Sobota czwartego lutego była bardzo słoneczna. Słońce świeciło także nad głowami naszych kadetów, którzy poradzili sobie z rówieśnikami z Wrocławia.
Łukasz Kołaczyński |
WKK II Wrocław to zeszłoroczny mistrz Polski młodzików (biało-niebiescy to czwarta ekipa w kraju 2011). Trzeba jednak dodać, że to, co najlepsze w tym zespole w ten sobotni poranek nie pojawiło się na parkiecie Akademii Medycznej przy ul. Wojciecha z Brudzewa. Najlepsi gracze zeszłorocznego czempiona zostali przeniesieni do starszych roczników. Zabrakło choćby Michała Kapy, który w zeszłym sezonie rzucił Górnikowi w Wałbrzychu 38 punktów w tym "trójkę" w ostatniej sekundzie dającą dogrywkę (ostatecznie przegraliśmy nieznacznie tamten mecz).
Biało-Niebiescy już na początku objęli prowadzenie i - pomimo małych kryzysów - dowieźli je do końca pierwszej połowy. Po przerwie nasi stopniowo powiększali przewagę, która w trzeciej kwarcie grubo przekroczyła 20 punktów. Dopiero rozluźnienie w naszych szeregach pozwoliło gospodarzom na zniwelowanie strat do 13 punktów.
Od wygranego w grudniu prestiżowego spotkania derbowego z Górnikiem Nowe Miasto najwięcej w kontekście kadetów mówi się o Łukaszu Kołaczyńskim. Filigranowy rozgrywający Górnika poprowadził wtedy biało-niebieskich do zwycięstwa i od tego czasu stał się nieco bardziej wyróżniającym z wyróżniających graczy Górnika. Swoje atuty Kołaczyński potwierdził w meczu z WKK II.
Co jest największą siłą naszego rozgrywającego, którego ramię jest grubości moich dwóch palców u dłoni ?
Kołaczyński imponuje przede wszystkim swoim siedmiomilowym krokiem przy dwutakcie, który zapewnia mu wyprzedzenie swojego obrońcy. Metoda ta w sobotę była praktycznie niezawodna. Gdy wrocławianie zagęścili środek boiska, Kołaczyński odgrywał piłkę. Łukasz - co ważne jak na rozgrywającego - nie jest skupiony wyłącznie na zdobywaniu punktów, bo potrafi także w tempo piłkę dograć. Niestety, kilka jego naprawdę dobrych podań na punkty spod samej obręczy nie potrafili zamienić koledzy. Ku mojemu zaskoczeniu Kołaczyński trafił również za trzy, co jest nowym elementem w jego grze. Obok dobrej dystrybucji podań najmniejszy na boisku wałbrzyszanin pokrzykiwał na środkowego Bartka Szmidta, który pudłował osobiste. Jego "Przyłóż Bartek !" rozniosło się po hali, w której obok piszczących studentek (Akademii Medycznej ?) zasiadło raptem z dziesięć osób.
Obok Kołaczyńskiego dobry mecz zaliczył Miłosz Balcerzak - postać nowa nie tylko w zespole Wojciecha Krzykały, ale i w całym Górniku. Leworęczny obrońca popisał się kilkoma nietuzinkowymi zagraniami, trafiając po wejściach pod kosz mimo asyst rywali. Wyróżnić należy także Marcina Szymanowskiego i jego firmową akcję, czyli minięcie obrońcy na wysokości linii rzutów za trzy i rzut o tablicę z trzeciego metra na wprost kosza. Jeszcze nie widziałem, by Marcin też rzut spudłował, a wykonuje go dość często. W samą sobotę dwa razy.
Poniżej oczekiwań zaprezentował się za to lider punktowy Górnika Maciej Krzymiński, który zaliczył czarny dzień strzelecki. Może i dobrze, że nikt nie prowadzi na tym poziomie rozgrywek wnikliwych statystyk. Nie skłamię pisząc, że Maciek trafił jedynie 2 z około 20 rzutów z gry. Krzymiński na potęgę pudłował z półdystansu, rzucał za dużo i w zbyt wczesnej fazie akcji, a jedyne dobre zagranie zaliczył po trzeźwym przechwycie (przecięcie podania w poprzek boiska) i zdobyciu punktów sam na sam z koszem.
W grze zespołu kadetów widać pomysł. Nasi długo rozgrywają piłkę, grają podaniem, unikają niepotrzebnego kozłowania - grają po prostu zespołowo, logicznie, trzeźwo. Wielki w tym udział Wojciecha Krzykały. Nasi 15-latkowie prezentują w zasadzie prostą koszykówkę. Ale czy nie taką powinni grać na tym etapie rozwoju ? Rok młodsi górnicy mogliby się od tego zespołu wiele nauczyć, bo różnica w grze obu ekip jest kolosalna (i nie chodzi tu o różnicę wieku).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz