Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 października 2011

Trzecioligowy folklor

Na mecze Górnika regularnie chodzę od 2004 roku. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem rekordzistą.Z drugiej strony wiem, że biało-niebieskiej drużynie kibicują też ludzie nie pamiętający okresu dredów Rafała Glapińskiego. Ja ten okres pamiętam. W tym moja nad nimi przewaga. Pierwsze górnicze wspomnienia sięgają jednak millenium. Nasi grali wtedy w I lidze, trenerem był Grzegorz Chodkiewicz, a głównymi mecenasami wałbrzyskiego basketu były firmy Roto i Roplasto. Do składu wchodzili wspomniany Glapiński, Marcin Kowalski, Błażej Nowicki i... Maciej Łabiak, który z Górnikiem dziś niezbyt jest kojarzony.

Żałuję, że Górnik ostatni tytuł mistrzowski zdobywał na rok przed moimi narodzinami. Nie mogę jednak narzekać, bo w maturalnej klasie oraz na pierwszym roku studiów oglądałem KSG w Ekstraklasie. Pamiętam biało-niebieskich w I lidze, a szczebel niżej na tym blogu nazywałem Mordorem. Bałem się tej II ligi strasznie. Drżałem przed wątpliwą atrakcyjnością zawodów od strony sportowej, przed peryferyjnym charakterem rozgrywek. Dziś jestem mądrzejszy. II liga nie wydaje mi się już Mordorem, a rajem utraconym. Utraconym na rzecz III ligi.

Czym jest III liga ? Czymś więcej niż Mordorem. Przez "czymś więcej" tak naprawdę mam na myśli "czymś mniej". Więcej jest upokorzeń, mniej profesjonalizmu.

Ktoś sprytnie nazywa te rozgrywki oficjalnie nie III ligą, a zawodami "O wejście do II ligi". Sprytnie. Brudy i niedociągnięcia w ten sposób zostają zamiecione pod dywan. Ja zamierzam zło nazywać po imieniu. Dla mnie to jest III liga - symbol przaśności, peryferie peryferii koszykówki.

III liga to nowe doświadczenie dla kibiców z mojego pokolenia. Trudna do przełknięcia gorycz. Niełatwy do zaakceptowania folklor podobny do piłkarskiej okręgówki czy A klasy. Na meczach pojawiają się mocno oprocentowani "kibice", których pojedyncze bluzgi dosięgają parkietu, bo muzyka nie zawsze rozbrzmiewa z głośników. W trakcie meczu ze Spartakusem jeden z takich "fanów" znalazł się na środku parkietu, wykrzykując coś w pijackim amoku. Ten pan, którego nigdy wcześniej nie widziałem na meczu poczuł się bezkarny, bo na folklorystycznych zawodach ochrony nie ma.

Trzecia liga to także czarna dziura statystyczna - informacje do centrali napływają z wielkim opóźnieniem, a składają się jedynie z wyniku i zdobytych przez graczy punktów. Dla fanatyków wnikliwych analiz statystycznych, do których się zaliczam, jest to dramat.

To, co nasz ukochany klub od przaśności nieco oddala to liczebność kibiców. Na mecze wciąż przychodzi sporo ludzi pomimo tego, że Górnik przegrywa bardzo wyraźnie mecz za meczem. Całe szczęście, że kolory biały i niebieski wciąż budzą w ludziach sentyment i przypominają o pisanej złotymi zgłoskami przeszłości. Młode pokolenie, wychowane na awansie do ekstraklasy 2007 miesza się z tym starszym, fanatycznym, które na Górnika będzie chodzić zawsze, w każdej lidze.

Nie ma wątpliwości, że głęboki smutek i zaduma goszczą w naszych sercach. Delikatnie mówiąc, nasze oczekiwania są większe niż wysokie porażki z zespołami o przedziwnych nazwach, w których to grają w przeważającej większości anonimowe postacie na czele z brzuchatymi panami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz