Szukaj na tym blogu

niedziela, 9 listopada 2014

O właściwości nieprzewidywalności

(6-0) Górnik Wałbrzych - (3-3) Basket Suchy Las 68:67

"Powiem Ci, że nudzą mnie te mecze.” – zwierzył mi się niedawno D., który na koszykarskiego Górnika chodzi od dawna i chodzić będzie pewnie jeszcze długo. D. widział Górnika w niemal wszystkich stanach: w bogactwie, w kryzysie, w biedzie, w beznadziei, w nadziei, w odrodzeniu. Z tego też powodu uważam D. za osobę kompetentną w wyrażaniu opinii o lokalnej koszykówce. W jego wyobrażeniu biało-niebiescy 2014/15 są nudni. Co sprawiło, że sympatykowi wałbrzyskiego klubu zdarzało się przymykać oko na kilku ligowych meczach?

Odpowiedź jest prosta. Górnik w sezonie 2014/15 wysoko pokonywał kolejnych rywali, zawsze dwucyfrową różnicą punktową. Kolejne domowe zwycięstwa były do siebie podobne: 75:61, 76:62, 77:63. Przeciętny kibic miał poczucie oglądania tego samego filmu w każdy weekend. Filmu, którego bohaterów dobrze znał. Koszykarski Górnik stał się relaksującym filmem akcji z przewidywalnym zakończeniem - happy endem.  

Kibic jest istotą wymagającą, bo okazuje się, że do pełni szczęścia nie wystarczy mu seria zwycięstw ulubionej drużyny. Kibic przychodząc na mecz (czy do kina) oczekuje większej dawki emocji od tej, którą dostaje od ekspedientki w sklepie na rogu, gdy kupuje cukier czy masło. Tak już jest. Górnicy stali się nudnie solidni, przewidująco zwycięzcy.

Sobotni mecz z Basketem Suchy Las miał być kolejnym odcinkiem sportowego filmu akcji z happy endem i dramaturgią porównywalną do łowienia ryb. Miało być miło, przyjemnie, ale z zerową dawką adrenaliny. Miało być jak zawsze.

Seria wygranych Górnika zamydliła kibicom oczy i sprawiła, że ci zapomnieli o charakterystycznej dla sportu właściwości – nieprzewidywalności.

Opór, jaki naszym postawił Basket Suchy Las miał wszystkie znamiona nieprzewidywalności. Któż się spodziewał, że zespół mający w składzie trzech 20-latków, kilku 19- i 18-latków, trzech 17-latków oraz jednego 16-latka tak mocno przestraszy biało-niebieskiego lidera rozgrywek. Dobra gra po pick&rollach, cierpliwość w ataku oraz absolutny brak strachu w oczach prawie dał gościom wygraną w Wałbrzychu. Zabrakło jedynie szczęścia lub, jak kto woli, pomocy w obronie po tym, jak w decydującej akcji meczu Artur Suchodolski udanie wchodził pod kosz.

Gracze spod Poznania zajęli wiosną czwarte miejsce w mistrzostwach Polski U-20. Miejsce bardzo dobre, bo osiągnięte w gronie niemal samych 19-latków. Grający w rozgrywkach juniorskich pod szyldem PBG Basket Junior Poznań zespół z Wielkopolski powinien być jednym z faworytów w walce o medale w tym roku.

W Aqua Zdroju tym razem nikt nie przysypiał, bo przed oczami wyświetlił się zupełnie nowy film. Podopieczni Przemysława Szurka zapewnili nam dreszczowiec, który niekoniecznie zmierzał w kierunku happy endu. Biało-Niebieskim bohaterom powypadały trupy z szafy: błędy w rotacji w obronie po zasłonach, przestoje, czy schematyczność w ataku. Widz ujrzał słabości u swoich ulubieńców, ale nie przestał wierzyć i do końcowych fragmentów projekcji głośno domagał się szczęśliwego zakończenia. Udało się. Mecz Górnika z Basketem organizował Alfred Hitchcock.

2 komentarze:

  1. Wszystko się zgadza ale w rozgrywkach juniorskich podopieczni trenera Szurka grają pod szyldem Biofarm Basket Junior Poznań ;)
    http://www.facebook.com/BasketJuniorPoznan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Wiecznie nie nadążam za tymi długimi nazwami i tym, że PBG się posypało :)

      Usuń