Szukaj na tym blogu

piątek, 15 lipca 2011

Górnicze naj, naj, naj, czyli złote kilofy - część trzecia

W trzeciej części cyklu nadeszła pora na kategorię chyba najciekawszą - najlepszy, najbardziej emocjonujący mecz. Pierwotnie planowałem te kategorie rozgraniczyć, ale zaraz, zaraz - czy najbardziej emocjonujący mecz nie jest dla kibica tym najlepszym ? Prawdę mówiąc nie było w ostatnim sezonie choćby jednego meczu czy to seniorów, juniorów czy młodzików w którym biało-niebieski walec niszczył solidnych rywali (pomijam tu wygrane różnicą 100 pkt mecze młodzików, których rywale zdarzało się, że byli tylko ciut wyżsi od piłki). 

Gdy jednak bierzemy pod uwagę najbardziej emocjonujący mecz, nie brak kandydatów wyciągających kosmate dłonie po złotego kilofa (tak - traktuje mecz osobowo). Dlaczego tak się działo ? Dla przykładu, dorosły Górnik nie miał przyjemności choćby raz stać w roli faworyta. Ok, ok w naszych kibicowskich oczach faworytem był w przynajmniej połowie spotkań. Tym większy był nasz smutek, gdy dochodziły do nas wieści o kolejnych krwawych przejęciach biało-niebieskiego sztandaru (pamiętna porażka 30 pkt z Polonią 2011 w Warszawie). 

Który mecz zasłużył więc na złotego kilofa ?

NAJBARDZIEJ EMOCJONUJĄCY MECZ - Górnik Wałbrzych - Śląsk Wrocław 78:77 (juniorzy), 5.12.2010

Wyróżnienie:  Górnik - AZS Politechnika 99:108 po dogr. (seniorzy), Górnik - Basket Team Opalenica 72:74 (półfinał MP).

Na stronie klubu kibica o meczu ze Śląskiem pisałem tak:

 Hala przy pl. Teatralnym dawno nie widziała tak licznie zgromadzonej publiczności. Zapoczątkowana przez jednego z graczy kampania zapraszania znajomych na mecz przez portal społecznościowy „Facebook” okazała się skuteczna. Biało-Niebiescy pomimo słabego początku pokazali słynny „wałbrzyski charakter”, odrabiając szesnastopunktową stratę. Gracze prowadzeni przez duet Marta Szymańska-Marcin Ewiak „gryźli” parkiet walcząc o każdą piłkę. Górnicy zrewanżowali się tym samym wrocławianom za porażkę na wyjeździe. W tym spotkaniu było wszystko : kapitalne akcje (fantastyczne bloki Górników – Pawła Maryniaka i Kacpra Wieczorka, dobre asysty Kuby Lewandowskiego), proste błędy, wielkie emocje na trybunach, ogłuszający doping kibiców oraz maskotka muflona dzielnie wspierająca naszych koszykarzy. Nasi nie stracili nadziei na zwycięstwo pomimo kilkunastopunktowej straty w trzeciej kwarcie. Wtedy w pojedynkę straty Górnika odrabiał Kacper Wieczorek – autor aż 41 punktów ! Po wyjściu na sześciopunktowe prowadzenie w połowie czwartej kwarty w szeregi Górników wkradła się nerwowość co spowodowało, że rywale doszli biało-niebieskich na dwa punkty na kilka sekund przed końcem spotkania. Na nasze szczęście gracz Śląska trafił z linii tylko raz, a zbiórka w obronie nic już zespołowi Jacka Krzykały nie dała. Wygrana wałbrzyszan byłaby bardziej okazała, gdyby nie koszmarna dyspozycja w rzutach wolnych. W zespole gospodarzy na parkiecie pojawili się wszyscy gracze, niektórzy jednak w nieco większym wymiarze czasowym niż zazwyczaj (dobra, długa zmiana Wiktora Borkowskiego).

W ostatnich latach byliśmy świadkami wielu wspaniałych zwycięstw Górników. Seniorzy po nieprawdopodobnych meczach pokonywali w ekstraklasie Turów Zgorzelec i Asseco Prokom Gdynię, w I lidze wygrali przegrany mecz z Politechniką Warszawa (słynny rzut Jakóbczyka) i zanotowali wielki comeback w rywalizacji z Asseco II Prokom Gdynia. Juniorzy w zeszłym sezonie odrobili straty pokonując po walce Turów, a młodzicy za sprawą 62 punktów Dawida Kołkowskiego wygrali po dogrywce ze Śląskiem. Dzisiejsza wiktoria juniorów pod względem emocji w żadnym, najmniejszym stopniu nie ustępuje tamtym zwycięstwom. Gardła zdarte, ale warto było ! Kogo zabrakło tego dnia w hali przy pl. Teatralnym niech żałuje ! Gratulacje za wspaniałą walkę dla całego zespołu juniorów Górnika Walbrzych !

Głównym czynnikiem, który wpłynął na wybór zwycięzcy w tej kategorii była pamięć. Zadałem sobie bardzo proste pytanie: Gdy myślisz o najbardziej emocjonującym meczu z ostatniego sezonu, który przychodzi ci do głowy jako pierwszy ?  Pojedynek Górnika z odwiecznym wrogiem od razu nasuwa się na myśl. Za każdym razem. W skąpanej odrażającą wilgocią małej hali w równie odrażającej części centrum miasta byliśmy świadkami gry błędów. To nie była piękna koszykówka. Chodzi o emocje, o fantastyczny doping kibiców, który w malutkiej hali robił niezapomniane, transcendentalne wręcz wrażenie. Chodzi o lansowane przez komentatorów siatkówki  powiedzenie "powrót z dalekiej podróży". Biało-Niebiescy byli w już w głębokim lesie, gdy Kosynierzy witali się z gąską.  Miało być po staremu. To ONI wygrywają, a my jak zwykle pozostajemy w tyle. Nie tym razem. Trzycyfrowa liczba kibiców zwyczajnie nie dopuściła do porażki z "Ślunskiem". Nasi wykrzesali z siebie pokłady energii nigdy wcześniej oraz nigdy później nie widziane. Tym cudownym zwycięstwem Górnicy zrewanżowali się za minimalną porażkę rok wcześniej. Prawdą jest jednak stwierdzenie, że tamten Śląsk to tylko drugi zespół w młodzieżowym Wrocławiu, cień wielkiego WKK. Prawdą jest też to, że ostatni sezon dla naszych juniorów był tak czy siak bardzo słaby.  

Szkoda, że nie mam filmiku z radości naszych koszykarzy po syrenie końcowej. Była to scena filmowa, wyrwana niczym z amerykańskiego high schoolu, gdy to nikomu nieznany zespół ogrywa potentata. Były okrzyki, śpiewy, radosne podskoki, tańce, hulanki. Złoty Kilof nie mógł trafić w inne ręce.

Wyróżnienia dla dwóch innych meczów-horrorów. Różnica polega na tym, że wyżej wymienione spotkania seniorów i młodzików nie doczekały happy endu. W rywalizacji z Politechniką do zwycięstwa zabrakło 1,1 sek, natomiast w meczu z Opalenicą do sukcesu wystarczył celny rzut za trzy równo z końcową syreną w wykonaniu Marcina Szymanowskiego.

Wspomnienie horroru z Politechniką na portalu rozgrywki.pzkosz.pl:

W następnej akcji punktów nie zdobyli miejscowi, udało się to natomiast Michałowi Nowakowskiemu, którzy po akcji dwa plus jeden doprowadził do remisu (83:83) na trzynaście sekund przed końcem gry. Za chwilę jednak miejscowi przeprowadzili akcję, po której Jakóbczyk trafił zza linii 6,75. Wydawało się, że akcja Górnika zapewni im zwycięstwo, zwłaszcza, że zegar pokazywał, że do końca meczu zostało 1,1 sekundy. Jednak po czasie wziętym przez trenera Mladena Starcevica koszykarze Górnika nie upilnowali Michała Nowakowskiego i ten rzutem za trzy doprowadził do remisu, a tym samym do dogrywki. W niej lepiej spisywali się podbudowani ostatnią akcją regulaminowego czasu gry goście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz