Tytan Jawor - Górnik Wałbrzych 64:83
Biało-Niebiescy pokonali słabiutki zespół z Jawora. Nie było to jednak najlepsze spotkanie w góniczym wykonaniu. Przed naszym zespołem jeszcze sporo pracy.
Na wycieczkę do Jawora zdecydowało się ośmiu kibiców usytuowanych w dwóch samochodach osobowych. Punkt 14:55 wyjechaliśmy spod "Teatralnej" by ok. 15:40 zameldować się na jaworskiej stacji benzynowej "Orlen", znajdującej się tuż obok hali Tytana. Co do samej hali - nie było prosto ją odnaleźć. GPS co prawda wyraźnie wskazywał ulicę Wiejską, przy której znajduje się ten obiekt sportowy, ale szybko okazało się, że wcale nie przeszkodziło to nam się pogubić. Hala znajduje się w bardzo posępnej okolicy równie posępnego miasta. Ukryta w gąszczu zdewastowanych magazynów, nie ułatwiała nam procesu lokalizacji. Na odpowiednią "ścieżkę" naprowadził nas dopiero młodzieniec w fioletowej bluzie, którego pytaliśmy o drogę. Na pytanie gdzie znajduje się hala sportowa, odpowiedział - ku naszemu zaskoczeniu - "Która ?" (czyżby w Jaworze znajdowała się hala na 5 tys. kibiców, czekająca na awans Tytana do ekstraklasy, hmm ? ). Niemniej jednak, młodzieniec bezbłędnie nas do hali doprowadził. Jak się później okazało "fioletowy chłopak" także zmierzał na mecz.
Wejście do szkoły przy której znajduje się hala |
Wchodząc do środka miejscowych kibiców powitaliśmy głośnym "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Górnik Wałbrzych gra !!!" Pieśń wykonywaliśmy zza siatki odgradzającej hall od parkietu. Chwilę później zajęliśmy swoje miejsca, gdzie - razem z 25 jaworskimi kibicami - czekaliśmy na rozpoczęcie widowiska.
Określenie "widowisko" nie jest tutaj najlepszym wyborem. W tym sezonie Górnika miałem okazję na żywo oglądać w siedmiu z ośmiu ligowych meczów. Delikatnie rzecz ujmując - widziałem naszych w lepszej dyspozycji. W pierwszej połowie biało-niebiescy dostosowali się niestety do miernoty, prezentowanej przez jaworskich wyrobników, którzy nie rzadko mieli problemy z kozłowaniem oraz trafianiem z linii rzutów wolnych. Nasi grali słabo, nieskutecznie, strasznie nerwowo. Prowadziliśmy do przerwy tylko dlatego, że rywal nie do końca wiedział o co w tej grze właściwie chodzi.
Zwycięstwo w Jaworze zawdzięczamy Adrianowi Stochmiałkowi, który punktował wyłącznie spod samego kosza. "Arni" zdobył 35 punktów, co nie zmienia faktu, że mógł spokojnie rzucić 50, gdyby nie pudłował z "pomalowanego" w pierwszej połowie. Nasi nie mogli w tym spotkaniu złapać rytmu, grali zrywami, popełniali proste błędy w obronie. Na szczęście, na takiego rywala jak Tytan, kilka składnych akcji wystarczyło by zwyciężyć. Na początku czwartej kwarty, gdy górnicy prowadzili jedenastoma punktami, gwarnie krzyczeliśmy "Gramy do końca !!!" Czuliśmy niedosyt, a tak niska przewaga z tak mało wymagającym rywalem nas po prostu nie zadowalała.
Zaraz po meczu ogarnęły nas mieszane uczucia. Górnicy co prawda odnieśli zwycięstwo, ale styl w jakim zwyciężyli pozostawia wiele do życzenia. Najlepsze spotkanie w sezonie biało-niebiescy rozegrali w Siechnicach, gdzie do końca walczyli o wygraną, przegrywając ostatecznie 81:89. Najgorzej podopieczni Arkadiusza Chlebdy zaprezentowali się rzecz jasna w spotkaniu ze Spartakusem u siebie, ale wtedy rywal był po prostu z wyższej półki. Niestety, zaraz obok pojedynku z jeleniogórzanami, to mecz z Tytanem należał do tych najsłabszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz