Górnik - Spartakus 63-123
W starożytnej Sparcie dzieci i młodzież nie miały lekko. W wieku 7 lat młodzi chłopcy rozpoczynali ciężki wojskowy trening. Wychowanie spartańskie to wychowanie srogie, surowe, nie znające litości.
Wychowanie spartańskie naszej młodzieży zafundowali koszykarze Spartakusa. Bez skrupułów obnażali górnicze słabości, raz po raz kalecząc naszych czy to punktami z kontry, czy trafieniami z dystansu (Krzysztof Samiec miał do przerwy aż 32 punkty, co jest ewenementem nawet na tym poziomie rozgrywek).
Generalnie ten mecz niewiele różnił się od poprzednich domowych klęsk. Zaczynało się obiecująco, a kończyło chowaniem twarzy w dłoniach, bądź też smutnymi przyśpiewkami kibiców. Dwa razy w tygodniu przemierzam kolejową trasę pomiędzy Wałbrzychem a Wrocławiem. Dość zaskakująco można znaleźć relację pomiędzy tymi wyprawami, a tempem jakie na boisku prezentuje Górnik.
Pociąg wyruszający z Wrocławia w pierwszej fazie trasy imponuje tempem, szybkością, bo te 90 km/h w polskich warunkach rozbudza wyobraźnię. Jednakże ostatnie 20 km do Wałbrzycha człapie w trybie jednostajnie bardzo wolnym. Podobnie wygląda gra biało-niebieskich. Zaczynami energicznie, skutecznie, a Spartańczyków odstawiamy na 10-5 w pierwszej kwarcie. Niestety, później robi się 10-10, a później.... no właśnie - później zwalniamy, tracimy werwę. Człapiemy. Zrezygnowany wyraz twarzy Adriana Stochmiałka w czwartej kwarcie mówił w zasadzie wszystko. Lider drużyny nie wracał już do obrony, a myśli kołatające wtedy w jego głowie nie należały do tych pozytywnych.
Chude lata w Górniku mają się dobrze. Są równie chude jak kończyny Tomka Filipiaka - naszego nieogranego środkowego. Trwa koszykarska głodówka, na której koniec czekamy z utęsknieniem. Na szczęście teraz naszym powinno być z górki - kolejni rywale są z dolnej półki i nijak mają się do Maximusa, KK i Spartakusa, które nie pozostawiały złudzeń kto jest lepszy. Najbliższy mecz z Gimbasketem Wrocław - drużyną jak najbardziej w górniczym zasięgu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz