Szukaj na tym blogu

piątek, 2 marca 2012

Czas na rewanż




 (7-9) Górnik Wałbrzych - (11-3) KK Promet Wałbrzych
 środa, 7.03 - pl. Teatralny, godz. 18

Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza – uśmiech.

              Jan Twardowski

Zaczęło się od łzy. 

Pomimo tego, że było piękne wrześniowe popołudnie, spuściliśmy głowy w geście rozpaczy, bezradności. Jedne z ostatnich ciepłych promieni słońca 2011 roku nijak miały się do naszego nastroju. Znaleźliśmy się w bardzo posępnym, mrocznym miejscu. Czuliśmy się jak ofiary napadu rabunkowego w ciemnej uliczce.

Zaczęło się od nocy.

Wynik był niczym wyrok. 60:110. Wychodząc z hali powtarzaliśmy sobie: "Nadzieja umiera ostatnia". Nie było nam łatwo, bo nasza ukochana biało-niebieska gromada sięgnęła dna. A raczej narodziła się na nowo z popiołów bezradności i niewypłacalności. Jak to trzeźwo przyznał prezes: "Były lata tłuste, czas na chude". Ale żeby aż tak !? Przegrywamy w trzecioligowym debiucie z lokalnym rywalem.  Rywalem, który po parkietach biega dopiero od trzech lat, którego personalia opierają się na niegdyś biało-niebieskich najemnikach, których drogi z naszym klubem bezpowrotnie się rozminęły. Rebeliancka grupa KK Wałbrzych rozniosła naszą nieopierzoną młodzież w pył. Byliśmy jak raniona antylopa zewsząd otoczona drapieżnikami w samym środku sawanny. Bez szans na ucieczkę. Nie zrodziliśmy się z popiołów niczym feniks. Takie historie to tylko w bajkach. Stawiliśmy czoła rzeczywistości.

Od tego wrześniowego popołudnia minęło pół roku. Po bolesnych ranach w postaci porażek z takimi tuzami koszykówki jak WSTK Wschowa, Maximus Kąty Wrocławskie czy KKS Siechnice przyszło ukojenie. Ukojenie w postaci zemsty. Blizny goją się szybko, a po nocy zawsze jest dzień. Po łzie zawsze przychodzi uśmiech. 

Odmienieni, wzmocnieni podkoszowym talizmanem wychodzimy na prostą. Uśmiech pierwszy raz pojawił się po pokonaniu u siebie lidera ze wspomnianych Siechnic. Od tego czasu czterokrotnie na pięć podejść kończymy pojedynek bynajmniej nie na tarczy. Do naszej ukochanej choć wysłużonej hali-staruszki zagląda coraz więcej kibiców. Byliśmy na dnie. Widzieliśmy na własne oczy rozpacz, a kostucha była na wyciągnięcie ręki. Od dłuższego czasu płyniemy jednak na drugą stronę Styksu. Wracamy do świata żywych. 

Mija pół roku, a nadzieja jak się nas trzymała, tak trzyma. Do rewanżowego pojedynku z wałbrzyskimi "prometeuszami" nie podchodzimy już ze straconej pozycji. Jesteśmy świadomi swojej siły, ale i słabości. Zagramy z determinacją, wiarą w końcowy sukces. Piszę "my", bo jako kibice identyfikujemy się biało-niebieskimi nie tylko w momencie ich iście feniksowego zrywania się do lotu. Jesteśmy z Górnikiem od czasu popiołów. Będziemy z Górnkiem też w środę, gdy to jeszcze raz staniemy za nim murem w - co by nie mówić - trudnym pojedynku.

Żarty dawno się skończyły. Spotkania lokalnych drużyn nie jawią się jako przyjacielskie. Nie mogą takie być. Jedni z drugimi spotykają się na różnych polach, czasami podkopują swoje pozycje, łapią za topory wojenne lub tworzą "wilcze doły" po nocach. Ulepione z terminarza już przed rokiem (młodzicy !) derby Wałbrzycha w koszykówce zredefiniowały nasze pojęcie tego terminu. Derbami przestały być pojedynki ze Śląskiem, teraz gdy myślimy o derbach, przed oczami stają nam "prometeusze".

Nasi środowi rywale zagrają z ostrzem na gardle. By jeszcze raz dotknąć czubkiem palca Olimpu w postaci trzecioligowych baraży, nie mają prawa się potknąć. Zbyt często już w tym sezonie dopieszczony personalnie zestaw zawodników zawodził, potykał się w najmniej oczekiwanym momencie. Ten rok miał być dla nich łatwiejszy, przyjemniejszy. W środę wszystko postawią na jednej szali. Wóz albo przewóz. Awans albo dogorywanie w nadziei, że na ich domowych meczach stypę zastąpi sportowa atmosfera.

W środę pasjonaci zmierzą się pasjonatami. Zakochani w koszykówce biało-niebiescy podejmą nie mniej zakręconych na jej punkcie czerwono-czarnych. Koszykówka doczekała swojego derbowego święta. Choć u nas rozczłonkowana i dwubiegunowa, Wałbrzych ją kocha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz