Polska - Litwa 77:97
Litewski huragan z zmiótł z powierzchni polskie domostwa. W spotkaniu z trzecią drużyną świata nie mieliśmy za wiele do powiedzenia. Gospodarze turnieju zdominowali biało-czerwonych, w pewnym momencie przewaga biało-zielonych wynosiła nawet 26 punktów.
Litwini z łatwością trafiali z czystych pozycji. Mantas Kalnietis (19 pkt 8/8 z gry, 6 zb, 6 as) zagrał perfekcyjny mecz, raz za razem bezkarnie mijając w pierwszym kroku widocznie zmęczonego meczem z Hiszpanią Łukasza Koszarka (6 pkt, 2/8 z gry). Dariusowi Songaili (14 pkt, 7/10 z gry) pozostało się uśmiechać po tym z jaką łatwością dziurawił obręcz z półdystansu, czy też spod samego kosza. Wystarczy popatrzeć na cyferki: podopieczni Kestutisa Kemzury trafiali z 69 proc. skutecznością z gry (36/52 !!) oraz z bardzo dobrą 47 proc. za trzy (7/15). W wykręcaniu takich liczb spory udział mieli nasi zawodnicy, którzy nie potrafili znaleźć nici porozumienia w obronie. Kompletny brak komunikacji sprawił, że Lietuva miała okazję trafiać z pozycji całkowicie otwartych, ku uciesze licznie zgromadzonej publiczności.
Litwini byli wyjątkowo niegościnni, bo nie odwdzięczyli się tym samym swoją postawą w obronie. Troszkę żal było patrzeć jak bardzo ambitnie grający Thomas Kelati (16 pkt, 6/14 z gry, najlepszy w naszym zespole) musi przedzierać się siłą przez gęste litewskie zasieki, a wspomniany Koszarek wciąż i wciąż uderzał głową w biało-zielony mur. Polacy w ataku odgrywali rolę statystów, ruchliwością dorównując sklepowym manekinom. Co było tego przyczyną ? Dobra obrona Litwy, czy brak koncepcji gry ?
Po pierwszej połowie, gdy nasi byli -15, wciąż wierzyliśmy, że będzie lepiej, bo z Hiszpanią do przerwy przecież też nie było różowo, bo -13. Biało-Czerwoni zaczęli trzecią kwartę od mocnego uderzenia, czyli od serii 7-0, niwelując stratę do ośmiu oczek. Nadzieja, niczym chwast, błyskawicznie wyrosła w Poniewieżu, gdzie nasi rozgrywali mecz. Niestety, Litwini równie błyskawicznie tego chwasta ze swojej ziemi wyrwali z siłą piekielna. I gdy piszę błyskawicznie, to mam na myśli BŁYSKAWICZNIE, bo w jakąś niecałą minutę zrobiło się 7-7 w kwarcie. A co było potem ? Potem oglądaliśmy jedynie waleczne, kmicicowskie zrywy Łukasza Wiśniewskiego (6 pkt), jednego z jaśniejszych punktów polskiego zespołu.
D. Berisha - Karabin się odblokował. Pozytywny mecz w ataku. 10 pkt.
A. Łapeta - wolny w obronie, ośmieszony przez Valanciunasa który fruwał nad jego głową. W końcówce Adam zrewanżował się młodemu Litwinowi, kończąc akcję smeczem. W perspektywie zespołu nienajgorszy występ, bo parę tych punktów udało mu się zdobyć.
R. Skibniewski - zostawał w obronie na zasłonach, a że naszym komunikacja w obronie w ogóle nie wychodziła, kończyło się to wszystko łatwymi punktami dla Litwy. Trafił dwa razy z dystansu w identyczny sposób, gdy piłka odbiła się od obręczy, postanawiając jednak wpaść do środka.
A. Waczyński - kolejny epizod. Waca wydaje się przerażony udziałem w imprezie tej rangi, bo wsławił się jedynie airballem, co jest do niego niepodobne z odległości 6,75 m od kosza.
P. Pamuła - podobnie jak z Hiszpanią zaraz po wejściu trafił "trójkę". Nie pokazał nic nadzwyczajnego, no chyba że zaliczymy do tego faul niesportowy. Jest najmłodszy w ekipie, czyż nie powinniśmy oczekiwać od niego najmniej hmm ?
P. Leończyk - szkoda jego niecelnych rzutów z półdystansu, które oddawał z czystych pozycji. Wtopił się w polską szarzyznę.
S. Szewczyk - po jego występie pozostaje niedosyt. Od jednego z lidera oczekujemy trochę więcej. Niby zdobył 10 pkt, ale nikt tego nie zauważył.
T. Kelati - po meczu powiedział, że naszym brakowało serca. Miał rację, choć w jego przypadku nie możemy, ba, nie mamy prawa mówić o braku zaangażowania. Kelati był jedynym jasnym punktem tego zespołu, wielokrotnie trafiając przez ręce, lub w podkoszowym korku.
P. Szczotka - starał się robić swoje. Tradycyjnie mało pożyteczny w ataku, powalczył w obronie, czego efektem są 4 faule w 10 minut gry.
Ł. Wiśniewski - gdy dostał szansę gry w drugiej połowie, rzucił się z szabelką na litewski pułk obronny. Brawa za odwagę i waleczność. Obok Kelatiego chyba jedyny pozytyw w naszej ekipie.
A. Hrycaniuk - słaby występ. Nie potrafił odnaleźć się w obronie, gdzie nie pomagał, a jedynie gubił się koszmarnie. A ataku jest niezbyt produktywny, o czym wiedzieliśmy przed turniejem, a mecz z Hiszpanami był chyba wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Ł. Koszarek - największe chyba rozczarowanie. 6 pkt jak na czołowego strzelca to wynik słabiutki. Wyraźnie nie radził sobie z Kalnietisem, który uczył go koszykówki i zniechęcał do wykonywania zawodu.
Następny mecz nasi grają z Portugalią - łatwiejszego rywala już na tych mistrzostwach nie będzie. Czas na wygraną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz