Biało-Niebiescy wracają na parkiet i - choć łatwo nie będzie - z pewnością powalczą o kolejną wygraną. Ale ja dziś wyjątkowo nie o tym, bo są w życiu (i na tym blogu) ważniejsze rzeczy niż sport, niż koszykówka. O wygraną wciąż walczy nasz kolega z klubu kibica Adam, który do pokonania ma dużo trudniejszego rywala - kolej losu.
Adam to 25-letni kibic Górnika. Wierny kibic. Na spotkaniach nie tylko piłkarzy, ale i koszykarzy odpowiada za obsługę bębna. Od zawsze powtarza, że na mecze przychodzi sobie "powalić". To Adam razem z nami pojechał w zeszłym roku do Opalenicy na finały młodzików, gdzie głośno dopingował biało-niebieskich.
Ostatnio w jego życiu jednak zmieniło się wiele. Lekarze nie mieli litości. Fatalny wyrok - mama Adama ma raka i jest w stanie ciężkim. W jednej chwili przestaliśmy spotykać Adama na meczach. Nasz kolega rozpłynął się w kibicowskim powietrzu momentalnie. Trudno było się z nim skontaktować. Telefon milczał, podobnie Facebook. Los własnej rodziny jest ważniejszy niż sport - nawet ten, który kocha się całym sercem.
Adam ma tylko mamę - stracił ojca przed laty w tragicznych okolicznościach (na tym polu z Adamem mam wiele wspólnego). Takie są koleje losu. Pokręcone, nie oszczędzają nikogo. Los jest jak talia kar - nigdy nie wiesz jaką kartę wyciągniesz. Może to być As, Król, może to też być dwójka czy trójka.
Spotkałem się z Adamem kilka dni temu. Nasz kolega bardzo dziękował wszystkim, którzy wsparli go finansowo przy ostatniej zbiórce. Nie prosił o więcej bo to po prostu skromny chłopak.
W sobotę przed meczem z Zastalem ponownie zbieramy pieniądze na leczenie mamy Adama. Leczenie dodajmy niezwykle kosztowne. Raz jeszcze staniemy twarzą w twarz z naszym kolegą w nierównej walce z pokręconymi kolejami losu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz