Niedawno wielka FC
Barcelona przegrała w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Atletico Madryt 0:1 i
odpadła z rozgrywek. Zaraz po ostatnim gwizdku sędziego dziennikarze zamiast za
pióro i kartkę papieru chwycili za widły i za rozgrzaną ogniem pochodnię.
Rozpoczął się lincz piłkarzy Barcelony. Lincz oparty nie tylko na wizualnych
odczuciach z boiska, ale i na liczbach. Okazało się bowiem, że wielki Leo
Messi, gwiazdor Barcelony, przebiegł jedynie 1.5 km więcej od swojego bramkarza…
Liczby w dzisiejszym
sporcie odgrywają wielką rolę. Ceni się je za bezwzględne ukazywanie prawdy, za
dostarczenie informacji, które często trudno spamiętać. I o ile w piłce nożnej
liczby wciąż pozostawiają pole do popisu, to w koszykówce od lat wyznaczają
standardy i kształtują opinie. Przed obecnym sezonem Boston Celtics zatrudnili
na pełny etat człowieka, którego jedynym zadaniem jest prowadzenie bardzo szczegółowych
statystyk swojego zespołu. Drew Cannon, bo o nim mowa, poznał trenera Celtics,
Brada Stevensa, jeszcze na uczelni Butler. Po głośnym i dość zaskakującym
transferze Stevensa to Bostonu, Cannon podążył tą samą drogą. Biorąc pod uwagę
fakt, że NBA dostarcza nieprawdopodobnie dużo szczegółowych informacji o każdym
zawodniku, aż strach pomyśleć jakich obliczeń dokonuje Cannon.
Parę uwag:
* Podstawowe statystyki są niezwykle pomocne, ale postrzeganie koszykówki wyłącznie na podstawie cyfr mija się z celem. No bo jak liczbowo przedstawić dobrą zasłonę, dobre zastawienie rywala pod koszem, solidną grę w obronie czy mądre podwajanie gracza z piłką?
* U kilku zawodników można zobaczyć bardzo skromne liczby. Nie oznacza to, ze dany zawodnik reprezentował na parkiecie wyjątkowe nieudacznictwo, a to, że grał bardzo niewiele.
* Wiem o czym niektórzy z was teraz myślą. Tragiczne 0/7 za 3 "Józka" to kolejna okazja do kwestionowania przydatności tego weterana, co? Nie tym razem. Józefowicz w Przemyślu grał z kontuzją, właściwie na jednej nodze.
* Warto zwrócić uwagę na rzuty wolne Daniela Iwańskiego. W sezonie niejeden wyśmiewał jego skuteczność z linii, a praktycznie każdy pamięta jego niedolot z tej odległości. Jego 9/13 za 1 (a trafił pierwsze 5 z 6 rzutów w turnieju) w najważniejszej części sezonu (oraz świetne 10.7 zbiórki!) każe przeciwnikom Iwana głęboko zastanowić się nad swoją kibicowską postawą. Iwan rzuty wolne potrenował i na pewno planuje zaskoczyć niedowiarków w finałach.
* Trudno wyobrazić sobie awans do finału baraży bez dwójki Niedźwiedzki-Glapiński. Pokazują to zresztą statystyki. Nie wolno jednak zapominać o Mateuszu Myślaku, który stracił przecież dużą część sezonu z powodu kontuzji mięśnia. Mati do gry powrócił w wielkim stylu, był w Przemyślu jednym z liderów zespołu, a na potwierdzenie swojej wysokiej formy trafił w jednym z meczów z połowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz