oprawa podczas tegorocznych baraży |
Na stronę kibiców Górnika
zagląda ostatnio sporo osób na co dzień niezwiązanych z wałbrzyską koszykówką.
Na gornik.walbrzych.pl uważnie śledzą wizytówki i trzeźwo poprawiają błędy merytoryczne
o swoich zespołach. Pomyślałem więc, że może warto coś dla nich napisać o
naszym Górniku. Jeżeli jesteś fanem wałbrzyskiego basketu możesz już w tej
chwili odejść od monitora, bo prawdopodobnie nie dowiesz się niczego nowego.
Jeżeli natomiast mieszkasz w jakimś zakątku Wielkopolski lub gdzieś w okolicach
Winnego Grodu, to posłuchaj uważnie.
Koszykarski Górnik
Wałbrzych to Mistrz Polski 1982 i 1988. Jeżeli jeszcze tego nie wiesz, to wystarczy,
że przyjeżdżając do Wałbrzycha na mecz ligowy spojrzysz pod dach naszej nowej,
otwartej w zeszłym roku hali. Ujrzysz tam dwa banery, które upamiętniają
mistrzostwa oraz wicemistrzostwa kraju z lat 1981, 1983 i 1986. W Górniku czuje
się silny związek ze swoją historią. W ostatnich latach w 3 lidze projekt
koszulek meczowych zawierał dwie złote gwiazdki symbolizujące mistrzostwa.
Od końca lat 80. minęło
jednak sporo czasu, a wałbrzyska koszykówka z każdym kolejnym roku miała coraz
większe kłopoty. Nie, nie… Nie chodzi o kłopoty sportowe, ale o te organizacyjne.
Z tego też powodu w 1995 pożegnaliśmy się z ekstraklasą mimo świetnego,
czwartego miejsca w tabeli. Następne lata to próba odbudowy w oparciu o
wychowanków klubu. W 2000 roku juniorzy zdobyli srebrny medal Mistrzostw Polski
Juniorów. Na drodze do złota stanął wtedy Trefl Sopot z niejakim Filipem
Dylewiczem w składzie. W 2002 roku juniorzy starsi docierają do 4. lokaty w
Polsce a rok później zdobywają brąz. W składzie byli wtedy znani ligowcy: Rafał
Wojciechowski, Marcin Salamonik i Marcin Kowalski. O sile tamtych drużyn
stanowili również grający obecnie dla biało-niebieskich Rafał Glapiński i
Adrian Stochmiałek. W latach 1995-2006 Górnik grywa na zmianę w drugiej i
pierwszej lidze. W 2006 roku wałbrzyszanie mieli już za sobą dwa sezony w 1.
lidze, w których byli blisko lub bardzo blisko spadku. Mający skromny budżet
zespół skutecznie przed degradacją ratował wtedy grający trener Andrzej Adamek –
nasz wychowanek, obecnie pierwszy trener Stelmetu Zielona Góra.
W sezonie 2006/07 doszło
do przełomu. Ogranych już wychowanków, którzy sięgali po medale w rozgrywkach
juniorskich (Glapiński, Kowalski, Salamonik) wsparli przyjezdni: Wojciech
Kukuczka, Michał Saran, Sławomir Nowak i Marcin Stokłosa. Trenerem mianowano
Radosława Czerniaka. Tak zbudowany zespół zajął 2. miejsce w sezonie
zasadniczym 1. ligi. W II rundzie play-offs wielu jednak zwątpiło w upragniony
awans bo biało-niebiescy przegrali pierwsze dwa mecze u siebie ze Sportino
Inowrocław. Zespół Aleksandra Krutikowa i Krzysztofa Szubargi potrzebował do
promocji jednej wygranej u siebie. Górnicy w hali rywala zobaczyli mrożące się
szampany i balony przygotowane do świętowania awansu. Biało-Niebiescy zgodnie
postanowili utrzeć nosa inowrocławianom i spróbować dokonać niemożliwego, czyli
odwrócić serię. Trener Czerniak puścił nawet przed meczem swoim podopiecznym
film „300”. Mecz nr 3 Górnik wygrywa po dreszczowcu 63:62 i przedłuża nadzieje.
W kolejnym starciu wałbrzyszanie wygrywają 84:75 i wyrównują serię. Koszykarze
Górnika pokazali wielką wolę walki i przeogromny charakter, z czego są znani od
lat.
To, co działo się w wałbrzyskiej
hali OSiR-u podczas meczu nr 5 nie opiszą żadne słowa. W wypełnionym po brzegi
obiekcie Górnicy nie mieli prawa przegrać.
Niesieni ogłuszającym dopingiem fanów pokonali Sportino 88:74 i awansowali do ekstraklasy. Radości nie było końca. Ciemne
niebo rozbłysło fajerwerkami a puste ulice zapełniły się morzem śpiewających
kibiców. Zespół Czerniaka dokonał niemożliwego – oszukał przeznaczenie, które
nie widziało Górnika w ekstraklasie.
Ekstraklasowe mecze
Górnicy rozgrywali w znajdujących się nieopodal Świebodzicach, bo Wałbrzych w
tamtym momencie nie posiadał hali godnej najwyższych rozgrywek w Polsce. W
pierwszych dwóch kolejkach w Dominet Bank Ekstralidze ekipa Czerniaka
sensacyjnie ogrywa faworyzowany Turów i Anwil. Później jest już gorzej, ale
utrzymanie w elicie nie było ani przez chwilę zagrożone. Dysponujący niewielkim
budżetem Górnik odznaczał się walecznością i wolą walki, a spora hala w
Świebodzicach była pełna kibiców. Pamiętam mecz ze Stalą Ostrów Wlkp. na który się
spóźniłem, co spowodowało, że nie mogłem już liczyć na dobre miejsce w
przepełnionej hali. Ludzi było tak dużo, że z trzeciego rzędu miejsc stojących widziałem
na oczy tylko pół parkietu. Jeszcze więcej ludzi przybyło na derby w których
Górnicy pewnie ograli Śląsk Wrocław.
Utrzymanie
biało-niebiescy zawdzięczali wtedy bardzo trafionym transferom obcokrajowców.
Kristian Clarkson skakał po głowach rywali, a w J.J. Montgomerym kibice się po
prostu zakochali. Gdy Amerykanin opuszczał drużynę po roku, fani stworzyli
akcję „JJ Stay” w której chcieli z własnej kieszeni zrzucać się na pensję koszykarza! Nie zawodzili też Polacy: Tomasz Zabłocki wypruwał na boisku żyły, a bardzo dobrą postawą w barwach Górnika Łukasz Wichniarz wywalczył powołanie do reprezentacji Polski.
Drugi sezon w ekstraklasie
(2008/09) to spore zmiany w składzie. Najważniejsza rotacja miała jednak miejsce
na ławce trenerskiej. Górnika z powodów osobistych opuścił uwielbiany przez
kibiców, uważany za cudotwórcę Radosław Czerniak. W jego miejsce zatrudniono
Jerzego Chudeusza, który przegrał pierwsze pięć meczów sezonu i został z hukiem
zwolniony. Kibice zapamiętali jego niewiarygodną pasywność, zapuszczenie
korzeni na krzesełku i przekładanie nogi na nogę podczas meczów. Jego
miejsce zajął wałbrzyszanin Adamek, który tchnął w zespół trochę życia. Najjaśniejszymi
punktami Górnika byli wtedy 19-letni Adam Waczyński i bardzo wszechstronny senegalski
środkowy Ousmane Barro. Z Polaków wciąż świetną robotę wykonywał Zabłocki, dobrze do składu wkomponował się Kamil Chanas, który zyskał sympatię
kibiców pomimo tego, że wywodzi się z nielubianego Śląska Wrocław.
Rok 2008 to także
początek wielkiego kryzysu gospodarczego na świecie. Kryzys mocno uderza w
głównego sponsora Górnika, koksownię „Victoria”, do tego wzrasta wartość
dolara, w którym płacono pensje obcokrajowcom. Sytuacja szybko wymyka się spod
kontroli. Zespół opuszczają trener Adamek, Barro i Marcin Stefański. Górnik
popada w ogromne tarapaty finansowe i w niemal juniorskim składzie obrywa od
kolejnych rywali. Kończy się spadkiem do 1 ligi. Tonący okręt do końca sezonu
prowadziła legenda klubu, Mieczysław Młynarski.
Sezon 2009/10 Górnik
spędza w 1. lidze. Klub szuka oszczędności, zmienia się niemal cały skład. Nowym
trenerem zostaje Grzegorz Chodkiewicz, który wraca do Górnika po kilkunastu
latach. Zespół Chodkiewicza wlecze się jednak w ogonie ligi. Po jakimś miesiącu
od początku sezonu Chodkiewicz zamienia się miejscami ze swoim asystentem,
zaledwie 31-letnim Arkadiuszem Chlebdą. Drużyna gra lepiej, Chodkiewicz
odchodzi, a drużynę powierzono młodemu Chlebdzie na dobre. Ostatecznie, po
niezwykle zaciętej walce, wałbrzyszanie pokonują w „meczu o wszystko” MOSiR
Krosno jednym „oczkiem” i cudem zachowują byt w 1.lidze. Liderami zespołu są
sprowadzony z Kłodzka Krzysztof Jakóbczyk oraz wałbrzyszanin Marcin Sterenga.
Przed sezonem 2010/11
biało-niebiescy ponownie dysponują co najwyżej przeciętnym składem. Zespół znowu ląduje w dolnej połówce tabeli. W połowie rozgrywek najlepszy
zawodnik Górnika, jakim był wtedy Jakóbczyk, odchodzi do Sportino. Zdobywanie
punktów spada na barki Sterengi, który gra fantastycznie. Górnicy heroiczną
wręcz walką „wyciągają” kilka meczów, których nie mieli prawa wygrać.
Jakóbczyka udanie w akcji zastępuję będący do tej pory bardzo w cieniu Mateusz
Nitsche. Swoje szanse dostaje wychowanek klubu Damian Pieloch, dobrą robotę pod
koszem wykonuje Marcin Wróbel. Walczący jak lwy na parkiecie Górnicy
przegrywają znowu organizacyjnie. W klubowej kasie jest pustka, a długi z
czasów ekstraklasy są jak kula u nogi. Zespół opuszczają kolejni zawodnicy.
Wałbrzyski klub znowu sięga dna, w ostatniej kolejce w składzie meczowym
pozostaje tylko 7 zawodników. W ostatnim meczu istniejący jedynie w teorii Górnik
z parkietu zmiótł Znicz Pruszków, a kibicom puściły nerwy. W przerwie meczu
wjeżdżają na parkiet z taczką, na którą „zapraszają” włodarzy wałbrzyskiego
klubu.
Spółka Akcyjna, która operowała
Górnikiem od awansu do elity w 2007 roku tonie w długach, a byli koszykarze
sądzą się z klubem o pieniądze. Jest lato 2011 roku i staje się bardzo realne,
że istniejący od 1946 roku Górnik Wałbrzych może przestać istnieć w rozgrywkach
seniorskich. Klub postanawiają ratować rodzice zawodników grup młodzieżowych,
których Stowarzyszenie Górnik Wałbrzych 2010 tworzy zespół seniorów w 3.lidze.
W zespole seniorów jest jednak tylko jeden doświadczony zawodnik, Adrian
Stochmiałek. Reszta to nieopierzeni juniorzy. Zespół wciąż prowadzi wałbrzyszanin Chlebda. Do
czystek dochodzi w zarządzie klubu. Nowym prezesem zostaje znany z wrogiego nastawienia
do sędziów podczas meczów Andrzej Murzacz. Niedoświadczony skład spowodował, że
kibice nie mieli wielkich nadziei na sukces. Juniorzy radzą sobie jednak
nieźle, wygrywając 7 z 18 meczów w lidze.
W 2012 roku dochodzi do
przełomu. Do stowarzyszenia dołącza, po trzech nieudanych próbach zwojowania
baraży, lokalny trzecioligowy rywal - KK
Wałbrzych (wcześniej: Górnik Nowe Miasto Wałbrzych). Kluby się łączą, powstaje
KK Górnik Wałbrzych wystawiany do rywalizacji przez Stowarzyszenie Górnik
Wałbrzych 2010. Najlepsi gracze z obu drużyn też łączą siły, do tego do składu
dochodzi znany z gry w Górniku w 1. lidze Sławomir Buczyniak. Wreszcie mocno po latach zaniedbań postawiono na szkolenie młodzieży. Po raz pierwszy w historii klubu powstaje żeńska grupa naborowa. Nowy zespół
zostaje przedstawiony kibicom podczas hucznej przedsezonowej prezentacji.
Sezon 2012/13 zaczyna się
jednak koszmarnie. Wałbrzyszanie grają fatalną koszykówkę, sensacyjnie notując
bilans 0-6 na starcie rozgrywek. Rozwścieczeni kibice obrażają koszykarzy z
trybun i żądają głowy trenera Chlebdy. Skład opuszcza ostatecznie dwóch
zawodników a Górnicy wygrywają kolejne cztery spotkania. Wydaje się, że zespół
podniósł się z kolan. Nic z tych rzeczy. Bezbarwna drużyna kończy rozgrywki z
bilansem 7-11. Bardzo dobry sezon indywidualnie zalicza Buczyniak, ale jego
dobra postawa nijak wpływa na kolegów. Z awansu, który świętowano już przed
pierwszą kolejką sezonu, wyszły nici. Balon oczekiwań pękł z wielkim hukiem.
Latem 2013 roku biało-niebiescy
przenoszą się z przestarzałej hali OSiR-u do nowo powstałej areny w kompleksie
Aqua Zdrój, która może pomieścić 2 000 widzów. Wybuchowego i impulsywnego Murzacza na
stanowisku prezesa zastępuje pragmatyczny i wyważony Artur Wylandowski, na co dzień związany
z nowym kompleksem sportowym. Dochodzi także do ważnej zmiany w składzie. Do
Wałbrzycha po czterech latach wraca rozgrywający Rafał Glapiński zastępując na
pozycji nr 1 Buczyniaka. „Glapa” jest szanowany wśród kibiców, w Górniku
przeszedł wszystkie szczeble juniorskie, grał z zespołem w drugiej i pierwszej
lidze, a także w ekstraklasie. Zespół z Glapińskim nie gra bardziej efektownie,
ale o wiele bardziej efektywnie. Górnicy szybko zasiadają na fotelu lidera i
nie oddają go do końca rozgrywek. Pod koniec sezonu w rozgrywkach regionalnych
do składu dołącza kolejny wałbrzyszanin, Piotr Niedźwiedzki, wicemistrz świata
U-17. Niedźwiedzki pragnie w Górniku odbudować formę po ponad rocznym rozbracie
z koszykówką spowodowanym komplikacjami związanymi z wadą serca. Jego powrót
do sportu z zaświatów to szok dla kibiców i obserwatorów. Wicemistrz świata
szybko okazuje się wielkim wzmocnieniem. Świetnie rozumie się z Glapińskim. To
właśnie ten duet prowadzi Górnika w barażach do awansu do 2 ligi. Ku uciesze
kibiców, zarówno Glapiński, jak i Niedźwiedzki zagrają w Górniku również w
nowym sezonie w 2. lidze.
Jestem czytelniczką, który na strony Wałbrzyskiej Koszykówki zagląda od 2010 r.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Wielkopolski :)