Polska - Chorwacja 72:78 STATS
Koszykówka nie jest sportem łatwym. Ba, należy chyba do jednego z najbardziej wymagających - domaga się wyszkolenia technicznego zawodników, żąda trenerskich pomysłów. Polski sztab szkoleniowy kolejny raz wykazał postawę defensywną, konserwatywnie bojąc się ryzyka. Chorwaci, w których tętni się nieposkromiona bałkańska krew, zmian się nie bali. Postawili na szali wiele. Opłacało się. Do czego zmierzam ?
W zespole biało-czerwonej szachownicy sześć minut zagrał Antonio Boban - do meczu z Polską bez punktów na tej imprezie. Boban w ten piękny wieczór na wrocławskim niebie swoją szansę postanowił wykorzystać - zdobył 11 pkt, trafiają trzy razy zza linii 6,75 !!! A Polacy ? Polacy grają twardo ośmioosobową rotacją. Bez znaczenia jest boiskowa dyspozycja gracza - dominuje postawa: "W następnej akcji się odegra. Nie ? No to w następnej, no to w kolejnej...". Trener Szambelan obawiał się ryzyka jak ognia - nie dość, że w trzeciej kwarcie ponownie graliśmy bardzo dla nas niewygodną i nieskuteczną obroną strefową, ponownie też słabo grający chociażby Filip Matczak wg trenera wciąż jest lepszy od Daniela Szymkiewicza, który po niezłych Mistrzostwach Świata utknął na końcu ławki. Polaków dotknęła stagnacja,a Chorwaci raz za razem w iście bałkańsko-adriatyckim stylu trafiali z dystansu (nasza strefa nie działa). Polskiej kompanii braci nie pomogła ani KAPITALNA atmosfera (cała hali stoi, cała hala robi falę !), ani gromko skandowane kibicowskie 'I believe', ani zagrzewająca do boju pieśń Tomasza Adamka:
M. Michalak - słaba skuteczność z gry. Po niezłej pierwszej połowie w drugiej wyłącznie pudłował. Nie pomogła celna trójka w końcówce, która dała naszym nadzieję na wygraną.
G. Grochowski - najlepszy dziś w naszym zespole. Bohater tragiczny - gdyby udało się wygrać, to jego noszono by na rękach. Baaardzo waleczny, podrywał publiczność do dopingu nie tylko gestami, ale i fantastycznymi akcjami. Bardzo chciał to wygrać, chyba trochę bardziej niż pozostali. Trafił dwa razy za trzy w decydujących momentach czwartej kwarty, gdy wynik był nierozstrzygnięty. Był żywą kroplówką, która podtrzymywała biało-czerwonych przy życiu. 8 asyst. Presja to jego najlepszy przyjaciel. Brawo.
F. Matczak - w poszukiwaniu formy. Snuł się po boisku jak cień, zatracił skuteczność - 0/4 za trzy w całym turnieju. Nie odnalazł się po kontuzji. Odnalazł się za to w rotacji Szambelana, który bezwzględnie na niego stawia.
M. Ponitka - zaczął mecz jeszcze lepiej niż wczoraj z Grecją, wykańczając wsadem alley-oopa od Grochowskiego (akcja przebita później przefantastycznym dunkiem z faulem w wykonaniu Marko Ramljaka, pomimo mimo asysty Przemka Karnowskiego). Wydawało się, że to będzie jego mecz. Nie był. Autor 18 pkt przy jedynie 10 rzutach (50 % z gry). Statystyki nie mówią jednak wszystkiego. Był liderem strzelców w zespole, nie był jednak liderem boiskowym. Schował się za obrońcami, nie pokazał charakteru przywódcy wtedy, gdy jego umiejętności potrzebowaliśmy najbardziej. Na plus cztery celne osobiste w końcówce oraz cudowny blok o tablicę, na minus słaba skuteczność z linii we wcześniejszej fazie meczu. Stać go na więcej. Po jego występie pozostaje niedosyt.
T. Gielo - mecz wcześniej pożyteczny, tym razem zawodził. Nie potrafił celnie dograć pod kosz do Karnowskiego.
P. Niedźwiedzki - stara śpiewka - solidny występ zabarwiony kłopotami z faulami.
P. Karnowski - ponownie promował swoją lewą rękę. To już znamy. Parokrotnie dostał trudne podania, których nie był w stanie złapać. Parę akcji pod koszem potrafił wykończyć, w tym jedną smeczem.
J. Grzeliński - 4 minuty w grze
Ł. Bonarek - 4 sekundy w grze, w tym czasie trudno coś komuś udowodnić. Spiker nawet nie zauważył, że gracz pruszkowskiego MKS-u pojawił się na parkiecie.
D. Szymkiewicz - 4 sekundy w grze, mógł być naszym polskim Antonio Bobanem. Nie dostał na to szansy.
J. Koelner - trzeci w rotacji na pozycji rozgrywającego, gdzie pierwszy zmiennik gra 4 minuty. Chyba już w tych mistrzostwach nie zagra.
K. Borowski - kto ? gdzie ?Przegrywamy ten mecz zasłużenie. Nie warto wspominać o tym, że Chorwaci zagrali bez swojego absolutnego lidera Dario Saricia. Polaków czeka dzień przerwy. Nadszedł czas na odpoczynek, czas na przemyślenia. Następny mecz w drugiej już rundzie z na pewno silniejszym od Chorwacji zespołem Turcji. Czas zapomnieć o presji i grać swoje. We believe !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz