Napinanie mięśni, stroszenie piórek, strojenie groźnych min, płynąca z ust szeroko pojęta prześmiewczość - w taki mniej więcej sposób można było określić podejście organizacji o nazwie Górnik Nowe Miasto Wałbrzych do Górnika Wałbrzych.
Nie brakowało głosów, że po finansowym krachu u biało-niebieskich to właśnie ekipa z Nowego Miasta zacznie rządzić w mieście po awansie do II ligi, który uznawano za coś naturalnego. Bo na meczach tłumy, bo udało się wygrać rozgrywki regionalne, bo skład jest bardziej doświadczony w porównaniu z rokiem ubiegłym. Niemniej jednak, rzeczywistość dla koszykarzy z "Nówki" okazała się niezwykle brutalna. Podopieczni Ewy Smaglińskiej przeszli w Sosnowcu sportową chłostę, ulegając kolejno Siemaszce Piekary, Zagłębiu Sosnowiec i młodemu zespołowi odradzającej się krok po kroku Stali Stalowa Wola.
Jesteśmy świadkami powtórki z rozrywki. Przed rokiem świeży, ciepły jak bułeczka projekt koszykarski o nazwie Górnik Dark Dog Nowe Miasto Wałbrzych wygrał rozgrywki w regionie by na etapie barażowym prędko zweryfikować swoje daleko idące plany. Na drodze (wtedy żółto-czarnym) stanęła także wyżej wspomniana Siemaszka oraz Hawajskie Koszule Żory - drużyny o groteskowych nazwach, rodem wydawałoby się z kiepskiego sitcomu dla młodzieży.
W tym roku miało być lepiej. Drużyną wstrząsnęło usunięcie z nazwy ciemnego psa rozmazanego na puszce napoju energetycznego. Zamieniono go na kontrowersyjne składowisko odpadów, a barwę czarną na kojarzącą się z wrogiem barwę niebieską. Dokonano wzmocnień. Miało być lepiej, a było znacznie gorzej. Awans do baraży o II ligę osiągnięto w ostatniej kolejce wymarudzonym zwycięstwem w Kątach Wrocławskich. W kolejnym etapie już na Śląsku jak było wszyscy wiemy.
Z powodu bałaganu organizacyjnego KSG stał się dla nowomieszczan synonimem kiepskiego żartu. Przyczajony w cieniu finansowej tragedii biało-niebieskiego Górnika, żółto-niebieski Górnik wydawał się gotowy do przejęcia kluczy do koszykarskiej części miasta. Nie wyszło. Zwiększenie pokładów samokrytyki, stojącej w opozycji do mieszania z błotem rywala, byłoby w żółto-niebieskim obozie mile widziane.
Wojna wałbrzysko-wałbrzyska ma się dobrze. Na obu frontach jest wciąż gorąco. Kibiców traktuje się jak linę, którą trzeba przeciągnąć na swoją stronę. Dla jednych, drudzy nie istnieją. Ci czują się pokrzywdzeni przez tamtych, dlatego się z nich naśmiewają. Z powodu niechęci w promowaniu (!?) wroga, jedni nie chcą grać z drugimi.. Cóż... w przyszłym sezonie może będą do tego zmuszeni. W peryferyjnej III lidze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz