Sezon 2012/13 był wyjątkowo trudny dla entuzjastów wałbrzyskiej koszykówki. Trudny, bo pełen gorzkich rozczarowań i ekspresji wielu negatywnych emocji. Kibice Górnika z przykrością przyglądali się jak ich ukochana drużyna sięgnęła samego dna. Jak wędrowała po omacku w kierunku ciemnego lasu, z którego było już naprawdę trudno zawrócić. Górnicy przegrali sześć pierwszych meczów ligowych na najniższym szczeblu rozgrywek. Gdyby te wydarzenia miały miejsce w USA, co drugi kibic biało-niebieskich miałby ustawione wizyty u terapeuty bądź psychoanalityka.
Jak bardzo Górnik Wałbrzych majaczył gdzieś w czeluściach polskiego basketu uświadomiłem sobie w minibusie, który zabrał mnie wraz z kilkuosobową grupą kibiców na wyjazdowy mecz biało-niebieskich z rezerwami (sic!) WSTK Wschowa. To, w jak koszmarnym miejscu znajdował się Górnik niech świadczy fakt, że przy bilansie 0-6 nie byliśmy faworytem tamtego pojedynku.
I choć druga część sezonu w wykonaniu wałbrzyszan była nieco lepsza, trudno miniony sezon uznać za coś więcej niż koszmarny, fatalny, czy bardzo rozczarowujący. Z perspektywy trybun gra naszego zespołu przypominała mitologiczny chaos. Różnica była jedynie taka, że u Parandowskiego chaos był na początku, a w Górniku - mniej więcej od drugiego meczu do (z drobnymi wyjątkami) samego końca rozgrywek.
Zespoły młodzieżowe? Hmm...
Jedynym zespołem, który przedarł się pzez rozgrywki regionalne byli nasi kadeci, broniący w minionym sezonie 4. miejsca w Polsce. Tym razem skończyło się na miejscach 9-13. Na usprawiedliwienie wałbrzyskiej młodzieży niech przemówi fakt, że naszym brakowało szczęścia w losowaniu (absurdalne przepisy PZKosz, gdzie brakuje podziału na strefy silniejsze i słabsze). Z grona najlepszych ośmiu ekip 16-latków Górnika wyeliminowali przecież późniejsi medaliści: wicemistrz Polski U-16 Trefl Sopot i brązowy medalista z niewielkiej Opalenicy.
Do tego należy dodać, że o włos od szczebla centralnego byli juniorzy prowadzeni przez blogera Borzema. Zabrakło jednej wygranej z zielonogórskim Zastalem. Niespodziewany, nieoczekiwany awans bardzo młodego jak na ligę juniorów zespołu był o włos.
Dla kogo w takim razie Złoty Kilof?
Chyba jednak dla kadetów z rocznika 1997.
Laureaci z poprzednich lat:
2012: seniorzy (młody zespół skazywany na pożarcie wygrywa 7 meczów w III lidze)
2011: młodzicy, rocznik 1997 (4. miejsce w Polsce w swim roczniku)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz