Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 14 marca 2011

Anihilator Kapa

Ależ to był mecz. Pełen emocji, ekscytacji, wybuchów radości i gniewu. Przy głośnym dopingu młodzicy Górnika przegrali po dogrywce z wielkim WKK Wrocław 63:64. No właśnie: czy aby na pewno takim wielkim ? Ten mecz był do wygrania dwa razy. Naszym niestety totalnie zabrakło doświadczenia i ogrania w sytuacjach zapalnych.


Pełne trybuny, kilkunastoosobowa grupa głośnych kibiców i cheerleaderki - to wszystko oglądało sie naprawdę przyjemnie. W pierwszej kwarcie biało-niebiescy zagrali baaardzo skutecznie w obronie, szybko wychodząc na kilkunastopunktowe prowadzenie. Graliśmy dobrze pomimo kombinowanej pierwszej piątki z Damianem Durskim w miejsce Łukasza Kołaczyńskiego oraz z twardo walczącym na tablicach Danielem Krzepiną. W lidze młodzików  piątka graczy w pierwszej kwarcie oraz całkowicie inna piątka w drugiej kwarcie (co jest uwarunkowane przepisami o konieczności hokejowych zmian) powinny mieć zbliżony potencjał. Trener Krzykała starał się nasyzm składem rotować. W drugich dziesięciu minutach na plac wychodzą reprezentanci kadry wojewódzkiej - wspomniany Kołaczyński oraz Bartłomiej Szmidt. Grający z nr 5 filigranowy Kołaczyński zademonstrował niemały talent kreowania gry. Jego świetne podania otwierały drogę do kosza Szmidtowi - ten jednak często pudłował.

Nie sądzicie, że brzmi to za różowo ? No cóż... tak pięknie nie było. Druga kwarta to o wiele mocniejsza piątka WKK. Na boisku pojawił się przede wszystkim grający z nr 13 Michał Kapa. Ależ nas ten chłopak skarcił. Na tle reszty koszykarzy wyglądał jak wirtuoz, profesor. Pan i władca parkietu. Autor 39 z 64 punktów gości. Niesamowity gracz, typowy all-around player -  trafiał za trzy, wchodził pod kosz, trafiał osobiste, co na tym poziomie jest wyczynem.

No właśnie... osobiste... Gdyby Górnicy rzucali chociażby na 50 % skuteczności z linii, ten mecz byłby wygrany bez najmniejszych kłopotów. Co więcej, trudno wygrywać zwłaszcza z takim rywalem, gdy nie ma się kompletnie rzutu z dystansu. W ciągu 45 minut meczu trafiliśmy może z dwa razy z półdystansu i dwa razy za trzy. Trzeba jednak pamiętać o tym, że trójki Macieja Krzymińskiego i Marcina Szymanowskiego były przełomowe.

Gra naszego zespołu opierała się tradycyjnie o Krzymińskiego, Kołaczyńskiego i Szmidta. Dobrze pilnowany był tego dnia Szymanowski. To jednak celny rzut za trzy i trafiane osobiste Marcina wyprowadziły nas na prowadzenie. Tak jak wspomniałem - mogliśmy wygrać ten mecz dwa razy. Przegrywamy jednak w głupi sposób.

Pierwszy raz: Końcówka czwartej kwarty. Prowadzimy trzema punktami. Rywale mają piłkę. Nie faulujemy by rywal rzucał dwa osobiste tylko liczymy na szczęście, kolejny wałbrzyski cud. Wspomniany wyżej anihilator Kapa jest jedynym graczem grożącym rzutem z dystansu. I co ? I piłka trafia do niego, a on nie kryty trafia na bodajże 8 sekund przed końcem zza linii 6,75 m. Wielki rzut wielkiego już umiejętnościami koszykarza. Dogrywka.


Drugi raz: Prowadzimy jednym punktem. Kilkanaście sekund do końca. Kołaczyński wyprowadza piłkę. Zamiast kozłować w miejscu i czekać na faul, podaje pod kosz do Szmidta. Kończy się to stratą. Wrocławianie w następnej akcji dogrywają pod kosz i na 1 sekundę przed końcem trafiają spod obręczy. Prawdziwy thriller i solidna lekcja na przyszłość dla naszych.

Oczywiście, tych prostych błędów było więcej. Bezmyślne faule Krzymińskiego i Szymanowskiego powodowały zmniejszenie naszej przewagi. Należy jednak dodać, że nasi powalczyli z faworyzowanym rywalem. Po takim meczu są bogaci w doświadczenia i wiedzą, że nie są na pewno gorsi od zespołu WKK. Na nasze nieszczęście ekipa z Wrocławia zaprezentowała teatr jednego aktora. Michał Kapa był dla nas za szybki, za zwrotny. Był poza zasięgiem.

Michał Kapa (z lewej)
Nie wygramy tej grupy. Prawdopodobnie nie zorganizujemy też u siebie ćwierćfinałów. Niemniej jednak w nich zagramy i możemy tam powalczyć.

P.S Doszło do rozmowy kibiców z Marcinem Sterengą na temat przyszłości wałbrzyskiej koszykówki. O tym w następnym wpisie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz