KK Wałbrzych – Górnik Wałbrzych 110:62
„Młody panie, duch twój jest zbyt zuchwały, zważywszy twe lata. Widziałeś okrutne dowody mocy tego człowieka. Gdyby oczy twoje mogły spojrzeć na ciebie, a rozsądek twój pomógł ci w poznaniu siebie, obawa przed tą przygodą doradziłaby ci bardziej równorzędnego przeciwnika. Prosimy cię, dla twego własnego dobra, abyś poniechał tej próby i zechciał się ocalić.”
Nie są to słowa tajemniczego doradcy, skierowane do trenera Chlebdy przed starciem z rywalem zza miedzy. Jest to cytat mający kilkaset lat i pochodzi z jednej z komedii Shakespeare’a. Niemniej jednak, nie brakuje analogii pomiędzy wydarzeniami z soboty, a tymi z czasów, gdy po planecie stąpał autor „Romea i Julii”. „Ten człowiek” od „okrutnych mocy” to Kuba Kołodziej, który był nie do zatrzymania dla biało-niebieskich, kończąc spotkanie z 37 punktami. Trener próby „nie poniechał”, a Górnicy zagrali w młodziutkim składzie po raz pierwszy w III lidze.
Ostatnio pisałem, że nasi w dorosłych rozgrywkach nie raz odbiją się od ściany. Nie myliłem się. Momentami wyglądało to tak, jakby Górnicy chcieli przebić mur scyzorykiem. Nie ich wina. Przewaga fizyczna była zbyt wielka. Odczuli to wszyscy nasi zawodnicy, a najbardziej Hubert Murzacz, który raz po raz leżał na parkiecie, staranowany przez rywali.
Wynik mówi wyraźnie kto był lepszy. Z drugiej strony, w grze biało-niebieskich momentami było widać pomysł. Nasi starali się grać szybko, kombinacyjnie, odważnie, co czasami się udawało. Gdy tylko starczało sił (pierwsza kwarta), gra tej wałbrzyskiej młodzieży mogła się podobać. Niestety z każdą kolejną minutą siły opadały, a składne akcje zastępowały nieprzygotowane rzuty w 4-5 sekundzie akcji. Wyszło na jaw to, czego obawialiśmy się najbardziej, czyli brak dobrych zmienników oraz brak argumentów pod tablicami.
#10 H. Murzacz – dobry występ. Na trybunach dało się słyszeć zawistne głosy pod jego adresem. Niesłusznie. On nie jest w tej drużynie po znajomości, co udowodnił na boisku. Wypruwał flaki by przejąć piłkę, nurkował po nią do parteru. Trafiał z dystansu, półdystansu i – co najważniejsze – z linii rzutów wolnych. Zdarzały mu się rzecz jasna wielkie pomyłki, zwłaszcza w dogrywaniu piłek. 19 pkt w meczu.
#13 P. Maryniak – dzień wcześniej na konferencji prasowej dziennikarze usłyszeli o nim po raz pierwszy. Teraz chyba zapamiętają to nazwisko na dłużej. Kapitan zespołu zaimponował grą w obronie, co zmuszało Mateusza Myślaka do popełnienia dwukrotnie błędów kroków. Sfrustrowany rozgrywający rywali dostał nawet przewinienie techniczne. Paweł wykorzystywał swoją szybkość, zdobywał punkty po kombinacyjnych akcjach. Szybko się okazało, że jest jedyną opcją na pozycji rozgrywającego, bo gdy tylko usiadł na ławce, gra zespołu posypała się całkowicie. „Maryna” oczywiście jest jeszcze bardzo chimeryczny. Raz nie trafił z dwutaktu w kontrze, innym razem dwukrotnie spudłował spod kosza (ale agresywnie zebrał piłkę, w końcu trafiając). Występ bardzo na plus. Brawa za agresywność i pewne wyprowadzanie piłki. 15 pkt.
#9 K. Wieczorek – bardzo mnie zaskoczył. Wcześniej pisałem o nim, że trafia wyłącznie spod kosza, że nie ma nic więcej do zaoferowania. Bardzo się pomyliłem, bo Wieczorek trafił 3x3 ! Do rzutów z dystansu był zmuszony, bo naszym brakowało siły przebicia, by pod kosz się przedostać. Odbijał się rywali, nie było mu łatwo w walce pod koszem. 13 pkt.
#11 S. Łozowicki – to był dla niego trudny debiut. Pierwsze koty za płoty. Kołodziej raz po raz go mijał w każdy możliwy sposób. Zdeprymowany tym Łozowicki oddawał potem zerwane rzuty z dystansu, które często mijały się czy to z obręczą, czy to z tablicą. Ostatecznie trafił za trzy raz. W jednym z wejść pod kosz został zablokowany. Mecz z KK był dla niego bardzo dobrą lekcją na przyszłość. O to chyba z resztą w wystawianiu tej młodzieży w III lidze chodzi. O naukę. 5 pkt.
#15 O. Pawlikowski – widać u niego problemy z koncentracją. Wydaje się, że przegrał ten mecz w głowie. Miał problemy ze złapaniem piłki, które były do niego dogrywane. Nabrał masy w porównaniu z poprzednim sezonem. Na KK było to za mało. Dajmy mu czas. 4 pkt.
#8 D. Grabka – w juniorach niczym nie zachwycił. W tym meczu zachwycił już na początku, trafiając z faulem. Znajomi pytali mnie: "Kto to?". Dla jednego kolegi on zawsze będzie już nie Damianem Grabką, a Damianem Gróbką. Później nie było już tak pięknie. 2 pkt.
#5 S. Jaskólski – najmłodszy w zespole. Grał krótko, raz wykończył akcję spod kosza, raz spudłował niekryty z półdystansu w trzeciej sekundzie akcji, po zbiórce w ataku. 2 pkt.
Pozostali zawodnicy grali krótko, nie wnosząc zbyt wiele do gry. D. Pabisiak (2 pkt, rzut z półdystansu), I. Hupało, M. Stopiński i absolutny debiutant w meczu koszykówki, trenujący w klubie od sierpnia T. Filipiak (jego nogi są grubości długopisu i wydają się podatne na złamania niczym gałąź z suchego lasu) byli tłem dla widowiska.
Na boisku nie brakowało napięcia. Iskrzyło na linii zawodnik – zawodnik (wzburzona nerwowość Mariusza Karwika oraz Myślaka), zawodnik-kibic (ostre słowa w kierunku Karwika ze strony kibiców KSG) oraz kibic-kibic (nawoływanie „podejdź bliżej” oraz gwizdy w kierunku obu stron). Licznie zgromadzona na hali publiczność wyraźnie wspierała i jednych, i drugich. Czy to nam się podoba, czy nie (mi osobiście NIE) koszykarski Wałbrzych ma już dwie twarze. Kibice KK są niezorganizowani, ale są i ich obecność na trybunach dało się zauważyć. Alergię na kolory biały i niebieski widać w szczególności w zawodnikach KK, którzy w większości mają bardzo niemiłe wspomnienia z klubem o nazwie „Górnik”. Szczególnie zmobilizowany wydawał się wspomniany wcześniej Kołodziej, który jest wychowankiem Górnika, ale szansy gry nigdy nie dostał (dlaczego ?), choć parę lat temu pamiętam go w składzie pierwszoligowego zespołu, gdy trenerem był Andrzej Adamek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz