Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 2 września 2013

Od buntownika z warkoczykami do Mojżesza, czyli powrót Glapy

Dominik

W 2009 roku Górnicy machali ekstraklasie na pożegnanie. Po sezonie rozczarowań biało-niebieskim pomachał na do widzenia także kapitan zespołu. Antonim finansowej solidności zamienił wtedy na uosobienie stabilizacji. Po czterech latach sportowej tułaczki i serii wzlotów i upadków Rafał Glapiński powraca do Górnika. Wraca do domu oraz do klubu zadomowionego w jego sercu. Klubu, który ostatnio staczał się po równi pochyłej, mając za sobą najbardziej rozczarowujący sezon od lat. 



Dla autora tego bloga postać Rafała Glapińskiego ma szczególne znaczenie bo wiąże się z początkami  biało-niebieskiego fanatyzmu.  

Był rok 2000, gdy 18-letni zbuntowany młodzian z ciasno plecionymi warkoczykami w stylu Allena Iversona wkraczał do składu pierwszego zespołu Górnika - wtedy czołowej ekipy I ligi. Śmiało mogę zatem powiedzieć, że moje pierwsze górnicze wspomnienie to te charakterystyczne warkoczyki nieopierzonego nastolatka. Warkoczyki, których nie miał wtedy nikt, ale posiadać chciał nie jeden. Nie wiem czy to zasługa tej specyficznej fryzury czy nie, ale to w jej towarzystwie "Glapa" sięgał po wicemistrzostwo Polski juniorów starszych - od 2000 roku po dziś dzień największy sukces młodych Górników.

Jest rok 2013, po ekstrawaganckich warkoczykach nie ma śladu. Przebojowy licealista zamienił się w ojca i męża po przejściach. 

Rafał Glapiński rozegrał dla pierwszego zespołu biało-niebieskich 262 mecze (wg. plkhistory.ugu.pl), co daje mu 7. miejsce w górniczej tabeli wszech czasów. Przed nim legendy klubu: m.in. Stanisław Kiełbik, Mieczysław Młynarski czy Tadeusz Reschke. W ciągu tych 262 meczów "Glapa" podróżował z Górnikiem po wielu ligach. Pierwsze kroki stawiał w I lidze, rozwijał się w II, stał się ważną cześcią zespołu ponownie w I. Wreszcie, w 2007 roku (śr. 10.0 pkt i rekordowe w karierze 56% za 2 z gry), świętował awans do Ekstraklasy, w której to biało-niebieskim "kapitanował".

W 2009 roku nastąpiło smutne pożegnanie. Glapiński zmienił otoczenie. W poszukiwaniu klubu o stabilnych finansowych fundamentach, trafił do pierwszoligowego rywala, Sokoła Łańcut. Po dwóch bardzo udanych sezonach na Podkarpaciu skorzystał z oferty ambitnego pierwszoligowca z Radomia. Tam zaczęły się problemy. Po ledwie 8 spotkaniach "Glapa" opuścił Rosę przenosząc się szczebel niżej, do... Śląska Wrocław - odwiecznego rywala jego ukochanego Górnika. Z "trójkolorowymi" wygrał II ligę, wchodząc do gry z ławki. Gra w zespole z Wrocławia zdecydowanie nie była spełnieniem jego marzeń. Transfer do Śląska był tłumaczony jedynie trudną sytuacją materialną. Ostatecznie, po solidnym sezonie oczywiste stało się, że czas na zmianę otoczenia. W 2012 roku Glapa powrócił na Podkarpacie, podpisując kontrakt z drugoligowcem z Rzeszowa. Tam brylował, a w trakcie rozgrywek przeniósł się do solidnego MOSiR-u Krosno, z którym zajął 2. miejsce w I lidze! Miejsce dające awans do elity (Krosno postanowiło pozostać w I lidze nie podpisując kontraktu z PLK). 

Po czterech latach krążenia po Polsce, "Glapa" zapragnął powrotu do domu. Ba, myślał o tym już przed rokiem. Wtedy stronom nie udało się porozumieć. Dziś śmiało możemy już pisać o powrocie kapitana.

Dla Glapińskiego występy w III lidze będą całkowitą nowością. Na tak niskim poziomie jeszcze nie grał. Jak się w tej lidze odnajdzie? Pojawienie się "Glapy" można śmiało porównać z zeszłorocznym transferem Sławomira Buczyniaka. W Wałbrzychu postawiono wtedy na zaginanie rzeczywistości, będąc święcie przekonanym, że postać rozgrywającego z dużym doświadczeniem w I lidze zapewni awans jeszcze przed 1. rozegraną kolejką. Przychodzący w chwale i wielkiej euforii Buczyniak miał być liderem boiskowym i punktowym. I choć w sezonie 2012/13 rzeczywiście był najlepszym graczem Górnika, to rozgrywek do całkowicie udanych zaliczyć nie może. Buczyniak wyróżniał się na tle kolegów umiejętnościami, ale NIE BYŁ liderem. Nie potrafił w pojedynkę wyciągać zespołu z tarapatów, przez długie minuty chowając się w rogach boiska i tym samym ginąc z pola widzenia piłki.

Po roku sytuacja się powtarza. W Górniku ponownie szukano koszykarskiego Mojżesza, przywódcy, który ma być lekiem na wszystkie problemy zespołu. I choć nie znamy reszty składu, to nie ciężko się domyśleć, że to właśnie przed "Glapą" mają rozstąpić się rywale niczym przed Mojżeszem morze.

Powrót Glapińskiego to wielkie wydarzenie, bo mówimy o sprowadzeniu doświadczonego zawodnika do peryferyjnej ligi. To trochę tak jakby kupić najnowszy model Lexusa i przejechać się nim po wiejskiej, nieasfaltowej drodze pełnej dziur i kamieni. Radość z posiadania Lexusa gwarantowana, ale czy aby na pewno sprawdzi się w pełnym folkloru otoczeniu? 

Z Buczyniakiem się nie udało, jak będzie z Glapińskim? Poprzedni sezon nauczył nas wstrzemięźliwości i pokory. Pokazał, że nawet rywali w III lidze nie wolno lekceważyć. Sezon 2013/14 będzie trzecim z rzędu w III lidze. W poprzednich dwóch latach Górnik był siódmy. Czas to zmienić. Wierzę, że z "Glapą" z dna polskiej koszykówki ligowej jesteśmy w stanie się wygramolić. Czyżby to trzech razy sztuka?

1 komentarz: