Szukaj na tym blogu

wtorek, 31 maja 2011

Półfinałowe rykoszety

Półfinał Mistrzostw Polski Młodzików za nami. Nie oznacza to jednak tego, że milkną echa, a rykoszety pocisków skierowanych przez gości do organizatorów (i na odwrót) nie mają miejsca. 

Na stronie www.skm.polskikosz.pl aż wre od półfinałowych rykoszetów. Do mnie natomiast przyszedł e-mail od Pana Wojciecha Stopierzyńskiego, ojca gracza Opalenicy, Huberta, którego szykanowałem w poprzednich wpisach. W wiadomości tłumaczył mi, że jego aroganckie zachowanie podczas meczu z Górnikiem miało związek z wyraźnym błędem decyzji sędziego oraz z puszczeniem nerwów przez samego zawodnika. 

Hubert Stopierzyński, foto. zibi

Jak się okazało, nie tylko Hubertowi puściły nerwy. W swojej ocenie tego gracza również i mi zdarzyło się nadepnąć na cienką linię przyzwoitości. Zachowanie Stopierzyńskiego w postaci ironicznego teatrzyku gestów było niewłaściwe. Należy jednak pamiętać o tym, jak ważne było i jak wielkie ciśnienie miało to spotkanie.

Kolejny rykoszet opalenickiego pocisku, który trafił mnie prosto między oczy dotyczył programu meczowego, w którym wyraźnie pisało, że Basket Team to Wicemistrz Wielkopolski. Nic bardziej mylnego. Ekipa z Opalenicy to MISTRZ WIELKOPOLSKI. Za błąd przepraszam. Nie myli się tylko ten, co nic nie robi. 

Ten półfinał pokazał, że punkt widzenia jest uwarunkowany punktem siedzenia. Gościnny punkt widzenia krytykował wałbrzyski wulgarny doping oraz skandaliczne przyśpiewki w stylu "podejdź bliżej". Wałbrzyski punkt widzenia, w tym mój, był natomiast pod wrażeniem tego jak kulturalnie zachowywali się kibice. Pozytywna wałbrzyska reakcja wiąże się oczywiście z zestawieniem okrzyków na młodzikach (ZERO chóralnych bluzgów) z tym z meczów seniorów (oj, tam to się dzieje). 

Ten turniej pokazał, że jak Polska długa i szeroka, tak wielowymiarowa i odmienna. Przykład:  absolutnie różne sposoby dopingu (chodzi tu oczywiście o doping = kibicowanie, wspieranie). Używane przez fanów z Wieliczki i Opalenicy trąbki, wuwuzele i hasła typu "defense" w naszych uszach brzmią zaskakująco i nie mają większych szans by się przyjąć. Tak już jest. Polska to jednak kraj kontrastów. Pamiętacie, gdy jeszcze cztery lata temu kibice jak jeden mąż śpiewali "Let's go Górnik, let's go !" ? No właśnie. Nie przyjęło się. 

Nie znając specyfiki tego, jakim miastem jest Wałbrzych, gdy chodzi zarówno o publiczność i organizację czegokolwiek kibice z Wieliczki i Opalenicy byli z całej imprezy bardzo niezadowoleni. Z mojej perspektywy - mieszkańca Wałbrzycha od 22 lat - impreza wypadła fenomenalnie i bardzo kulturalnie. Jestem skłonny nawet zaryzykować stwierdzenie, że tak kulturalnego dopingu na meczach koszykówki w Wałbrzychu nie pamiętam, podobnie jak tak dobrej organizacji imprezy w samej hali (pomijam tu pewne wyraźne potknięcia w sprawach noclegu).

Przyjezdni nie znali specyfiki Wałbrzycha, my nie wiemy jak to wszystko wygląda u nich. Z opinii zakładam, że to, co u nas jest białe, u nich jest czarne, a w wyjątkowych okolicznościach co najwyżej szare. Warto pamiętać o tym, że ludzie odpowiedzialni za załatwienie wszystkich formalności w tej postaci debiutowali, zastępując bandę niekompetentnych ludzi, którzy swojej szansy - mówiąc najbardziej eufemistycznie jak to tylko możliwe - nie wykorzystali.

A tu krótka, spontanicznie zorganizowana przez Zibiego rozmowa ze mną :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz