Korzystając z przerwy w biało-niebieskich rozgrywkach, odwiedziłem w weekend dwa mecze wrocławskiego Śląska: w piątek byłem na meczu kadetów w półfinałach MP U-16, a w sobotę oglądałem w akcji ekstraklasowego WKS (lub jak kto woli WKK, bo klub jest wymysłem Przemysława Koelnera - pomysłodawcy WKK Wrocław). Oba spotkania Śląsk wygrał, a oto moje przemyślenia.
Kadeci Śląska to jeden z faworytów do tytułu. Dysponujący bardzo wysokim składem wrocławianie mają dwóch kadrowiczów U-16 (środkowy Marcin Skorek oraz specjalista od gry na obwodzie Jakub Nizioł) oraz naszego wychowanka Dawida Kołkowskiego, który był najlepszym strzelcem WKS po sezonie zasadniczym (ponad 17 pkt na mecz). Śląsk pokonał Ochotę Warszawa (jeden kadrowicz) 72:65, prowadząc cały mecz, a kłopoty mając dopiero w samej końcówce, gdy gracze ze stolicy na 1 min przed końcem zniwelowali straty do 5 pkt. Nasz wychowanek imponował spokojem w grze penetracyjnej, kończąc mecz z 14 punktami.
Półfinały MP we Wrocławiu nijak mają się do tych organizowanych rok temu w Wałbrzychu. NIJAK. Brak spikera, gadżetów dla kibiców, konkursów czy cheerleaderek. Po raz kolejny okazało się, że hasło Wrocław Kocha Koszykówki jest naciągane. Jedyną rzeczą, do której nie można się przyczepić to liczba kibiców i głośny doping, który w przestarzałej "Kosynierce" roznosił się genialnie. To, co może się w tej malutkiej hali drugoligowego Śląska podobać to tunel prowadzący na parkiet oraz trybuny. Przenikając ciasnym przejściem, w którym genialnie słychać doping kibiców, można nabawić się ciar na całym ciele. To, co działa na wielki minus tej mikrohali to ciasne siedziska z wbijającymi się w plecy poręczami.
W sobotę odwiedziłem "Orbitę", gdzie grający w ekstraklasie Śląsk - po naprawdę świetnym meczu - pokonał Trefl Sopot 71:66, sensacyjnie wychodząc na prowadzenie w playoffs 2-1. Przed spotkaniem ciekawiło mnie, ile ludzi odwiedzi "Orbitę", gdy w tym samym czasie w "Kosynierce" drugoligowy Śląsk walczył o życie w playoffs w meczu z Pogonią Prudnik. Przyznam szczerze, że tłumów się nie spodziewałem. Przed halą dwóch starszych panów prowadziło na ten temat ciekawy dialog:
- Mało dzisiaj ludzi.
- Jeszcze przyjdą.
- Eee tam... po ch..j przychodziłem.
Widzów jednak nie brakowało, a sama organizacja spotkania była perfekcyjna (razem z genialną muzyką, cheerleaderkami i kapitalnie tańczącą maskotką Taurona - sponsora ligi). Byłem już raz na ekstraklasowym Śląsku. WKS grał z Zastalem, kibiców było jeszcze więcej, ale mecz stał na dużo niższym poziomie.
"Młyn" ekstraklasowego Śląska niczym się nie wyróżniał. Liczebnie wyglądał gorzej od naszego, a jeden bęben i dwie flagi nie robiły żadnego wrażenia na sporej "Orbicie". To, co wrażenie robiło to klubowe pamiątki. Sklepik WKS-u obfitował w t-shirty (w tym upamiętniające 10.000 pkt Adama Wójcika), gumowe opaski, frotki, kubki, szaliki. Świetne projekty oraz spore zainteresowanie kibiców. Obserwując ich sklepik rozmarzyłem się, zastanawiając się jednocześnie kiedy taki namacalny sklepik pojawi się w Wałbrzychu i będzie promował naszego Górnika. Z całym szacunkiem dla sklepiku na kibicowskim forum, ale to nie jest to samo. Kibicowski sklepik Górnika z miejsca stałby się obiektem mojej pasji, koloryzując mój cały świat na biało-niebiesko. No cóż, może kiedyś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz