Szukaj na tym blogu

środa, 19 czerwca 2013

Historia o staruszku i noworodku


Czasami zastanawiam się nad pewnymi miejscami. Te budynki, drzewa, ławki, pomniki znajdują się w tym samym miejscu od stuleci. Widziały tak wiele. Czasami zastanawiam się także nad tymi wszystkimi ludźmi, którzy mijają te miejsca, pytam siebie co wtedy czują, o czym myślą. To dziewczyna przechadzała się obok sklepu, gdzie poznała swojego przyszłego męża. To dzieciak poszedł na wagary do parku. To ty kupiłeś nową książkę i postanowiłeś wybrać się nad brzeg rzeki by ją poczytać. 

Wyobraź sobie jak wiele ludzkich historii widziały te miejsca. Ich doświadczenie jest nieocenione. Przecież możesz pójść do restauracji i usiąść w tym samym miejscu, które jakieś pięć minut wcześniej zajmowała powszechnie znana gwiazda filmowa. Innym razem w tym samym miejscu siedział mężczyzna, który dopiero co dowiedział się o śmierci swojego dawno niewidzianego syna. Jeszcze innym razem, w tej samej restauracji, ktoś będzie spoglądał przez tę samą szybę co ty z różnej perspektywy: będzie płakał, będzie się śmiał.

(...)

Czyż to nie jest interesujące? Pomyśl czasem o ludziach, emocjach, miejscach! Pomyśl o sposobie w jakim postrzegamy pewne miejsca! Miejsca, które na zawsze pozostaną w naszej wyobraźni.


Dokładnie 19 maja natknąłem się na ten fragment na... Facebooku. Wyświetlił się we.... wpisie koleżanki z akademika. Valeriia pochodzi z Odessy, z Ukrainy, i studiuje w Polsce stosunki międzynarodowe. I choć jej wpis był po angielsku, to pofatygowałem się przełożyć jej refleksje na polski. Zaraz po przeczytaniu wyżej zacytowanego fragmentu pomyślałem o naszym starym, poczciwym OSiRze. Z postem, który wykorzysta przemyślenia Valerii czekałem równo miesiąc. Zwlekałem, poszukując okazji. Aż w końcu ta okazja się nadarzyła. W sobotę nasz poczciwy OSiR przy ul. Wysockiego przestanie być główną halą widowiskową w mieście. Nadchodzą czasy Aqua-Zdroju.

Dokładnie w sobotę, o 18:30 podczas meczu towarzyskiego w kosza Polska U-20-Chiny U-20, nowiusieńka hala sportowa przy ul. Ratuszowej zainauguruje swoją działalność. OSiR, niczym starsze dziecko, musi oddać pola noworodkowi z Białego Kamienia. To noworodka wszyscy chcą głaskać, tulić. To z noworodkiem wszyscy chcą spędzać czas. Ten starszy brat będzie mógł jedynie pomarzyć o podobnej atencji. 




OSiR ma jednak wciąż jedną, znaczącą przewagę nad nową, lśniącą budowlą. To właśnie przy ul. Wysockiego wielu z nas pozostawiło wiele pięknych wspomnień. OSiR był naocznym świadkiem naszych (kibiców, koszykarzy, zarządu) pozytywnych i negatywnych emocji. OSiR widział właściwie wszystko: smak zwycięstwa, gorycz borażki, napawanie się sukcesem, ból upadku. OSiR towarzyszył biało-niebieskiej rodzinie w krętej drodze przez karty historii. Widział mistrzostwo Polski, grę w ektraklasie, I lidze, II lidze, III lidze. To OSiR był gospodarzem fety po awansie w 2007 roku, ale też i stypy z taczką w centrum wydarzeń w 2011 roku. OSiR-owi zdarzyło się też być świadkiem występów reprezentacji Polski. W 1997 roku nasi grali w pamiętnym widowisku z Francją. W 2003 roku młodzieżowa reprezentacja z Maćkiem Lampe w składzie walczyła o awans do Mistrzostw Europy. To wtedy w korytarzu hali tłoczyli się ludzie, pragnący zdobyć autograf Lampego - gracza New York Knicks. To właśnie wtedy, gdy Lampe nie mógł się odgonić od fanów, gdzieś z boku przemykał nikomu nieznany chudzielec, niejaki Marcin Gortat. Któż w 2003 roku by pomyślał, że to grzejący ławę od pierwszej do ostatniej minuty Gortat zadomowi się w NBA, a nie uważany w tamtym okresie za pół-Boga Lampe.

Dla mnie OSiR jest mniej więcej tym czy dla starszych fanów legendarna hala przy pl. Teatralnym, kiedyś zwanym ul. Masarską. Dla mnie OSiR ma wymiar niepowtarzalnie sentymentalny. To tam po raz pierwszy w życiu spotkałem się z koszykówką ligową. Miałem wtedy może z 9 lat, gdy razem z bratem (a może to był tata?) wybraliśmy się na mecz Górnika. Tak rozpoczął się mój długi związek z koszykówką, który zaprowadził mnie do tego bloga oraz do sędziowania w półfinałach MP U-16 z wysokości stolika. Związek, który miał swoją kilkuletnią separację w czasach podstawówki, ale od 2004 roku wydaje się nierozerwalny. To z OSiR-em kojarzy mi się jeden z moich ulubionych zapachów - woń maści rozgrzewającej. Tak jak rzekła Valeriia - istnieją miejsca, które pozostaną w naszej wyobraźni. OSiR na pewno takim miejscem jest.

Każdy z was zaglądających na ten blog ma swoje własne historie związane z OSiR-em. Starym, poczciwym OSiR-em, który na naszych oczach zaczyna powoli odchodzić w cień by oddać miejsce młodszemu bratu. 

Czy odejdzie też w niepamięć?

Nie ma szans!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz