W weekend odbyły się spotkania naszych grup młodzieżowych. Po sobotnich, trzecioligowych oraz kadetowych wrażeniach, w niedzielę zagrali młodzicy i juniorzy. Pierwszy raz w życiu byłem na meczu młodzików. Pierwsze wrażenia ? Bartek Szmidt jest genetycznym zjawiskiem ! Grający również w kadetach środkowy jest wyższy o trzy, cztery głowy od rywali z łatwością ich ogrywał, a jego bloki nad rywalami nikogo nie zaskakiwały. Z łatwością zdobył 42 punkty, co nie oznacza wcale, że nie było widać w jego grze słabości (półdystans !).
Nasi zwyciężyli bo fizycznie wrocławian miażdżyli. Byli wyżsi, silniejsi. Koszykarze WKK z rocznika 1998 i 1999 ledwo, ledwo odrastali od ziemi. Wizyty w tej niemal baśniowej krainie krasnoludków oraz potworów jednak nie żałuje, bo szybko się okazało, że w Górniku warto w akcji oglądać nie tylko Szmidta. W oczy rzucił się malutki rozgrywający biało-niebieskich Daniel Mizgalski, który - jak na swój wiek - zademonstrował niemałe umiejętności techniczne. Dobrze panujący nad piłką Mizgalski wyróżnił się jeszcze jedną cechą - po każdym niemal punkcie zdobytym przez kolegę z zespołu składał ręce do oklasków. To się nazywa duch drużyny !!!
Najzabawniejszym akcentem tego spotkania byli bracia bliźniacy Krawczyk, reprezentujący WKK. Nie dość, że niezwykle do siebie podobni, to w dodatku od chłodu w nieogrzewanej hali broniła ich niemal identyczna bluza. Jedyna różnica polegała na kolorze - jeden był w kratkowanej bluzie szarej, drugi w kratkowanej bluzie czerwonej.
Zaraz po młodzikach na parkiet wybiegli juniorzy. Nasi zagrali przy pełnych trybunach, bo i rywal był atrakcyjny. Nikt cudów w spotkaniu z będącym od lat poza zasięgiem WKK się nie spodziewał. Biało-Niebiescy jednak powalczyli, zwłaszcza w pierwszej fazie spotkania. Bardzo dużo mecze w III lidze dają Szymonowi Łozowickiemu, który w rozgrywkach juniorskich gra przez to odważniej. Nie to jednak w tym meczu było największym wydarzeniem. Spotkanie z WKK to mobilizacja tych graczy, którzy na boisku spędzają mniej czasu. I tak tym razem z cienia wyszli Michał Stopiński, którego dwa celne rzuty za trzy wzbudziły ekstazę na trybunach i konsternację w obozie wrocławskim. Debiuty przez własną publicznością zaliczył Miłosz Balcerzak - urodzony w 1996 obwodowy, który gra z rok i dwa lata starszymi kolegami. Balcerzak miał wejście smoka. Trafił dwa swoje pierwsze rzuty - jeden z półdystansu, drugi spod kosza, gdy to świetnie wyszedł do podania. Swoje premierowe punkty zaliczył również Tomasz Filipiak. Chociaż wciąż surowy technicznie, wykończył dwie akcje spod kosza bezbłędnie - ku uciesze jego znajomych na trybunach.
Teraz już nikt nie pamięta wyniku tego meczu. Ja z tego dnia pamiętam pełne trybuny, świetną atmosferę i poczucie spędzania czasu nie w hali sportowej, a sali kinowej, gdzie może i brakowało popcornu, ale słonecznika i chrupek już nie. Nie uważam siebie za wiekowego seniora, ale spoglądając na to z perspektywy niedzielnego meczu juniorów, do młodzieniaszków już się nie zaliczam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz