(6-0) Górnik Wałbrzych - (3-3) Basket Suchy Las 68:67
"Powiem Ci, że nudzą mnie
te mecze.” – zwierzył mi się niedawno D., który na koszykarskiego Górnika
chodzi od dawna i chodzić będzie pewnie jeszcze długo. D. widział Górnika w
niemal wszystkich stanach: w bogactwie, w kryzysie, w biedzie, w beznadziei, w nadziei,
w odrodzeniu. Z tego też powodu uważam D. za osobę kompetentną w wyrażaniu
opinii o lokalnej koszykówce. W jego wyobrażeniu biało-niebiescy 2014/15 są
nudni. Co sprawiło, że sympatykowi wałbrzyskiego klubu zdarzało się przymykać
oko na kilku ligowych meczach?
Odpowiedź jest prosta.
Górnik w sezonie 2014/15 wysoko pokonywał kolejnych rywali, zawsze dwucyfrową
różnicą punktową. Kolejne domowe zwycięstwa były do siebie podobne: 75:61,
76:62, 77:63. Przeciętny kibic miał poczucie oglądania tego samego filmu w
każdy weekend. Filmu, którego bohaterów dobrze znał. Koszykarski Górnik stał
się relaksującym filmem akcji z przewidywalnym zakończeniem - happy endem.
Kibic jest istotą
wymagającą, bo okazuje się, że do pełni szczęścia nie wystarczy mu seria
zwycięstw ulubionej drużyny. Kibic przychodząc na mecz (czy do kina) oczekuje
większej dawki emocji od tej, którą dostaje od ekspedientki w sklepie na rogu,
gdy kupuje cukier czy masło. Tak już jest. Górnicy stali się nudnie solidni,
przewidująco zwycięzcy.
Sobotni mecz z Basketem
Suchy Las miał być kolejnym odcinkiem sportowego filmu akcji z happy endem i
dramaturgią porównywalną do łowienia ryb. Miało być miło, przyjemnie, ale z
zerową dawką adrenaliny. Miało być jak zawsze.
Seria wygranych Górnika
zamydliła kibicom oczy i sprawiła, że ci zapomnieli o charakterystycznej dla
sportu właściwości – nieprzewidywalności.
Opór, jaki naszym
postawił Basket Suchy Las miał wszystkie znamiona nieprzewidywalności. Któż się
spodziewał, że zespół mający w składzie trzech 20-latków, kilku 19- i
18-latków, trzech 17-latków oraz jednego 16-latka tak mocno przestraszy
biało-niebieskiego lidera rozgrywek. Dobra gra po pick&rollach, cierpliwość
w ataku oraz absolutny brak strachu w oczach prawie dał gościom wygraną w
Wałbrzychu. Zabrakło jedynie szczęścia lub, jak kto woli, pomocy w obronie po
tym, jak w decydującej akcji meczu Artur Suchodolski udanie wchodził pod kosz.
Gracze spod Poznania
zajęli wiosną czwarte miejsce w mistrzostwach Polski U-20. Miejsce bardzo
dobre, bo osiągnięte w gronie niemal samych 19-latków. Grający w rozgrywkach
juniorskich pod szyldem PBG Basket Junior Poznań zespół z Wielkopolski powinien
być jednym z faworytów w walce o medale w tym roku.
W Aqua Zdroju tym razem
nikt nie przysypiał, bo przed oczami wyświetlił się zupełnie nowy film. Podopieczni
Przemysława Szurka zapewnili nam dreszczowiec, który niekoniecznie zmierzał w
kierunku happy endu. Biało-Niebieskim bohaterom powypadały trupy z szafy: błędy
w rotacji w obronie po zasłonach, przestoje, czy schematyczność w ataku. Widz
ujrzał słabości u swoich ulubieńców, ale nie przestał wierzyć i do końcowych
fragmentów projekcji głośno domagał się szczęśliwego zakończenia. Udało się.
Mecz Górnika z Basketem organizował Alfred Hitchcock.
Wszystko się zgadza ale w rozgrywkach juniorskich podopieczni trenera Szurka grają pod szyldem Biofarm Basket Junior Poznań ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/BasketJuniorPoznan
Dzięki! Wiecznie nie nadążam za tymi długimi nazwami i tym, że PBG się posypało :)
Usuń