Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. Wywodzi
Z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza
Pamięć i pożądanie, podnieca
Gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz.
Z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza
Pamięć i pożądanie, podnieca
Gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz.
Takie oto zdanie o kwietniu w swojej "Ziemi Jałowej" miał amerykański poeta okresu modernizmu T.S. Eliot. Trudno mi się z nim zgodzić. Dla kibica wałbrzyskiej koszykówki najgorszy jest marzec, bo już na początku marca sezon zakończą seniorzy. Na razie mamy niewiele bardziej wesoły luty, bo rozgrywki zakończyli właśnie juniorzy.
Wspólnie z Pawłem Maryniakiem obserwowałem ostatni w tym sezonie mecz biało-niebieskich juniorów - mecz z kilku powodów przedziwny. Po pierwsze, chłopaki zaczęli grać nie o 16 jak było w planie, a o 15:50. Po drugie, rywale przyjechali w sześciu, co pozwala nam śmiało tworzyć teorie spiskowe (sześcioosobowa była przecież także ekipa Zastalu, która przed tygodniem w tej samej hali uległa Górnikowi w III lidze). Po trzecie, naszych było tylko ośmiu, a w grze pojawiło się zaledwie siedmiu graczy - na boisku nie oglądaliśmy najlepszych strzelców zespołu Huberta Murzacza (goił rany po bliskim kontakcie z łokciem zawodnika Spartakusa, z którym KSG przegrał dzień wcześniej w III lidze) oraz Szymona Łozowickiego, który adidasy powiesił na kołku. Wreszcie po czwarte, ilość linii na parkiecie przypominała marnej jakości krzyżówkę z podrzędnego magazynu.
Nasi juniorzy urządzili sobie surowy trening z aktywnej gry w obronie. Podwajaliśmy, potrajaliśmy, a trener Chlebda raz po raz pokrzykiwał na biało-niebieskich, by ci przesuwali się szybciej na nogach w defensywie. Jeden nadążał, drugi nie. Obok stosowania nowatorskiej na tym poziomie rozgrywek ruchliwej obrony, górnicy nie potrafili wstrzelić się z półdystansu. Festiwal rzutów okołoobręczowych nie miał końca, a "cegiełka" goniła "cegiełkę".
Nie samym półdystansem i dystansem jednak człowiek/koszykarz żyje. Dobrze pod kosz ścinał po minięciu Marcin Ciuruś (14 pkt), a bloki oferował Tomek Filipiak (10 pkt). I chociaż zdarzały się pudła spod kosza, na co coach Chlebda reagował zmianą delikwenta i wysłaniem go na karne pompki, to ogólnie trzeba być zadowolonym, bo Górnik Wałbrzych ten mecz wygrał. Nie bez znaczenia była trzecia kwarta i seria punktowa 13:0, która pozwoliła odskoczyć.
Na podsumowanie sezonu juniorów przyjdzie jeszcze czas. W międzyczasie duży plus dla wałbrzyskich kadetów, którzy - gdy tylko nie mają w danym momencie meczu - pojawiają się niemal na każdym biało-niebieskim spotkaniu w sile siedmiu, ośmiu graczy. Siadają zawsze razem, równo w jednym rzędzie. Duch drużyny ma się dobrze. Brawo.
PS. A co T.S. Eliot mówi o zimie ?
Zima nas otulała i kryła
Ziemię śniegiem łaskawym, karmiła
Ziemię śniegiem łaskawym, karmiła
Niech zima trwa w najlepsze, bo to w zimę my kibice mamy okazję zmierzyć się z największą dawką górniczych spotkań. Dodam, że dawką uzależniającą, która wsadza mnie co weekend w pociąg, zmierzający z Wrocławia do Wałbrzycha, do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz