Rozgrywki młodzieżowe mają swoje zalety. Kibic nie unosi się na fali adrenaliny, nie ściska mocno kciuków (no chyba, że kibic to rodzic gracza). W rozgrywkach młodzieżowych nie trzeba siedzieć blisko ławki zawodników by wychwycić trenerskie rady/docinki/bury.
W spotkaniu grupy B kadetów nasz Górnik z rocznika 1998 pewnie ograł StarBol Bolesławiec 101:76, ale trzeba przyznać, że druga połowa (zwłaszcza trzecia kwarta) była w wykonaniu gości przyzwoita.
Bolesławiec zaczął mecz fatalnie, mając nawet spore kłopoty z oddaniem rzutu. Wyglądało to koszmarnie. Ubrany w szeroką szarą bluzę z kapturem marki Under Armour, szeroki trener gości raz po raz wypuszczał ironiczne pociski w stronę swoich koszykarzy. Gdy graczowi StarBolu zdarzyło się niedokładnie podać, trener zagranie komentował krótko: "Dobre podanie". Gdy piłka nie doleciała do kosza, krzyczał z ławki: "Dobry rzut". To jednak nic. Apogeum miało miejsce w przerwie.
Młodzi chłopcy z Bolesławca usiedli na krzesełkach, a ich coach zademonstrował swoją mało innowacyjną technikę motywacyjną: podniósł się z miejsca, cisnął o siedzisko tablicą trenerską i ryknął: "Jesteście słabi !" Zero konkretów. To właściwie wszystko, co miał do przekazania. Odwracał od chłopaków wzrok, gardził ich uwagą. Ci, wyraźnie przybici, spuścili głowy. Pomyślałem sobie: "Kurcze. No to już nic dziś chłopaki z siebie pewnie nie wykrzeszą."
Bardzo się myliłem, co pokazuje jedynie jak niewiele wiem o tej grze.
W drugiej połowy StarBol zaczął wreszcie grać w koszykówkę. Banalną koszykówkę, ale - jak się okazało - skuteczną na biało-niebieskich. Marcin Wakuła raz po raz "wkręcał" się pod kosz, kończąc akcję punktami bądź wymuszając przewinienie. Do tego zespół z Bolesławca świetnie walczył na atakowanej tablicy, wykorzystując śpiączkę górników. Dopiero piąty faul Wakuły przy 10-12-punktowej stracie gości dał nam odetchnąć. Wyższy bieg wrzucił nasz rozgrywający Mateusz Kłyż, bezbłędny w ataku był Kuba Wróblewski, a spod kosza nękał rywali Kuba Grabka. Było po meczu.
Technika motywacyjna "na ambicję" odmieniła StarBol. Nie przestanie mnie to zadziwiać. Z zespołu nie bardzo wiedzącego o co w koszykówce chodzi, goście zmienili się w myślącą na boisku drużynę, która bezlitośnie wykorzystywała błędy biało-niebieskich.Tablica trenerowi nie była potrzebna (nie licząc momentu, gdy z trzaskiem wylądowała na siedzisku).
Najprostsze metody są najlepsze by pobudzić zespół. Niestety, wynik końcowy pokazał, że tablica mogła się jednak do czegoś przydać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz