Szukaj na tym blogu

piątek, 5 lipca 2013

Dzieci a sport. Wczoraj i dziś...


 Borzem

- Michał! Dobranocka i spać!! 

- Mamo a będę mógł obejrzeć chociaż Sport po Wiadomościach?

Takimi słowami często kończył się mój dzień spędzony na osiedlowym boisku, gdzie od wczesnych godzin grało się w przeróżne sporty i zabawy. Zważywszy, że nie było ogólnodostępnego internetu to był jeden z najlepszych sposobów na zobaczenie co się dzieje w sportowym świece, a trwało to zaledwie około 5 minut. 

Wszyscy (starsze pokolenie) wiemy jak kiedyś wyglądały wszelkiego rodzaju boiska. Czarno !!! Wszędzie pełno dzieciaków, dużo hałasu. Od samego rana była „ustawka” w umówionym miejscu dzień wcześniej i grało się w co się da. Popołudniami zaś zawsze trzeba było czekać, aż boisko się zwolni bo w tym czasie często grali tam „starsi”. Można się było tam tylko załapać jeśli byłeś naprawdę wybijający się ze swoich rówieśników, bądź miałeś starszego brata, który pomagał się dostać do którejś z drużyn. Innym sposobem było to kiedy komuś brakowało do składu jednej bądź dwóch osób i starsi krążyli wzrokiem kogo by tu wziąć w zamian i nadchodziła ta chwila kiedy opłacało się czekać tyle czasu by móc zagrać na wyższym levelu.

Jak już mówiłem, nie było Internetu, telefonów komórkowych, a na komputer typu PC trzeba było mieć dobrze ustawionych rodziców, żeby takowego posiadać. Nawet jeśli ktoś go już miał to rodzice szczęśliwego posiadacza nie pozwalali długo przed nim siedzieć. „Oczy Cię będą boleć, zmykaj na podwórko”! Więc zostawało podwórko. O każdej porze dnia zawsze się tam coś działo. 

Orliki!? Proszę Was! Nie było ekipy, która sama nie robiła sobie swojego boiska. Czy to konstrukcję kosza czy to bramki z kamieni. Zwykle baskety robiło się u podstawy z belek (tylko skąd mieliśmy te belki sam już nie pamiętam:)). Deska, jak sama nazwa mówi, z desek. Obręcz to tu już wena twórcza konstruktorów - od rafek rowerowych, śmietników metalowych po obręcze kupione w Polsporcie. Jednak z tym był największy problem gdyż często po stworzeniu takiego cuda pojawiali się w krótkim odstępie czasowym „nieznajomi” i próbowali sprawdzić twardość konstrukcji co praktycznie zawsze kończyło się zerwaniem obręczy. I tak w kółko ... ale chęć gry była ogromna więc było to wpisane w ten biznes. Podłożem często były kafle, asfalt a nawet trawa i żwir. Nieważne gdzie. Ważne, że możesz to robić.

Ekipy? Nie było dzielnicy, ba, ulicy, która nie miała swojej reprezentacji w koszykówce. Ustawianie się na granie My u Was a Wy u Nas było na porządku dziennym. Grałeś w obronie swojego podwórka, zawsze przychodzili ludzie i Cię oglądali. 

A dziś ....

A dziś jest zupełnie w inną stronę... Ciężko znaleźć dzieciaków do gry na podwórku nawet w tak koronną dyscyplinę jaką jest w naszym kraju nieszczęsna piłka nożna. Skąd to wiem? Bo pisząc to mamy wakacje, super pogodę, a ja właśnie siedzę na orliku i wyglądam przez drzwi kanciapy czy aby ktoś się aby nie pojawił. 

Od kilku lat zajmuję się sportem szkolnym w obrębie Gminy Wałbrzych i z roku na rok widzę jak poziom tych młodych „sportowców” idzie w dół. I to z kretesem. Skąd się to bierze?  A no właśnie od tych pustek na podwórku.

To na dworze kształtują się te najlepsze cechy dla sportowców. Charakter, indywidualność, wytrwanie i rywalizacja często ze starszymi wpływa na zwiększenie poziomu sportowego. Jakiego wybitnego sportowca byś nie spytał gdzie zaczynał, każdy odpowiada: „Na podwórku !!!” A czemu tak ciężko przyciągnąć dzieciaki na osiedlowe boiska? Ponieważ mają setki innych zajęć lepszych niż uprawianie sportu.

Świat idzie do przodu. Komputery, tablety, konsole itd. Typowe myślenie dzieciaka to po co mam się męczyć skoro mogę się świetnie bawić w domu. Rodzicom to też poniekąd jest na rękę gdyż nastały takie czasy gdzie na osiedlu nie jest zbyt bezpiecznie. Boją się o swoje pociechy więc synku zostań w domu, gdzie tam będziesz łaził. Jak wyjść z ojcem, to często i tacie, zmęczonym po pracy, nie chce się ruszać z domu.... I tak od najmłodszego dzieciak skazany jest na siedzenie w domu, a kiedy dorośnie często jest już za późno na uprawianie sportu.

Następnym problemem wśród dzieci jest nadwaga. Drodzy rodzice: zaprzestańcie pozwalać dzieciom na pice coli, jedzenie chipsów oraz nadużywanie słodyczy! To jest jeszcze większe zło niż całe te gry wideo i komputery. Nadmierne jedzenie w/w rzeczy dla dziecka, które nie ma gdzie tego spalić jest zagrożeniem dla jego zdrowia.   

Sporo mogę powiedzieć o dzieciakach również z innej płaszczyzny a mianowicie jestem od niedawna trenerem w naszym klubie rocznika 2001 (od września szósta klasa podstawówki). Nie wiecie nawet jak ciężko jest zwerbować chętnych chłopców do wzięcia udziału w zajęciach koszykówki, które odbywają się zaledwie 2 razy w tygodniu! Z drugiej strony czym są 3h na 7 dni w tygodniu? To kropla w morzu tego, czego ci chłopcy powinni się nauczyć. Gdzie nie nadrabiać braków jak nie na podwórku, na osiedlowym koszu. Co trening powtarzam im i do tego używam np. takiej metafory: 

„Treningi są jak szkoła, a w szkole codziennie macie zadanie domowe do odrobienia, które musicie wykonać. Podobnie jest z koszykówką, trenujemy na sali a po zajęciach odrabiamy lekcje na podwórku. Czy ja nauczę się za was kozłować piłkę czy wykonywać poprawnie rzut i dwutakt? No nie. Ćwiczymy to na treningach ale na podwórku udoskonalamy i nie potrzebujemy do tego niczego innego oprócz piłki do koszykówki. Liczy się powtarzalność.”

Podobnie jest i w szkole. Często nauczyciele nie umieją wlać nutki sportu w serca dzieciaków, organizując ciekawe zajęcia. Z reguły prowadząc szkolne zawody, widzę nauczycielki w butach na obcasach, siedzących w kurtkach, myślących jak tu szybko iść do domu. Z pewnością nie wpływa to motywacyjnie na dzieci, a mnie przyprawia o zawał serca. Jak ktoś taki może nauczyć kogoś grać w koszykówkę? Może nie do końca jest to też wina nauczycieli ale systemu szkolnictwa jaki nas otacza. W kraju gdzie liczy się tylko pieniądz nikt za darmo nie będzie organizował dodatkowych zajęć w szkole i poza nią.         

Takie i pewnie jeszcze inne nieopisane czynniki wpływają na coraz niższe usportowienie dzieci. a w zasadzie na cofanie się sportowo. My nie mieliśmy takich warunków do uprawiania sportu, czystych boisk, super sprzętu sportowego czy oryginalnego obuwia. Wystarczyła chęć, która zastępowała wszystkie te rzeczy, co są teraz.   

Opisałem tutaj w skróconej wersji problemy natury sportowej wśród dzieci. Większość opisanych zdarzeń to zdarzenia oparte na własnym doświadczeniu i obserwacji, a opisy użyte są na subiektywnej opinii. Wszytko zmierza w złym kierunku, więc czas na zmiany. Na szczęście są światełka w tunelu i przy pomocy klubów sportowych jak i trenerów osiedlowych sport nigdy nie zniknie z naszego miasta. 

Także drodzy rodzice, nauczyciele i dzieciaki, czytając to weźcie sobie to do serca. W myśl hasła „Sport to zdrowie” nie pozwólmy umrzeć aktywności fizycznej tak potrzebnej do rozwoju każdego człowieka. Nie każdy zostanie mistrzem świata, ale wychowanie poprzez sport to wychowanie, które do końca życia nauczy systematyczności i wytrwałości.     

1 komentarz:

  1. Jak ja zaczynałem to moje pierwze buty do grania to były brazowe Sprandi kupione na targowisku. Inni grali w trampkach, a teraz Hyper takie Hyper srakie i zero serca :/

    OdpowiedzUsuń