Wiosna spakowała walizki i jest już w drodze do Polski. Lada dzień powróci, rozpakuje manatki i zamieszka w naszych sercach. Dla kibiców biało-niebieskich wyższa temperatura oznacza powrót do gry w koszykówkę na otwartych boiskach. Już w najbliższych dniach kibice Górnika zaczną przygotowania do Ogólnopolskiego Turnieju Kibiców w Łańcucie, który odbędzie się w dniach 1-2 czerwca. Oficjlanej zaproszenie do udziału w turnieju dotarło do kibiców. Wałbrzyszanie na Podkarpacie pojadą po raz drugi.
Przed rokiem biało-niebiescy wybrali się w podróż na drugą stronę tęczy (czyli na rzeszowszczyznę) w niezwykle okrojonym, pięcioosobowym składzie. Co tu dużo gadać, odległość ponad 500 km odstraszyła nawet najwierniejszych fanatyków wałbrzyskiego klubu. Doszło do precedensu - w Łańcucie Górnika WAŁBRZYCH reprezentowali osobnicy z:
- Wrocławia (w dowodzie: Wałbrzych)
- Boguszowa-Gorc
- Wrocławia (w dowodzie: Boguszów-Gorce)
- Opola (w dowodzie: Boguszów-Gorce)
- Jedliny Zdrój
Szok! W Łańcucie Górnika reprezentował tylko JEDEN rdzenny wałbrzyszanin (hmm, yhmm, yyy..... to byłem ja).
Piątka chłopaków wsiadła więc w pociąg i wyruszyła w poszukiwaniu doświadczeń i przygód pod ukraińską granicą. Nigdy wcześniej ze sobą nie grali w koszykówkę. Ba, niektórzy w ogóle dawno nie grali w koszykówkę. Dlatego też wynik sportowy nie mógł być inny - ostatnie miejsce i komplet porażek. Nawet drużynowa wygrana w konkursie rzutów za trzy sportowej plamy zmyć nie pomogła.
Z Łańcuta przywieźliśmy jednak nie tylko zakwasy na całym ciele. Ze sobą zabraliśmy również bagaż doświadczeń. Pomijając poziom sportowy, z Podkarpacia wróciliśmy na tarczy. Oprócz pojedynków sportowych, wyjazd na turniej kibiców obfitował w inne, pozaboiskowe atrakcje: awantury sąsiadów naszego przedziału z policjantami, przegadanie Dni Łańcuta z kompanami z Włocławka, szukanie nieobładowanej pizzeri w centrum miasta czy dzielenie przestrzeni życiowej w drodze powrotnej z cudowną kobietą z Kłodzka, która opowiadała nam o całym swoim życiu i częstowała frytkami z krakowskiego Macdonald's.
Absolutnie żaden z nas nie żałował weekendowego wypadu na drugi koniec kraju. Nasze turniejowe historie rozpaliły płomień ciekawości w kolegach, którzy już teraz oświadczają gotowość do wyprawy. Przed rokiem bardzo zabrakło nam zmienników gotowych wejść na boisku. Byliśmy zdecydowanie najmniej liczną zaproszoną drużyną Wierzymy, że tym razem nie będzie z tym problemu. Przed rokiem nie zagraliśmy ze sobą choćby jednego wspólnego meczu, teraz - na niecałe dwa miesiące przed turniejem - rozpoczynamy coś w rodzaju przygotowań. Ilu nas będzie? Czas pokaże.
Czas na poszukiwania pompki i wybudzenie piłki do kosza z zimowego snu. Gramy !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz