Sezon I ligi koszykówki mężczyzn 2010/11 nadal trwa. Niemniej jednak jeden zespół już rozgrywki zakończył. Biało-Niebiescy z powodu problemów finansowych wielkości Syberii rozpadli się w pył. Tym co zostali pozostaje obserwować rywalizację z boku. Czas na indywidualne podsumowania graczy.
Dla Górnika w sezonie 2010/11 grało 15 zawodników:
Łukasz Grzywa (przybył w styczniu 2011, odszedł w marcu 2011)
Krzysztof Jakóbczyk (odszedł w styczniu 2011)
Bartłomiej Józefowicz
Jakub Kietliński (odszedł w marcu 2011)
Marcin Kowalski (przybył w styczniu 2011)
Hubert Murzacz
Łukasz Muszyński (przybył w październiku 2010, odszedł w marcu 2011)
Mateusz Nitsche (odszedł w marcu 2011)
Oskar Pawlikowski
Damian Pieloch
Bartłomiej Ratajczak
Marcin Sterenga
Adrian Stochmiałek
Maciej Ustarbowski (odszedł w styczniu 2011)
Marcin Wróbel (odszedł w marcu 2011)
No to zaczynamy. Alfabetycznie. Dziś - Łukasz Grzywa.
ŁUKASZ GRZYWA - ur. 1986, 210 cm, środkowy, poprzedni klub: MCKiS Jaworzno (II liga)
Sezon 2010/11 w Górniku: 11 meczów, śr. 13.9 min, 1.1 pkt, 3.3 zb, 16 % za 2 (4/25), 40 % za 1 (4/10)
Jego tegoroczny powrót do KSG zbiegł się z powstaniem tego bloga. Gdy w styczniu za namową Marcina Sterengi powrócił w nasze szeregi pisałem o nim szerzej. Jego ledwie dwumiesięczny pobyt odbił się szerokim echem. Łukasz stał się postacią, która wzbudzała wśród kibiców mnóstwo kontrowersji. Jego postać dzieli ludzi tak samo jak dzieli postać Janusza Palikota.
Część kibiców objęła kurs szyderczy, wyśmiewając się z każdego zagrania naszego już byłego środkowego. W powietrzu unosiły się "och", "ehh", "ach", "ejj", "ajj" - jęki zawodu przeróżnej maści. Lokalny temperament dał o sobie znać. Ludzie nie kryli swojego zażenowania.
Druga część fanów skupiła się na kursie wspierania, duchowego poklepywania po plecach. Obrażanie i naśmiewanie się z elementu biało-niebieskiej układanki uznali za niegodne. Nadszedł moment, gdy część wspierająca miała w pewnym momencie serdecznie dość części szyderczej. W Klubie Kibica doszło do zgrzytu, ostrzejszej wymiany zdań, traktującej o podejściu do zawodnika Grzywy. Czy się z niego naśmiewać czy mu pomagać. Odpowiedź na to pytanie chyba nigdy nie padła.
Osobiście należałem do części wspierającej. Obelgi w stosunku do gracza swojej ukochanej drużyny uważam za kompletnie niestosowne. Tłumaczenie "szyderców", że ich postawa jest związana z fatalną dyspozycją boiskową Łukasza do mnie nie docierają.
Obiektywnie rzecz ujmując, to Grzywa rozminął się z formą w sposób spektakularny. Pomylili przystanki. Forma wsiadła nie do tego autobusu, w którym siedział Łukasz. Grzywa bez formy okazał się zespołowi nieprzydatny. Najlepszy mecz zaliczył na wyjeździe w Siedlcach z SKK, gdy zdobył 4 pkt, miał 9 zbiórek i 6 bloków. Ani razu nie błysnął w spotkaniach domowych. Zdarzały mu się gafy: nie trafiał spod kosza, notował głupie straty. Szwankowały mu kolana. Szwankowała też chyba psychika. Łukasz blokował się, gdy tylko wchodził do gry. Na rozgrzewce trafiał z łatwością z półdystansu, w meczu już tego nie powtarzał.
Pomimo tego, prawdziwy kibic powinien docenić tego olbrzyma za to, że wszedł do skażonej biało-niebieskiej rzeki po raz drugi. Poświęcił się. Po pełnym udręk poprzednim sezonie wiedział doskonale jak w Górniku mają się sprawy od strony organizacyjnej. Za namową Sterengi, w trudnej sytuacji zdecydował się jednak wrócić.
Z oceną Łukasza mam problem, bo muszę podchodzić do jego osoby dwutorowo. Chodzi o dwie strony medalu. Awers i rewers. Stronę sportową i osobowościową. Od strony sportowej: jak wyżej - kiepsko, nieskutecznie, mechanicznie, wolno. Od strony osobowościowej: jak najbardziej pozytywnie.
Było jakieś 40 min do kolejnego meczu, a w Klubie Kibica przy barierkach była nas trójka. W tym momencie na hali pojawiło się paru górniczych koszykarzy. Jedynym, który podszedł do nas by się przywitać był Łukasz. Niby nic. Podanie ręki. Zwykły gest. A jednak. Poczułem się jakbym go znał od lat. Od tego momentu nie potrafię o nim myśleć negatywnie. Przed meczem z GKS Tychy, to właśnie od niego dowiedzieliśmy się, że to ostatnia okazja zobaczyć biało-niebieskich w komplecie. Że nie ma funduszy. Że czas wracać do domu. Jego ostatnimi słowami w naszą stronę było: "Do zobaczenia chłopaki".
"Do zobaczenia Łukasz".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz