Szukaj na tym blogu

wtorek, 2 lipca 2013

O mnie: ciąg dalszy

Borzem

Po doświadczeniach w tworzeniu turnieju zacząłem się wtajemniczać w rolę organizatora. Co znacznie mi odpowiadało bo ktoś tym wszystkim musiał sterować. Zacząłem dojrzewać jako facet, złamałem bariery typu relacje z „krawaciarzami” itd.

Nie bez parady zacząłem opisywać Alkatraz, gdyż stało się ono centrum koszykarskim w mieście gdzie na co dzień grali najlepsi w tej branży w Wałbrzychu. Jaki to ma związek z dalszą karierą a mianowicie taki, że ta uliczna ekipa, którą reprezentowaliśmy postanowiła zgłosić się do ligi amatorskiej jako Bad Company. Wykorzystując dar skupiania się ludzi przy sobie tworzyliśmy drużynę, która z miejsca walczyła o zwycięstwo w lidze. W międzyczasie poznałem kolejnego fanatyka koszykówki, jeszcze wtedy juniora Górnika, mianowicie Mateusza Myślaka. Był to rok bodajże 2005. Nasze ścieżki zaczęły iść w jedną stronę. I tak jest do dzisiaj - tam gdzie ja, tam i on i odwrotnie. Zawsze byłem „uczniem”, tym młodszym, który słuchał starszych a od kiedy poznałem Matiego, mogłem w końcu traktować kogoś jak młodszego brata.

Zaczęliśmy trenować w Górniku z juniorami u trenera Pogorzelskiego, coraz częściej grać na boisku, pojechaliśmy reprezentować Górnika we Francji na międzynarodowym turnieju itd. Stworzyła się przyjaźń i tak jest do dziś.

Drużynę, którą udało się zmontować grała w amatorskiej 4 lata. Wygraliśmy ją 3 razy z rzędu. W drugim roku mieliśmy zespół nawet taki, który z powodzeniem mógłby grać w III lidze hehe. Michał Sterenga, Pieloch, Stochmiałek, Sikorski, Myślak czy Łabiak - te nazwiska kojarzą wszyscy, a że był rok 2006 to drużyna była perspektywiczna. W końcu przyszedł taki moment, że po kolejnym zwycięstwie wśród amatorów pewnego dnia wpadłem do szatni i spytałem wprost chłopaków: „Może spróbujemy sił w III lidze? Co wy na to?”

Miałem już przygotowany preliminarz wydatków, obdzwoniłem kluby, pytałem jak jest i tak postanowiliśmy stworzyć drużynę w lidze !!! Znając realia ligi amatorskiej i poziom graczy tam występujących zebrałem grupę ludzi chętnych do tego przedsięwzięcia. Karwik, Kaliński czy mój kolega ze szkolnej ławki Bujnowski z miłą chęcią przystąpili do tego projektu. Była euforia. Coś niespotykanego w Wałbrzychu. Postanowiłem stanąć na czele tej nowo utworzonej organizacji, a zaraziłem nią takie osoby jak Jarek Wincek, wspomniany Paweł Kaliński, Grzegorz Hajduk czy Tomasz Nowakowski bez których pomocy nie poradziłbym sobie w zupełności.

W międzyczasie, jako że jestem pracownikiem OSiR-u, pojechałem w czerwcu na Samorządowe Mistrzostwa Polski w Koszykówce. Granie z prezydentem, dyrektorem, radnymi oraz przede wszystkim reprezentowanie Wałbrzycha było dla mnie nie lada zaszczytem. Jednak szybko mój udział w turnieju w Kołobrzegu się niestety zakończył. W pierwszym spotkaniu doznałem dość poważnej kontuzji ręki. Kiedy wchodziłem pod basket podczas wyskoku zostałem popchnięty z całym impetem przez jednego grubasa i złamałem rękę. Złamałem ją w przedramieniu tak, że jedna część była na wschodzie a druga na zachodzie :). Operacja, rehabilitacja i rokowania nie były zbyt przyjazne a sezon pierwszy w 3 lidze tuż przede mną ...

Na szczęście, miałem przy sobie grupę niezastąpionych ludzi, którzy pomogli mi odzyskać wiarę, że będzie ok. I tak było. Ręka nie do końca jest sprawna na 100% ale w sporcie nie liczy się kto ile ma wzrostu i wagi - liczy się kto ile ma serca i zaangażowania!

Pierwsze treningi....

We wrześniu pojechałem do trenera Młynarskiego, z którym kiedyś pojechaliśmy do Francji na turniej. Opowiedziałem mu jak wygląda sytuacja, kogo mamy w zespole i czy nie zechciałby poprowadzić drużyny? Oczywiście trener się zgodził, co było jednym z moich większych sukcesów jako raczkujący „Menadżer”. 
  
„Powalczyliśmy” z Górnikiem o zawodników i bang !!! Gramy !!! Mierzyliśmy w 5 miejsce a tu nagle wszyscy Ci ludzie, którzy chcieli grać w zespole poświęcili się i powstała jedna wielka rodzina bawiąca się koszykówką z charyzmatycznym trenerem-legendą, która rok w rok wygrywała ligę uzyskując awans do baraży na szczeblu centralnym.

Historię znamy, nie czas aby ją teraz przedstawiać ale „Projekt 3 liga”, którego byłem inicjatorem wypalił i był dla mnie wielkim sukcesem. Sukcesem zarówno sportowym jak i życiowym gdyż wspólnie ze swoimi bliskimi kolegami, z którymi na co dzień gramy na ulicznych basketach, zagraliśmy w profesjonalnej lidze. I to od razu na szczycie.

Po kolejnych sezonach nie udało się awansować do ligi wyżej a było to na wyciągnięcie ręki. Raz zabrakło jednego osobistego, raz jeden mecz .... 2 liga była blisko a jednak tak daleko. Trzeba było zmian i tak postanowiłem dać szansę połączeniu dwóch wałbrzyskich koszykarskich klubów aby wspólnymi siłami uzyskać awans do upragnionej 2 Ligi.

Samo połączenie nie dało efektu zamierzonego ale spełniło się moje kolejne marzenie: Mogłem reprezentować Klub Górnika Wałbrzych! Tak jak „Glapa” (Rafał Glapiński przyp.), „Sikor” (Marcin Sikorski przyp.) czy Mati (Mateusz Myślak przyp.) mogłem oddać swoje zdrowie dla tego Klubu. Ponadto dostałem szansę na sprawdzenie się w roli trenera prowadząc juniorów Górnika do 3 miejsca w lidze! Co, jak na debiutanta i drużynę chłopców złożonych dosłownie z kilku roczników, również jest wielkim sukcesem. O tyle jest to fascynujące, iż mogłem przekazać swoją wiedzę i charyzmę młodszemu pokoleniu i po części się udało.

Każdy z opisanych ludzi i każde z opisanych zdarzeń ukształtowało mnie koszykarsko i dało mi dużo doświadczenia. Począwszy od rodziny, kolegów, boisk ulicznych, zakończywszy na Górniku Wałbrzych. Nigdy nie starałem się oceniać ludzi, jeżeli chodzi o poziom koszykówki gdyż nie ważne w jakim momencie zaczynasz grać - jeśli to kochasz, możesz dzięki ciężkiej pracy i dobrym ludziom dojść do pożądanego efektu.

Troszkę ta moja historia jest jak „od zera do bohatera”. Kiedy spotykam starszych kolegów mówią mi: „Chłopie, Co ty teraz grasz w ten basket, kiedyś w ogóle nie potrafiłeś rzucać do kosza”. Dzisiaj mogę się tylko zastanawiać, czy jakbym spróbował trenować koszykówkę od 10 roku życia czy osiągnąłbym więcej niż mam teraz? Mam niewiele jako gracz. Role player w III lidze. Typowy zadaniowiec, ale to jest moje małe NBA.

Dzięki mojej opisanej historii zdobyłem ogromne doświadczenia życiowe oraz szacunek, które ukształtowały mnie na całe życie. Teraz mogę dzielić się basketem z innymi ludźmi i poprzez swoje podejście do ciężkiej pracy, pomóc w osiąganiu sukcesów.   

Największe sukcesy:
-         jako gracz: nienaganna etyka pracy
-         jako organizator: turniej Alkatraz i stworzenie od zera klubu w III lidze
-         jako trener: zdobycie 3 miejsca w lidze z juniorami Górnika
-         jako spiker: prowadzenie spotkania w Ekstraklasie w 2009 roku pomiędzy Górnikiem a PBG Basketem Poznań
-         jako menadżer: namówienie Mieczysława Młynarskiego do trenowania naszego zespołu
-         jako streetballowiec: charakter bo nic cię nie nauczy charakteru tak jak ulica!
-         jako koszykarz: wygranie półfinałów w 2012 roku z KK Wałbrzych

Dziękuje za przeczytanie, teraz znacie mnie troszkę więcej. Będę starał się opisywać Wam różne nurtujące sprawy, przedstawiać ciekawostki oraz analizować koszykówkę od każdej strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz