Rok 2012 za nami. Czas na wyszczególnienie najciekawszych wydarzeń z ostatnich 12 miesięcy w biało-niebieskiej koszykówce.
Derby Wałbrzycha. 7.03.2012. foto. styrlitz |
10. NADZIEJA W POTENCJALE.
Kadeci Górnika bardzo bliscy ogrania mistrza Polski 1997 - WKK Wrocław.
Obserwuję grę rocznika 1997 od samego początku, czyli od 2009 roku. W 2011 chłopcy Wojciecha Krzykały zaskoczyli wszystkich, docierając do meczu o brąz MP młodzików. Tak długo w grze młodzieżowców Górnika nie widzieliśmy od 2003 roku. W tym sezonie, już jako kadeci pod opieką Pawła Domoradzkiego, potwierdzają swój potencjał, ciągle się rozwijając. Porażka z odwiecznym rywalem, WKK Wrocław 68:73 wstydem nie jest i wciąż jest jedyną w tym sezonie. WKK to mistrz Polski rocznika 1997, ma dwóch reprezentantów Polski (wypadli blado w meczu z Górnikiem) grywających już w III lidze. Nasi zademonstrowali kawał dobrego basketu, słynny wałbrzyski charakter, prowadzili do przerwy 10 pkt. Do zwycięstwa zabrakło jednak sił. Warto jednak pamiętać, że górnicy zagrali bez jednego z liderów, kontuzjowanego Bartka Szmidta. Górnik z rocznika 1997 stać na wszystko w tym sezonie. Postępy biało-niebieskich doceniają kibice, którzy mimo fatalnej pory (środa, 15:30) licznie stawili się w OSiRze, gdzie wspierali kadetów dopingiem.
9. SZERYF W "TEATRALNEJ".
Wizyta prezydenta Wałbrzycha, Romana Szełemeja na meczu Górnik-Gimbasket.
Prezydent skorzystał z zaproszenia klubu i zawitał ze swoimi ludźmi do ciasnej hali przy pl. Teatralnym. W siedzibie klubu, przy poczęstunku, rozmawiał o przyszłości koszykówki w Wałbrzychu. O Górniku napisano w lokalnych gazetach, a Szełemej, w hali wypełnionej głośnymi kibicami, obserwował serpentyny wysyłane na parkiet z trybun, oglądał występ cheerleaderek i doświadczał przekonywującego zwycięstwa samego zespołu. Tego samego dnia www.gornik.walbrzych.pl stała się oficjalną witryną klubu. Współpraca na linii kibice-klub nigdy nie była tak dobra.
8. KIBIC PRZYSZŁOŚCI.
10-letni Daniel prowadzi doping kibiców na wyjazdowym meczu we Wrocławiu.
Ktoś powie, że Daniel jest za młody, że nic nie wie o kibicowaniu. Bzdura. Jego staż w hali wałbrzyskiego OSiR-u mógłby zaskoczyć niejednego. Mecze Górnika zaczął obserwować niemal wprost z kołyski, dziś jest już fanatykiem bez którego trudno wyobrazić sobie kibicowski "młyn". To w nim upatrujemy przyszłość koszykarskiego fanatyzmu w Wałbrzychu. Oby nie zmienił nagle upodobań gdy trochę podrośnie.
7. TRANSFERY ZE STRATOSFERY.
Sławomir Buczyniak i Łukasz Grzywa wracają do Górnika.
Wstrząsająca informacja. Nikt się tego nie spodziewał. Znani z pierwszoligowego Górnika zielonogórzanin Buczyniak i wrocławiak Grzywa mieli stworzyć kręgosłup drużyny walczącej o awans. Świetny strzelec Buczyniak i gigantyczny (nawet na I ligę, co dopiero na III) Grzywa mieli zdominować rozgrywki. I o ile Sławek nie zawodzi, to Łukasza w Górniku już nie ma.
6. DEMONSTRACJA SIŁY.
Prezentacja Górnika przed sezonem 2012/13.
Było tam wszystko. Uśmiechnięte twarze, obok seniorów rekordowa liczba grup młodzieżowych po połączeniu obu wałbrzyskich klubów, popisy cheerleaderek, występy dunkera Łukasza Biednego i trochę hip-hopu na żywo. Do tego nowy tytularny sponsor i jasno postawiony cel: walczymy o awans ! Wszyscy, którym leży na sercu wałbrzyski basket byli święcie przekonani o narodzinach potęgi, walca-giganta, będącego gotowym do miażdżenia każdego, jakże prowincjonalnego, trzecioligowego rywala. Kibice tonęli w entuzjaźmie - dla nich nastała lokalna koszykarska mocarstwowość. Nagle, po połączeniu obu wałbrzyskich ekip, awans do II ligi stał się jednoznacznie planem minimum i maksimum na zbliżający się sezon.
5. MECZ, KTÓRY WSTRZĄSNĄŁ NASZYM ŚWIATEM.
Sezon 2011/12. Młody Górnik wygrywa z liderem rozgrywek, KKS Siechnice.
Dziś ten wybór może dziwić. Ot, jedno, nic nie dające zwycięstwo. Ale wtedy, w styczniu 2012, gdy górnicy mieli na koncie tylko dwie wygrane w dziesięciu meczach, niewielu było optymistów. Młodzi wałbrzyscy adepci koszykówki dostawali cięgi od każdego. I nagle, niespodziewanie, udaje się ograć lidera. Euforia po meczu była nieprawdopodobna. W pamięć zapadły przerażone twarze koszykarzy Siechnic, gdy wszyscy kibice na stojąco dopingowali Górnika w ostatnich sekundach. Górnik wygrał po raz pierwszy u siebie od niemal roku, kibice czuli się tak, jakby to zwycięstwo dawało co najmniej awans. A sam mecz ? Wyrównany do ostatniej sekundy, straszny dreszczowiec owiany przeraźliwie głośnym dopingiem kibiców. Wałbrzyski kocioł w czystej postaci.
4. DERBY. PO PROSTU.
Minimalna porażka w derbach Wałbrzycha z KK Prometem 76:81.
Porządne derby muszą elektryzować. Tak było i tym razem. Przez ten jeden sezon przestaliśmy derbowym nazywać pojedynki ze Śląskiem. Znaleźliśmy jeszcze bardziej lokalny substytut - wałbrzyski KK Promet. O ile w pierwszej serii spotkań górnicy zostali przez walczącego o awans, bardziej doświadczonego rywala zmiażdżeni, to w rewanżu mecz był niezwykle wyrównany. Biało-Niebiescy przegrali, choć prowadzili do przerwy. Nikt jednak z powodu porażki nie rozpaczał, bo postęp jaki w ciągu kilku miesięcy dokonał się w drużynie trenera Chlebdy (pomijając istotne wzmocnienie Adrianem Stochmiałkiem) był widoczny gołym okiem. Niezwykła atmosfera na trybunach to w takim spotkaniu pewnik: głośne okrzyki, morze serpentyn i niesamowity ścisk, ścisk, ścisk. Tak wielu ludzi chciało ten pojedynek zobaczyć. Z jednej strony, trochę tego rodzaju derbów będzie mi brakować.
Minimalna porażka w derbach Wałbrzycha z KK Prometem 76:81.
Porządne derby muszą elektryzować. Tak było i tym razem. Przez ten jeden sezon przestaliśmy derbowym nazywać pojedynki ze Śląskiem. Znaleźliśmy jeszcze bardziej lokalny substytut - wałbrzyski KK Promet. O ile w pierwszej serii spotkań górnicy zostali przez walczącego o awans, bardziej doświadczonego rywala zmiażdżeni, to w rewanżu mecz był niezwykle wyrównany. Biało-Niebiescy przegrali, choć prowadzili do przerwy. Nikt jednak z powodu porażki nie rozpaczał, bo postęp jaki w ciągu kilku miesięcy dokonał się w drużynie trenera Chlebdy (pomijając istotne wzmocnienie Adrianem Stochmiałkiem) był widoczny gołym okiem. Niezwykła atmosfera na trybunach to w takim spotkaniu pewnik: głośne okrzyki, morze serpentyn i niesamowity ścisk, ścisk, ścisk. Tak wielu ludzi chciało ten pojedynek zobaczyć. Z jednej strony, trochę tego rodzaju derbów będzie mi brakować.
3. WAŁBRZYSKI ZEW KRWI.
Górnik zaczyna sezon 2012/13 od bilansu 0-6.
Z każdą kolejną porażką atmosfera wokół zespołu gęstniała. Biało-Niebiescy ugrzęzli po kolana w bagnistym terenie pełnym docinek, kpin, wyzwisk i pretensji. Napompowany do granic wytrzymałości balon pękł z wielkim hukiem. Pompowali go wszyscy: koszykarze, działacze, kibice. Działacze obiecywali eden, kibice wywierali wielką presję na zawodnikach. Górnicy grali koszmarną koszykówkę, fanom puszczały nerwy, a trener Chlebda ostał okrzyknięty głównym winowajcą niepowodzeń. Wszyscy kibice byli myśliwymi. To właśnie coach wałbrzyszan był zwierzyną łowną, naszą lokalną antylopą, którą trzeba ustrzelić. To jednak nie trener (oddał się do dyspozycji zarządu, ale ten trenera zostawił), a dwóch zawodników (Iwański, Grzywa) stało się ofiarami polowania, swoistego wałbrzyskiego zewu krwi.
Górnik zaczyna sezon 2012/13 od bilansu 0-6.
Z każdą kolejną porażką atmosfera wokół zespołu gęstniała. Biało-Niebiescy ugrzęzli po kolana w bagnistym terenie pełnym docinek, kpin, wyzwisk i pretensji. Napompowany do granic wytrzymałości balon pękł z wielkim hukiem. Pompowali go wszyscy: koszykarze, działacze, kibice. Działacze obiecywali eden, kibice wywierali wielką presję na zawodnikach. Górnicy grali koszmarną koszykówkę, fanom puszczały nerwy, a trener Chlebda ostał okrzyknięty głównym winowajcą niepowodzeń. Wszyscy kibice byli myśliwymi. To właśnie coach wałbrzyszan był zwierzyną łowną, naszą lokalną antylopą, którą trzeba ustrzelić. To jednak nie trener (oddał się do dyspozycji zarządu, ale ten trenera zostawił), a dwóch zawodników (Iwański, Grzywa) stało się ofiarami polowania, swoistego wałbrzyskiego zewu krwi.
2. BIAŁO-NIEBIESKI FENIKS.
Górnicy wygrywają cztery kolejne mecze, odbijając się od dna tabeli.
I właśnie wtedy, gdy nasi koszykarze siedzieli wygodnie na dnie ligowej tabeli, coś zaskoczyło. Górnik złapał drugi oddech, zwycięstwo goniło zwycięstwo, a kibice schowali strzelby do szafy. Biało-Niebieski zespół - niczym feniks - odrodził się z popiołów, przełożył datę swojego pogrzebu. W zasadzie pozycję nr 3 i nr 2 na liście różni nie wiele. "Feniks" wylądował wyżej, bo postanowiłem bazować na optymistycznym wydarzeniu, a nie promować nasz i tak dostatecznie bolesny wałbrzyski kataklizm.
Górnicy wygrywają cztery kolejne mecze, odbijając się od dna tabeli.
I właśnie wtedy, gdy nasi koszykarze siedzieli wygodnie na dnie ligowej tabeli, coś zaskoczyło. Górnik złapał drugi oddech, zwycięstwo goniło zwycięstwo, a kibice schowali strzelby do szafy. Biało-Niebieski zespół - niczym feniks - odrodził się z popiołów, przełożył datę swojego pogrzebu. W zasadzie pozycję nr 3 i nr 2 na liście różni nie wiele. "Feniks" wylądował wyżej, bo postanowiłem bazować na optymistycznym wydarzeniu, a nie promować nasz i tak dostatecznie bolesny wałbrzyski kataklizm.
1. FUZJA, KTÓRA ZMIENIŁA WSZYSTKO.
Górnik Wałbrzych łączy się z KK Prometem Wałbrzych.
Wielu już dawno temu przebąkiwało o konieczności połączenia klubów: z powodów sportowych, ekonomicznych, marketingowych. KK Promet miał świetny zespół, ale ich mecze bardziej przypominały stypę niż widowisko sportowe. Górnik miał głośnych kibiców, ale bardzo młody skład, choć ciągle się rozwijający, nie gwarantował sukcesów. Jedni i drudzy ledwo wiązali koniec z końcem, bardzo dbali także o swoje interesy, na czym cierpiała pomiędzy nimi współpraca (wypożyczenia graczy, handel kartami zawodniczymi). Obie strony łączył jednak jeden cel - odbudowa wałbrzyskiej koszykówki. Gdy okazało się to niemożliwe osobno, postanowiono połączyć siły. Odstawiono dawne nieporozumienia na bok, podzielono równo miejsca w zarządzie, a najwierniejsi kibice Górnika nie mieli problemów z zaakceptowaniem byłych koszykarzy Prometu. Zyskali na tym wszyscy: współpraca na linii kibice-klub jest bardzo dobra, zespół gra przy świetnej atmosferze, klub jest wsparty solidnymi sponsorami, a i skład może cieszyć (pomimo wielkiego falstartu z przełomu października i listopada).
Górnik Wałbrzych łączy się z KK Prometem Wałbrzych.
Wielu już dawno temu przebąkiwało o konieczności połączenia klubów: z powodów sportowych, ekonomicznych, marketingowych. KK Promet miał świetny zespół, ale ich mecze bardziej przypominały stypę niż widowisko sportowe. Górnik miał głośnych kibiców, ale bardzo młody skład, choć ciągle się rozwijający, nie gwarantował sukcesów. Jedni i drudzy ledwo wiązali koniec z końcem, bardzo dbali także o swoje interesy, na czym cierpiała pomiędzy nimi współpraca (wypożyczenia graczy, handel kartami zawodniczymi). Obie strony łączył jednak jeden cel - odbudowa wałbrzyskiej koszykówki. Gdy okazało się to niemożliwe osobno, postanowiono połączyć siły. Odstawiono dawne nieporozumienia na bok, podzielono równo miejsca w zarządzie, a najwierniejsi kibice Górnika nie mieli problemów z zaakceptowaniem byłych koszykarzy Prometu. Zyskali na tym wszyscy: współpraca na linii kibice-klub jest bardzo dobra, zespół gra przy świetnej atmosferze, klub jest wsparty solidnymi sponsorami, a i skład może cieszyć (pomimo wielkiego falstartu z przełomu października i listopada).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz