W Gazecie Wrocławskiej pojawił się artykuł o Mieczysławie Młynarskim - legendzie nie tylko wałbrzyskiej koszykówki.
Artykuł jak artykuł. Nie pierwszy i nie ostatni o Młynarskim. Człowieku, który w czasie swojej młodości wystrzelił wysoko ponad poziom przeciętności. Młynarski to mistrz Polski, wielokrotny reprezentant Polski, król strzelców Igrzysk Olimpijskich w Moskwie, najlepszy strzelec w historii polskiej ekstraklasy pod względem średniej zdobyczy punktowej, rekordzista po względem zdobyczy punktowej w jednym meczu w ekstraklasie (kosmiczne, transcendentalne 90 punktów w czasach gdy punkty liczono tylko za 2 i za 1).
Okazuje się jednak, że "Młynarz" to także człowiek wyrazisty poglądowo:
Dziś w klubie rządzą ludzie, którzy nie mają o tym pojęcia. A pan senator, po tym jak nawywijał, uciekł nie wiadomo dokąd. Gdzieś na wybrzeże chyba. Nie wykluczam, że po zmianie opcji wrócę do klubu, ale na razie nie ma do czego. Pan Ludwiczuk rozpieprzył grupy młodzieżowe, a pierwsza drużyna ma bańkę długu.
Młynarski nie owija w bawełnę. Nasza legenda stała się przekaźnikiem goryczy i zgyzoty, która głęboko zakorzeniła się w wałbrzyskich kibicach."Młynarz" mówi o pozbawiającym Górnika miejsca w poważnej koszykówce długu i o wątpliwej jakości klubowych władz. Poprzednich klubowych władz.
Ludwiczuka w Górniku już nie ma. Nie jest już prezesem klubu, nie jest członkiem zarządu, w ogóle na meczach wałbrzyskiej drużyny widywany jest rzadko (od kiedy kibice wysłali go za pomocą transparentu na Dominikanę, praktycznie zanikł). Po szukaniu swojej szansy gdzieś na Pomorzu, ostatnio zniknął z pola widzenia by odnaleźć się w... Zgorzelcu, na meczu PGE Turów - Stelmet Zielona Góra. W pierwszym rzędzie.
Nie wiem czy pierwsze zdanie z wypowiedzi Młynarskiego tyczy się czasów Ludwiczuka, czy może już ery nowego prezesa i całkiem nowego zarządu. Nie zamierzam nikogo bronić, bo każdy ma już wyrobioną opinię zarówno na temat byłego prezesa, jak i obecnego - Andrzeja Murzacza. O ile Górnik za czasów pierwszoligowo-ekstraklasowych był pewnym źródłem dochodów dla władz klubu, o tyle obecnie - jako stowarzyszenie - zdaje się na łaskę działaczy.
"Młynarz" dobitnie pisze o "rozpieprzeniu" grup młodzieżowych przez Ludwiczuka. Cóż, pan Mieczysław przez wiele lat był trenerem tych zespołów, więc pewnie jego słowa mają wiele racji. Obecnie jednak, wiele się zmieniło: Górnik chyba nigdy nie miał aż tyle młodzieży trenującej w klubie, a kadeci będą bronić w tym sezonie czwartego miejsca w Polsce w swoim roczniku, uzyskanego w 2011 roku (pierwszy poważny sukces w biało-niebieskiej koszykówce młodzieżowej od 8 lat). Do tego, dzięki zaangażowaniu rodziców graczy z rocznika 1997, obejrzymy w Wałbrzychu bardzo silnie obsadzony turniej kadetów (19-21 kwietnia) i to dzięki rodzicom-działaczom przed dwoma laty oglądaliśmy w naszym mieście półfinały młodzieżowych mistrzostw Polski. Nikt nie jest idealny, ale ten rodzaj zaangażowania w lokalną koszykówkę należy docenić.
W swojej wypowiedzi dla GWr, Młynarski majaczy także o powrocie do klubu. Nie brakuje kibiców, którzy chętnie zobaczyliby go z powrotem na ławce trenerskiej. Pytanie brzmi: czy kibice czekają na "Młynarza" ze względu na jego koszykarskie CV, czy może dlatego, że wałbrzyska legenda pokazała w przytaczanym wywiadzie jaja? A może, dla obu powodów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz