Szukaj na tym blogu

wtorek, 22 stycznia 2013

Hit kadetów coraz bliżej


WIELKI REWANŻ KADETÓW:  WKK - Górnik, Piątek, 25.01. 2013

W sobotę w III lidze Górnicy u siebie zagrają ze Spartakusem. Dzień wcześniej jednak we Wrocławiu dojdzie do niezwykle elektryzującego starcia. W lidze kadetów po raz kolejny o fotel lidera biało-niebiescy powalczą z WKK. Nienasyceni wałbrzyszanie po raz drugi śmiało będą depczeć liderowi po piętach.

Starcia WKK-Górnik można już śmiało nazwać rywalizacją, słynnym amerykańskim rivalry games, które w USA przyciągają mnóstwo zainteresowanych. Górnicy długo nie mogli przełamać dominacji wrocławian. Najpierw w młodzikach, gdy przegrali jednym punktem po dogrywce u siebie, później w wielkim półfinale mistrzostw Polski, gdzie zwycięstwo dawała szansę gry o złoto, nasi przegrali...26:38. Wzburzenie faktem pewnej niemocy, niczym popcorn w mikrofalówce, mogło tylko rosnąć. I rosnąć.

I jeszcze trochę rosnąć.

Sezony mijały, a w wałbrzyskiej ekipie dochodziło do niebywałych transformacji. Trenera Krzykałę zastąpił Paweł Domoradzki, najwyższy niegdyś w zespole Marcin Szymanowski jest teraz najniższy, a wchodzący niegdyś z ławki malutki i niepozorny Damian Durski (na zdjęciu z prawej) niesamowicie urósł: fizycznie i koszykarsko, stając się jednym z liderów zespołu. Skreślany na początku kariery, często nie mieszczący się w składzie meczowym Marcin Jeziorowski zalicza bardzo dobry sezon, czego efektem są jego pierwsze podrygi w zespole juniorów. Jeziorowski wykorzystał szansę, gdy z kontuzją przez prawie trzy miesiące zmagał się Bartłomiej Szmidt.

Obok Durskiego ton grze nadaje rzecz jasna Maciej Krzymiński, kapitan zespołu i jego jądro, najlepiej obecnie wyszkolony koszykarz kadetów, który już siedział na górniczej ławce w meczu trzecioligowców z Siechnicami, na co zasłużył sobie bardzo dobrą grą w zespole juniorów (dwa lata od niego starsi rywale), który - między innymi dzięki jego postawie (18 pkt) - ograł faworyzowany Zastal. W nieco innym miejscu jest za to Łukasz Kołaczyński - pierwszy rozgrywający rocznika 1997, gdy ten sięgał po 4. miejsce w kraju dwa lata temu, obok  Krzymińskiego wtedy najjaśniejsza postać drużyny. O ile wspomnianemu wcześniej Durskiemu wybuch hormonu wzrostu pomógł. o tyle nagłe podrośnięcie Łukasza nieco wybiło go z rytmu. Durski wygryzł go z pierwszej piątki (zamienili się rolami: pierwszy rezerwowy stał się pierwszym rozgrywającym i na odwrót), ale to Kołaczyński wspomaga zespół juniorów i jeszcze na pewno nie powiedział ostatniego słowa.

Ale obecni kadeci to tak naprawdę silny ZESPÓŁ, w którym zmiennicy dawno przestali być statystami. Michał Kaczuga po długiej kontuzji nie tylko wrócił do rotacji,  to on działa jak niezbędna kroplówka pod odwodnioną wyjściową piątkę. Paweł Smoleń, choć wciąż trzyma w kieszeni sporą część swojego potencjału, potrafił wziąść na siebie ciężar gry w trudnym wyjazdowym meczu ze Śląskiem, gdy niczym automat trafił cztery kolejne rzuty zarówno z dystansu jak i z trudnych pozycji (w tym świetne wejście pod kosz i rzut  po obrocie o 180 stopni), zdobywając w całym spotkaniu 15 punktów. Dominik Dargacz za to, w momencie kontuzji Szmidta, wskoczył do pierwszego składu, gdzie dzielnie walczył z rywalami z WKK.

No właśnie. Cały zespół Górnika walczył z WKK bardzo dzielnie i - do przerwy - w meczu, który definiował pozycję wałbrzyszan na młodzieżowej mapie Polski, prowadził z wrocławskim mistrzem kraju w starciu w Wałbrzychu 45:35. Ostatecznie, po emocjonującej końcówce to biało-niebiescy ponownie schodzili z parkietu przegrani. 68:73 brzmiał wtedy jak niesprawiedliwy wyrok. Górnik był trochę jak główny bohater "Skazanych na Shawshank", niesłusznie wpędzony w niebyt. Niesłusznie, bo nasi grali bez bardzo ważnego elementu układanki - Bartłomieja Szmidta. Rywal, wystawiając dwóch reprezentantów Polski U-16 z doświadczeniem w III lidze, był bezlitosny. To właśnie jeden z nich, Michał Kapa (na zdjęciu z lewej) jest szwarccharakterem w tej obiecującej biało-niebieskiej opowieści. Niczym pozbawiony wrażliwości kat, Kapa wykończył nas dwa sezony temu, gdy to jego 38 pkt i celna trójka w ostatnich sekundach meczu w hali przy pl. Teatralnym dała WKK dogrywkę (i potem wygraną). Historia powtórzyła się w listopadzie, gdy niczym nie wyróżniający się Kapa, w decydującym momencie meczu, zaliczył świetne wejście pod kosz, spuszczając nasze marzenia o pierwszej wygranej z WKK w klozecie.

Niedawno jednak to górnicy sięgnęli po gimnazjalne mistrzostwo Dolnego Śląska. W finale wałbrzyszanie ograli naturalnie WKK. Sukces duży, choć wciąż niepełny, bo wrocławianie zagrali bez Kapy. Jest więc co udowadniać w piątkowym starciu. Biało-Niebiescy ani myślą zaprzestawać swoich pionierskich podbojów.

Pierwsza wygrana z WKK - wykonano

Pierwsza wygrana z WKK z Kapą w składzie - - do realizacji

Pierwsza wygrana z WKK w lidze - do realizacji






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz