Szukaj na tym blogu

niedziela, 16 stycznia 2011

Gdy liczby kłamią

Panuje opinia, że cyferki są nieomylne, że niczym gwiazda betlejemska wskazują odpowiednią drogę. Mówi się, że są bezlitosne. Są prawdomówne, nie sposób je przekupić. Kochamy je za to. Czarno na białym, logicznie, transparentnie przedstawiają nam wynik.

Okazuje się jednak, że jest pewne miejsce w naszym kraju, gdzie prawa logiki mają wolne. Wagarują. Siedlce, bo o nich mowa, to najwyraźniej samozwańcza, odrębna kraina na mapie Rzeczpospolitej. Podejrzewam, że biją tam własną monetę i prowadzą własną politykę zagraniczną. Siedleckie numerki pozbawione są sensu, z racjonalnego punktu widzenia nie jesteśmy w stanie ich pojąć.

Nasi wygrywają z SKK, rzucając 59 punktów. Trafiamy zabójcze 27 proc. za 2 (12/44). Słownie: dwadzieścia siedem. W normalnym świecie nie zdarza się wygrywać z takimi numerkami. Cytując klasyka: "Polska to dziki kraj". By dotrzymać nam kroku, nasi rywale trafili 20 proc. rzutów za 3 (4/20) oraz magiczne 53 proc. za 1 (14/26). Wychodzi na to, że w województwie mazowieckim występuje inna cyrkulacja powietrza. Stężenie azotu prawdopodobnie przekracza tam dozwolone normy.

Wygrywamy 59:58.  Ktoś powie, że był to mecz obrony, aż wióry leciały. Osobiście jestem bliższy stwierdzenia, że zawodnicy obu ekip ostatni raz do kosza rzucali jeszcze w starym, 2010 roku. Potrzebna jest opinia kogoś, kto na meczu był. Na forum siedleckiej drużyny napisano:

"Ten mecz to była jakaś katastrofa, z resztą nie tylko w naszym wydaniu ale i gości. W ostatniej kwarcie zagrania naszych koszykarzy (SKK) wywoływały na trybunach salwy śmiechu co nigdy wcześniej się nie zdarzało."

To musiał być szalony mecz. Oni grali bez swoich liderów - nie było Misia, Okoły. My, obdarci bezczelnie z trzech naszych najlepszych strzelców (Ustar, Krzysiu i mający problemy zdrowotne Jasiu). Ktoś musiał się objawić. Wyjść ten jeden raz z cienia. I stało się. Głupio jest cytować samego siebie, ale w poprzednim wpisie zakładałem:

"Na co liczę prywatnie ? Na to, że komuś zwyczajnie wyjdzie mecz. Patrząc po statystykach dawno dobrego meczu nie miał Mateo Nitsche, także paradoksalnie na niego liczę najbardziej."

No i Mateo zaskoczył. Zębatki wreszcie się zazębiły. Może nie zaimponował skutecznością, ale w końcu trafiał. Nareszcie dostał więcej minut (37), co przełożył na punkty. To nie on jednak był tego dnia największą gwiazdą. To był dzień weterana. Józek ewoluował. Pamiętamy jego eval -8 sprzed paru kolejek. Teraz możemy z czystym sumieniem o tamtym evalu zapomnieć. Józek kończy mecz z 15 pkt i evalem 20. Wow.

Czas na poszczególne podsumowania naszych bohaterów:

M. Nitsche - 17 pkt, 5/12 z gry. Co by jednak nie pisać, najlepszy jego występ od kiedy stał sie biało-niebieski
B. Józefowicz - szalony. Nie ma takiego drugiego jak on jeden. W pierwsze 15 minut rzucił 13 pkt z 26 drużyny. To był moduł "kill them all". Był gorący niczym dobrej jakości piec kaflowy. Potem się uspokoił. Trochę sie przegrzał. 15 pkt, 6/10 z gry, 7 zb, 4 as - takiego Józka chce pamiętać.
M. Kowalski - cichy bohater. W końcówce trafia ważne dwa osobiste. 4 pkt ale 100 proc. z gry.
J. Kietliński - nasz Wicher chyba pierwszy raz pojawił się w pierwszej piątce. 1/8 z gry, ale za to 7 zb i 5 as. Trochę szumu narobił. 8 pkt.
M. Wróbel - nie wiem co się z nim dzieje w tym sezonie. Jest cieniem cienia samego siebie. 1 pkt, 0/9 z gry, 5 fauli, eval -2. Statystycznie najgorszy element układanki tego wieczoru, bo nawet zbiórek za wiele nie miał. Coś za długo szuka tej formy. Czas odbić się od dna. Na pocieszenie: gorzej już być nie może.
Ł.Grzywa - 30 minut w grze. W ataku jak zwykle sztywno - 4 pkt. Nie od tego on jednak jest. 9 zbiórek i uwaga, uwaga - 6 bloków ! O to właśnie chodzi. Ustar ( w debiucie w Siedlcach eval -1) zaginął gdzieś pod jego rękoma. Łukasz zaczyna się spłacać jak Alaska niegdyś Amerykanom.
Ł. Muszyński - nasz "Ice cold face". Miał odejść. Szukałem go w rosterze lublińskich rzemieślników. A on jednak u nas. Jego pojawienie się w składzie było nawet większym zaskoczeniem niż wysoka forma Józka. 1/9 z gry, 5 pkt, eval -1, Generalnie dość daleko od miejsca "Stacja Rewelacja". Wciąż czekamy na jego pierwszy wyraz emocji na twarzy.
A. Stochmiałek - szokująco aż 16 minut w grze. Taka ilość minut na boisku to nieco ponad jego siły. 2 pkt, -2 eval.
D. Pieloch - znowu krótko. Tafił trójeczkę i tyle go w grze widzieliśmy.

Doliczając walkower z Tychami, mamy na koncie już 5 wygranych w 16 meczach, a tego typu nagłówki z rozgrywki.pzkosz.pl (ten pod nazwą: "Niespodzianka w Siedlcach") czyta się - nie powiem - przyjemnie:
"Podczas przerwy świąteczno-noworocznej drużyna Victorii Górnika Wałbrzych straciła dwóch wyróżniających się graczy. Jeden z nich Maciej Ustarbowski, zagrał w sobotę przeciwko swojemu byłemu pracodawcy. Niespodziewanie SKK Siedlce, z Dawidem Brękiem w składzie, uległo jednak Górnikowi 58:59, a 17 punktów dla gości zdobył Mateusz Nitsche."

Hej, hej KSG !


Dominik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz