Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Daleka droga. Daniel jest gotowy.

(0-7) Gimbasket Wrocław - (2-6) Górnik Wałbrzych 58:104


Mecz bez historii. Bez spektakularnych zagrań, przełomowych momentów. Ba, zabrakło nawet - co typowe dla meczów Gimbasketu - spikera i muzyki. Zegar 24 sekund zatrzymywał się nie na zerze, ale na 1 sekundzie, a punkty zapisywała dziewczynka około 12-letnia. Za biało-niebieskimi kolejny mecz na peryferiach polskiej koszykówki.

Po drugiej wygranej w sezonie kibice Górnika zaczęli wpadać w przebiegłe sidła hurraoptymizmu. Nikt już nie pamięta, że jeszcze dwa tygodnie temu próbowano słownie spalić na stosie trenera Chlebdę, którego obwołano ojcem kibicowskiej histerii. Dziś pochodnię fani zamieniają na kalkulator, doszukując się matematycznych szans na zajęcie trzeciego miejsca w tabeli, dającego dziką kartę. Kibiców trzeba zrozumieć - nie mają najmniejszej ochoty dalej tkwić w bagnistej, pełnej marazmu III lidze. Lidze, którą wszyscy nienawidzimy, która jest niegodna Górnika Wałbrzych. Wielu fanów widzi już oczyma wyobraźni komplet zwycięstw w ostatnich dziesięciu kolejkach sezonu. Chyba trzeba zwolnić, wziąść zimny prysznic i napić się herbaty z melisą - przed Górnikiem jeszcze daleka droga.

Wydarzeniem meczu nie byli sami zawodnicy, nie byli nawet biało-niebiescy kibice, którzy w sile 10-11 dopingowali swój zespół. W drugiej połowie nasi na dobre odjechali drużynie Roberta Kościuka, a szybko przeskakujące na tablicy świetlnej cyferki po stronie gości straciły kibicowską uwagę (dowód? Po meczu Matti nie znał nawet wyniku). Gwiazdą dnia był 10-letni Daniel, prowadzący wzorowo doping w czwartej kwarcie. Istnieje spore podejrzenie, że w żyłach Daniela, związanego z Górnikiem niemal od kołyski, płynie naprawdę biało-niebieska krew. Prowadzący doping na meczach domowych Płetwa może czuć się zagrożony - nawet pomimo znajomości całego tekstu piosenki "Ona tańczy dla mnie".

Na mecz wybrałem się ze znajomym z akademika. 28-letni Wei Wei to fan koszykówki z Chin, który ma zdjęcia chociażby z naszym Marcinem Gortatem i znanym chińskim koszykarzem Yi Jianlianem. Pochodzi z Xian Tao - mieście wielkości Wrocławia (które w perspektywie ogromnego zaludnienia w Państwie Środka jest jego zdaniem "małym miasteczkiem"...). Mecz mu się podobał, z resztą mi też. Świetnie było spotkać znajomych kibiców, wspólnie pożartować, powspominać wyprawę do Wschowy. Fajnie też było przeżyć to:

 

Następny mecz w Wałbrzychu, z sąsiadem w tabeli - GKK Gorzów Wlkp. (9.12, godz. 17).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz