Szukaj na tym blogu

piątek, 5 sierpnia 2011

ALL-TOURNAMENT STARTING FIVE - najlpsza piątka kibiców

Mistrzostwa Europy U-18 za nami. Hiszpanie potwierdzili dominację w męskim baskecie – są Mistrzami Europy seniorów, mają tytuł w kategorii U-20, a teraz przyszedł czas na złoty krążek 18-latków (!) Polacy poniżej oczekiwań kończą na 6. miejscu, co w gruncie rzeczy nie jest takim złym wynikiem – pokazuje, że nasi mogą rywalizować z każdym w Europie w roczniku 1993.  Na parkiecie działo się wiele – nie raz przyszło nam oklaskiwać kapitalne zagrania koszykarzy. Najlepszymi graczami turnieju wybrano Serbów Vasilje Micicia i Nenada Miljenovicia, Hiszpanów Daniela Dieza oraz Alejandro Abrinesa (MVP) i – tu polski akcent – Przemysława Karnowskiego.  A co z najlepszą piątką kibiców ?

Spoglądając dzień po dniu na te same anonimowe twarze nawiedzające Halę Orbita, poczułem z nimi trwałą więź – tysiące ludzi, tysiące różnych historii. Z tłumu kibiców wykrystalizowała się grupa wyjątkowa. Nic mi nie wiadomo o ich danych osobowych, a mimo to czuję się jakbym znał ich od lat. Pozycje boiskowe nie grają tu roli, prym wiedzie czynnik emocjonalny. O to mój prywatny ranking:

KIBIC ODRY BRZEG – poczciwy starszy pan z szalikiem swojego ukochanego klubu. Gdy tylko znalazłem się w hali, od razu spoglądałem w prawo poszukując go wzrokiem.  Siwiutki pan siedział zawsze w tym samym miejscu, padały podejrzenia, że ten pan w Orbicie sypia. Gdy pochłaniał kolejne kęsy kanapki, popijając je od czasu do czasu mlekiem, jego szczęka przybierała kształt aerodynamiczny, znany u trenera Jacka Gmocha. Niemałe ogarnęło mnie przerażenie, gdy ostatniego dnia imprezy  seniora-kibica straciłem z oczu. Opuścił halę ? Nic z tych rzeczy – potrzeba fizjologiczna pozwoliła mi owego kibica napotkać w bardziej ustronnej części wrocławskiego obiektu.

STARSZY PAN Z WROCŁAWIA – jedyny z listy, z którym miałem przyjemność rozmawiać.  Kojarzycie ta chwile podczas meczu swojej ukochanej drużyny, gdy zbulwersowani boiskowymi wydarzeniami, nerwowo szukacie na trybunach sojusznika w wyrażaniu wulgaryzmów w kierunku swoich ulubieńców ? To była ta chwila. Mecz Polska – Włochy. Ćwierćfinał. Nasi dostają manto. Siedzący rząd pode mną siwy pan nie wytrzymał, kierując swoje zażenowanie w moją stronę. Tak się poznaliśmy. Nie miał komu się wyżalić, bo na mecz przybył sam. Prosto z urlopu, debiutował na tej imprezie w roli kibica dopiero w 1/4 finału. Zwabiony propagandą sukcesu polskich orląt Szambelana, zakupił nawet bilet na finał. Tym większe było jego rozczarowanie, że w finale Polaków nie będzie mu dane oglądać. Urzekł mnie nutką nostalgiczną. Z łezką w oku wspominał słynny w polskim futbolu rok 1974, jeszcze słynniejszy „mecz na wodzie” Polaków z RFN, wielkie cuda na Wembley rok wcześniej, czy pamiętną kontuzję Włodka Lubańskiego. Wydarzenia dobrze mi znane. Te same historie przez lata opowiadał mi mój ś.p. tata – dzięki temu wrocławskiemu kibicowi poczułem obecność taty, zakorzenioną gdzieś we mnie.

MISS KIBICÓW – najpiękniejsza kibicka. Miss trybun.  Niczym magnes przyciągała wzrok męskich przechodniów. Jak jeden mąż, pięciu chłopa nie potrafiło od niej oderwać wzroku, gdy pani w przedziale wieku 18-24 zajmowała swoje miejsce na widowni. Zaczarowała i mnie. Z dumą przywdziewała biało-czerwoną koszulkę reprezentacji Polski z nr „7”, czyli strój naszego rozgrywającego Grzegorza Grochowskiego. Czyżby jego dziewczyna ? Nie. Podobno siostra.

Rodzina Grochowskich, po prawej Miss Kibiców. foto zibi

MYŚLICIEL – kibic cichy, zrównoważony. Kontemplował grę Polaków, w przerwie pochłaniając się w literaturze. Do dziś sen z powiek sprawia mi niewiedza jaką książkę czytał ten dwudziestoparoletni kibic. Średniej grubości, napisana „maczkiem” historia musiała okazać się interesująca, bo ostatniego dnia kibic-myśliciel zamiast książki na halę zabrał 1,5 l napój. Jakby tego było mało, imprezę zwieńczył zgoleniem potężnej brody, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia, iż ów kibic jest przed „trzydziestką”.

PAN OCHRONIARZ – Mistrzostwa Europy U-18 nie były dla niego mile spędzonym czasem. Nie podziwiał wschodzących gwiazd europejskiego basketu, bo był w pracy. Nikt nie przykładał się do swoich obowiązków tak jak ten pan. Szef ochrony. Dyrygował, instruował, radził.  Wyłapane przeze mnie jego wypowiedzi na długo zapadną mi w pamięć („Będzie afera !”, „Dziś trzepiemy wszystkich !”, „Mam już dość…”). Z mieszanką uprzejmości i stanowczości usadzał kibiców na odpowiednich siedziskach. Najwięcej problemów sprawiali mu Ci, którzy celowo mylili swoje gorsze miejsca na bilecie z tymi lepszymi, droższymi. Na szczęście pan ochroniarz potrafił układ wywęszyć. Gdyby w Polsce było więcej takich ludzi, nasz kraj stałby się lepszym miejscem.


 Wyróżnienie specjalne: MVP KIBICÓW – PRZEMYSŁAW KOELNER

Wybór oczywisty, żadnych wątpliwości tutaj być po prostu nie może. Jeden z głównych organizatorów tej fantastycznej imprezy, jeden z najbogatszych Polaków (Firma KOELNER to lider na rynku zamocowań do budownictwa i przemysłu w Polsce oraz czołowy producent elementów złącznych w Europie.), wreszcie – i najważniejsze – jeden z rodziców, z wypiekami na twarzy oglądający poczynania swojego pierworodnego. Wyobrażenie kibica-biznsesmena jest proste. Garnitur, koszula. Bez krawatu, żeby pokazać swój „luz”. Jaki luz !? Pan Koelner to świeża odpowiedź na ten wyniesiony z sejmowo-biurowych korytarzy styl. (Czy też macie dość trenerów koszykówki ubranych w garnitury ? Jesteśmy w sejmie, czy na sportowym wydarzeniu do cholery !?) Na głowie niczym wyrwana z obrazu Matejki,  stańczykowa czapa w barwach narodowych.Wyjściowa koszula zastąpiona biało-czerwoną koszulką kadry z numerem syna i ich wspólnym nazwiskiem. Najwierniejszy kibic. To on wielokrotnie podrywał ludzi do dopingu. W czwartej kwarcie meczu z Litwą, gdy wszyscy stracili już nadzieję, że nasi wygrzebią się tarapatów był jeden kibic, który wciąż wierzył i wyraźnymi gestami starał się podnieść ludzi z krzesełek. Tak, tak… - tym kibicem był Pan Przemysław. Wielki entuzjasta koszykówki. Nie, nie… to za słabe określenie. Wielki PASJONAT koszykówki. Z przyczyn politycznych (Hej, Hej KSG !) pominę to, co robi dla wrocławskiego basketu (czekamy na wałbrzyski odpowiednik pana Przemysława).  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz