Polska - Turcja 84:83
Zacznijmy od liczb. Porównań statystycznych.
Liczba graczy z NBA: Polska - 0, Turcja - 4
Liczba graczy z Euroligi: Polska - 4, Turcja - 7
Ostatni pojedynek podczas Eurobasketu: Polska - Turcja 69:87 (2009, Wrocław)
Pozycja w ostatnich MŚ: Polska - brak kwalifikacji, Turcja - 2. (srebro)
To nie mogło skończyć się dobrze. Tym bardziej, że nasi dwa dni wcześniej męczyli się strasznie ze słabiutką Portugalią. Przed pojedynkiem z koszykarzami znad Bosforu nasze umysły ogarniały czarne myśli.
A tu taka niespodzianka. I nie chodzi tyle o wynik, co o zadziwiająco dobrą grę Polaków. Bo w koszykówce nic nie dzieje się przypadkiem. Adam Hrycaniuk (15 pkt) przepoczwarzył się w króla pola trzech sekund, wykończając akcję za akcją, a Dardan Berisha (21 pkt) był bezczelnym liderem, który trafił najważniejszy rzut w karierze na 12 sek. przed końcem, dający nam prowadzenie 84:83 (rzut z odchylenia z półdystansu przez ręce, majstersztyk). Nie było tak, że nasi wykorzystali słabszy dzień Turków. Polscy koszykarze wykorzystali po prostu... swój lepszy dzień. Grając z niesłychaną koncentracją oraz mądrością, biało-czerwoni nie odstawali od rywala. Szliśmy z wicemistrzami świata łeb w łeb. Graliśmy z nimi kosz za kosz. Gdy Turcy odjechali na osiem punktów na początku czwartej kwarty, gdzieś z tyłu głowy traciliśmy nadzieję. Gdy na niecałą minutę przed końcem przegrywaliśmy 79:81 i desperacko szukaliśmy pozycji do rzutu, kibicowskie obawy wracały niczym bumerang. I właśnie wtedy, gdy te czarne myśli kołatały w głowie, piłka trafiła do samotnie stojącego na łuku 21-letniego Piotra Pamuły. W tamtym momencie był bez punktu, szykował się do zmiany. No i do zmiany doszło, ale wyniku. Gracz Politechniki, gracz prosto z parkietów zaledwie pierwszoligowych, którego powołanie wzbudziło sporo kontrowersji, trafił rzut życia. Potem Polaków ponownie pognębił zdecydowanie najlepszy w zespole Turcji, świeżo upieczony gracz Utah Jazz, 19-letni Enes Kanter (19 pkt), który trafił dwa osobiste. Później był już tylko wspomniany rzut Berishy oraz niecelna trójka Kerema Tunceriego (6 pkt, 0/3 za 3). W meczu graczy znad Wisły i znad Bosforu doszło do cudu, i to wszystko nad Niemnem.
Wygraliśmy ten mecz. Jesteśmy w niebie. To jednak nie koniec. Przed Polakami mecz z przeciętną Wielką Brytanią. Jeżeli Turcy przegrają z Hiszpanią, a my z drużyną ze Zjednoczonego Królestwa, to gramy dalej. Jeżeli zespół półksiężyca ogra Mistrzów Europy, a my pokonamy Brytyjczyków, to gramy dalej. Natomiast jeżeli Turcy będą lepsi od Hiszpanii, a my ulegniemy Luolowi Dengowi i spółce, to.... oby ten ostatni scenariusz nie miał miejsca.
A to końcówka meczu z Turcją. Delektujmy się, bo następny taki moment może nie przyjść prędko.
D. Berisha - gracz szalony. Czasem irytująco szalony, tym razem za te jego sportowe niewyparzenie kochamy. Autor kluczowego rzutu. Najlepszy w polskim zespole. Bezczelny dla gwiazd tego sportu - ośmieszył samego Turkoglu, przy wyprowadzaniu piłki.
A. Łapeta - krótko na boisku. Wielka rola mentalna. To on podobno najbardziej wspierał Berishe, po jego słabym meczu z Hiszpanią (0 pkt ). Kazał mu się nie przejmować, rzucać dalej. I tak Dardan w kolejnych meczach zdobywał odpowiednio 10, 16 i 21 pkt !
R. Skibniewski - wzbił się na wyższy poziom w ataku, trafił dwa ważne rzutu zza łuku. Trochę za miękko rozgrywa, dlatego wolimy Koszarka.
P. Pamuła - znowu krótko, ale za to z przytupem ! Wielka "trójka" na 44 sek. przed końcem.
P. Leończyk - jak to on, powalczył. Raz ładnie wszedł pod kosz, zdobywając punkty, raz wsadem wykończył kontrę, raz... zamiast w obręcz, trafił w tablicę. W obronie miał swoje problemy.
S. Szewczyk - dziwny mecz. Brawa za wykorzystanie pięciu kolejnych osobistych, które pozwoliły Polakom wrócić do gry. Minus za proste, banalne błędy kroków, oraz sporo spudłowanych rzutów. Na szczęście kiedy trzeba było, piłka do kosza jednak wpadała. 12 pkt
T. Kelati - w cieniu Berishy zrobił swoje. Zaliczył kilka kluczowych przechwytów (4 w całym meczu, 11 pkt)
P. Szczotka - gracz obrony, co było widać w zwłaszcza po jego koszmarnej próbie zdobycia punktów w ataku w ważnym momencie czwartej kwarty. Przez pewien czas musiał kryć potężniejszego i wyższego Kantera. Współczuję.
A. Hrycaniuk - bardzo dobry mecz. Ten turniej odkrywa jego przydatność i kreatywność w ataku, gdzie potrafił się ustawić lub też sam w dwutakcie wykończyć akcję. Można się czepiać o jego głupio łapane faule, przez zbyt agresywny ruch biodrem po wyjściu z pick&rolla. 15 pkt, 7/9 z gry.
Ł. Koszarek - gdy komentatorzy słusznie zauważyli, że brakuje jego punktów, trafił za trzy, uciszając krytyków. Nieco mniej spektakularny w ataku, robił swoje po obu stronach parkietu. 7 pkt. 4 as, 1 str.
Tak niewiele mamy powodów do radości, gdy chodzi o polską koszykówkę. Cieszmy się więc tym zwycięstwem ile wlezie. Ciekawe, co na ten sukces Polaków Marcin Gortat, który był przekonany, że biało-czerwonych na Eurobaskecie czekają jedynie cięgi...
Teraz panowie koszykarze zimny prysznic. A potem - mecz z Wielką Brytanią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz