Po
doświadczeniach w tworzeniu turnieju zacząłem się wtajemniczać w rolę organizatora.
Co znacznie mi odpowiadało bo ktoś tym wszystkim musiał sterować. Zacząłem
dojrzewać jako facet, złamałem bariery typu relacje z „krawaciarzami” itd.
Nie
bez parady zacząłem opisywać Alkatraz, gdyż stało się ono centrum koszykarskim
w mieście gdzie na co dzień grali najlepsi w tej branży w Wałbrzychu. Jaki to
ma związek z dalszą karierą a mianowicie taki, że ta uliczna ekipa, którą
reprezentowaliśmy postanowiła zgłosić się do ligi amatorskiej jako Bad Company.
Wykorzystując dar skupiania się ludzi przy sobie tworzyliśmy drużynę, która z miejsca
walczyła o zwycięstwo w lidze. W międzyczasie poznałem kolejnego fanatyka
koszykówki, jeszcze wtedy juniora Górnika, mianowicie Mateusza Myślaka. Był to
rok bodajże 2005. Nasze ścieżki zaczęły iść w jedną stronę. I tak jest do
dzisiaj - tam gdzie ja, tam i on i odwrotnie. Zawsze byłem „uczniem”, tym
młodszym, który słuchał starszych a od kiedy poznałem Matiego, mogłem w końcu
traktować kogoś jak młodszego brata.
Zaczęliśmy
trenować w Górniku z juniorami u trenera Pogorzelskiego, coraz częściej grać na
boisku, pojechaliśmy reprezentować Górnika we Francji na międzynarodowym turnieju
itd. Stworzyła się przyjaźń i tak jest do dziś.
Drużynę,
którą udało się zmontować grała w amatorskiej 4 lata. Wygraliśmy ją 3 razy z
rzędu. W drugim roku mieliśmy zespół nawet taki, który z powodzeniem mógłby
grać w III lidze hehe. Michał Sterenga, Pieloch, Stochmiałek, Sikorski, Myślak
czy Łabiak - te nazwiska kojarzą wszyscy, a że był rok 2006 to drużyna była
perspektywiczna. W końcu przyszedł taki moment, że po kolejnym zwycięstwie
wśród amatorów pewnego dnia wpadłem do szatni i spytałem wprost chłopaków:
„Może spróbujemy sił w III lidze? Co wy na to?”
Miałem
już przygotowany preliminarz wydatków, obdzwoniłem kluby, pytałem jak jest i
tak postanowiliśmy stworzyć drużynę w lidze !!! Znając realia ligi amatorskiej
i poziom graczy tam występujących zebrałem grupę ludzi chętnych do tego
przedsięwzięcia. Karwik, Kaliński czy mój kolega ze szkolnej ławki Bujnowski z
miłą chęcią przystąpili do tego projektu. Była euforia. Coś niespotykanego w
Wałbrzychu. Postanowiłem stanąć na czele tej nowo utworzonej organizacji, a
zaraziłem nią takie osoby jak Jarek Wincek, wspomniany Paweł Kaliński, Grzegorz
Hajduk czy Tomasz Nowakowski bez których pomocy nie poradziłbym sobie w
zupełności.
W
międzyczasie, jako że jestem pracownikiem OSiR-u, pojechałem w czerwcu na Samorządowe
Mistrzostwa Polski w Koszykówce. Granie z prezydentem, dyrektorem, radnymi oraz
przede wszystkim reprezentowanie Wałbrzycha było dla mnie nie lada zaszczytem.
Jednak szybko mój udział w turnieju w Kołobrzegu się niestety zakończył. W
pierwszym spotkaniu doznałem dość poważnej kontuzji ręki. Kiedy wchodziłem pod
basket podczas wyskoku zostałem popchnięty z całym impetem przez jednego grubasa
i złamałem rękę. Złamałem ją w przedramieniu tak, że jedna część była na
wschodzie a druga na zachodzie :). Operacja, rehabilitacja i rokowania nie były
zbyt przyjazne a sezon pierwszy w 3 lidze tuż przede mną ...
Na
szczęście, miałem przy sobie grupę niezastąpionych ludzi, którzy pomogli mi
odzyskać wiarę, że będzie ok. I tak było. Ręka nie do końca jest sprawna na
100% ale w sporcie nie liczy się kto ile ma wzrostu i wagi - liczy się kto ile
ma serca i zaangażowania!
Pierwsze
treningi....
We
wrześniu pojechałem do trenera Młynarskiego, z którym kiedyś pojechaliśmy do
Francji na turniej. Opowiedziałem mu jak wygląda sytuacja, kogo mamy w zespole
i czy nie zechciałby poprowadzić drużyny? Oczywiście trener się zgodził, co
było jednym z moich większych sukcesów jako raczkujący „Menadżer”.
„Powalczyliśmy”
z Górnikiem o zawodników i bang !!! Gramy !!! Mierzyliśmy w 5 miejsce a tu
nagle wszyscy Ci ludzie, którzy chcieli grać w zespole poświęcili się i powstała
jedna wielka rodzina bawiąca się koszykówką z charyzmatycznym trenerem-legendą,
która rok w rok wygrywała ligę uzyskując awans do baraży na szczeblu
centralnym.
Historię
znamy, nie czas aby ją teraz przedstawiać ale „Projekt 3 liga”, którego byłem
inicjatorem wypalił i był dla mnie wielkim sukcesem. Sukcesem zarówno sportowym
jak i życiowym gdyż wspólnie ze swoimi bliskimi kolegami, z którymi na co dzień
gramy na ulicznych basketach, zagraliśmy w profesjonalnej lidze. I to od razu
na szczycie.
Po
kolejnych sezonach nie udało się awansować do ligi wyżej a było to na
wyciągnięcie ręki. Raz zabrakło jednego osobistego, raz jeden mecz .... 2 liga
była blisko a jednak tak daleko. Trzeba było zmian i tak postanowiłem dać
szansę połączeniu dwóch wałbrzyskich koszykarskich klubów aby wspólnymi siłami
uzyskać awans do upragnionej 2 Ligi.
Samo
połączenie nie dało efektu zamierzonego ale spełniło się moje kolejne marzenie:
Mogłem reprezentować Klub Górnika Wałbrzych! Tak jak „Glapa” (Rafał Glapiński
przyp.), „Sikor” (Marcin Sikorski przyp.) czy Mati (Mateusz Myślak przyp.)
mogłem oddać swoje zdrowie dla tego Klubu. Ponadto dostałem szansę na
sprawdzenie się w roli trenera prowadząc juniorów Górnika do 3 miejsca w lidze!
Co, jak na debiutanta i drużynę chłopców złożonych dosłownie z kilku roczników,
również jest wielkim sukcesem. O tyle jest to fascynujące, iż mogłem przekazać
swoją wiedzę i charyzmę młodszemu pokoleniu i po części się udało.
Każdy
z opisanych ludzi i każde z opisanych zdarzeń ukształtowało mnie koszykarsko i
dało mi dużo doświadczenia. Począwszy od rodziny, kolegów, boisk ulicznych,
zakończywszy na Górniku Wałbrzych. Nigdy nie starałem się oceniać ludzi, jeżeli
chodzi o poziom koszykówki gdyż nie ważne w jakim momencie zaczynasz grać -
jeśli to kochasz, możesz dzięki ciężkiej pracy i dobrym ludziom dojść do
pożądanego efektu.
Troszkę
ta moja historia jest jak „od zera do bohatera”. Kiedy spotykam starszych
kolegów mówią mi: „Chłopie, Co ty teraz grasz w ten basket, kiedyś w ogóle nie
potrafiłeś rzucać do kosza”. Dzisiaj mogę się tylko zastanawiać, czy jakbym
spróbował trenować koszykówkę od 10 roku życia czy osiągnąłbym więcej niż mam
teraz? Mam niewiele jako gracz. Role player w III lidze. Typowy zadaniowiec, ale
to jest moje małe NBA.
Dzięki
mojej opisanej historii zdobyłem ogromne doświadczenia życiowe oraz szacunek,
które ukształtowały mnie na całe życie. Teraz mogę dzielić się basketem z innymi
ludźmi i poprzez swoje podejście do ciężkiej pracy, pomóc w osiąganiu
sukcesów.
Największe
sukcesy:
-
jako gracz: nienaganna etyka pracy
-
jako organizator: turniej Alkatraz
i stworzenie od zera klubu w III lidze
-
jako trener: zdobycie 3 miejsca w
lidze z juniorami Górnika
-
jako spiker: prowadzenie spotkania
w Ekstraklasie w 2009 roku pomiędzy Górnikiem a PBG Basketem Poznań
-
jako menadżer: namówienie
Mieczysława Młynarskiego do trenowania naszego zespołu
-
jako streetballowiec: charakter bo
nic cię nie nauczy charakteru tak jak ulica!
-
jako koszykarz: wygranie
półfinałów w 2012 roku z KK Wałbrzych
Dziękuje
za przeczytanie, teraz znacie mnie troszkę więcej. Będę starał się opisywać Wam
różne nurtujące sprawy, przedstawiać ciekawostki oraz analizować koszykówkę od
każdej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz