nasza na nowo rozbudzona nadzieja o
wałbrzyskim taranie, niszczącym wszystkich rywali stojącym na drodze do II
ligi, przygasała wraz z kolejnymi celnymi "trójkami" z czystych
pozycji młokosów z Wrocławia. Nasi się rozluźnili lub odcięto im prąd/tlen (niepotrzebne skreślić).
Wybiegani gracze WKK zaprezentowali swój potencjał, pokazali pazury. Na
szczęście, biało-niebieskim starczyło paliwa na cztery kwarty. Kto wie, jaki
byłby końcowy wynik, gdyby spotkanie trwało dziesięć minut dłużej?
W sobotę oglądaliśmy dwa różne Górniki. Ten wymarzony grał przez pierwsze
dwadzieścia minut. O tym z drugiej połowy chcemy zapomnieć, dlatego mamy
nadzieje, że już pakuje walizki i opuszcza nas na zawsze.
Warte odnotowania: Po czterech latach w oficjalnym meczu Górnika
wystąpił Rafał Glapiński.
"Glapa" grał krótko, bo wciąż leczy uraz kostki. Do tego wystąpił
z pokracznym numerem 18 (wtf!?), a nie ze swoją szczęsliwą siódemką na plecach.
Pomimo zaledwie kilku minut w grze w pierwszej kwarcie Glapiński wniósł mnóstwo
spokoju w poczynania Górników. Cały zespół wokół niego wyglądał jak posłuszne
owieczki wokół pasterza. Nasz rozgrywający zdążył zaliczyć, w mojej ocenie,
najpiękniejszą akcję meczu: po dostaniu podania na lewym skrzydle zamarkował
rzut, powiesił obrońcę, ostro sciął pod kosz, skupiając na sobie uwagę trzech
defensorów i odegrał na obwód do niekrytego "Józka", który trafił za
trzy punkty. Piękna akcja, nie mająca wiele wspólnego z trzecioligową wielką
improwizacją. Trener WKK po tym zagraniu wziął czas, a my zobaczyliśmy próbkę
tego, jak może wyglądać Górnik pod dowództwem Glapińskiego.
Teraz naszych czeka pojedynek w Kątach Wrocławskich - terenie wyjątkowo
nieprzyjaznym i dla zawodników i dla kibiców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz