Szukaj na tym blogu

piątek, 28 grudnia 2012

Koniec górniczego roku widziany z boku.

Trudno napisać coś sensownego o turnieju charytatywnym w piłkę nożną, gdzie głównymi bohaterami byli koszykarze i siatkarze. Na boisku było zabawnie, momentami ekscytująco. Wszystkie zespoły zgodnie raziły nieskutecznością, futbolówka raz po raz lądowała to na trybunach, to na balkonie.Wynik turnieju nie gra jednak roli - najważniejszy aspekt kryje się w zebranej kwocie od kibiców. Udało się skompletować nieco ponad 1000 zł z czego 500 od sponsora Górnika, firmy Trans.

Turniejowe spostrzeżenia:


Rzutami trzema nie korcić Borzema - największa teoria spiskowa turnieju. Główny organizator turnieju zgarnął 500 zł, trafiając w jednym rzucie z połowy do obniżonego kosza. Stary, dobry konkurs znany z meczów ligowych znalazł wreszcie zwycięzcę. Podobno ogolonego na łyso osobnika widziano w hali poprzedniej nocy, gdy ten wraz z grupą bliżej niezidentyfikowanych postaci manipulował przy konstrukcji obręczy. Sprawy nikt drążyć nie będzie, bo Borzem kasę oddał na cel charytatywny.

Górnicy w polu, niewiele wiedzą o futbolu - nasi poruszali się dość ślamazarnie, bo grali w kopaną w butach do koszykówki i przydługich spodenkach. Jeżeli kiedykolwiek graliście w piłkę nożną w  butach do basketu (mi się zdarzyło) to wiecie, że jest ciężko. Górnicy turnieju więc nie przegrali, a jedynie oddali teren dla świetnie do gry w futbol przygotowanych rywali.

W nowych rolach, myśleli o golach - biało-niebiescy, pomimo marnego stroju, byli gotowi. A to za sprawą ustawienia taktycznego: bramkarze Chlebda i Maryniak daleko wyrzucający piłkę w pole karne, czyszczący w defensywie trener Domoradzki, wieczny rozgrywający Buczyniak, podpięty pod napastnika Borzemski i lis pola karnego, w baskecie bardziej znany z obrony, Sebastian Narnicki (zmieniany przez Huberta). Niestety, misterne podejście do sprawy nie przyniosło rezultatów.


Grał duch, obietnicą nie był sam ruch - nasz człowiek w świecie futbolu nie został uwielbianym przez tłumy golleadorem. Mówił o bramce honorowej ze swojej strony, a skończyło się na ustawieniu ultradefensywnym. Na plus dla niego koszulka z logiem Górnika, którą dumnie promował w środowisku vipowskim.


Zielone stroje, marne nastroje - wałbrzyscy kibice słyną z opartego na wydarzeniach historycznych braku optyzmizmu przy spoglądaniu na kolor zielony. Bo zbyt niewałbrzyski, zbyt wrocławski, zbyt... zielony. Tak się jednak złożyło, że Wałbrzych to podobno "miasto ZIELONEGO dębu", co znalazło odzwierciedlenie w strojach Vip-ów o kolorze dopiero co posianej trawy. Plus ponownie dla ducha, który tej barwy unikał jak ognia.

Zbiórka pieniędzy, nie było nędzy - zdarzało się, że do kibicowskiej puszki trafiały drobniaki, reszty z supermarketu, czy miedziaki prosto z dna fontanny. Nie zabrakło jednak i "papierkowego wsparcia". Płynęło ono z różnych stron: od Górnika, od Klubu Kibica, od pojedynczych dawców. Dobrze wiedzieć, że nasz górniczy klub ma oddaną grupę młodych fanek, reprezentującą miłość do klubu stałą, niezmienną, uwidocznioną w funduszach kierowanych do puszki. Na moich językowych studiach powiedzielibyśmy, że opisywana piątka dziewczyn jest persistent i consistent. Pieniądze to nie wszystko, ale bezpieczniej gdy w klubie są, niż gdy ich nie ma.

Górnicy zakończyli rok 2012. W najbliższym czasie podsumowanie roku w wykonaniu biało-niebieskich i top 10 wydarzeń w górniczej koszykówce.

2 komentarze:

  1. "[...] opisywana piątka dziewczyn jest persistent i consistent." miło nam to czytać ;)

    OdpowiedzUsuń