Glapa z czasów gry w ekstraklasowym Górniku |
Glapiński to zawodnik dla mojej generacji kibiców wyjątkowy. To z nim kojarzymy największe sukcesy klubu, które mieliśmy okazje oglądać, to on był zawsze spoiwem pomiędzy miastem, klubem, a kibicami. Wspaniale w akcji było oglądać wałbrzyszanina, z powodzeniem reprezentującego rodzinne miasto. Moja generacja nie pamięta dinozaurów koszykówki tj. Młynarski czy Kiełbik. Nie mamy prawa tego pamiętać. Nie było nas jeszcze na świecie. Dla nas symbolem klubu zawsze był Glapiński, czy to się komuś podoba czy nie.
Dla mnie osobiście nazwisko Glapiński łączy się z początkiem kibicowania biało-niebieskim. Jego młodzieńcze dredy, wzorowane Allenem Iversonem to jedne z moich pierwszych górniczych wspomnień. "Glapa" od zawsze kojarzył się z oddaniem i poświęceniem dla klubu, z zawodnikiem dla którego "biały" i "niebieski" nigdy nie były przypadkowymi kolorami. Rafał pamięta Górnika w II lidze, w I, w ekstraklasie. Pamięta długie okresy finansowej beznadziei oraz krótkie chwile budżetowej stabilności. Z Górnikiem był na dobre i na złe.
Gdy w końcu zdecydował się odejść wiedzieliśmy, że w klubie musi być naprawdę źle. Glapiński przetrwał wiele górniczych trudności, a cierpliwość wyrabiał długimi oczekiwaniami na przelew bankowy z klubowej kasy. W 2009 roku miarka się przebrała. Odszedł do równolegle grającego w I lidze Sokoła Łańcut - klubu skromnego, niewielkiego, ale o niebo lepiej zarządzanego. Wielu twierdziło, że odszedł i tak za późno, że za długo był niezawisłym symbolem upadającego Górnika. Z Sokołem odwiedzał Wałbrzych w meczach ligowych, w trakcie których skandowaliśmy jego nazwisko. Po meczu dziękował nam za wsparcie. Doceniał nas jako kibiców, beształ górniczy zarząd. Minęły dwa lata. Nowy Górnik nie ma już potężnego zadłużenia, ale nie gra też w I lidze.
O przydatności naszego wychowanka do trzecioligowej drużyny pisać chyba nie trzeba. Jestem przekonany, że "Iver" zrobiłby KOLOSALNĄ różnicę. Grając na chyba najważniejszej, a na pewno najbardziej odpowiedzialnej pozycji na boisku, bez wątpienia dzieliłby i rządził. Paweł Maryniak, nasz obecnie pierwszy rozgrywający, z pewnością miałby się od kogo uczyć.
Śmiem wątpić w to, że "Glapa" do Górnika wróci. Przynajmniej nie teraz. Dlaczego ? Bo nas na niego po prostu nie stać. Zarobki pierwszoligowe nijak się mają do tych trzecioligowych, gdzie przeważająca większość koszykarzy do swojej gry dopłaca. Miłość do klubu miłością, realna rzeczywistość rzeczywistością. Rafał ma na utrzymaniu rodzinę, Pamiętajmy o tym. W tej sytuacji sentyment nie wystarcza. Obawiam się, że prezes Murzacz musiałby zastawić swojego nowiutkiego Volkswagena by biało-niebieskich było na Rafała stać. Jako uznany gracz na pierwszoligowych parkietach, "Glapa" musiałby szukać motywacji by dawać z siebie sto procent dwa szczeble niżej. Problemy z mobilizacją ma przecież nawet Adrian Stochmiałek, który I ligę zna, ale się w niej szczególnie nie nagrał.
Prędko w Górniku Rafała pewnie nie zobaczymy. A może się mylę. Chciałbym się mylić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz